Batumi, ech Batumi…
I tak to się kończy, jak się ludziom da całkowitą swobodę. Każdy będzie robić tak, jak mu się żywnie podoba. Tu chyba nie istnieje coś takiego, jak miejscowy plan zagospodarowania przestrzennego. Nikt nigdy nie słyszał o warunkach zabudowy. Dlatego Batumi wygląda dziś jak podręcznikowy przykład tego, jak nie należy planować rozwoju miasta. Taki koszmar planisty. I w tym tkwi jego urok.
Brzydko! Nie jedź! Nie warto! Kiedy wędruję najdziwniejszą promenadą świata cieszę się, że nie posłuchałam tych rad. Bo nigdy nie zobaczyłabym tego, co jest tu, w Batumi. A co jest? Mydło i powidło. Zacznijmy od wieży gruzińskiego alfabetu – nocą podświetlonej na zielono, dookoła której niczym wstęga owinięte są kolejne gruzińskie literki-robaczki. Na górze miał być punkt widokowy, ale winda od dawna nie spełnia wymogów technicznych i nikt na górę wjechać nie może.
Mamy tu też czerwony diabelski młyn. Palmy. Brzydką, zaśmieconą i kamienistą plażę. Pomnik przyjaźni gruzińsko-azerskiej. Figury młodych ludzi pijących herbatę (nie wiem, czy gruzińską). Statuetki dzieci grających na różnych instrumentach. Zagajnik bambusowy. Fontanny tańczące i śpiewające. Miniaturowe wesołe miasteczko. Siłownię na świeżym powietrzu. Kolumnadę. Latarnię morską. Drewniany dom. Knajpę w imitacji starego statku. Molo. No czego tutaj nie ma?
Batumi za czasów prezydentury Saakaszwilego dostało kopa. Postanowione zostało, ze kurort ma być nowoczesny. Efekt? Nowe stalowo-szklane wieżowce wyrastają między starymi, odrapanymi dworkami i pałacykami. Dodajmy do tego fantazyjne kamienice. Niektóre mają odnowione fasady, z innych odpada tynk i łuszczy się farba.
A na deser ogromne bloki z czasów sowieckich, ale nie szare i smutne, tak jak u nas, tylko pomalowane na wszystkie kolory tęczy. Oto jest Batumi. Architekci popuścili wodze fantazji, iście ułańskiej, bo każdy projekt, który w innym mieście wrzucony byłby do kosza, tu ma szansę realizacji.
Atrapa koloseum? Czemu nie! Dom stojący na dachu. Szklany drapacz chmur z wbudowanym na wysokości złocistym diabelskim młynem. Nikt chyba tego wszystkiego nie kontroluje. Nowoczesność, zimna stal i szkło z promenady to jednak tylko przykrywka. Wystarczy wejść głębiej w uliczki i zaułki Batumi. Opuszczone domostwa. Marszcząca się farba. Pranie suszące się na sznurach na dworze. Czasem wręcz wiejskie klimaty.
Nocą nie widać koszmarków Batumi, bo w oczy rzuca się tylko to, co podświetlone. Wieża gruzińskiego alfabetu wyróżnia się zielonym kolorem. Koło młyńskie bije po oczach czerwienią. Wieża zegarowa zmienia co chwilę kolory. Podświetlone fontanny, palmy, odnowione fasady tworzą ciekawy klimat. Nocą Batumi pięknieje.
W sezonie, kiedy pogoda dopisuje, do Batumi zjeżdżają turyści. Są Gruzini, Rosjanie, Turcy. poza sezonem – cisza, pustka, spokój. Ty z łodzi? – pyta mnie taksówkarz. Z jakiej łodzi? – dziwię się. Balszoja łódź w porcie – wyjaśnia. Faktycznie, przypłynął do Batumi wielki statek wycieczkowy i jego pasażerowie wysypali się na ląd, żeby pozwiedzać miasto. Statek wielkości bloku mieszkalnego, a jego pasażerowie i tak jakby giną w przestrzeni miejskiej. Ciężko ich zauważyć. Pusto tu.
Plaża też opustoszała. Woda już zimna. Gdzieniegdzie młodzi ludzie, najczęściej w parach, cieszą się ze wspólnych chwil. Siedzą na kamieniach i rozmawiają, wpatrując się w spokojne wody Morza Czarnego. W nadmorskim parku mężczyźni grają w tryktraka. Pod diabelskim młynem policjant i trzech taksówkarzy rozgrywają partyjkę w karty. Nad jeziorkiem kilku panów siedzi i cierpliwie moczy wędki. W jednym z bocznych zaułków uliczny artysta maluje największą atrakcję architektoniczną Batumi – budynek hotelu Sheraton. To ponoć symbol miasta.
Chciałam zobaczyć herbaciane pola porastające wzgórza dookoła miasta. Te z piosenki Filipinek. Ale herbacianych pól już nie ma. Upadł Związek Radziecki, skurczyły się rynki zbytu i produkcja herbaty przestała być opłacalna. Pola w większości zdziczały, zarosły. Podróżując po Gruzji częściej częstowana jestem herbatą z Azerbejdżanu, niż miejscową. Mówi się, że gruzińska jest słabej jakości. Mi smakuje.
Tak obiektywnie to Batumi jest brzydkie. To prawda. Ale nie zgadzam się, by było nieciekawym miastem. Wręcz przeciwnie. To jedno z najciekawszych miast, jakie do tej pory odwiedziłam. Jedyne w swoim rodzaju!
Wybieracie się do Gruzji? Informacje praktyczne znajdziecie tu »
Co myślicie o Batumi? Byliście tam? Podobało się czy raczej nie? Uważacie, że szkoda czasu na nie? A może nie byliście – zachęciłam do odwiedzin, czy raczej zniechęciłam?

Cieszę się, że tu jesteś! Mam nadzieję, że spodobał Ci się i zaciekawił ten wpis. Jeśli tak, to będzie mi niezmiernie miło, gdy klikniesz Lubię to, dodasz +1 i podzielisz się wpisem ze znajomymi albo dołączysz do dyskusji! To dla mnie ważne, bo pokazuje, że warto dalej pisać. Masz uwagi, komentarze, pytania? Nie wahaj się, napisz! Cieszę się z każdego sygnału od Ciebie! Dziękuję :)
- Ewa a
Warto warto, choć ja za Batumi nie przepadam, ale każdy widzi świat z innej perspektywy. I tak np. to miasto, we mnie swą brzydotą (to zbyt mocne słowo, ale nie znajduję teraz lepszego) wywoływało czarną rozpacz, a widziane na Twoich zdjęciach wydaje się nawet intrygujące :) a nuż skuszę się na powtórne odwiedziny, trzeba by zweryfikować, jak to w końcu jest ;)
Hahaha, yallah natalia, to ten fotoszop :D A tak na serio to starałam sie pokazać to pomieszanie z poplątaniem, brzydotę (zgadzam się, że Batumi piękne nie jest) i kontrasty, mam nadzieję, że mi się udało :)
To jest miasto z typu “fajnie zobaczyć, bo jest na końcu świata, ale jakbym miał w nim mieszkać to dupa by mi się zmarszczyła z brzydoty”. Niestety spora część polskich miast mających również problem z planami przestrzennymi zmierza ku temu “ideałowi”.
Fakt. Czasem jak się przejeżdża przez polskie miasteczka widać sporo potworków i aż się zastanawiam, kto wydał pozwolenie na budowę czegoś takiego. Nie twierdzę, że Batumi jest piękne – bo nie jest. Ale właśnie, fajnie zobaczyć :)
Musze szczerze napisac, ze sie nie marszczy…
Moze warto to sprawdzic i wpasc jeszcze raz?
Niedawno czytałam o Batumi w “Podróżach”, teraz u Ciebie. Wrażenia? Kiczowato – owszem. Czy chciałabym pojechać – tak!!! Mnie zachęciłaś. Co by nie powiedzieć, miejsce jest, hm… niestandardowe. A ja lubię takie.
Bardzo niestandardowe. W sumie pewnie po tylu negatywnych opiniach, które o nim usłyszałam nie wybrałabym się gdybym nie odwiedzała tam koleżanki. Ale absolutnie nie żałuję. Są w Gruzji miejsca piękne, zapierające dech w piersiach (Swanetia, Kazbek, Dawid Garedża – o nich za jakiś czas na blogu), ale jeśli ktoś ma chwilkę czasu to i do Batumi warto zajrzeć :)
To ja dodam: zapraszam. Ewa namiary ma, lokalny przewodnik mowiacy po polsku jest.
Agata, zakładamy biuro podroży “Odczaruj Batumi” :D Ja będę Ci podsyłać czytelników bloga, Ty ich będziesz na miejscu oprowadzać. W programie koniecznie to przepyszne chaczapuri adżarskie, na które mnie zabrałaś :D
Była w Batumi rok temu. Przyjechaliśmy nocnym pociągiem, jeszcze przed świtem. Wschód słońca powitał nas na plaży, na wpół ściących pod jedną z wielu wież (tą z fontanną alkoholu). Po kawie udaliśmy się cudownym parkiem i cudowną promenadą na plażę. Tylko nasza czwórka i Morze Czarne. A potem pyszny obiad w restuaracji w drewnianym domu, która w ogródku miała park miniatur (to tak w kształcie łodzi czy jakaś inna?), i to pyszne adżarskie jedzenie.
To był jeden z najpiękniejszych dni mojego życia :)
Nie zaglądałam do środka, do ogródka, więc nie wiem czy były tam miniatury. Ale bym się nie zdziwiła :) Miłe wspomnienia :)
jak na moje nie znoszące Batumi oko, wyszło super :)
Warto warto! :)
Nie byłam. No i pewnie już nie będę, bo i po co. Chociaż może pewnego dnia… Planuję wrócić do Swanetii na kilkudniowy trekking z prawdziwego zdarzenia, to może potem impreza z prawdziwego zdarzenia? Dziwki, koks i hazard – tak mi się Batumi kojarzy :D
O i jeszcze rewelacyjną opinię ma w Turcji. Cała jej północno-wschodnia część jedzie do Batumi “na Rosjanki”. Ach, ten styk światów ;)
Oj, to może w sezonie tak jest, poza sezonem ani dziwek, ani koksu nie ma, hazard chyba jedynie w wykonaniu policjanta i taksówkarzy pod wieżą :D
Dla mnie Batumi było chwilą wypoczynku po trekkingu w górach Kaczkar: z tej perspektywy wypadło całkiem nieźle: podobały mi się wycieczki rowerem miejskim, pokaz w delfinarium oraz – paradoksalnie, bo okupione prawie godziną stania – wycieczka kolejką kablową: po dojechaniu na górę, okazało się, że większość ludzi wraca od razu następnym kursem na dół, w związku z tym w małym barze na górze można było spokojnie posłuchać na żywo jazzu z widokiem na oświetlone nocą Batumi. Własnie to ostatnie wspomnienie chyba wpływa na moją bardziej pozytywną opinię o tym mieście ;-)
Akurat te atrakcje, o których piszesz, ominęłam. Czyżby trzeba było się jeszcze raz wybrać? :D
Szczerze mówiąc nie wiem, czy drugi raz miałabym ochotę. Raz chyba mi wystarczy :)
Oj, mi chyba też raz wystarczy :-)
Wygląda na to, że ktoś nie mógł się zdecydować, więc postawił wszystko co mu przyszło do głowy. To zdjęcie wieczorową porą to istny Disneyland:)
Faktycznie, brakuje tylko oświetlonego zamku górującego nad wszystkim :D
Lubię takie “brzydkie ” miasta, zawsze można w nich znależć coś dziwnego i nietypowego. Mnie bardzo zachęciłaś do odwiedzin. Chętnie bym się powłóczyła po przypadkowych uliczkach. W Batumi urodziła się babcia mojego chłopaka, więc chce się tam wybrać również z tego powodu.
Batumi pełne jest takich dziwnych i nietypowych miejsc, obiektów, budowli czy pomników. Raj dla kogoś, kto lubi buszować po takich miastach :)
Wow, w Batumi nigdy nie byłam, ale patrząc na Twoje zdjęcia w sumie sama nie wiem, czy chciałabym zobaczyć te cuda na własne oczy. Chiciaż w tym szalenstwie musi tkwić jakaś metoda, prawda ;)? Moze kiedyś, przejazdem, wpadniemy, żeby się przekonać :)
Mam wrażenie, że akurat tutaj żadna metoda nie tkwi, dlatego jest to wszystko tak unikalne :D
Po przeczytaniu relacji – warto!
O rany! Faktycznie kompletny miszmasz! ;) Świetnie pokazałaś, w czym tkwi urok tego intrygującego miasta, chociaż nie powiem, żebyś mnie jakoś zachęciła do pojechania tam w najbliższym czasie… ;)
A to pech :) Mam nadzieję, że zachęcę Cię kolejnym gruzińskim artykułem – ze Swanetii :)
Myślę, że warto zobaczyć te miasto, Poza tym jak ktoś mówi, że nie warto itp. to chyba i tak fajnie jest pojechać i przekonać się samemu.
Zgadzam się! Gusta są różne i różne rzeczy się ludziom podobają, więc najlepiej sprawdzić samemu!
w sumie to nadal nie wiem czy to miejsce spodobałoby nam się czy nie…najlepszy sposób na to jest tam pojechać i zobaczyć na własnej skórze.. i tak za niedługo pewnie zrobimy
pozdrowienia.
Chętnie poczytam relację i Wasz punkt widzenia :)
Ewa, doskonale Cię rozumiem, bo ja też mam słabość do nietypowych miast, w których nic do siebie nie pasuje :) klimatem kojarzy mi się z Ulcinjem w Czarnogórze, który odwiedziłam rok temu. Mimo to, podpisuję się rękami i nogami pod stwierdzeniem, że nie dałabym rady tam mieszkać..
Nie słyszałam o tym mieście. Chyba muszę się wybrać ;)
Piekne zdjecia! :)
Dziękuję :)
Jak zwykle oryginalny wpis i nieszablonowe zdjęcia! Z tego powodu serdecznie zapraszamy Cię do zabawy Liebster Blog Award! Szczegóły do znalezienia na naszym blogu, pozdrowienia :)
Ślicznie dziękuję :) Postaram się niedługo odpowiedzieć :)
Nigdy nie byłem, ale z tego co widzę- warto. No cóż, część miast w Polsce też nie wie, co to zagospodarowanie przestrzenne, ale chyba żadne nie wygląda tak oryginalnie, jak na Twoich zdjęciach.
Bo aż tak oryginalnego miasta, jak Batumi, to ja jeszcze nie spotkałam :)
Byłam w Batumi i latem i jesienią i jesienią rzeczywiście d… nieurywa, natomiast latem jest naprawdę bardzo ładne. Jesienią nie ma tego uroku.
Skoro mi się nawet jesienią podobało to myślę, że latem byłoby też ciekawie :)
Lubię Skopje za jego przedziwność… Czuję, że Batumi też mi się spodoba ;)
To mi pewnie spodobałoby się Skopje :)
piękne zdjęcia, piękne miejsce! jakie ceny biletów lotniczych z Warszawy ??
Zapraszame :)
Dziękuję! :)
Ale… Dlaczego Gruzja jest w Azje?
Bo biorąc pod uwagę granicę między Europa a Azją według Międzynarodowej Unii Geograficznej terytorium Gruzji znajduje się w Azji :)