Ciągle pada w Kuala Lumpur
Po dwóch dniach spędzonych w stolicy Malezji ja ciągle nie wiem, czy mi się ona podoba, czy nie. Wiem jedno – muszę tu kiedyś wrócić, żeby obejrzeć Petronas Towers przy ładnej pogodzie – bo wydają się być bardzo fotogeniczne, ale niestety warunki pogodowe panujące w Kuala Lumpur nie pozwoliły mi na wykorzystanie ich fotopotencjału. Niesamowita jest też panorama miasta z pobliskiego wzgórza! I tutaj też jestem pewna, że przy bezchmurnym niebie wyglądałoby to wszystko o wiele lepiej :)
Na początku jest zachwyt. Wow! Cy-wi-li-za-cja! Taksówki z taksometrem, gdzie nie trzeba targować się o cenę. I z klimatyzacją. Winda, do której nie strach wsiąść. Szklane wieżowce podświetlone w nocy. Oderwanie się od świata jest fajne, ale jednak brakuje mi tych rzeczy, które w sumie uważam za oczywiste, bo tak się wychowałam i takie jest moje życie. To umówmy się jutro w jakimś konkretnym miejscu, najwyżej na was poczekam – mówi Maja, bo ma na rano swoje plany. Maja, wiesz, możesz nam wysłać smsa z info gdzie będziesz i się wtedy spotkamy. Tak, już można wysyłać smsy… – uświadamiam jej.
Z tymi smsami zresztą w Malezji to lekkie przegięcie. Znacie to z samolotu – lądujecie, zapalają się światełka mówiące o tym, że trzeba zapiąć pasy, ustawić oparcia fotela w pozycji pionowej, podnieść stoliki, wyłączyć wszystkie urządzenia elektroniczne i tak dalej? No, to lądujecie w Kuala Lumpur. Wyglądacie przez okno widząc światła na zbliżającej się ziemi. Wtem! Ciszę panującą w samolocie przerywa dźwięk przychodzącego smsa. I to nie jeden. Tak, zanim jeszcze samolot zdąży dotknąć kołami pasa. I to by było na tyle, jeśli chodzi o wyłączanie komórek w samolocie.
Wracając do Kuala Lumpur, po pierwszym zachwycie (ale zachwyt byłby równie wielki, gdybym wylądowała w którymkolwiek innym cywilizowanym kraju) przychodzi zastanowienie. Czy mi się tu podoba? Jest trochę brudnych, starych domów – jak to w azjatyckim mieście. Są wysokościowce ze szkła i stali. Na ulicach nie ma tłoku, harmidru. Manhattan ma brudniejsze ulice, niż Kuala Lumpur. A jednak mam wrażenie, że to miasto nie ma swojego charakteru. Że jest jakieś takie nijakie.
Bardzo podobają mi się wspomniane już wcześniej Petronas Towers. Z daleka przypominają mi nieco postawione na sztorc dwie kolby kukurydzy. Niestety deszcz skutecznie uniemożliwia nam cieszenie się ich widokiem, a niskie chmury nie pozwalają nam wjechać na wieżę telewizyjną, żeby przypatrzeć im się z góry. To znaczy wjechać można, ale i tak nie byłoby nic widać.
Pogoda w stolicy Malezji zresztą w ogóle nas nie rozpieszcza. W oba popołudnia leje. I podobno popołudniowy deszcz w Kuala Lunpur to nic nadzwyczajnego, ale normalnie popada chwilkę i przechodzi. A teraz pada cały czas do wieczora. Rano i przed południem jest za to sauna. Gorąco niezmiernie i wilgotno na maksa. Wychodząc spod prysznica nie warto się wycierać, bo zaraz i tak jest człowiek mokry. Uff, jak gorąco…
Kuala Lumpur ma jedną wielką zaletę. China Town z jego bazarem, gdzie można kupić oryginalne podróbki. Co ciekawe, cena tutaj zależy od jakości i faktycznie, jeden produkt można dostać w różnych wariantach. Trzeba się targować i można zejść z ceny nawet o dwie trzecie. Cóż, kończy się tym, że mój plecak przy wyjeździe z Malezji jest sporo cięższy, niż kiedy tu przyjeżdżałam.
Poza China Town, gdzie oczywiście można spotkać wielu Chińczyków, mamy jeszcze Little India, gdzie z kolei dominują Hindusi. W ogóle Kuala Lumpur to niezła mieszanka kulturowa. Malajowie, Chińczycy, Hindusi, a także sporo przybyszów z Australii czy Europy. Różne religie: w China Town trafiamy na hinduskie wesele w świątyni, niedaleko jest meczet, kościoły, świątynie buddyjskie. Jest bardzo kolorowo.
Szkoda, naprawdę, że nie mamy szczęścia do Malezji. Może gdyby była lepsza pogoda, to bardziej by mi się tutaj spodobało. A tak to mam wrażenie, że samo miasto jest jakieś nieszczególne. Za to dla Petronas Towers mogłabym tu przyjechać jeszcze raz :)
Cieszę się, że tu jesteś! Mam nadzieję, że spodobał Ci się i zaciekawił ten wpis. Jeśli tak, to będzie mi niezmiernie miło, gdy klikniesz Lubię to, dodasz +1 i podzielisz się wpisem ze znajomymi albo dołączysz do dyskusji! To dla mnie ważne, bo pokazuje, że warto dalej pisać. Masz uwagi, komentarze, pytania? Nie wahaj się, napisz! Cieszę się z każdego sygnału od Ciebie! Dziękuję :)
- Ewa a
I znowu pokazałaś coś czego zapewne na własne oczy nie zobaczę :). Mnie Malezja również kojarzy się z deszczem. Każdego roku GP Malezji w F1 odbywa się w ulewnym deszczu :)
O, a tego o Grand Prix nie wiedziałam, ale jakoś ominęła mnie też Kubicomania więc nie śledzę F1 :)
Ja nie mam wyjścia i śledzę :D
Hahaha, no jak nie ma wyjścia, to trzeba śledzić :)))
Mozna sie dostac, ale tylko na mosetk, wyzej juz nie. Kiedy tam bylam 8 lat temu wstep byl bezplatny, ale widze, ze sie to przez ten czas zmienilo.
Brakuje mi takich kolorowych miejsc w Polsce… :)
Pozdrawiam
Sol
PS. Wybacz, że tak rzadko do ciebie zaglądam, ostatnio mam coraz mniej czasu na czytanie czegokolwiek… :(
hej Ewa! Wlasnie jestem z Michalem w KL. Pogode mamy dobra jak na razie ale musze przyznac ze stolica Malezji w ogole mnie nie zachwyca :( Jest tak syfiascie, tloczno, panujacy harmider doprowadza mnie do szalu i nawet petronaski nie spowodowaly u mnie WOW…Widze po Twoich zdjeciach ze lazimy podobnymi szlakami :) Zatrzymalismy sie w china town, gdzie znajduje sie wiekszosc hosteli ale bazarek nie robi na nas wrazenia (takie same odwiedzilismyw Singapurze i Melace)
Spedzilismy prawie 3 dni w Melace- mniejsza miescina ale bardzo przytulna, znacznie czystsza od KL i mniej tloczna. Mielismy okazje obserwowac calkowite zacmienie ksiezyca-niebo bylo bezchmurne! Kolejna atrakcja to ogladanie zmagan lokalsow podczas 12 godzinnego walkathlonu (nie wiem jak oni to robia, ale my nawet spac nie moglismy przez ten upal panujacy takze w nocy)
Takze zamiast 2 raz odwiedzac Kuala Lumpur jedz do Singapuru (a fotki Petronas Towers podczas ladnej pogody Ci podesle :P)
O masz, nie wiedziałam, że Was zagnało do Azji! Super! Długo tam? Wrócisz przed Nowym Rokiem?
Btw, jeśli w KL jest dla Ciebie syfiaście to jedź do Bangkoku – tam jest jeszcze bardziej (szczególnie poza centrum :)
A Singapur to zdaje się sterylny wręcz jest? :)
Normą są smsy jak samolotot jest w trakcie kołowania po wylądowaniu, ale chyba w trakcie lądowania jeszcze nie spotkałam.
Ja wcześniej też nie… Za pierwszym razem myślałam, że się przesłyszałam, ale za drugim już byłam pewna. Nokia ma to charakterystyczne pikanie i tego się nie da z niczym pomylić… Bardzo dziwnie!
Przede wszystkim nieodpowiedzialne…