Kiedy klaszcze się w samolocie
Od razu przyznam się – ja w samolocie nie klaszczę. Przede wszystkim dlatego, że z tego, co mi wiadomo piloci i tak tego nie słyszą, siedząc zamknięci w kokpicie. Na 100% nie mogę potwierdzić, bo sama nigdy w kokpicie nie miałam okazji siedzieć (choć chciałabym bardzo, szczególnie podczas lądowania), ale czytałam gdzieś kiedyś wypowiedź jakiegoś pilota na ten temat.
Skoro pilot nie słyszy, a jednak chcemy podziękować za przyjemny lot (zakładam temu w dużej mierze mają służyć brawa), to zawsze można złożyć podziękowania na ręce personelu pokładowego . Jest jakaś szansa, choć nie wiem jak duża, ze przekażą to pilotowi.
Jest jeszcze drugi powód, dla którego nie klaszczę w samolocie. Bo tak samo nie nagradzam brawami maszynisty gdy dojeżdżam do stacji docelowej. Ani kierowcy autobusu. Ani tramwajarzowi. Ani kapitanowi promu. Ani taksówkarzowi. Więc czemu miałabym wyróżniać pilota i robić to w samolocie? Wszyscy ci ludzie dobrze wykonują swoją pracę – przynajmniej w to wierzę, inaczej nie wsiadłabym do żadnego środka transportu – czy byłby to samolot, autobus, tramwaj czy cokolwiek innego. Rozszerzając to na inne zawody – kto klaszcze policjantowi, kiedy ten wlepia mandat? Przecież wykonuje dobrze swoją pracę. Kto bije brawo lekarzowi, który bada chore gardło? Ekspedientce w sklepie, która nas obsłużyła?
Dobra, bo się rozpędziłam, a temat jest nie “czy” klaskać w samolocie, ale “kiedy”. Przede wszystkim nie przy każdym locie spotkałam się z klaskaniem – częściej w czarterach, niż w zwykłych lotach liniowych. Najczęściej w obecności polskich pasażerów, choć nie tylko. Do tej pory był jeden wspólny mianownik. Ludzie bili brawo po wylądowaniu. Chwilę po tym, jak koła dotknęły ziemi, gdy już wiadomo, że dolecieliśmy (raczej) bezpiecznie.
A dzisiaj w samolocie z Drezna do Warny zostałam zaskoczona. Weszliśmy, zapakowaliśmy bagaże podręczne do luków lub pod siedzenia, usiedliśmy, zapięliśmy pasy. Ja zaczęłam już drzemać w fotelu, bo nieco zmęczona byłam. Procedury bezpieczeństwa kiedyś może mnie interesowały, ale zazwyczaj powtarzają podobne rzeczy, więc wolałam przymknąć oczy i odpłynąć w czułych objęciach Morfeusza. I byłam już tuż, tuż w krainie marzeń sennych, kiedy wyrwały mnie z niej gromkie brawa. Co? Jak? Dlaczego…? Czyżbym przespała cały lot? Ale nie, przecież jeszcze stoimy, upewniłam się wyglądając przez okno.
Oklaski te były dla personelu pokładowego, który pokazywał jak zachować się w przypadku niebezpieczeństwa. I wiecie co? Tak sobie myślę, że takie brawa są nawet bardziej uzasadnione, niż te dla pilota po wylądowaniu. Przyjrzyjcie się kiedyś stewardessom lub stewardom z uwagą. Nie przypomina to trochę występu przed publicznością? Eleganckie, wystudiowane ruchy, na twarzy jednocześnie skupienie i delikatny uśmiech, niezła synchronizacja… Taka pantomima. Sztuka :) A sztukę można nagrodzić brawami. No i oni przynajmniej słyszą te oklaski.
Bisów jednak nie było. A samolot ogólnie jakiś rozklaskany, bo po wylądowaniu rozległy się gromkie brawa, a potem jeszcze raz po tym, jak pilot oznajmił, że jesteśmy w Bułgarii i że życzy nam udanych wakacji.
Cieszę się, że tu jesteś! Mam nadzieję, że spodobał Ci się i zaciekawił ten wpis. Jeśli tak, to będzie mi niezmiernie miło, gdy klikniesz Lubię to, dodasz +1 i podzielisz się wpisem ze znajomymi albo dołączysz do dyskusji! To dla mnie ważne, bo pokazuje, że warto dalej pisać. Masz uwagi, komentarze, pytania? Nie wahaj się, napisz! Cieszę się z każdego sygnału od Ciebie! Dziękuję :)
- Ewa a
Hahaha ja nie dosc ze nie klaszcze, to siedze jak juz wszyscy stoja i czekaja az otworza drzwi
a mnie te oklaski kojarzą się z Aerofłotem i innymi liniami z obszaru dawnego ZSRR… obwieszone złotem panie, dziękują bogu i pilotom, że jeszcze raz udało się szczęśliwie wylądować… no cóż taki folklor :)
@Łukasz
leciałem miesiąc temu 4x aerofłotem i nie zauważyłem ani obwieszonych złotem pań, ani nikt nie klaskał
Klaskanie widzialem w samolotach LOT w latach 80-tych.
Jeszcze klaszcza do dzis w polskich liniach ?
Ostatnio leciałam Lotem do Stanów i z powrotem i rodacy klaskali w obie strony. Zimą jak leciała do i z Tunezji (polski czarter) też były brawa. A w grudniu z Frankfurtu na Dominikanę i z powrotem nikt nie klaskał.
A jak pokazuje powyższy przykład to nie tylko Polacy klaszczą, z Drezna do Warny Polaków w samolocie nie widziałam, a brawa były trzykrotnie :)
Ja też nie klaszczę. Z wielu powodów. A stewardesy wzbudzają we mnie zwykle średnio pozytywne emocje, bo wszystko jest tak wystudiowane i sztuczne że nie jestem w stanie w to uwierzyć.
Zdecydowanie to nie jest jakaś polska domena z tym klaskaniem. Ja w tym roku dopiero pierwszy raz się z tym spotkałem (i co mnie jednocześnie bardzo zaskoczyło) kiedy wylądowaliśmy w Johannesburgu. Oprócz nas nie było tam raczej za wielu Polaków. I też tego za bardzo nie rozumiem, choć to chyba świadczy o tym jak bardzo ludzie boją się latać.
Właśnie zagadałem kolegów i też się z tym spotkali, choć rzadko. Najczęściej kiedy leci czarter z wycieczką.
A to ciekawe z tym Johannesburgiem. Jaka narodowość tam przeważała? Skąd leciałeś?
Coś w tym może być – oklaski wyrazem ulgi, że już się doleciało. A podobno statystycznie samoloty to najbezpieczniejszy środek transportu :)
Ja uwielbiam latać.
Mnie latanie nudzi akurat. Lubię co prawda start i lądowanie, ale poza tym…. jest mało interesująco. Chyba, że trafi się akurat jakiś ciekawszy widok. :-)
Ja leciałem z Wawy do Zurychu i potem dalej. I stąd mój wniosek, że mało krajan było. Z naszego samolotu z Wawy tylko nasza trójka i może jeszcze ze 2 osoby spieszyły się na samolot do RPA.
Andrzej> Wątpię, że to zależy od linii lotniczych, bo niby jak? Od ludzi samych w sobie po prostu. Jedni klaszczą, inni nie.
Kiedyś leciałam z fajnym pilotem czeskim czarterem Travel Service. Sporo opowiadał, a to żeby spojrzeć w lewo, bo widać ładnie świecące “palmy” w Dubaju, a to że taka pustynia, a to że pola naftowe. Aż się z ciekawością za okno wyglądało :)
Do Johannesburga leciałem w styczniu. W jedną stronę Lufthansą a wracałem South African Airways. Braw ani w jednym ani w drógim samolocie nie pamiętam. Polaków też było niewielu. Może to od linii lotniczych zależy???
Może znacie, może nie… tak czy siak, gdybyśmy coś takiego zobaczyli na pewno klaskanie byłoby uskutecznione:
http://www.youtube.com/v/w1Bqq9jlWMw?fs=1&hl=pl_P
Widziałam to kiedyś… Brawa się należą :)
proponuje założenie grupy na fejsbuku “nie klaszcze po lądowaniu”
Jeszcze nigdy nie zakładałam grupy na fejsie, być może nadszedł ten czas :)))
właśnie, podobno to głównie Polacy klaszczą, może nam po prostu zawsze z jakiegoś powodu jest głupio, bo jak tu nie podziękować pilotowi, że nam życia nie skrócił?
przyznam, że jak leciałam do Hiszpanii i podczas lądowania odpadła klapa ze skrzydła to klaskałam jak mało kto.
Ups, niezła przygoda! Ale te brawa to dla klapy za dostarczenie ponadprogramowej rozrywki? :))))))))
he he, tak dla klapy, bo szczęśliwie minęła moje okno :)
To na pewno była klapa profesjonalistka i wiedziała, co robi ;)