Jeśli nie chcesz mojej zguby krokodyla gotuj, luby!
W przedostatni wieczór w Kenii przed niespodziewanym wyjazdem Biko zaprasza mnie do kina, a po filmie idziemy na kolację do świetnej pizzerii tuż obok. Gdy przeglądam menu mój wzrok pada jednak na coś zupełnie innego – szaszłyki z krokodyla w sosie paprykowo-balsamicznym. Z krokodyla! Nie zastanawiam się długo i zamawiam mięso, które już dawno chciałam spróbować, a jakoś wcześniej nie było okazji. Niedługo później na stole przede mną ląduje talerz z apetycznie wyglądającym jedzeniem.
Choć spędzam w Kenii prawie dwa lata, nigdy wcześniej nie próbowałam krokodylego mięsa, choć sporo o nim słyszałam. Odkrawam więc kawałek, oglądam i… wącham. Ktoś kiedyś mi powiedział, że krokodyl to tak jak mięso z kurczaka pachnące i smakujące jak ryba. Moim zdaniem wcale tak nie jest. Mięso jest dużo jaśniejsze niż kurczak, niemalże białe. I wcale nie pachnie rybą! Ma lekko słodkawy zapach, który tak naprawdę ciężko mi do czegokolwiek porównać.
Czas na pierwszy kęs. Jest… ostro! Tak pikantnie, że poza palącym sosem na języku nic więcej nie czuję. Biko przygląda mi się z zaskoczeniem na moją reakcję, bo biorę głęboki oddech i natychmiast popijam kęs martini z colą, które zamówiliśmy do kolacji. Pikantne to– tłumaczę i zaczynam się śmiać. Dwadzieścia minut wcześniej kelner spytał nas, czy mamy ochotę na ostry sos chilli, z którym serwowana jest foccacia, na co Biko odpowiedział, że nie, bo ja mam alergię na pikantne potrawy. Trochę w żartach, ale ja faktycznie za ogniem przypraw nie przepadam. Mimo to po zamówieniu krokodyla kelner nie uprzedził nas, że będzie ogień na języku. Kiedy więc podchodzi ponownie, żeby spytać, jak nam smakują dania, zaczynam dla żartu udawać reakcję alergiczną. Wkręcona obsługa proponuje, że przyniosą mi nowe szaszłyki, mniej ostre, ale zaraz ich uspokajam, ze jakoś dam radę.
No ale trzeba w końcu poczuć, jak smakuje krokodyl, bo smak chilli już znam. Biorę więc większy kawałek, „obieram” go ze skórki i pozbywam się jakichkolwiek śladów sosu i daję krokodylowi kolejną szansę. Jest pysznie! Mięso jest sprężyste i chrupiące, lekko soczyste. W smaku leciutko słodkawe i nie podobne do niczego. Resztę szaszłyka konsumuję wycierając go trochę z sosu, ale po jakimś czasie moje kubki smakowe przyzwyczajają się też do pikantnego smaku i całość robi świetne wrażenie!
Będąc w Kenii można spróbować krokodylego mięsa w wybranych restauracjach. Najsłynniejszą z nich jest Carnivore w Nairobi, gdzie dawniej serwowano afrykańską dziczyznę taką jak zebry czy żyrafy, ale odkąd jest zakaz, najbardziej egzotycznym mięsem tam dostępnym jest właśnie krokodyl. I struś. W Mombasie można wybrać się na farmę krokodyli Mamba Village, gdzie można nie tylko zjeść, ale także podglądać te gady w różnym stadium ich rozwoju. Natomiast restauracja, w której ja próbuję krokodyla, nazywa się Roberto’s – jedna znajduje się przy kinie Nyali Cinemax, druga nieopodal hotelu Bamburi Beach na północnym wybrzeżu Mombasy. Za dwa duże szaszłyki z frytkami i gotowanymi warzywami płaci się tu 1200 szylingów (niecałe 12 euro). Warto!
Mielibyście ochotę spróbować?
Przewodnik po Kenii
O tym, jakie potrawy królują w Kenii, a także o wielu innych ciekawostkach poczytasz w moim przewodniku po tym kraju! Kliknij tutaj i kup :)
Cieszę się, że tu jesteś! Mam nadzieję, że spodobał Ci się i zaciekawił ten wpis. Jeśli tak, to będzie mi niezmiernie miło, gdy klikniesz Lubię to, dodasz +1 i podzielisz się wpisem ze znajomymi albo dołączysz do dyskusji! To dla mnie ważne, bo pokazuje, że warto dalej pisać. Masz uwagi, komentarze, pytania? Nie wahaj się, napisz! Cieszę się z każdego sygnału od Ciebie! Dziękuję :)
- Ewa a
Ja krokodyla jadłam na Kubie. Tam nam powiedziano, że smak mięsa z krokodyla jest zależny od diety danego osobnika. I tak mój krokodyl był zdecydowanie na diecie rybnej :-) Miejscowemu kotu bardzo smakował :-)
Mój musiał zatem jeść dużo słodyczy, bo miał naprawdę słodkawy posmak :)
Wygląda nawet zjadliwie, chyba jedno z lepiej wyglądających dań jakie pokazywałaś w relacjach z Kenii ;)
Hahhaha, wygląda moim zdaniem bardzo apetycznie :D
Żałuję, że nie zdążyłam spróbować kazory (rodzaj grillowanego szczura hahahah!), na które zapraszał mnie znajomy z Malindi. To by dopiero były zdjęcia ;)
Bardzo chętnie! :-)
Wow! To się nazywa wyżerka! Chętnie bym spróbował tej potrawy!
Pozdrawiam :)
W Polsce można kupić mrożony stek z krokodyla z Zimbabwe. Jedyne 230 zł za kilogram ;)
Jasne, że miałabym ochotę spróbować! Jestem otwarta na nowe doznania kulinarne, a tym opisem narobiłaś mi niezłego smaka. Nie ma co, muszę jechać do Kenii! ;)
My wybieramy sie do Carnivore (slyszalam o niej juz tyle od kumpla Kenijczyka w pracy, ze chyba nie moglabym nie pojsc!). Aczkolwiek zaskoczylas mnie, ze nie serwuja tam juz dziczyzny. Z jednej strony sie ciesze, ze jest taki zakaz, bo w koncu zawsze to lepiej ogladac zwierzeta hasajace sobie na wolnosci, niz zjadac je na talerzu, ale z drugiej strony mialam ochote sprobowac takiej zyrafy.. No nic, zadowole sie krokodylem i strusiem, a zebry i zyrafy niech sobie dalej hasaja szczesliwie po sawannie :)
Tutaj znajdziesz całe menu: https://www.tamarind.co.ke/carnivore/index.php?id=15 jak widzisz krokodyl też nie zawsze jest dostępny…
Zebry i żyrafy obejrzyj sobie w czasie safari ;)
Z pewnością ciekawe doznanie kulinarne. Zazdroszczę:) Ja właśnie niedawno miałam okazję po raz pierwszy spróbować mięsa rekina i też mile mnie ono zaskoczyło. Świetne zdjęcie żywego krokodyla, aż ciarki przechodzą po plecach:)
Dzięki! Ja rekina jeszcze nie próbowałam, jak smakuje?
Ma białe, bardzo delikatne mięso, w smaku od razu wiadomo, że to ryba, ale ciężko mi porównać do czegoś, co znam (rzadko jem ryby). Nie skłamię jeśli stwierdzę, że rozpływa się w ustach – dziwne, bo to przecież morski drapieżnik;)
A mnie zaintrygował ten struś – smakuje bardziej jak kurczak? gęś? indyk? A może zupełnie nie przypomina w smaku rodzimego drobiu?
Strusia też jeszcze nie próbowałam… Trzeba będzie wrócić do Kenii na ucztę strusią :)
Strusia możesz spróbować w Polsce. Zapraszamy:)
Ugotujesz mi? :)
Jak zapraszam, to chyba będę musiała:)
Chyba będziesz chciała :D
To ja się w październiku piszę!
Ok. razem to zrobimy.