Amerykańska motoryzacja spotyka kubańską kreatywność

Jak tu nie mówić o kontrastach, kiedy szerokim hawańskim bulwarem Malecón pędzą obok siebie barwne amerykańskie krążowniki szos z lat 40. i 50. XX wieku, błyszczące nowoczesne toyoty, kie i chińskie geely, a pomiędzy nimi przemyka kubańska klasa średnia – przerdzewiałe lanosy, wysłużone łady, nierzadko jakiś maluch. Wyobrażenie Kuby jako jednego wielkiego muzeum motoryzacji jest prawdziwe tylko w połowie. Po wyspie nadal jeździ około sześćdziesięciu tysięcy oldtimerów sprzed rewolucji, ale na drogach pojawia się też coraz więcej nowych aut.

Oldtimer w Hawanie

Skąd ta ogromna ilość starych samochodów na Kubie? Wszystko kwestia historii. Przed rewolucją większość aut sprowadzanych na wyspę pochodziła ze Stanów Zjednoczonych. Przywożono tu popularne wówczas, stylowe auta takie jak chevrolety, fordy, buicki, chryslery, oldsmobile, plymouthy, dodge czy cadillaki.

Oldtimer w Hawanie

Wraz z rewolucją przyszło embargo ze strony USA na handel z krajem Fidela Castro, skończyło się zatem sprowadzanie aut z tego kraju. Jednocześnie na wyspie wprowadzono prawo, które zezwalało na posiadanie prywatnego samochodu wyłącznie tym, którzy posiadali je jeszcze przed rewolucją. Kupno na własność nowego samochodu było praktycznie niemożliwe, wszystkie nowe maszyny należały do państwa, a ze względów ekonomicznych wcale nie importowano ich dużo.

Kubański oldtimer

Z tego względu samochody sprzed 1960 roku znajdują się głównie w rękach prywatnych. Należą do ich ówczesnych właścicieli lub ich spadkobierców. Mogą też być legalnie sprzedawane, jeśli tylko posiadają odpowiedni certyfikat.

Kubański oldtimer

Po wprowadzeniu obostrzeń dotyczących importu aut i części zamiennych z USA Kuba zaczęła importować samochody głównie z zaprzyjaźnionych krajów komunistycznych, głównie ze Związku Radzieckiego. Dlatego dzisiaj na kubańskich ulicach dostrzegam też łady, wołgi czy właśnie maluchy.

Łada w Sancti  Spiritus

Te ostatnie cieszą się na Kubie dobrą opinią ze względu na swoją przystępną cenę i wytrzymałość. W dodatku są one stosunkowo ekonomiczne i bardzo łatwe do naprawienia kiedy coś się zepsuje. Pieszczotliwie nazywa się je el polaquito (polaczek). Maluchy zaczęły pojawiać się na Kubie w latach 70. XX wieku i jeżdżą do dziś, najczęściej pomalowane na jaskrawe, rzucające się w oczy barwy. Chcąc kupić malucha należy liczyć się z wydatkiem równowartości około pięciu tysięcy euro.

Maluch w Santiago de Cuba

Całkiem niedawno Raul Castro zniósł obowiązek zdobycia pozwolenia na zakup zagranicznego samochodu przez osobę prywatną. Nie spowodowało to jednak gwałtownego zalewu Kuby nowoczesnymi autami ze względu na ciągle horrendalnie wysokie ceny, wynikające głównie z niebotycznego cła nałożonego na importowane maszyny. Z tego względu nadal wielu Kubańczykow zwyczajnie nie stać na nowy zagraniczny samochód. Mimo to nowe prawo odrobinę przyspieszyło zmiany i na kubańskich ulicach powoli pojawia się coraz więcej nowych aut. Mam jednak wrażenie, że oldtimery ciągle jeszcze dominują w drogowym krajobrazie.

Auta na kubańskiej ulicy

Spacerując o Hawanie i przyglądając się amerykańskim cudom motoryzacji zauważam podział na dwie grupy. Pierwsza z nich to wypolerowane, dopieszczone, błyszczące i czyściutkie auta, które jeżdżą głównie jako taksówki wożące turystów pomiędzy starówką, hotelami i Placem Rewolucji.

Oldtimery pod Kapitolem w Hawanie

Druga grupa obejmuje mocno nadgryzione zębem czasu, poddane nielicznym prowizorycznym naprawom i połatane gruchoty. Z daleka nadal wydają się mieć klasę, ale z bliska widać, że lakier się łuszczy, karoseria rdzewieje, a miejsce takiego samochodu jest na złomowisku a nie na drodze.

Oldtimer w Hawanie

Tych drugich o wiele więcej widuję na prowincji, gdzie służą jako środki transportu całym rodzinom, sąsiadom i przygodnym autostopowiczom, których ze względu na niedostatecznie rozwinięty transport publiczny przy drogach kubańskich jest naprawdę wielu. Trzeba tez przyznać, że każdy z tych samochodów można nazwać cudem techniki – z oryginalnych amerykańskich aut został nierzadko już tylko kształt. Wskutek braku oryginalnych części zamiennych silniki benzynowe zastąpiono dieslami produkcji radzieckiej lub japońskiej. Wymieniono hamulce i inne podzespoły. Żartownisie opowiadają, że niektóre z samochodów jeżdżą na częściach z lodówek czy pralek.

Oldtimer w Cienfuegos

Mówi się, że na Kubie nie ma złomowisk ani szrotów. To dlatego, że cały złom nadal pomyka po ulicach. W dobie ogromnego niedoboru samochodów właściciele uciekają się do najprzeróżniejszych technik, by tylko ich maszyny nadal były na chodzie.

Oldtimer w Trinidadzie

Kubańskie samochody bardzo często poruszają się po drogach przeładowane – to skutek wspomnianego już niedorozwiniętego transportu publicznego. W połączeniu z kiepskim stanem dróg przyczynia się to do jeszcze szybszego niszczenia samochodów. Stąd nieustanne naprawy domowymi sposobami. To prawdziwy cud, że tak wiele z oldtimerów nadal ostatecznie nie odmówiło współpracy.

Kubanski oldtimer

Wydawałoby się, że kolekcjonerzy starych samochodów wydaliby na takie cacka grube pieniądze, wymuskali, odrestaurowali i trzymali w garażu, a na Kubie mozolnie pokonują one kolejne kilometry na co dzień – świadkowie dawno minionej epoki.

Oldtimer w Holguin

Posiadanie prywatnego samochodu na Kubie to niejako symbol statusu, ale z drugiej strony także ogromne obciążenie finansowe. Kubańczyk chcący kupić amerykańskiego krążownika szos musi przygotować się na wydatek rzędu dziesięć-dwadzieścia tysięcy euro, co przy śmiesznie niskich pensjach jest tutaj dla wielu ludzi fortuną.

Kubański oldtimer

Do tego doliczyć trzeba niemałe koszty eksploatacji. Pomijając już ciągłe naprawy, największym kosztem użytkowania jest z pewnością paliwo. Wracając do hotelu ze spaceru po hawańskiej starówce zagaduję naszego taksówkarza, który chętnie opowiada o swoim motoryzacyjnym cacku i wydatkach z nim związanych. Zwraca nam uwagę na ceny benzyny, które oscylują w okolicy 1,4 euro. Diesel jest nieco tańszy. Niby ceny europejskie, ale znowu nie wolno zapominać o dużo niższych zarobkach Kubańczyków z jednej strony, a z drugiej o tym, że wszystkie te stare auta palą jak smoki.

Oldtimer w Hawanie

Kierowca opowiada nam też o karach związanych z łamaniem przepisów drogowych, a te są niemałe. Za przekroczenie prędkości płaci się mandat w wysokości około trzydziestu euro i dostaje punkty karne. Policja jest nieubłagana i surowa. Po przekroczeniu pewnego pułapu punktów traci się prawo jazdy – najpierw na miesiąc, za kolejnym razem na trzy, a potem na pół roku. Jazda po alkoholu skutkuje zabraniem prawa jazdy na trzy lata.

Oldtimer w Hawanie

Mimo że stare, psujące się i drogie, amerykańskie auta są nadal powodem do dumy ich właścicieli. Niejednokrotnie w turystycznych punktach stolicy, na przykład przed Kapitolem lub na Placu Rewolucji, widzę podniesione maski i kierowców chwalących się nowym silnikiem, w który wyposażyli swój stary samochód. Ciekawscy turyści ochoczo zaglądają do środka i kiwają głowami – szczególnie ci, którzy mają jakiekolwiek pojęcie o motoryzacji. Bo tu naprawdę należy zdjąć czapki z głów, że w takich warunkach te maszyny nadal jeżdżą…

Oldtimer w Holguin

Kiedy na Kubie wraz z przejęciem rządów przez Raula Castro rozpoczęła się bardzo powolna odwilż, a kraj powolutku zaczął odnawiać kontakty ze Stanami Zjednoczonymi, wiele osób myślało, że skorzystają na tym między innymi kolekcjonerzy zabytkowych samochodów. Mówiło się, że kiedy tylko pojawi się taka możliwość, to masowo zaczną skupywać auta z kubańskich dróg. Zapał jednak szybko opadł…

Oldtimer w Holguin

Okazuje się, że znakomita większość kubańskich oldtimerów jest zbyt zaniedbana i poddana za wielu modyfikacjom, by budzić zainteresowanie prawdziwych kolekcjonerów, którzy są w stanie wydać ogromne pieniądze pod warunkiem, że samochód składać się będzie z oryginalnych części. Inwencja i pomysłowość kubańskich mechaników z jednej strony sprawiła, że auta nadal mogą się poruszać, ale z drugiej niesamowicie obniżyła ich wartość kolekcjonerską.

Oldtimer w Holguin

Ciekawego porównania dokonał w wypowiedzi dla CNBC McKeel Hagerty, szef firmy specjalizującej się w ubezpieczeniach kolekcjonerskich samochodów mówiąc, że Kuba jest jak Wyspy Galapagos i tamtejsze niespotykane nigdzie indziej gatunki: – Ponieważ tak długo były odcięte od świata, ewoluowały w stronę własnych gatunków. To nie jest już cadillac. To coś zupełnie innego.

Ulica w Hawanie

Jak podobają się Wam stare kubańskie samochody? Uważacie, że powinny jeździć po ulicach tak długo, jak tylko się da, a może raczej trafić do muzeum? Czy może po prostu na złom?

Ewa

Cieszę się, że tu jesteś! Mam nadzieję, że spodobał Ci się i zaciekawił ten wpis. Jeśli tak, to będzie mi niezmiernie miło, gdy klikniesz Lubię to, dodasz +1 i podzielisz się wpisem ze znajomymi albo dołączysz do dyskusji! To dla mnie ważne, bo pokazuje, że warto dalej pisać. Masz uwagi, komentarze, pytania? Nie wahaj się, napisz! Cieszę się z każdego sygnału od Ciebie! Dziękuję :)

- Ewa a

Przeczytaj też...

36 komentarzy

  1. Anna pisze:

    Też mam tyle zdjęć samochodów na Kubie i zaplanowany podobny post :) Piękne!

  2. Ela pisze:

    Kusicie… Chcę tam!!!

  3. Marcin pisze:

    Widziałem kiedyś dobry dokument o tym, jak sobie przypomnę, to dam znać :)

  4. Maja pisze:

    też tam szalałam ze zdjęciami aut! ^_^

  5. emila. pisze:

    Piękne zdjęcia! <3
    Kuba niezwykle ciągnie…

  6. Powiem Ci, że patrząc na Twoje zdjęcia i wpisy coraz bardziej się zastanawiam nad wyjazdem na Kubę w przyszłym roku.

  7. Oliwia pisze:

    Maluch mnie rozwalił :D ale moi faworyci to różówo biały i turkusowy :) Piękne!

  8. Ela pisze:

    Oglądam tak, oglądam i marzę o tym żeby już tam pojechać:) jest szansa dostać jakiś do poprowadzenia?

    • Ewa pisze:

      Na Kubie są wypożyczalnie aut, ale nie wiem, czy mają takie w ofercie. Ale pewnie jakby zagadać z którymś właścicielem i coś mu zapłacić, to może by pozwolił :)

  9. Joanna pisze:

    I znowu Kuba i znowu samochody :) Ile możecie mnie totrurować? :) Ja też chcę ;]

  10. Dominika pisze:

    Bardzo! Ta kubańska motoryzacja, na której też się nie znam od silnika, to jeden z motywów przewodnich mojej wyprawy na Kubę :D

  11. Anna pisze:

    Fantastyczne!

  12. Kinga pisze:

    Maluchy! Uwielbiam! <3

  13. Basia pisze:

    Piękne zdjęcia, szczególnie nasz el polaquito:-). Kuba jest na naszej podróżniczej liście marzeń, mamy nadzieję, że w najbliższym czasie nie wykupią wszystkich aut;-). Pozdrawiamy!

    • Ewa pisze:

      Chyba jeszcze trochę czasu minie, zresztą tak jak pisałam, mało jest chętnych kolekcjonerów na te samochody. Bardziej bym się obawiała rosnącej ilości nowych aut, wśród których te stare mogą zacząć ginąć… Pozdrawiam również!

  14. Mega ciekawy artykuł! A ja jestem pewna, że na kubańskie hybrydy będzie popyt. To bardzo kreatywne rozwiązania, więc jak Kuba “z powrotem stanie się amerykańska”, to będzie boom na taki nowy gatunek auta! “El polaquito” tak dość ambiwalentnie brzmi…w sumie jak maluch ;)

  15. Agnieszka pisze:

    Ewa, ale rewelacja! Jak na planie filmu co najmniej!

  16. Już raz mnie Twój post przyciągnął na FB, bo te auta są piękne. Dwa dni później oglądałam program o taksówkarzach na Kubie i właśnie było też trochę o tych samochodach. Są cudowne, z jednej strony strasznie się nimi jaram, z drugiej pamiętam, że oni jeżdżą nimi, bo nie mają wyboru. Taki kraj. Ale przekonuję się do Kuby coraz bardziej, chyba dodam ją do mojej listy :D

    • Ewa pisze:

      No tak, na całym świecie już takie samochody raczej w normalnym użyciu nie są, tam nie ma wyjścia. Ale… powiem Ci szczerze, że niektórzy Kubańczycy (głównie starsi) podobno przeciwni są zmianom! Boją się, że może być gorzej, np. jak mowa o kartkach, teraz kiedy mają kartki to przynajmniej jakieś podstawowe produkty mają zapewnione. Jak przyjdzie rynek to najbiedniejsi będą mieć jeszcze więcej problemów bo po cenach rynkowych może ich nie być stać na jedzenie. Takie głosy słyszałam…

  17. Ależ cudownie motoryzacyjny wpis!! I taki kolorowy…:)) Dla tych krążowników chcę kiedyś w końcu wylądować na Kubie, tylko wciąż gdy poluję na bilety, to złośliwie drożeją i drożeją… ale do czasu! W końcu dopadnę :D

  18. Miałem przyjemnosc jeździć na kubie old mobilami. Niezapomniana przygoda

  19. Konopia pisze:

    Kurcze te auta mnie fascynują :O

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

*Pola wymagane. Adres e-mail nie zostanie opublikowany. Ostatnio pojawia się bardzo dużo spamu i mój filtr czasem się gubi. Jeśli nie jesteś spamerem, a Twój komentarz nie ukazał się, daj mi o tym znać mailowo. Kontakt znajdziesz tu. Dziękuję!