Jak północ Czarnogóry skradła moje serce
Trochę dziwnie się czuję ze swoją ekscytacją w momencie, kiedy obsługa sprawnie i profesjonalnie przygotowuje mnie do przejazdu tyrolką w poprzek najgłębszego kanionu Europy. Pyk, pyk – zamykają się kolejne zatrzaski. Siadam w uprzęży podwieszonej na grubej linie i… jadę! Szybko nabieram prędkości. Biorę głęboki wdech i rozglądam się dookoła. Po prawej stronie mijam słynny most w miejscowości Đurđevića przerzucony nad Tarą. Po prawej mam fantastyczny widok na wąwóz. Pode mną, wąską błękitną wstążką wije się rzeka. Czuję wiatr we włosach, jest cudownie! Początkowy lęk wysokości znika jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki. Chciałabym, by ta chwila trwała jak najdłużej. Niestety, wszystko co dobre, szybko się kończy, a drugi brzeg kanionu zbliża się nieubłaganie. Po minucie od startu i przejechaniu ośmiuset dwudziestu czterech metrów na wysokości stu siedemdziesięciu pięciu metrów zatrzymuję się po przeciwnej stronie.
Kiedy rankiem wsiadam do minibusa agencji 360 Monte, z którą wybieram się na wycieczkę do północnych zakątków kraju, nie przechodzi mi przez myśl, że po południu czekają mnie takie ekscytujące atrakcje. Chcę po prostu zobaczyć Park Narodowy Durmitor i kanion rzeki Tara, a program Północ Czarnogóry wydaje się idealny. W dodatku grupa jest mała, więc przyjemniej będzie się zwiedzało. Nasz przewodnik Ognjen to młody chłopak z doskonałym poczuciem humoru, dlatego już od samego rana dzień zapowiada się ciekawie! Naszym pierwszym przystankiem na trasie, jeszcze nad wodami Zatoki Kotorskiej, jest Perast z dwiema wysepkami leżącymi nieopodal, ale po zrobieniu kilku zdjęć ruszamy dalej, przez Risan w góry!
Za Risanem zjeżdżamy z Magistrali Adriatyckiej w kierunku miasta Nikšić. Droga delikatnymi zakrętami wije się pod górę, wspinając się na zbocza masywu Orjen. Po prawej stronie rozciągają się coraz ładniejsze widoki na Zatokę Kotorską, powoli oświetlaną promieniami porannego słońca. Wreszcie, za kolejnym zakrętem minibus zjeżdża na pobocze, a my mamy kolejną przerwę na zdjęcia. Panorama Risanu, Boki i jej spokojnych wód jest po prostu fantastyczna. Po krótkiej chwili, nacieszywszy oczy ostatnim widokiem Adriatyku, wjeżdżamy w górzystą część kraju.
Meandrująca w poprzek górskich stoków droga do Nikšića doprowadza nas do kolejnego punktu widokowego. Czuję już, że ten dzień upłynie mi pod znakiem pocztówkowych widoczków. Tym razem zatrzymujemy się nad Słonym Jeziorem, które tak naprawdę wcale nie jest słone. Z jego nazwą związana jest pewna legenda. Otóż przez wiekami nienazwane wówczas jezioro stanowiło ważny przystanek na trasach kupców i rolników podróżujących pomiędzy wybrzeżem a wnętrzem kraju. Pewnego razu zatrzymała się tu ze swoim osiołkiem staruszka, by tak jak inni podróżni, napić się wody. Niestety niezdarna kobieta wpadła do wody, a wychodząc z niej, zaczęła przeklinać jezioro. Po polsku powiedzielibyśmy, że wylewała gorzkie żale, po serbsku wyszło, że słone. Od tamtej pory zbiornik wodny zaczęto nazywać Słonym Jeziorem. Korzystając z przystanku, kupuję butelkę przepysznego wina jagodowego domowej roboty. Chwilę później robimy kolejny przystanek – tym razem na pożywne śniadanie.
Przerwa śniadaniowa to doskonała okazja, by lepiej poznać pozostałych uczestników grupy. Siadamy przy stole z Litwinką Rutą i jej tureckim chłopakiem oraz Andym i Dawn – parą z Anglii. Jest też Tien, Amerykanin o wietnamskich korzeniach. Oprócz tego w grupie mamy jeszcze parę Australijczyków, młodą Brytyjkę i Australijkę oraz trzyosobową rodzinę z Polski. Zintegrowani po śniadaniu wskakujemy do busa, bo Durmitor czeka. Mijamy Nikšić, przejeżdżamy przez kolejne góry i doliny, w Savniku zatrzymujemy się, by nabrać do butelek wody z lokalnego źródła, aż wreszcie naszym oczom ukazują się pierwsze szczyty masywu Durmitor po lewej stronie oraz rozległy, trawiasty płaskowyż upstrzony gdzieniegdzie malutkimi oczkami wodnymi, drzewami i drewnianymi domkami po prawej.
Žabljak, największe miasto północnej Czarnogóry, zostawiamy po naszej prawej stronie i jedziemy jeszcze kawałek dalej. Naszym celem jest kanion rzeki Tara i przerzucony przez niego most w miejscowości Đurđevića. Ognjen, nasz przewodnik, pyta się, kto ma ochotę spróbować przejażdżki tyrolką w poprzek wąwozu. To pierwszy moment, kiedy w głowie kiełkuje mi ta myśl. Boję się wysokości, ale w sumie czemu nie skorzystać z takiej okazji. Raz się żyje! – myślę sobie i kiedy dojeżdżamy na miejsce, zostaję z tą częścią grupy, która jest bardziej żądna adrenaliny. Nie do końca wiem co mnie czeka, bo nigdy nie próbowałam tego typu aktywności, ale kiedy widzę, jak Dawn ochoczo daje się podpiąć do uprzęży, czuję się nieco pewniej.
Przejazd trwa krócej, niż myślałam. Jestem też zaskoczona, że pozwolono mi zabrać ze sobą aparat fotograficzny, a Ognjen nawet zachęca, by trzymać telefon w ręku i robić selfiki. Mimo to telefon chowam do torby, a aparat przewieszam sobie przez szyję. Choć jadę szybko, jestem w stanie zrobić kilka zdjęć słynnego mostu na Tarze. Ma on długość trzystu sześćdziesięciu sześciu metrów i wysokość od stu sześćdziesięciu ośmiu do stu siedemdziesięciu dwóch metrów. Podzielony jest na pięć przęseł o smukłej konstrukcji. Jego budowę zakończono w 1940 roku i był to wówczas największy most w Europie. Już dwa lata później jednak budowla została częściowo wysadzona w powietrze przez partyzantów i odbudowana w 1946 roku. To jedno z najbardziej ikonicznych miejsc Czarnogóry.
Na drugim brzegu zbieramy się w małą grupkę, która wskakuje na pakę samochodu mającego przewieźć nas przez most z powrotem do punktu początkowego. Kiedy jednak dojeżdżamy do samego mostu, Andy puka w dach kierowcy, by ten zatrzymał się i wysadził nas na ulicy. Widok jest tak oszałamiający, że chcemy przejść cały most na piechotę! Zeskakujemy z paki i… nie wiemy, którą stroną drogi iść, bo i z jednej i z drugiej kanion prezentuje się przecudownie!
Licząca sto czterdzieści dziewięć kilometrów długości Tara szczyci się mianem najdłuższej rzeki Czarnogóry. Na odcinku osiemdziesięciu kilometrów wyżłobiła najgłębszy kanion w Europie, sięgający tysiąca trzystu metrów. Na stromych zboczach rosną gęste lasy sosnowe, a na samym dnie wąwozu płynie rzeka, wyglądająca z mostu niczym wąziutka niebieska wstążeczka. Stojąc przy barierce i patrząc w dół cieszę się, że nie przyszłam tu przed przejazdem tyrolką, bo nie jestem pewna, czy zdecydowałabym się wtedy na tę atrakcję.
Okolica naprawdę mnie zachwyca. Nie tylko panorama kanionu z jego soczyście zielonymi zboczami, skałami wapiennymi i strużką wody na dnie, ale także sam most, który prezentuje się przepięknie na tle wąwozu. Zresztą nie jestem jedyną, która nie może oderwać wzroku od otaczającego nas krajobrazu. Nic dziwnego, że spóźniamy się dziesięć minut na zbiórkę. Nie szkodzi. Kiedy jesteśmy w komplecie, możemy ruszać w odwiedziny w Durmitorze!
Droga prowadzi nas z powrotem do Žabljaka. Choć mówi się o nim jako o centrum okolicznej turystyki i zimowym kurorcie, Žabljak tak naprawdę jest niewielkim i dość sennym górskim miasteczkiem o niskiej zabudowie. Nie zatrzymujemy się jednak w centrum, lecz jedziemy dalej, do bram Parku Narodowego Durmitor. Kiedy wysiadam z busa na parkingu, wprost nie mogę uwierzyć, jak cudownie świeżo pachnie tutejsze czyściutkie, górskie powietrze! W dodatku temperatura jest bardzo przyjemna. To już nie jest znany znad wybrzeża męczący upał, a delikatne ciepełko. Wstęp do parku narodowego kosztuje jedynie trzy euro. Droga do jeziora prowadzi przez sosnowy las, a znajduje się przy niej kilkanaście stoisk ze świeżymi leśnymi owocami – dostrzegam między innymi poziomki i jagody. Zatrzymam się tu wracając znad jeziora!
Po kilku minutach spaceru moim oczom ukazuje się zachwycający widok! Przede mną rozciąga się niewielkie górskie jeziorko, a w tle nad nim górują skaliste szczyty masywu Durmitor – Savin Kuk, Meded i Crvena Greda. Crno Jezero, czy też Czarne Jezioro, wcale nie ma koloru czarnego. Jego woda jest idealnie błękitna, czyściutka i przejrzysta. Leży ono na wysokości 1416 metrów nad poziomem morza i zasilane jest przez kilka strumieni i podziemnych źródeł. Wiosną, gdy topnieją śniegi, powierzchnia jeziora dochodzi do ponad pięciuset hektarów, natomiast latem maleje, a samo jezioro dzieli się na dwa mniejsze, przedzielone piaszczystą groblą.
Obejście jeziora zajmuje około godziny, chyba że ktoś – tak jak ja – co kilka kroków robi przystanek na zdjęcia. Ale niestety w takich okolicznościach przyrody inaczej nie potrafię. Nie chcę się spieszyć, wolę przespacerować się spokojnym krokiem wzdłuż jednego z brzegów, aż do niewielkiego wzniesienia z ławeczkami, niż pędzić dookoła i nie nacieszyć oczu tak naprawdę żadnym widokiem. Wolę delektować się tym, co mam przed sobą nawet jeśli nie przejdę całego szlaku.
A nad Czarnym Jeziorem jest czym się nacieszyć! Czyściutka woda zachęca do kąpieli i mimo niskiej temperatury są śmiałkowie, którzy korzystają z okazji, by popływać w jeziorze. Niektórzy rozłożyli ręczniki na plaży i łapią promienie słoneczne. Opalanie się w tym miejscu jest z pewnością przyjemniejsze, niż smażenie się na piasku czy żwirku na wybrzeżu. Temperatura w górach jest w sam raz!
Park Narodowy Durmitor jest jednym z trzech pierwszych czarnogórskich parków narodowych, utworzonych w 1952 roku. Początkowo obejmował wyłącznie masyw górski, później w jego granicach znalazł się także kanion rzeki Tara. Od 1980 roku znajduje się na liście Światowego Dziedzictwa UNESCO. Durmitor jest częścią Gór Dynarskich, a najwyższy szczyt to Bobotov Kuk o wysokości 2523 metry n.p.m.
Krajobraz Durmitoru ukształtowany został w plejstocenie i jest efektem działania lodowca, który wyrzeźbił ostre szczyty i granie, kotły, doliny rzeczne pełne głazów polodowcowych, moreny i jeziora polodowcowe. Jezior tych jest szesnaście, a powstały one wskutek nacisku mas lodowca na podłoże. Jezioro Czarne to największe spośród jezior polodowcowych Durmitoru. Pełno tu także form krasowych – znajduje się tu między innymi najgłębsza czarnogórska jaskinia.
Mogłabym tu spędzić cały dzień, albo i więcej czasu, ale powoli trzeba wracać, bo przed nami jeszcze jedna niesamowita atrakcja. Wcześniej jednak zatrzymujemy się w niewielkiej knajpce w Žabljaku. Widać, że jesteśmy z daleka od turystycznego wybrzeża, bo ceny są tu o połowę niższe niż w Budvie, a porcie ogromne. Większość grupy zamawia polecaną przez naszego przewodnika jagnięcinę, ja jednak wolę skorzystać z okazji, by zjeść świeżego pstrąga. Uwielbiam tę rybę! Jako przystawkę dostajemy talerz czarnogórskich przysmaków, między innymi ser, szynkę długo dojrzewającą i kačamak – gęstą papkę przygotowaną z mąki kukurydzianej, ziemniaków i sera. Najedzeni, możemy udać się w drogę ku klasztorowi Ostrog – najważniejszemu w Czarnogórze.
Trasa do monastyru prowadzi nas z powrotem przez Nikšić, a następnie wąską górską drogą nad Równiną Bjelopavlicką. Pierwszy raz zauważamy charakterystyczny, przyklejony do skał biały budynek już z głównej drogi, jednak później ginie nam on między drzewami, gdy zjeżdżamy na boczną, krętą szosę do świątyni. Busik dowozi nas pod sam klasztor. Gdy wysiadam, moim oczom ukazuje się niecodzienny widok. Cały górny parking, dziedziniec klasztoru i taras pełne są koców i materaców, na których rozłożyli się pielgrzymi. Ognjen opowiada, że tradycja ta sięga XVII wieku, kiedy biskup zahumski i hercegowiński Bazyli postanowił ufundować w tym miejscu cerkiew. Podobno w trakcie jego budowy, Bazyli również spał na ziemi, pod gołym niebem, dlatego też pątnicy idą w jego ślady.
Kompleks klasztorny składa się z dwóch mniejszych części. Górny Ostrog, gdzie właśnie jesteśmy, to zabudowania starsze, wybudowane przez Bazylego. Dolny Ostrog, z celami dla mnichów, powstał w połowie XIX stulecia. Najbardziej charakterystyczną świątynią kompleksu jest wbudowana w skalną wnękę Cerkiew Wprowadzenia Matki Boskiej Do Świątyni o białej fasadzie. Tam przechowywane są relikwie świętego Bazylego Ostrogskiego. Latem jednak ilość pielgrzymów jest tak duża, że trzeba czekać co najmniej dwie godziny w kolejce, by je zobaczyć.
Wizytę w klasztorze Ostrog kończymy krótkim przystankiem w punkcie widokowym, skąd rozpościera się widok na fasadę głównej cerkwi skąpanej w promieniach zachodzącego słońca. Wyjeżdżam z tego niesamowitego miejsca, pełnego pielgrzymów liczących na łaskę Boga, z wrażeniem, że w przeciwieństwie do wielu miejsc kultu, Ostrog nie zamienił się jeszcze w religijny festyn. Kiedy słońce chowa się za horyzontem, my opuszczamy monastyr by wrócić na wybrzeże, gdzie docieramy już przy świetle księżyca.
Czarnogóra jest przepięknym krajem, jednak wybierając się tutaj na wakacje, warto zaplanować także wizytę w głębi kraju. Wybrzeże jest piękne, ale tak naprawdę dopiero Durmitor, Tara i Ostrog wywołują mój bezgraniczny zachwyt. Jeśli nie mamy możliwości poświęcić więcej czasu na zwiedzanie wnętrza Czarnogóry, zdecydowanie warto rozważyć wybranie się na wycieczkę, by choć w ciągu jednego dnia poznać te cudowne zakątki kraju. Ja wróciłam oczarowana!
Na wycieczkę Północ Czarnogóry wybrałam się na zaproszenie agencji 360 monte, która ma w swojej ofercie także inne wycieczki po Czarnogórze. Są one prowadzone w małych grupach przez doświadczonych przewodników. Ja byłam bardzo zadowolona!
Jeśli myślicie o wakacjach, to wolicie góry czy morze? Byliście kiedyś w Czarnogórze? A może planujecie się tu wybrać w najbliższym czasie?
Cieszę się, że tu jesteś! Mam nadzieję, że spodobał Ci się i zaciekawił ten wpis. Jeśli tak, to będzie mi niezmiernie miło, gdy klikniesz Lubię to, dodasz +1 i podzielisz się wpisem ze znajomymi albo dołączysz do dyskusji! To dla mnie ważne, bo pokazuje, że warto dalej pisać. Masz uwagi, komentarze, pytania? Nie wahaj się, napisz! Cieszę się z każdego sygnału od Ciebie! Dziękuję :)
- Ewa a
Cudowne miejsca i super zdjęcia :)
Dziękuję! :)
Ja lubię połączenie jednego z drugim :)
To Czarnogóra idealna na wakacje :)
Ostróg rzucił mnie na kolana! Kocham Czarnogórę
Mnie też, niesamowite miejsce!
Góry nad morzem :) :) !!
O to to!
Widzę oczyma duszy mojej siebie, obiektyw szerokokątny i modela w postaci mostu na Tarze! :)
Hahaha, dobra wyobraźnia, a teraz trzeba wprowadzić w życie :)
To bardzo dobry pomysł :D Wakacje 2018 przybywajcie :P
Świetne zdjęcia! Bardzo zachęcające do odwiedzenia Czarnogóry :) Wcale się nie dziwię, że skradła Twoje serce… moje na pewno też by skradła :)
Dziękuję!
Tyrolka! <3 Byłam w Czarnogórze milion lat temu, ale człowiek wtedy młody był, głupi i myślał tylko o szlajaniu się po wybrzeżu (które swoją drogą też piękne). Góry koniecznie do nadrobienia. Powiedz mi tylko - dużo turystów wędruje tymi górskimi szlakami? Czy raczej - tylko ty i natura?
Nie zagłębiałam się mocno w góry. Dookoła jeziora jest trochę ludzi, ale nie żaden tłum. Dalej pewnie o wiele mniej :)
Wspaniała przygoda i piękne widoki. A Twój wpis jest bardzo ciekawy i zdecydowanie zachęca do odwiedzenia tego miejsca. Pozdrawiam
Dziękuję!
Byłam w Czarnogórze tylko na wybrzeżu i już wiem, że dużo mnie ominęło. Z chęcią, po tym co tu zaprezentowałaś, wybiorę się w głąb kraju, by nacieszyć oczy, tak jak Ty, takimi widokami. A z tyrolki na pewno skorzystam! Uwielbiam takie zabawy i świat mknący pod stopami :) Klasztor wygląda niesamowicie, a do tego ten zwyczaj pielgrzymów… :)
Zdecydowanie warto wybrac się w głąb. A tyrolka to była jedna z fajniejszych atrakcji tego wyjazdu!
Byłam na podobnej wycieczce ale w odwrotnym kierunku. Całą trasę zaplanowaliśmy sami z mężem opierając się na opisach motocyklistów. Czarnogóra to cudowny kraj, gorąco polecam.
My pojechaliśmy do Ostroga na koncu by trafić tam o zachodzie słońca. Piękna atmosfera była…
Durmitor jest fantastyczny! W ogóle Czarnogóra jest wspaniała, nie dziwię się, że skradła Twoje serce :)
Cudowna jest, piękna!
Byłam w Czarnogórze w lipcu w tym roku i jestem zachwycona tym krajem,na pewno jeszcze tam wrócę i polecam gorąco do odwiedzenia Czarnogóry.Było cudownie.
Czarnogóra to wspaniały kraj, warto tu wrócić :)
Ja lubię góry nad morzem :)
Ja też :)
Jagodowe wino domowej roboty, jakież to musiało być pyszne! :)
Niebo w gębie!
Góry nad morzem to jest to! Świetnie się czułam i w Czarnogórze i w Triescie.
Ja w Triescie jeszcze nie byłam ale chętnie kiedyś odwiedzę :)
Zawsze to powtarzam :) Czarnogóra to nie tylko wybrzeże. Interior jest równie interesujący.
Tak, tak, tak!
Dla mnie i góry i morze, a co – w końcu to wakacje :)
Hahahha po co się ograniczać? :)
Czy będąc na parkingu, przy moście na Tarze zobaczę tyrolkę? Gdzie dokładnie jej szukać, bo takiej przyjemności nie mogę odpuścić :)
Tak. Są trzy, ale dwie z nich podobno nie mają licencji. Tyrolka, którą ja jechałam, jest latwa do znalezienia, prowadzą do niej żółte znaki. Życzę wspaniałych wrażeń! :)
Jak pięknie! Z Czarnogórą jeszcze się nie zapoznałyśmy, ale Bałkany uwiodły mnie swoim wspaniałym klimatem. Wiem też, że się polubimy z Panią Czarnogórą ;)
Czarnogóra naprawdę potrafi oczarować :)
Czarne Jezioro i Monastyr to dwa miejsca, które koniecznie muszę odwiedzić:)
Byłam w Czarnogórze tylko przejazdem i cały czas przekonuję się ile straciłam nie zagłębiając się w ten kraj.
Na pewno trafi się jeszcze okazja!
Nie byłam nigdy w Czarnogórze, ale już od dawna marzą mi się Bałkany, więc mam nadzieję, że jak wrócę z badań na dłużej do Europy, to w końcu będę miała szansę poznać ten kraj. Zwłaszcza, że uwielbiam połączenie wody i morza <3 A to Czarne Jezioro wygląda magicznie!
To Czarnogóra powinna Ci się spodobać :)
Wow, co zdjęcie to piękniej! Moim faworytem chyba jest most i widok na rzekę. Ah! Jak ja chicałabym się tam znaleźć :) Teraz!
Ja miałam takie same myśli w czasie wycieczki – co przystanek, to piękniej :)
Wspaniałe widoki i absolutnie piękny kraj! A co do tyrolki – kurcze, lubię bujać w obłokach, ale tego jeszcze nie próbowałem. 100% bezpieczne? :)
Nigdy nic nie jest w 100% bezpieczne ;) Natomiast nad kanionem Tary są trzy tyrolki. Podobno tylko ta jedna z nich ma wszystkie wymagane licencje. No risk, no fun :)
Przepięknie! Byłam w tamtej okolicy, ale dość dawno temu i nie zwiedzałam tych rejonów za dokładnie. Za to tyrolką jechałam na Filipinach i strasznie mi się podobało, super sprawa! Czarnogóra jest cudowna, mogłabym tam wracać i wracać szczególnie w góry (Durmitor itp :)).
Ja też z wielką chęcią wróciłabym w góry Durmitor :)
Ostatnio przejeżdżałem przez Bałkany moją cysterną i muszę przyznać, że Czarnogóra robi wrażenie. Chciałbym tam wrócić na spokojnie :)
Warto zdecydowanie wrócić na dłużej!
Przepięknie! Wygląda jak prawdziwy raj na ziemi. Aż ogarnia mnie smutek, że muszę siedzieć w pracy. Ale ten zjazd musiał być naprawdę fantastyczną sprawą.
Mnóstwo emocji, bardzo fajna sprawa!
Ale piękne zdjęcia. Z chęcią wybrałabym się na taką wycieczkę :-)
Dziękuję! Jak będziesz w Czarnogórze to na pewno warto!
Zaiste niebywała relacja. Bardzo miło się to czyta i jeszcze lepiej ogląda (lub odwrotnie ;) ). Ja mam natomiast pytanie kuriozalne, ale niestety spowodowane wszędobylską złą prasą, która straszy nas codziennie. Jak tam wygląda sprawa z uchodźcami? Zresztą, jak tam w ogóle wygląda kwestia bezpieczeństwa? Rejon piękny, ale jednak będący na haniebnej trasie do “lepszego świata” z tego “złego i zawszonego” – cytując niektóre doniesienia. Pytam, bo np. przygotowując się do wypadu na Chorwację sąsiedzi ostrzegali, żeby nie bagatelizować nawet takiej drobnostki jak opieka medyczna – co w przypadku Czarnogóry może nie mieć takich samych odniesień, ale jednak rejon ten sam, zasady działania gór te same (jak spadniesz, to będzie klops), a wiadomo, bez turystyki te rejony nie wyżyją, niemniej nie każdego turystę da się upilnować i nim zająć. Z góry dziękuję za jakąkolwiek odpowiedź. Pozdrawiam serdecznie.
Nie widziałam ani jednego uchodźcy w Czarnogórze, nie słyszałam o żadnych kłopotach spowodowanych przez uchodźców czy robionych im. Co do opieki medycznej to fakt, czarnogórskie szpitale są na niższym poziomie, niż polskie.
Marzymy o Czarnogórze… kiedyś na pewno się wybierzemy <3
Spełnienia marzeń ;)
Świetny wpis, a zdjęcia zapierają dech w piersiach!
Dziękuję!
Niesamowite! Czarnogóra jest niesamowicie piękna.
Jest cudowna :)
Czy nad Czarne Jezioro da się dojechać rowerem? Tą ścieżką co Pani szła?
Myślę, że bez problemu :)
Jadę sama z dwójką dzieci już w lipcu na dwa tygodnie do Czarnogóry do miejscowości Utjeha. Planuję podróż autem i tu nie ukrywam, że trochę się boje. Z jednej strony strach, a z drugiej chce zobaczyć jak najwięcej i mieć możliwość poruszania się w najdalsze zakamarki Czarnogóry. Rozważałam przelot samolotem, ale to już nie to samo….Po przeczytaniu artykułu już mogę się doczekać naszej wyprawy….:-)
Nie ma się czego bać samochodem. Udanej podróży!
Wróciłem z małżonką z wyprawy do Macedonii motocyklem. Zaliczyliśmy w drodze powrotnej trasę z Zabljaka przez Trsa do Pluzine. Bajka!!!! W zeszłym roku byliśmy też w Czarnogórze nad Zatoką Kotorską. Cudowne wczasy, wracamy wspomnieniami przez cały rok. Myślę, że jeszcze tam wrócimy. Andrzej
Czarnogóra zachwyca, sama tez chciałabym kiedyś tam wrócić :)
Wow! Niesamowite widoki.. Dech zapiera w piersiach. Właśnie zastanawiałam się nad kierunkiem, ale zdecydowanie przekonały mnie te widoki.
Cieszę się, Czarnogóra warta jest odwiedzenia :)
Coś niesamowitego, jak już jeden raz pojechałam w stronę Chorwacji, to chciałam tam co roku wracać. W Czarnogórze jeszcze nie byłam, ale wierzę że jeszcze wszystko przede mną ;-)
Czarnogóra jest cudna, Chorwacja zresztą też :)