Wakacyjna atmosfera Aleksandrii
Wysiadamy z pociągu i nie możemy uwierzyć w to, co mamy dookoła. Zimno tu! Jeszcze paręnaście godzin temu byliśmy w rozgrzanym niczym piekarnik Abu Simbel, gdzie priorytetem było poszukiwanie cienia, a tu nagle chłodek, morska bryza i powietrze, które nie drga z gorąca. Da się oddychać swobodnie i wytrzymać na pełnym słońcu. Jak przyjemnie odetchnąć, odpocząć trochę od upałów.
Dotarcie z Asuanu do Aleksandrii okazuje się nie lada wyzwaniem. Według rozkładu jazdy wiszącego nad kasami na asuańskim dworcu pociąg mamy o szesnastej. Rozkład okazuje się nieaktualny. Chcemy kupić bilet w kasie. Nie da się – komputery popsute, ale zaraz naprawią. Zaraz trwa dwie godziny. W międzyczasie od jakiegoś ważniaka ze stacji dowiadujemy się, że o wpół do ósmej wieczorem jest pociąg do Aleksandrii, ale nie możemy na niego kupić biletów. Bo nie. Pomieszanie z poplątaniem kończy się tak, że ja siadam z ważniakiem, by napić się herbaty, a Rafał kupuje bilety na nocny pociąg do Kairu. Do stolicy docieramy nad ranem, a najbliższy pociąg do Aleksandrii, na który są jeszcze bilety, odjeżdża w południe. Podróż trwa trzy godziny. Wysiadamy, bierzemy głęboki oddech, wciągając do płuc chłodne, morskie powietrze i kupujemy u ulicznego sprzedawcy grillowaną kukurydzę, bo umieramy z głodu.
Nasz pierwszy cel to znalezienie hotelu. Oboje jesteśmy już nieco zmęczeni podróżą i szybko łapiemy wakacyjny nastrój, więc wybieramy miejsce nad samym morzem. Widok z okna zachwyca soczystą zielenią, której tak bardzo brakowało mi podczas podróży bardziej na południe. Tam dominował piasek, pył i kurz, wszystko było zawsze nimi pokryte, poszarzałe. A tutaj jest tak rześko! Zostawiamy rzeczy i ruszamy na spacer, bo kukurydza zabiła głód tylko na chwilę. Trzeba zjeść coś porządnego.
Jesteśmy nad morzem, więc cóż innego można zjeść, jak ryby? To kolejna miła odmiana po wszechobecnej szoarmie z południa. Rafał wyszukuje jakąś rybną knajpkę w pobliżu, więc zajadamy się nie tylko pyszną rybą, ale też smakowitymi dodatkami, takimi jak najprzeróżniejsze sosy, sałatki czy bakłażan w pomidorach. W tym chłodzie apetyt nam dopisuje!
Posiliwszy się, ruszamy nad morze. W końcu po to tutaj przyjechaliśmy. Piasek na plaży ma niezbyt piękny, szarawy kolor, ale wcale nam to nie przeszkadza. Obserwuję okolicę. Trochę ludzi się kąpie, w większości małe dzieci albo starsi chłopcy. Dziewczynkom trochę ciężko w ubraniach wchodzić do morza. Atmosfera jest jednak bardzo wesoła, wakacyjna. Niektórzy przynieśli ze sobą plastikowe krzesełka, inni siedzą bezpośrednio na piasku. Widać sprzedawców napojów z podręcznych, plastikowych chłodziarek, waty cukrowej i innych słodkości. Wzdłuż plaży biegnie wybetonowana promenada, także pełna ludzi.
Przyznaję, że udziela mi się ta wakacyjna atmosfera. Wieczorny spacer wystarcza mi za całe zwiedzanie tego dnia. nigdzie nam się nie spieszy, nie mamy w planie oglądania żadnych zabytków. Bibliotekę Aleksandryjską postanawiamy odwiedzić dopiero kolejnego dnia. Zbliżający się koniec wycieczki oznacza też wolniejsze tempo i wcale nam to nie przeszkadza.
Rozleniwieni, następnego ranka wstajemy powoli. Gdy wreszcie wychodzimy z hotelu, jest już wczesne przedpołudnie. Chcąc wykorzystać ostatnie chwile w mieście, idziemy na spacer do biblioteki. Wybieramy nadmorską trasę, by jeszcze trochę nacieszyć się widokami. O tej porze na promenadzie jest mniej spacerowiczów, niż poprzedniego wieczora. Co chwilę mijamy za to wędkarzy, którzy próbują szczęścia, mocząc w wodzie swoje kije. Po drodze też robimy krótki przystanek w barze przy samej promenadzie, żeby się czegoś napić. Po raz kolejny szum fal, morska bryza i parasolki zrobione z palmowych liści wprawiają mnie w doskonały, wakacyjny nastrój.
Wreszcie docieramy do słynnej biblioteki. Decydujemy się zwiedzać turami, bo kolejka do obowiązkowej szatni, w której trzeba zostawić plecaki, jest strasznie długa. Zostawiam więc swoją torbę Rafałowi, biorę aparat i idę do środka.
Biblioteka Aleksandryjska była prawdopodobnie największą i najbogatszą biblioteką starożytnego świata. Otwarto ją za panowania dynastii Ptolemeuszów pomiędzy 323 a 283 rokiem przed naszą erą. Nieznane są jej dokładne wymiary, plan, ani nawet data jej zniszczenia. Wiadomo natomiast, że składała się z części głównej, dostępnej tylko dla wybranych, zwanej Bruchejon i mniejszej, otwartej dla wszystkich mieszkańców Aleksandrii, o nazwie Serapejon. Po Bruchejonie i Serapejonie nie ma już śladu, ale w 2002 roku otwarto w Aleksandrii kompleks, który ma przypominać o starożytnej świetności tego miasta.
Bibliotheca Alexandrina została wybudowana z wielkim rozmachem – znajdzie się tu miejsce aż dla ośmiu milionów książek. Niestety sama konstrukcja pochłonęła tyle funduszy, że na woluminy zwyczajnie zabrakło pieniędzy. W bibliotece obecnie znajduje się ich około miliona. Do 2010 roku było ich zaledwie pół miliona, ale drugie tyle przekazała Egipcjanom w ubiegłym roku francuska Biblioteka Narodowa. Szacuje się, że jeżeli poziom dofinansowania biblioteki nie zmieni się, zapełnienie jej zajmie jeszcze jakieś osiemdziesiąt lat!
Główna część budowli to czytelnia o powierzchni siedemdziesięciu tysięcy metrów kwadratowych, znajdująca się na jedenastu kaskadowo opadających poziomach. Poza półkami z książkami i czytelnią w kompleksie znajdują się też specjalistyczne biblioteki – z mapami, z multimediami, przystosowana do potrzeb osób niewidomych i niedowidzących, dla młodzieży i dzieci. Ponadto znaleźć tu można centrum konferencyjne, cztery muzea, cztery galerie sztuki z wystawami czasowymi, piętnaście wystaw stałych, planetarium i laboratorium do renowacji manuskryptów. I jeszcze jedna niezwykle ważna rzecz – w Bibliotece Aleksandryjskiej przechowywana jest też kopia zapasowa Internetu. Internet Archive to instytucja, która m.in. mniej więcej co dwa miesiące zapisuje i gromadzi kolejne wersje stron internetowych z całego świata. Główne centra danych Internet Archive znajdują się w USA – w San Francisco, Redwood City i Mountain View, ale dla bezpieczeństwa danych kopia całej kolekcji przechowywana jest właśnie w Bibliotheca Alexandrina.
Zwiedziwszy bibliotekę, daję Rafałowi czas na to samo, a potem ruszamy w drogę powrotną do Kairu. Wypad do tego nadmorskiego miasta był doskonałym pomysłem!
Lubicie w czasie podróży robić sobie przerwę w zwiedzaniu, by chwilę wypocząć? Jak podoba się Wam Biblioteka Aleksandryjska?
Cieszę się, że tu jesteś! Mam nadzieję, że spodobał Ci się i zaciekawił ten wpis. Jeśli tak, to będzie mi niezmiernie miło, gdy klikniesz Lubię to, dodasz +1 i podzielisz się wpisem ze znajomymi albo dołączysz do dyskusji! To dla mnie ważne, bo pokazuje, że warto dalej pisać. Masz uwagi, komentarze, pytania? Nie wahaj się, napisz! Cieszę się z każdego sygnału od Ciebie! Dziękuję :)
- Ewa a
Jak dla mnie w Egipcie najlepiej podróżuje sie autokarami jeżdzą bardzo czesto i nie ma z nimi takiego zamieszania jak z pociągami i dojazd z Kairu do Aleksandrii około 2h a może nawet mniej… :)
Autokarami jakoś nie próbowałam. Szczerze mówiąc nawet mi to do głowy nie przyszło – jakoś było oczywiste, że Egipt to pociąg:)))
No widzisz, to na następny raz polecam autokary, wprawdzie na dworcu zamieszanie niezłe zawsze jest, ale nie ma w nich tak zimno (klimatyzacja oczywiście działająca) i można wybrać sobie nawet jazde I klasą z jedzonkiem i ceny też nie najgorsze :))
A masz może porównanie cenowe jazdy autobusem i pociągiem, np na trasie z Kairu do Aleksandrii?
Wiesz co jak na złość nie umiałam znaleść biletów z trasy Kair- Aleksandria, ale znalazłam za to z Hurgady do Kairu i cena była za 2gą klase 55 LE a 75 LE za pierwszą(to ta z jedzonkiem i super wypasem).
Może te ceny wystarczą już dla samego porównania, ale z tego co pamietam gdzieś wynosiły połowe z tych cen, gdyż Hurgada- Kair tj 6h w autobusie a Kair-Alex 2h :)
Potwierdziłam moje informacje i autobus kosztuje około 30 LE do Alexandrii z Kairu :D
To rzeczywiście bardzo przyjemne ceny! Nie pamiętam niestety ile płaciliśmy za pociąg Kair-Aleksandria, ale pewnie coś w tych okolicach… Następnym razem można pomyśleć o autobusie!
Dokładnie wszytskiego trzeba spróbować :P
Ewkaa dzięki Tobie poznałam wiele nowych stron serio wielkie dzieki :*
Znalazłam tanie loty ja teraz poluje na Turcje w lipcu, choć kuszą mnie Indie i tyle innych wspaniałych miejsc, jednym z nich jest Portugalnia i Algarve ahhh
Skąd brać te pieniądze :P
Gosia, to do dzieła! Mnie też kusi tyle miejsc ale… na wszystko przyjdzie czas :)
W lipcu w Turcji pewnie będzie dość gorąco. Ale ten kraj też mnie kusi, oj kusi…
Pomysł wskrzeszenia starożytnej legendy jest świetny! Bardzo ładnie to wygląda. Fajnie, że starają czerpać z wspaniałej przeszłości. Kiedyś gdy ktoś wjeżdżał do Aleksandrii z jakąś księgą – musiał obowiązkowo zostawić ją w bibliotece celem skopiowania. Zawsze to jakieś rozwiązanie ;)
Tyle tylko, że ostatnimi czasy w Egipcie nie dzieje się najlepiej. Patrząc na to co media serwują opinii publicznej (pomijając ile w tym prawdy a ile naciąganej sensacji) to ludziom za niedługo całkiem odechce się wczasów w Egipcie. Wtedy pieniędzy nie wystarczy nie tylko na książki…
Jeszcze mogą zatrudnić armię kopistów, wtedy i bezrobocie się trochę zmniejszy :)
W kwestii turystyki to fakt, obserwuję, że ilość ludzi rozważających tam wakacje zmniejsza się – ale chciałabym zobaczyć jakieś dobre dane liczbowe, żeby zobaczyć, jak poważne to zjawisko.
Znalazłam wprawdzie na Dzienniku Turystycznym podsumowanie sezonu przez esky.pl (http://dziennikturystyczny.pl/2011/10/esky-pl-jakie-byly-tegoroczne-wakacje/), z którego wynika, że rok temu 31% klientów wybierało Egipt, a w tym roku o 4 p.p. mniej (27%), ale ciekawi mnie bardzo ilu turystów ogółem wyjechało do Egiptu w zeszłe wakacje, a ilu w te…
Uwielbiam Alexandrię, choć spędziłam w niej tylko 1 noc, mam nadzieję że kiedyś tam wrócę i zobaczę ją w świetle dziennym :)
Wróć, bo warto :D
O dzięki za ten „spacer” Uwielbiam wszelkie biblioteki , a po odwiedzeniu tej pewnie zbierałabym szczękę z podłogi.
Wspaniale to wygląda. Nigdy tam nie byłam, ale zdjęcia mnie bardzo zaciekawiły :)
Na mnie biblioteka zrobiła bardzo pozytywne wrażenie, choć zupełnie nie kojarzy się z takim typowym bibliotekowym klimatem: sterta zakurzonych książek, półmrok rozświetlany przez lampki biurkowe, cisza mącona jedynie szelestem przewracanych kartek. Jest nowocześnie, ale nie zimno. Jest przestrzeń i światło. Naprawdę polecam odwiedziny tam, jak traficie kiedyś do Aleksandrii :)
Aleksandria marzy mi się od zawsze! O nowej Bibliotece Aleksandryjskiej czytałam, więc na pewno też bym chciała ją zobaczyć. Przyznam, że projekt robi wrażenie, ale jednak brakuje mi w nim trochę tego starego orientu… A może właśnie tak powinno być? Żeby nawiązywał do przyszłości, a nie przeszłości?
Te hieroglify na jednym zdjęciu to jedyne nawiązanie do starożytności, jakie pamiętam. W środku jest nowocześnie i dość… bezpłciowa. Moim zdaniem na pewno dałoby się połączyć przeszłość z przyszłością, ale może to, co jest w założeniu projektantów wystarczy jako nawiązanie.