Jak karnawał, to w Wenecji!
Karnawał – czas radości, szaleństwa i zabawy na całego. A jak karnawał – to Wenecja. Od dziecka marzyłam o tym, żeby zobaczyć na własne oczy tajemnicze zamaskowane postaci przemierzające wąskie uliczki i mosty przerzucone nad kanałami. Żeby poczuć tę magiczną atmosferę miasta dokładnie w tym czasie. Odkładałam to jednak na bliżej nieokreślone później, odwiedziłam Wenecję dwukrotnie latem, aż w zeszłym roku dorosłam do decyzji – jadę na wenecki karnawał!
Drogo i tłoczno – taki obraz karnawału w Wenecji rodzi mi się w głowie, kiedy zabieram się za organizację. To drugie nie stanowi problemu – w końcu karnawał to czas tłumnej zabawy. Głupio by było, jakby nikt na imprezę nie przyszedł. Muszą być ludzie i musi ich być dużo! Gorzej z budżetem. Decyduję się prawie w ostatniej chwili, mogę więc zapomnieć o tanich lotach czy miejscach w niedrogich hostelach. W końcu jednak znajduję rozwiązanie – nie jest idealne, ale pozwala mi spełnić marzenie. To nocny przejazd autokarem do Wenecji, dzień i wieczór w mieście i nocny powrót do domu. W dodatku Magda, moja przyjaciółka, decyduje się jechać ze mną. Ruszamy!
Tradycja weneckiego karnawału ma prawie dziewięćset lat! Początkowo w tym okresie świętowano zwycięstwo Republiki Weneckiej przeciwko Ulrykowi II, patriarsze Akwilei. Za czasów renesansu obchody uznano za oficjalny karnawał, a światową sławę zdobył on w czasach baroku. Kiedy jednak Wenecja znajdowała się pod rządami austriackimi w 1797 roku, karnawał został całkowicie zakazany. Wiek XIX to próby jego przywrócenia, ale dopiero w 1979 roku włoski rząd zadecydował o prawdziwym wskrzeszeniu tej pięknej tradycji.
Wenecja wita nas zachmurzonym niebem o poranku i delikatną mżawką, kiedy płyniemy wzdłuż Canal Grande ku Placowi świętego Marka. Ale tam, mimo zimna, można już poczuć gorącą karnawałową atmosferę. Spotykamy pierwsze zamaskowane postaci…
Maski są charakterystycznym elementem tutejszego karnawału i wręcz symbolem Wenecji. Mieszkańcy miasta na co dzień nie zakrywają twarzy, ale w czasie karnawału dopracowują swoje stroje do perfekcji. Mówi się, że w maskach wszyscy są równi.
Spacerujemy wąskimi uliczkami miasta, co chwilę spotykając miejscowych lub turystów z zakrytymi twarzami. Ale Wenecjanie dbają nie tylko o maski. Wielu z nich wkłada mnóstwo wysiłku w przygotowanie odpowiedniego stroju, niektórzy nawet nie zakładają masek. Niejednokrotnie postaci wyglądają jak z bajki lub z innej epoki.
Wszyscy chętnie pozują do zdjęć, chcąc pochwalić się swoimi przebraniami. Nieliczni traktują to jako okazję do zarobienia paru groszy, szczególnie ci, którzy ustawili się specjalnie do zdjęć na brzegu, do którego dobijają kolejne łodzie dowożące turystów do centrum miasta. Inni chcą się wyłącznie dobrze zaprezentować.
Na Placu świętego Marka i w pobliskich uliczkach faktycznie kłębi się tłum ludzi i to pomimo mało sprzyjającej aury. Gdyby świeciło słońce, to pewnie ciężko byłoby wetknąć tu szpilkę.
Zaczynamy z Magdą powoli odczuwać głód i znajdujemy bardzo fajną knajpkę w samym centrum Wenecji. To swego rodzaju bar szybkiej obsługi, ale z tradycyjnymi daniami, gdzie składamy zamówienia przy kontuarze i spożywamy tu lub sami zanosimy jedzenie do stolika (jeśli mamy akurat szczęście, by znaleźć jakiś wolny). W restauracji z kelnerami wydałybyśmy prawdopodobnie majątek. Tutaj tylko mniej więcej 10 euro na osobę za ogromny talerz spaghetti al nero di seppia. Nic dziwnego, że miejsce wypełnione jest do granic możliwości.
Posilone mamy siłę i czas na dalsze wędrówki po mieście, poszukiwanie pamiątek i zaglądanie w wąskie uliczki w poszukiwaniu kolejnych zamaskowanych postaci. Niestety w ciągu jednego dnia można tylko delikatnie liznąć atmosferę karnawału. Omija mnie otwierający karnawał lot anioła z dzwonnicy, liczne parady czy tradycyjne błogosławieństwo dla dwunastu dziewcząt tymczasowo nazywanych Mariami. Ale nie żałuję, bo nawet jednodniowy wypad do Wenecji pozwala mi poczuć magię tutejszego karnawału.
Wieczorem robi się trochę cieplej i przede wszystkim przestaje padać. Musimy powoli kończyć nasz spacer. Wracamy na Plac świętego Marka, gdzie właśnie odbywa się koncert. Nie mogę się pozbyć wrażenia jakbym była w środku jakiejś bajki i nie wiem, w którym kierunku patrzeć, bo zewsząd otaczają mnie kolorowe maski i postaci. Nie mam ochoty stąd wyjeżdżać. Niestety, wszystko, co dobre szybko się kończy. Być może kiedyś tam wrócę, a może przyjdzie teraz pora na karnawał w Rio de Janeiro? Wiem jedno – jeśli myśleliście kiedyś o karnawale w Wenecji, to nie wahajcie się i jedźcie. Jest wspaniale!
Fascynują Was tradycyjne maski, przebrania i karnawałowe zabawy? Jak podoba Wam się takie świętowanie? A może nie znosicie tłumu i wcale nie czulibyście się dobrze w Wenecji w czasie karnawału?

Cieszę się, że tu jesteś! Mam nadzieję, że spodobał Ci się i zaciekawił ten wpis. Jeśli tak, to będzie mi niezmiernie miło, gdy klikniesz Lubię to, dodasz +1 i podzielisz się wpisem ze znajomymi albo dołączysz do dyskusji! To dla mnie ważne, bo pokazuje, że warto dalej pisać. Masz uwagi, komentarze, pytania? Nie wahaj się, napisz! Cieszę się z każdego sygnału od Ciebie! Dziękuję :)
- Ewa a
Gdybyś nie napisała, że to z zeszłego roku, to pewnie nikt by się nie zorientował, bo u nas teraz pogoda prawie identyczna! Szkoda tylko, że polskie ulice nie są tak kolorowe w czasie karnawału. Ba, one przez całą zimę są szaro-bure. Czasem mam wrażenie, że Polacy nie znają innych kolorów niż czarny, szary, brązowy i granatowy.
A wiesz, u nas to ogólnie mam wrażenie, że jakoś tak smutno zawsze. Popatrz na święta narodowe. Ciemne garnitury, powaga – nawet jak jest się z czego cieszyć, np. z niepodległości. Kraje południowe świętują na wesoło :)
A jak już coś się świętuje na kolorowo typu Parada Równości, to zawsze się znajdą jacyś niezadowoleni. No, ale Polakowi nie dogodzisz. :)
Ot właśnie! ;)
gdzie znalazłaś takie przejazdy autokarowe? :) w jakiej cenie?
o jezujezujezu, poczułam się, przez te zdjęcia, jak na planie filmowym Casanovy :D
Za 299 zł + chyba 40 euro: http://www.funclub.pl/oferty/wyjazdy-weekendowekarnawal-w-wenecji_funclubpl-lato_1001149.html?label=681
Hej.Ja jadę 14 lutego z mężęm i dzieciakami na karnawał właśnie z funclubem.Czy polecasz coś zabrać ze sobą oprócz dobrego humoru?
Ależ kolorowo i wesoło! A że tłoczno, to chyba akurat w Wenecji normalka ;)
Na widok tej złotej sukni nasza Ania chyba zwariowałaby ze szczęścia! :)
Ja sama nie pogardziłabym taka kreacją :D
Bardzo kolorowo tam było :), szkoda że padał deszcz.
Niestety trochę pech, no ale nie można mieć wszystkiego w życiu :)
Nie bywałem na karnawałach. Choć będąc na Sal,przypadkiem mi się trafiło. Ciekawe wydarzenie,jest głośno,wszyscy się bawią :)
Ja kiedyś trafiłam na Majorce, było zabawnie i kolorowo :)
Byłam kilka lat temu w Wenecji podczas karnawału. Pierwsze skojarzenie po latach: TŁUM. Ale trzeba przyznać, że kolorowo i pozytywnie:). Ale poza Wenecją też świętują. Np w Kampanii, czyli nieco bardziej na południe wszędzie spotyka się przebrane dzieci spacerujące po ulicach w strojach batmanów i księżniczek a po ulicach jeżdżą Carri Alegorici. Czuje się, że trwa karnawał.
No tak, ale karnawał bez TŁUMU byłby chyba zbyt smutny ;)
Oczywiście:)! A poza tym świetne fotki. Ile ludzi z chęcią zapozowało! :)
Wielu! Oni pozują bardzo chętnie, poza kilkoma osobami, które pozowanie traktowały jako pracę modela i brały od turystów pieniądze, większość chciała się autentycznie pochwalić swoimi strojami. Dzięki!
Zgadza się :) W Wenecji można poczuć się, jak mały paparazzi :)
Fajnie, szkoda, że znów mi się nie uda jechać. Miło popatrzeć jednak.
Czemu nie? To tylko jeden weekend :)
Jestem zablokowana w kwestii urlopu prawie cały luty
W sensie, że nie dostanę nawet wolnego piątku lub poniedziałku doklejonego do weekendu. A poza tym – trochę drogo to mimo wszystko wychodzi jak na 1 dzień…
Jak na jeden dzień tak. Jak na jeden dzień w Wenecji w czasie karnawału to już nie jest tak strasznie drogo :) No ale braku urlopu się nie przeskoczy…
w Wenecji byłam już trzy razy. Nawet ostatnio mieszkałam w Hotelu w sercu Wenecji. Znam też okoliczne wyspy, ale tak jak Ty nigdy nie byłam w czasie trwania karnawału. I własnie w tym roku planuję tam się pojawić 6 lutego.. to chyba własnie czas trwania karnawału.. musze gdzies doczytać.. mam na to tylko jeden dzień ale mimo, iż Wenecja jest dla mnie zbyt tłoczna i zbyt droga to chcę poczuc jeszcze to..ten karnawałowy klimat:) mam nadzieję, ze to się uda..
Tak, 6 lutego to karnawał. Na pewno będzie gorąca atmosfera :)
Tak szczerze, to ja się jakoś nigdy nie zastanawiałam jak wygląda karnawał w Wenecji. To teraz już wiem. Dziękuję!:)
Ależ proszę :)
Tak! :)
Te wspaniałe stroje świadczą niewątpliwie o wielkim zaangażowaniu uczestników. Te maski są obłędne.
Najładniejsze są te wykonywane ręcznie, z wielką dbałością o detale. Cudne!
Uwielbiam Wenecję i niech ludzie sobie mówią co chcą, że śmierdzi( ja tego nie czuję), że tłoczno, że jeszcze coś tam. Jest niepowtarzalna! A karnawał mi się tam marzy, oj marzy…:)
Też nic nie czułam :)
Strasznie zazdroszczę Wam tej wyprawy. Chyba bardziej podoba mi się ten rodzaj tradycji od brazylijskich parad i tańców. Pozdrawiam! :)
Mam nadzieję również byłyśmy w przebraniach jak na karnawał przystało!!! :D
Niestety nie ;)
Podziwiam za determinację jeśli chodzi o taki jednodniowy wyjazd, bo dla mnie każda podróż autokarem to udręka ;) Widać jednak, że warto było! Karnawał w Wenecji chętnie bym zobaczyła, bo pomimo, że tłumów nie lubię, to Ci ludzie tam, poprzebierani tak wspaniale, wyglądają bardzo sympatycznie i wyobrażam sobie, że super musi musi być atmosfera panująca tam w tym okresie.
Oj była udręka. Nie znoszę tak długiej jazdy a autokarze, niewygodnie, spać się nie da, tyłek boli, kończyny drętwieją. Ale uznałam, że kiedyś trzeba i nie można odkładać w nieskończoność :) było warto, bo dziś pamiętam te maski, atmosferę i zabawę, a ból i odrętwienie już daaawno minęły :)
O kurczę, nawet nie wiedziałam, że w Wenecji jest taki kolorowy karnawał. Chyba wciąż jeszcze mało wiem o Włoszech, a wydawało mi się, że wiem wszystko. Miłe zaskoczenie. A i zazdroszczę takiego jednodniowego wyjazdu w sam środek bajki! :)
Naprawdę? Myślałam, że to najsłynniejszy karnawał na świecie :D
Dla mnie najsłynniejszy zawsze był ten w Rio ;).
Ale dobrze wiedzieć, że pod bokiem mamy równie dobrem widowisko :)
Mnie zawsze zastanawiają te tłumy w Wenecji, Jak takie miasto może przyjąć tylu ludzi ….
Jakoś się tam mieszczą, na łódkach i gondolach ;)
Tłumu nie lubię, ale na karnawał pojechać muszę! Nigdy bym nie pomyślała że w Wenecji odbywa się tak kolorowa impreza. Mi marzy się Brazylia albo Hiszpania w okresie karnawałowym :) super blog, na pewno częściej wpadnę :)
Dzięki :) Karnawał bez tłumu byłby nudny :)
Zdjęcia dobrze reklamują karnawał w Wenecji. Fajnie, że bawią się na nim młodsi i starsi, a impreza nie opiera się na komercyjnym charakterze.
Też wyprawa z Fanclubem w tym roku.Warto było.
Piękna maska!
E tam – a nie za bardzo przereklamowana ta Wenecja? :) Powinnaś wpaść kiedyś na karnawał do Kolonii/Dusseldorfu. To dopiero jest zabawa :)
Nie przereklamowana, w życiu! :D Kolonia? Może kiedyś… Jak wygląda karnawał tam?
Wenecja zawsze tętni życiem. Kto chce poznać tą prawdziwą stronę miasta musi po prostu uciec od tłumu, Placu Św. Marka i powłóczyć się po uliczkach. A i spaghetti w bocznych uliczkach koszuje mniej. :)
No jasne! Te małe weneckie uliczki bardzo mi się podobały :)
Oj tak… Lepiej zejść z głównych ulic… Można na przykład iść na koniec wyspy, do dzielnicy Arsenale.
Inaczej można na przykład zapłacić 4,5 euro za herbatę!!
Zdjęcia są fantastyczne! Wenecja bardziej przyjazna latem, ale widzę że warto przyjechać na karnawał. Zawsze marzyłam, żeby zobaczyć karnawał, ale w lutym pogoda we Włoszech daje w kość i ceny odstraszają.
Marzenia trzeba spełniać :) Raz w życiu można wydać trochę więcej kasy albo dodatkowo pokombinować, a moim zdaniem warto :)
Co to byla za knajpa (bar) w którym bylyście? Może też go odwiedzimy ;) jedziemy 4 lutego
Rosticceria Gislon na Calle de la Bisa. Pyszne jedzenie! :)
Super zdjęcia! Ciekawy artykuł!
Ja w Wenecji spędziłam 5 tygodni, jako wolontariuszka. To mój sposób na tanie podróżowanie i zwiedzanie świata :)
I miałam to szczęście, że trafiłam na karnawał. W 2016 roku.
Pozdrawiam
Magdalena Vagabonda