Vasco Traveler Premium 5″ – asystent w podróży

Po całym dniu podróży przez zachodnią część Gór Skalistych dojeżdżamy do położonego nieopodal kanionu Johnston kempingu. Ukryte w lesie pole namiotowe leży na uboczu autostrady numer 1, zwanej Transkanadyjską, ale wystarczająco daleko w dziczy, by zasięg komórkowy był słabiutki. Jesteśmy w Parku Narodowym Banff, a państwowe kempingi oferują oczywiście jedynie podstawową infrastrukturę, do której nie należy bezprzewodowy internet. Rozkładamy namioty, rozpalamy ognisko i szykujemy kolację. Po niej już tylko szybki prysznic i można wskoczyć do śpiwora. Wieczorem, przed zaśnięciem, wrzucam na facebookowy fanpage bloga zdjęcie z trasy i piszę do rodziców, że u mnie wszystko w porządku. A potem układam się wygodniej, opatulam dokładniej i mogę iść spać, starając się nie myśleć o żyjących w lesie niedźwiedziach…

Vasco Traveler Premium 5"

Propozycja przetestowania tłumacza elektronicznego Vasco Traveler Premium 5″ przyszła się w chwili, kiedy przygotowywałam się do wyjazdu do Kanady. Akurat bezskutecznie poszukiwałam lokalnej, przedpłaconej karty sim, którą będzie można używać do łączenia się z internetem. Bo bez internetu może być fajnie, ale czasem chciałoby się dać znać rodzinie, jak jest, a prowadząc blog, chcę też czasem podzielić się z czytelnikami jakimś widoczkiem z drogi. Wiedziałam już, że w kanadyjskich parkach narodowych i na kempingach nie mam co liczyć na bezprzewodowy internet. Pakiet 500 megabajtów u mojego operatora kosztuje prawie trzysta złotych. Szukałam więc innych sposobów, kiedy pojawiło się Vasco.

Vasco Traveler jest przede wszystkim elektronicznym tłumaczem, wyposażonym w technologię rozpoznawania mowy. Tłumaczy aż czterdzieści sześć języków, większość jest w stanie przetłumaczyć z mowy, dla kilku tekst trzeba wpisać w odpowiednie okienko. Do tłumaczenia potrzebuje dostępu do internetu, dlatego wyposażono go w międzynarodową kartę sim, dzięki której za dane mobilne płaci się naprawdę grosze, ale może też oczywiście korzystać z dostępu do WiFi. Dodatkowo można wykupić sobie odpowiednie pakiety, w których jeden megabajt danych kosztuje nawet tylko dwa amerykańskie centy. To niedrogo, jeśli porównamy z pakietami polskich operatorów komórkowych. I to dlatego urządzenie przede wszystkim zwróciło moją uwagę.

Vasco Traveler Premium 5"

Jako że najważniejszą funkcją Vasco Traveler jest tłumaczenie, postanawiam od razu przetestować, jak to działa. Urządzenie obsługuje się w języku polskim, a jego konfiguracja jest bezproblemowa. Aplikacja Vasco Translator jest pierwszą na liście w prostym menu. Kiedy ją uruchomimy, ekran dzieli się na dwa okienka: w górnym jest język, z którego tłumaczymy, a w dolnym – na jaki chcemy przetłumaczyć tekst. Języki wybiera się, klikając we flagi pod okienkami. Teraz wystarczy już tylko wpisać zdanie albo przytrzymać ikonkę mikrofonu i zacząć mówić, a translator poda nam tłumaczenie jak na tacy. Testuję kilka par językowych, które znam i jestem zaskoczona naprawdę dobrą jakością tłumaczenia, tym, jak urządzenie poprawnie radzi sobie z rozpoznawaniem mowy, oraz płynnością wymowy lektora. Jak informuje producent, tłumacze Vasco używają pięciu silników tłumaczeniowych i korzystają z najlepszego w zależności od wybranej pary językowej. Myślę więc, że to dobre urządzenie dla osób, które niezbyt sprawnie porozumiewają się w językach obcych, a chcą mimo to odkrywać uroki świata, bo pomoże dogadać się w wielu różnych językach.

Ja z dogadywaniem się w podróży raczej nie miewam problemów, dlatego zainteresowały mnie wszystkie inne funkcje Vasco Travelera, przede wszystkim dostęp do internetu w każdym miejscu, gdzie jest zasięg komórkowy lub sieć bezprzewodowa. Wiadomo, ze przy obecnych porozumieniach korzystanie z mobilnych danych na terenie Unii Europejskiej nie stanowi problemu, gorzej jednak, kiedy wyjeżdżamy poza jej granice, jak na przykład ja do Kanady. Vasco sprawdził się tutaj doskonale! Wykupiłam pakiet danych, który wystarczył mi na cały wyjazd i mogłam korzystać w niego prawie zawsze. Wędrowaliśmy po parkach narodowych, więc nie wszędzie był zasięg komórkowy, ale na kempingach nie było problemu – chociaż słaby, to był. Czasem wystarczał tylko do napisania wiadomości, czasem bez przeszkód mogłam wysłać zdjęcie. W dodatku Vasco wyposażony jest w funkcję hotspotu, więc mogłam się za jego pośrednictwem połączyć z internetem moim własnym telefonem. Dla mnie było to świetne rozwiązanie!

Warto też zwrócić uwagę, że międzynarodowa karta sim, w którą wyposażono Vasco, pozwala na bezpłatne odbieranie połączeń telefonicznych w ponad stu sześćdziesięciu krajach, podczas gdy dzwoniący płaci wyłącznie jak za połączenie do Unii Europejskiej – karta zarejestrowana jest bowiem w Estonii. Także połączenia wychodzące i wysyłanie wiadomości tekstowych nie kosztują dużo. Tłumacz elektroniczny Vasco może więc pozwolić na obniżenia kosztów roamingu w przypadku wyjazdów poza Unię Europejską.

Vasco Traveler Premium 5"

Na urządzeniu zainstalowano także szereg przydatnych w podróży aplikacji, takich jak nawigacja Vasco Navi działająca bez konieczności łączenia z internetem, przewodniki oparte na Wikipodróżach, asystent lotów, lista ambasad wraz z danymi kontaktowymi, przelicznik jednostek i walut, zegar, budzik czy kalkulator. Ponieważ Vasco działa w oparciu o system Android, mamy też dostęp do sklepu Google Play, z którego można ściągnąć inne przydatne aplikacje, takie jak na przykład Booking.com. Wszystkie z tych aplikacji mogą się czasem przydać podczas wyjazdów, chociaż oczywiście można z nich korzystać także na zwykłych smartfonach i nie trzeba do tego oddzielnego urządzenia.

Jeśli chodzi o dane techniczne, to testowane przeze mnie urządzenie ma pięciocalowy ekran o rozdzielczości 1280×720, waży 150 gramów i posiada wymiary 141,5 milimetra na 70,5 milimetra na 7,9 milimetra. Ma 16 gigabajtów wbudowanej pamięci, aparat, wejście słuchawkowe i microUSB oraz baterię 2800mAh. Bateria, nawet w chłodnym klimacie zimowych Gór Skalistych, trzyma naprawdę nieźle!

Vasco Traveler Premium 5"

Standardowa cena Vasco Travelera Premium 5″ to 1862 złote, a urządzenie można kupić w sklepie internetowym Vasco. Obecnie jednak trwa promocja, w której można je kupić ze zniżką 30%. W tym samym sklepie można także wybierać spośród innych tłumaczy Vasco, z mniej lub bardziej rozbudowaną ilością funkcji. Najtańsze i najmniejsze urządzenie kosztuje w promocji niecałe dziewięćset złotych. Można powiedzieć, że nie jest to tani sprzęt. Czy warto wydawać tyle pieniędzy na elektronicznego tłumacza? Na pewno jest to dobry pomysł dla osób, które nie radzą sobie z rozmowami w języku obcym za granicą. Translator szalenie ułatwia wówczas porozumienie z innymi ludźmi, a co za tym idzie – upraszcza podróżowanie. Dlatego warto rozważyć taką inwestycję, mając na uwadze dodatkowe benefity (tani internet w podróży, bezpłatne odbieranie połączeń, przewodniki i inne aplikacje) Vasco Travelera. U mnie urządzenie się sprawdziło!

Tłumacz elektroniczny Vasco Traveler Premium 5″ został mi udostępniony do testu przez firmę Vasco Electronics.

Miewacie czasem problemy z dogadywaniem się w obcych językach? Uważacie, że taki asystent sprawdziłby się podczas Waszych podróży?

Ewa

Cieszę się, że tu jesteś! Mam nadzieję, że spodobał Ci się i zaciekawił ten wpis. Jeśli tak, to będzie mi niezmiernie miło, gdy klikniesz Lubię to, dodasz +1 i podzielisz się wpisem ze znajomymi albo dołączysz do dyskusji! To dla mnie ważne, bo pokazuje, że warto dalej pisać. Masz uwagi, komentarze, pytania? Nie wahaj się, napisz! Cieszę się z każdego sygnału od Ciebie! Dziękuję :)

- Ewa a

Przeczytaj też...

30 komentarzy

  1. wygląda na przydatne ustrojstwo! :)

  2. No to fru! pisze:

    Już po raz kolejny widzę travelera. Wygląda mega spoko i użytecznie. Natomiast w życiu bym nie wpadła na pomysł, że można go wykorzystać niemal jak mobilny router do łączenia z Internetem!

  3. Madzia WT pisze:

    Dla mnie przydatne urządzenie. Regularnie jeżdżę do Gruzji, ale nie potrafię mówić po rosyjsku nic a nic i jakoś talentu do tego nie mam. Vasco mi mnie poratował. :D

  4. Angelika pisze:

    Oj przydałby mi się taki asystent, bo naprawdę często podróżuję. Będę musiała rozejrzeć się za taki sprzętem.

  5. Olka pisze:

    Też ostatnio go testowaliśmy i na pewno jest to urządzenie, które może być pomocne w szczególności w kryzysowych sytuacjach, gdy pada nam inny sprzęt lub musimy się naprawdę szybko dogadać.

    • Ewa pisze:

      Zgadzam się! W sumie nie pomyślałam o nim jako o czymś, co może nam zastąpić telefon z rozładowaną baterią, a przecież tak jest.

  6. Ewa pisze:

    Wydaje mi się, że taka aplikacja może być wybawieniem w krajach, których języków nie znamy. Choć jej cena przeraża, tak sumarycznie chyba warto zainwestować.

  7. ladymamma.pl pisze:

    Ciekawa opcja! Aczkolwiek mam już tyle aplikacji na telefon, a w gruncie rzyczy z połowy nie korzystam…

  8. alexanderkowo pisze:

    Tyle tych aplikacji teraz, że mozna się pogubić :)

  9. Aleksandra Załęska pisze:

    Bardzo przydatny gadżet dla podróżujących – zwłaszcza tych, którzy wyjeżdżają za granicę, a ich język nie jest doskonały

  10. Magda pisze:

    Wygląda całkiem interesująco, lubię takie gadżety :)

  11. Marlena H. pisze:

    Nigdy nie byłam za granicą, nie rozmawiałam też z obcokrajowcem. Myślę jednak, że dla osób, które podróżują, taki gadżet będzie użyteczny.

  12. blekit53 pisze:

    Ciekawie to wygląda :) Trzeba przetestować :)

  13. Marta pisze:

    Wygląda interesująco- wszystko w jednym miejscu. Mój partner na pewno by się ucieszył, bo nie wpadałabym w ataki paniki, gdy wydaje mi się, że zgubiłam: mapę/przewodnik/bilety :D

  14. aneta pisze:

    No proszę, bardzo przydatna rzecz :) Bez dwóch zdań :)

  15. Dla mnie niezbędnik dla podróżujących!

  16. Kage pisze:

    Nie jestem pewien, czy mogę Cię katować pytaniami technicznymi ale masz doświadczenie i dobry kontakt z firmą Vasco – przynajmniej mam nadzieję. Czym się różni w praktyce Vasco Translator Premium 5″ od Vasco Traveler Premium 5″. oczywiście poza ceną. Poza bełkotem elektronicznym którego nie rozumiem, nie znalazłem nigdzie prostego wytłumaczenia a muszę pilnie zakupić takie urządzenie.

    • Ewa pisze:

      Vasco Traveler ma więcej aplikacji/funkcji, niż Translator. Translator tłumaczy (i ma kalkulator, aparat, konwerter walut), a Traveler ma dodatkowo jeszcze aplikacje dla podróżnika (nawigację, przewodniki, asystenta lotów itp)

  17. Jacek pisze:

    Właściwie to bywam tylko w dwóch miejscach, gdzie mówią obcym językiem: na Kubie (na szczęście, posiadam super, super podstawowy hiszpański) oraz w… Kanadzie (gdzie mieszkam), a bardziej precyzyjnie, w jej francuskojęzycznej prowincji Quebec.

    Przed każdym wyjazdem na Kubę staram się spędzić 2 tygodnie, szlifując mój hiszpański, ucząc się podstawowych wyrażeń i przygotowuję, za pomocą „Google Translate” kilkadziesiąt użytecznych zwrotów. Do tego zabieram słownik oraz rozmówki hiszpańskie—i generalnie sobie radzimy—a jak jeszcze nasz kubański rozmówca zna na podobnym poziomie język angielski, to praktycznie możemy prowadzić pełną dyskusję!

    Natomiast moja znajomość języka francuskiego wynosi ZERO—w okolicach Toronto w ogóle go się nie słyszy ani nie używa. Będąc w Quebec, poza Montrealem, byłem zaszokowany, że tak wiele ludzi nie znało KOMPLETNIE języka angielskiego, pomimo że pracowali w sektorze turystycznym (restauracje, hotele, pola biwakowe, atrakcje turystyczne). Słownik też na dużo się nie przydał, bo wymowa inna. Dwa razy wjechaliśmy w uliczkę pod prąd (bo zamiast znaków drogowych w formie ‘piktogramów’, były niezrozumiałe dla nas napisy po francusku), ale głownie problemy były w restauracjach—dyskretnie pokazywaliśmy kelnerce na potrawy innych klientów. Nawet młode kelnerki w restauracji na starym mieście w Quebec City nie potrafiły nic zrozumieć po angielsku! Podobno jest to celowa polityka władz prowincji Quebec—w ten sposób mieszkańcy tej prowincji są niejako zmuszeni w niej mieszkać i również czytać prasę/propagandę w jednym tylko języku. Rozmawiałem z nauczycielką z Quebec, która uczyła języka angielskiego w szkole dla dorosłych. Powiedziała, że niektórzy lokalni frankofoni patrzą na nią jak na ‘zdrajczynię’, uczącą ‘języka wroga’. Nie wiem, czy to prawda, powtarzam jedynie to, co od niej usłyszałem.

    Ale wracając do oryginalnego tematu, to może zdecydowałbym się na takie urządzenie, będąc w kraju, gdzie kompletnie nie można dogadać się po angielsku lub polsku. Na razie z pewnością go nie potrzebuję.

    Ale żeby było jeszcze śmieszniej—ja w ogóle nie posiadam telefonu komórkowego!

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

*Pola wymagane. Adres e-mail nie zostanie opublikowany. Ostatnio pojawia się bardzo dużo spamu i mój filtr czasem się gubi. Jeśli nie jesteś spamerem, a Twój komentarz nie ukazał się, daj mi o tym znać mailowo. Kontakt znajdziesz tu. Dziękuję!