Kiedy rzeka płynie pod prąd
Jest na świecie taka rzeka, która na wiosnę zawraca i zaczyna płynąć w odwrotnym kierunku niż normalnie. Zamiast, jak to ma w zwyczaju, wypływać z jeziora i podążać w kierunku morza, ona nagle zaczyna wpływać z powrotem do jeziora. Trwa to aż do jesieni, kiedy rzeka po raz kolejny odwraca swój bieg. Ten powrót do normalności daje okazję do świętowania. Zupełnie tego nie planując mamy z Agą szczęście, że w Siem Reap trafiamy na festiwal Bon Om Tuk, zwany popularnie Świętem Wody.
Rzeka Tonle Sap w Kambodży, bo o niej mowa, zazwyczaj wypływa z jeziora o tej samej nazwie, a następnie dopływa do Mekongu. Na wiosnę, gdy poziom wody w Mekongu rośnie zasilany przez wiosenne roztopy, jej nadmiar, który nie może dostać się do ujścia, zostaje wtłoczony na siłę do Tonle Sap. Wraz ze zmianą kierunku biegu rzeki, do jeziora dostają się przeogromne ilości ryb i osady użyźniające glebę. W połączeniu z występowaniem pory deszczowej przyczynia się to do powiększenia powierzchni jeziora z około trzech tysięcy do szesnastu tysięcy kilometrów kwadratowych (a niektóre źródła mówią nawet o trzydziestu tysiącach).
Jesienią rzeka zaczyna płynąć normalnie, a poziom wody w jeziorze gwałtownie opada. Początek pory suchej i odwrócenie biegu rzeki – to wszystko jest okazją do hucznego celebrowania. Bon Om Tuk jest jednym z najważniejszych świąt khmerskich. Obchody święta trwają zazwyczaj kilka dni, a ich kulminacją są regaty długich łódek odbywające się na rzece. Tłumy widzów przyglądają się i kibicują z brzegu, podczas gdy po wodzie mkną zastępy barwnych łodzi. Największe, najciekawsze i najbardziej kolorowe festiwale odbywają się w Siem Reap i Phnom Penh.
Będąc w Siem Reap, niestety spóźniamy się na regaty, gdyż oglądamy zachód słońca w Angkorze. Jednak już po zachodzie słońca teren nad rzeką nadal tętni życiem. Barki stojące przy brzegu oświetlone zostają kolorowymi lampkami, a nad głowami mamy pokaz sztucznych ogni. Gra muzyka, która miesza się z gwarem rozmów i nawoływaniami sprzedawców. Jest wesoło, kolorowo i tłoczno. Po obu stronach rzeki porozstawiane są przeróżne kramy. Najwięcej jest takich, gdzie można kupić coś, co przypomina nasze wianki puszczane na wodę w noc świętojańską. Małe, kolorowe, ozdobione kwiatami i kadzidełkami przyczepionymi do kawałka styropianu wianuszki puszczane są na oświetloną tysiącami światełek powierzchnię Tonle Sap. Jest też mnóstwo straganów z jedzeniem. Nie łatwo się dogadać, co jest co, więc wystarczy pokazać palcem i spróbować. Potrawy przygotowywane są na naszych oczach.
Następnego dnia, kiedy wyruszamy przed świtem, żeby zobaczyć wschód słońca nad Angkor Wat, w bladym świetle latarni widzimy kilka osób, które sprzątają pełne kolorowych śmieci ulice. Deszcz nie ułatwia im zadania. Barki, które w nocy oświetlały taflę wody, teraz są rozmontowywane. Nad brzegiem rzeki stoi kilka namiotów, śpią w nich ludzie, którzy przyjechali tu świętować. Za rok pewnie przyjadą znowu.
Udało się Wam kiedyś trafić przez przypadek na ciekawe obchody jakiegoś święta? Mieliście okazję uczestniczyć w którymś z azjatyckich festiwali?
Cieszę się, że tu jesteś! Mam nadzieję, że spodobał Ci się i zaciekawił ten wpis. Jeśli tak, to będzie mi niezmiernie miło, gdy klikniesz Lubię to, dodasz +1 i podzielisz się wpisem ze znajomymi albo dołączysz do dyskusji! To dla mnie ważne, bo pokazuje, że warto dalej pisać. Masz uwagi, komentarze, pytania? Nie wahaj się, napisz! Cieszę się z każdego sygnału od Ciebie! Dziękuję :)
- Ewa a
Jestem z Was dumna i zazdroszczę przygody.
Ewa liczę na zdjęcia od Ciebie po powrocie do Polski.
Mama Agi zwana w dalszych komentarzach Jola
Oczywiscie, obiecalam Adze caly komplet zdjec bez cenzury :)
powinnas zobaczyc festiwal loy krathong w tajlandii,spodobalby ci sie :o)
Widziałam :)
Mnie to że t rzeka płynie pod prąd kojarzy się z Przepowiednią:
Na Dalekim Wschodzie ziemie południowe pożerać będą dzieci latającego smoka. PAŃSTWO,GDZIE RAZ DO ROKU ZMIENIA SWÓJ BIEG RZEKA, połknięte zostanie w ciągu godziny. Kraina słonia w ciągu dwóch godzin połknięta będzie. I nie nasyci się smok latający, pożre krainę porannej świeżości. Wówczas smok latający zwróci głowę na cztery kwitnące wyspy. Złamie na niej cztery zęby i krwią obficie pluć będzie. Otrząśnie się i ruszy jak lawina poprzez kraj polujących z sokołem. Spadając z gór i wyżyn, rzuci się z całą silą na kolosa zlepionego o glinianych nogach, który jest zawsze goły i głodny. W jednym dniu stłucze kolosa na glinianych nogach jak gliniany dzban. Popłyną strugi i rzeki krwi. Zlepiony kolos o glinianych nogach kurczyć się będzie w bólu i cierpieniu, a bal się ciągle ludu, gdzie rosną drzewa mamutowe, a cierpienie, ból i zniszczenie przyszło od latającego smoka. Teraz smok tłuc będzie w bębny przez stepy, kurhany, a przed smokiem stanie Anioł wymiaru śmierci i blaskiem swej chwały wypełni to, co ma spotkać latającego smoka. Wypełni się Morze Kaspijskie i Wołga ciałami kolosa na glinianych nogach i dziećmi latającego smoka.
A czyja to przepowiednia?