Central Park
Co roku ten największy park w Nowym Jorku (341 hektarów) odwiedza 35 milionów osób. To niewiele mniej, niż cała populacja Polski. Nic dziwnego, w końcu to oaza spokoju i zieleni w wielkim, hałaśliwym mieście. Można tu pospacerować, poczytać książkę w cieniu drzew, posłuchać muzyki, pobiegać albo pojeździć na rowerze, popływać łódką albo zwyczajnie posiedzieć i nic nie robić :) Kiedyś Central Park owiany był nieco złą sławą jako miejsce niebezpieczne, dzisiaj można tam spokojnie i miło spędzić czas.
Decyzję o stworzeniu w tym miejscu parku podjęto w 1853 r. W tych czasach Manhattan nie był tak wielki, jak dzisiaj, a sam park miał łączyć wioskę Harlem z Nowym Jorkiem. Konkurs na projekt rozstrzygnięto w 1858 r., a budowa trwała 15 lat i pracował przy niej 20 tysięcy osób. Sam teren (w tamtych czasach mniejszy, około 280 hektarów) kosztował władze 5 milionów dolarów.
Dzisiaj Central Park jest Narodowym Pomnikiem Historycznym (został za taki uznany w 1963 r.), a dla wielu nowojorczyków jest po prostu oazą zieleni w miejskiej dżungli.
W parku rośnie ponad 26 tysięcy drzew, które mniej lub bardziej skutecznie przesłaniają okoliczne wieżowce. Przy jednej z alei stoi podwójny szpaler starych wiązów amerykańskich. Aż przyjemnie się tamtędy przespacerować.
W alejkach można natknąć się na artystów wszelkiego typu, począwszy od grajków…
…przez malarzy…
…na rozśmieszaczach skończywszy :)
Central Park jest też świetnym miejscem dla nowożeńców na zorganizowanie sesji ślubnej.
Bardziej typowe parkowe aktywności obejmują między innymi leżenie na trawie. Na tej łączce, zwanej Sheep Meadow (Owcza Łąka) jeszcze w 1934 r. pasły się – jak sama nazwa wskazuje – owce. Dziś nawet psów nie wolno tu wprowadzać.
Rodzice z dziećmi znajdą tu karuzele i place zabaw, a miłośnicy sportu – na przykład pole, gdzie można pograć w baseball.
Jak ktoś zgłodnieje, może wstąpić do restauracyjki albo przekąsić na szybko hot-doga kupionego w jednej z licznych budek z niezdrowym jedzeniem.
Rzeźba Anioł Wód (Angel of the Waters) autorstwa Emmy Stebbins była pierwszą tego typu pracą zleconą w Ameryce kobiecie. Pochodzi z 1873 r.
Naprzeciwko fontanny znajduje się pięknie zdobiony Bethesda Terrace. Kto by pomyślał, że to tak w zasadzie tylko przejście podziemne?
Ciekawie zdobione są też niektóre ławki.
W parku znaleźć można wiele innych rzeźb, m.in. pomnik króla Władysława Jagiełły czy Roberta Burnsa, narodowego szkockiego poety, autora słów do pieśni Auld lang syne.
Dla osób, które nie mają ochoty spacerować albo jeździć po parku na rowerze, dostępne są inne środki transportu, takie jak dorożki…
…czy łódki, którymi można popływać po tutejszych stawach.
Jak woda, to oczywiście muszą też być urokliwe mostki :)
Nie byłam w stanie przejść całego Central Parku, jednak nawet ta część, którą widziałam, bardzo mi się podobała. Szczególnie opcja siedzenia na trawie, z książką i kilkoma owocami pod ręką. Sama przyjemność!
Cieszę się, że tu jesteś! Mam nadzieję, że spodobał Ci się i zaciekawił ten wpis. Jeśli tak, to będzie mi niezmiernie miło, gdy klikniesz Lubię to, dodasz +1 i podzielisz się wpisem ze znajomymi albo dołączysz do dyskusji! To dla mnie ważne, bo pokazuje, że warto dalej pisać. Masz uwagi, komentarze, pytania? Nie wahaj się, napisz! Cieszę się z każdego sygnału od Ciebie! Dziękuję :)
- Ewa a
ladnie:) w wielkich miastach Azji Pld-Wsch nie ma parkow, sa czasami skrawki zieleni jak w Hanoi…wszyscy sie dusza w betonie.
No właśnie! To kwestia szaleńczego rozwoju tych miast? I nikt po prostu nie planuje zieleni? Czy z czegoś innego to wynika?
Uwielbiam, kocham, miłuję miejskie parki. Takie, w których toczy się zycie nieco bardziej urozmaicone niż siedzenie na ławce lub w barze z piwkiem co można zaobserwować w Warszawie. Najbardziej lubię te Londyńskie (chwaliłam się, że lecę do Londynu we wrześniu, zupełnym przypadkiem jak zwykle???) ale Central Park też mi się podoba na twoich zdjęciach :)
Hmm, nie zgodzę się co do parków warszawskich. Łazienki Królewskie chociażby, są przykładem oazy zieleni w mieście, gdzie niema ‘piwka’, a jest bardzo pięknie, a miejscami urokliwie.
Owszem, jest urokliwie, ale nie jest to dla mnie typowy miejski park, gdzie się “wpada” na chwilę w zabieganym dniu tylko jeśli już to planuje się tam wypad żeby pospacerować w wolny dzień. Ja mam taki stosunek do Łazienek.
Łazienki są piękne, owszem, ale dla mnie takie trochę “napuszone”, nie posiedzi się tam na trawie z książką. Mieszkając na Mokotowie dużo bardziej lubiłam mały, ale żyjący park Morskie Oko :)
A w Londynie jak dla mnie rządzi Regent’s Park!
Dla mnie też :)
A co robi w Central Parku pomnik Władysława Jagiełły?
Stoi :) Upamiętnia zwycięstwo w bitwie pod Grunwaldem. Wykonano go dla ozdoby polskiego pawilonu podczas EXPO 1939 w Nowym Jorku, a potem miał przyjechać do Polski, ale wybuchła wojna i pomnik został w Stanach. W 1945 r. oficjalnie podarowano go miastu Nowy Jork.
Maja szczęście, że mają taki park…
Ależ on i duży…
Oj duży! Bez Central Parku to by się chyba było można na Manhattanie udusić ;)