Indyjskie pociągi
Pociąg spóźnia się kilka godzin. Wyczerpanie organizmu wysoką temperaturą i zwykłe zmęczenie daje się we znaki kiedy tak stoimy na peronie i czekamy. Na dworcu jest niesamowicie gorąco i tłoczno, i niestety okropnie śmierdzi. Wprawdzie na peronie nie ma żadnej krowy, ale za to miejscowi nie krępują się i załatwiają swoje potrzeby gdzie im wygodnie, co niekoniecznie oznacza toaletę. Stoimy, czekamy i oglądamy inne pociągi, które nadjeżdżają i odjeżdżają. Podróżowanie pociągami po Indiach to nie zawsze przyjemność, ale na pewno przygoda!
W chwili, kiedy przyjeżdża pociąg, robi się nagle jeszcze tłoczniej a wzdłuż wagonów zaczynają przechadzać się sprzedawcy jedzenia. Nagle robi się głośno, bo zaczynają nawoływać i namawiać do zakupów. Do tego dochodzi pokrzykiwanie podróżnych na współpasażerów czy matek na dzieci.
Większość ludzi, których obserwuję podróżuje w najtańszy możliwy sposób. Blaszane wagony bez klimatyzacji mają zakratowane okna, w których nie ma szyb. A w środku widać jedynie potworny ścisk.
Pociągi w Indiach mają kilka klas. Przede wszystkim są trzy klasy z klimatyzacją (AC). Pierwsza klasa klimatyzowana (AC1 lub 1A) posiada kuszetki w cztero- lub dwumiejscowych przedziałach, dywaniki na podłodze i wyposażenie w pościel. Wagony klasy AC1 jeżdżą na najważniejszych trasach indyjskich. Klasa klimatyzowana druga (AC2 lub 2A) to kuszetki zgromadzone po sześć – dwie (jedna nad drugą) po jednej stronie przejścia i cztery (w parach, naprzeciwko siebie, w parze jedna kuszetka nad drugą). Nie ma przedziałów, ale pary kuszetek można zasłonić specjalnymi kotarami. Trzecia klasa klimatyzowana (AC3 lub 3A) podobna jest do drugiej, z tymi różnicami, że w jednym pionie są nie dwie a trzy kuszetki i brak jest zasłon. We wszystkich klasach klimatyzowanych okna nie otwierają się, a ponieważ są przyciemniane i najczęściej niesamowicie brudne – niewiele widać na zewnątrz.
Pierwsza klasa bez klimatyzacji (Non-AC1 lub FC) składa się z wagonów bez klimatyzacji, w których cztero- lub dwuosobowe przedziały są zamykane, a pościel dostępna jest za dodatkową opłatą. Dalej jest klasa klimatyzowana z siedzeniami (AC Chair Class lub CC) czyli coś jak u nas wagony Intercity z siedzeniami lotniczymi. Ta klasa ma jeszcze odmianę Executive (EC), która ma trochę wyższy standard i jeździ tylko na najważniejszych trasach.
Klasa sypialna (SL) nie jest klimatyzowana i jest najbardziej popularna wśród Hindusów na długich dystansach. Są to otwarte kuszetki pogrupowane po sześć (dwa zestawy typu dół, środek i góra naprzeciwko siebie) po jednej stronie korytarza i po dwie (dół i góra) wzdłuż korytarza po jego drugiej stronie. Nie ma pościeli. Okna są bez szyb, okratowane, latem zdarzają się działające wiatraki. Zimą można zmarznąć. Wagony tej klasy są zwykle zatłoczone chociaż istnieje obowiązek rezerwacji biletów, więc teoretycznie nie powinno być zbyt wielu biletów sprzedanych. I na końcu “nieobsługiwana” klasa druga bez klimatyzacji (oznaczana II). Czyli ławeczki drewniane lub czasem z plastikowym obiciem. Tak jak w klasie SL, okna są bez szyb i okratowane, a wagony przepełnione.
Ja jechałam dwoma typami pociągów. Na trasie z Agry do Jhansi była to klasa CC, z kolei z Satny do Varanasi jechaliśmy AC2. Aha, jakakolwiek by to nie była klasa, liczcie się z opóźnieniami pociągów. Tak to już jest :)
Cieszę się, że tu jesteś! Mam nadzieję, że spodobał Ci się i zaciekawił ten wpis. Jeśli tak, to będzie mi niezmiernie miło, gdy klikniesz Lubię to, dodasz +1 i podzielisz się wpisem ze znajomymi albo dołączysz do dyskusji! To dla mnie ważne, bo pokazuje, że warto dalej pisać. Masz uwagi, komentarze, pytania? Nie wahaj się, napisz! Cieszę się z każdego sygnału od Ciebie! Dziękuję :)
- Ewa a
hmm nie wiem czy wiesz ale bardzo dużo straciłaś jadąc pierwszą klasą :) że się tak wyrażę prawdziwe Indie są w niższych klasach np: Sleeperach :) ale rozumiem że nie od Ciebie zależało czym jedziecie.
Ostatnie zdjęcie mistrz!
Mistrz to ten koleś, co wychodzi przez okno. Ale w sumie przy takim ścisku, jaki panuje w pociągu to nie dziwne, że łatwiej mu przez okno, niż przepychać się do wyjścia :)
W jakiejś relacji z podróży spotkałam się z informacją, że w pociągach znajdują się łańcuchy (kłódkę trzeba mieć własną), którymi przymocowuje się do siebie bagaż. Czy to prawda? Niewiarygodne mi się to wydało.
Nie widziałam łańcuchów w tych pociągach, którymi jechałam…
Za to jak jechałam autobusem z Bangkoku do Kambodży to słyszałam, że powinno się plecak, który idzie do bagażnika autobusowego, owinąć łańcuchem, żeby nikt przypadkiem narkotyków nie podrzucił, bo przy przekraczaniu granicy ma się wtedy poważne kłopoty. To akurat po zweryfikowaniu okazało się mało wiarygodne :)
Myślę, że o swój bagaż wszędzie należy zadbać, by narkotyków nie podrzucono. Dlatego wskazane jest foliowanie walizek, albo chociaż zabezpieczenie różnych zewnętrznych kieszeni. Radzę to każdemu, kto podróżuje, bo nikt nie będzie prowadzić śledztwa w kierunku: podrzucono, czy nie? Wsadzą do więzienia bez procesu, a te są bardzo ciężkie w niektórych krajach, gdzie wyżywieniem więźniów nie zajmuje się państwo, tylko rodziny więźniów. Cudzoziemiec więc – pozbawiony dostaw jedzenia – ginie z głodu. Rozpisuję się o tym tak, bo warto temat propagować na podróżniczych blogach.
Zgodzę się, że bagażu trzeba pilnować! Ja tak samo nigdy nie wzięłabym żadnej paczki do przewiezienia od nieznajomego – nigdy nie wiadomo, co może być w środku.
A akurat owinięcie plecaka łańcuchem jak wyżej jest średnio skuteczne, bo trzeba by ten plecak szczelnie omotać, żeby nie rozsunąć łańcucha – a tak to można się do plecaka spokojnie dostać moim zdaniem. Już właśnie lepsza folia albo jakiś szczelny worek.
Ja jechałam jedynie na krótkim dystansie (4h z Mumbaju do Nasik) i pociąg ruszał o 6 rano, więc tłoków wielkich na Victoria Terminal nie było. Jechaliśmy najtańszą klasą (55rs. = 3,35zł), najpierw mieliśmy problem ze znalezieniem “niezarezerwowanego” miejsca (pięknie żywa tradycja koników w indyjskich pociągach), ale później już było ok.
Drewniane ławeczki bardzo niewygodne, choć te w Indonezji są gorsze :), głośno okrutnie, bo każdy do każdego krzyczy, ktoś puszcza muzykę, ktoś inny się o coś kłóci.. Po około godzinie zrobił się niesamowity ścisk i było już trochę mniej przyjemnie (szczególnie, że po nieprzespanej nocy miałam nadzieję się choć trochę przespać..).
Później jeździłam już po samym Mumbaju, ale nigdy w godzinach szczytu i zawsze w przedziałach dla kobiet. Trzeba przyznać, że były to moje najwygodniejsze podróże po tym mieście – stanie w korku w rikszy/taksówce/własnym samochodzie/auobusie jest nieuniknione i niezwykle męczące.
Co do łańcuchów w Indiach – również ja nie widziałam i nie słyszałam o takowych.
Te wagony z drewnianymi ławeczkami widziałam tylko czekając na dworcu na mój pociąg. Ale ludzie rzeczywiście byli w nich ściśnięci jak sardynki. Cóż, trzeba będzie kiedyś wypróbować na własnej skórze :)
Mnie szczęśliwie AŻ tak bardzo nie ściskali – miałam koło siebie rosłego znajomego Hindusa, poza tym biała skóra dużo nam w Indiach pomaga.
Ale rzeczywiście, normalnie 4 osoby siedzą na jednej ławeczce. Jak jest tłok (czyli w sumie zawsze), to i więcej, bo każdy napiera i stara się choć trochę oparcia znaleźć, to samo tyczy się zajmowania najmniejszego nawet wolnego skrawka podłogi (która jest zazwyczaj bardzo zaśmiecona.. w końcu co obierzemy/opróżnimy, wyrzucamy w pociągu na podłogę lub za okno; na ich obronę – jest to bardzo częsta azjatycka technika).
Dużo czasu spędziłaś w Indiach? :)
Wiadomo, że w Azji nam zawsze trochę łatwiej dzięki temu :)
W Indiach byłam dwa tygodnie tylko. A to kraj taki, że i z pół roku można tam spędzić na jego poznawaniu… Ty byłaś długo?
Kilka miesięcy, ale za to praktycznie nigdzie poza Mumbaj nie miałam się okazji wybrać. Dlatego też kombinuję jakby tu i kiedy wrócić.
Z jednej strony jechałabym już teraz, z drugiej jest tyle innych miejsc do odwiedzenia, że trochę “szkoda” znowu do Indii. Choć prawda jest taka, że wszystko poza Mumbajem było by dla mnie zupełnie nowe.
Ja tak mam z Portugalią. Z jednej strony ciągnie jak magnes, choć byłam tam już kilka razy, a z drugiej właśnie – tyle ciekawych miejsc jest jeszcze na świecie. W tym roku więc chyba do Portugalii nie uda mi się zawitać, ale może znowu za rok choć na chwilę wpadnę :)
Indie póki co w dalszych planach. Chciałabym za to posmakować trochę Ameryki Płd. i trochę jeszcze USA, bo póki co tylko w Nowym Jorku i okolicach byłam.