Knajpka gdzie wino pije się z butelki… przez smoczek
Na ladzie w rządku stoją butelki dla niemowlaków, do których obsługa nalewa płynu. Następnie nakręcane są gumowe smoczki i butle na tacy wędrują na salę. Można by pomyśleć, że jesteśmy w żłobku, gdyby nie to, że w butlach zamiast ciepłego mleka znajduje się białe lub czerwone wino, a na sali nie siedzą dzieciaki tylko zupełnie dorosłe osoby. Drugi wieczór paryskiej wycieczki spędzamy w niewielkiej i niezwykłej knajpce na Montmartre – Le Refuge des Fondus.
Widziane z ulicy Refuge nie wyróżnia się niczym szczególnym. Ot, kolejna knajpka. Można przejść obok nie zwracając na nią zupełnie uwagi. Im późniejszy wieczór, tym większa szansa, że może pojawić się kolejka na zewnątrz, bo w środku, no cóż, panuje ciasnota.
Wchodzimy do podłużnej, wąskiej sali. Wzdłuż pokrytych bohomazami ścian stoją dwie długie drewniane ławy. Nie ma oddzielnych stolików, wszyscy siedzą razem. Tym, którym trafi się miejsce od ściany kelner pomaga przejść… nad stołem. Jednak zanim usiądziemy warto wejść trochę głębiej i w małym korytarzyku zostawić kurtkę czy inne okrycie wierzchnie. Atmosfera w lokalu jest dosłownie gorąca :)
Na powitanie dostajemy aperitif – mały kieliszek słodkiego, różowego winka. Zaraz potem na stół wjeżdżają przystawki: dwa rodzaje kiełbasek, zielone i czarne oliwki, żółty ser, korniszony i ziemniaki w ostrym sosie. Jednocześnie kelner zbiera zamówienie.
Wybór jest nieskomplikowany, wręcz banalny. Można zamówić albo fondue serowe albo mięsne. Do tego wino białe lub czerwone. Jest nas trzy, więc dla urozmaicenia bierzemy dwie porcje sera i jedną mięsa. Czekając na posiłek rozglądam się po sali. Ściany pomazane są graffiti, dodatkowo porysowane przez odwiedzających knajpkę. Wokół kontuaru poprzyklejano banknoty z różnych krajów świata i pojedyncze pamiątkowe zdjęcia a na nim samym stoją butelki ze smoczkiem przygotowane do napełnienia. Wkrótce dostajemy nasze napoje!
Nie mija dużo czasu kiedy kelner rozpala niewielki palnik stojący na środku stołu i stawia na nim rondel z roztopionym serem. Obok ląduje koszyczek z kawałkami chleba, niestety mam wrażenie, że nieco czerstwego. Szkoda, bo bagietka smakowałaby bajecznie! Na każdym z talerzy oprócz sztućców leżą długie szpikulce, na które nadziewamy kawałki pieczywa i maczamy w płynnym serze, nabierając porcję. Najlepiej zgarnąć z dna, gdzie ser jest jakby bardziej ciągnący.
Na palniku obok pojawia się kociołek z rozgrzanym olejem a obok miseczki z soczystymi kawałkami wołowiny i podgotowanymi ziemniakami.
Mięso również nabija się na szpikulec i umieszcza w kociołku czekając, aż się odpowiednio usmaży. Na początku nie mam wyczucia jak długo powinnam trzymać kawałek wołowiny w oleju i niedosmażam mięsa, ale po chwili zaczynam nabierać wprawy.
Ziemniaki można jeść bezpośrednio z talerza lub również podsmażać w kociołku. Do mięsa podawane są też cztery sosy do wyboru: jeden majonezowy, drugi podobny do tatarskiego, trzeci pikantny i czwarty o nieokreślonym smaku.
Najciekawszy jest jednak wspomniany już sposób serwowania wina. Możemy zapomnieć o odkorkowywaniu, degustacji, kręceniu kieliszkiem i wąchaniu. Nie ma dużego wyboru – albo białe, albo czerwone. Podaje się je w buteleczkach ze smoczkiem. Podobno pierwszy raz zaserwowano wino w ten sposób ze względów praktycznych – w takiej ciasnocie co chwilę ktoś potrącał i przewracał kieliszki. Z buteleczek się nie wylewa. A inna sprawa, że picie wina przez smoka to zupełnie niecodzienne doznanie :)
Kiedy na samym dnie rondelka zostaje już tylko odrobina sera trzeba zamówić surowe jajko, które wbija się do środka i bełta, tak by powstała serowa jajecznica. Dopiero po jej zjedzeniu można konsumpcję fondue uznać za zakończoną. Dowiadujemy się o tym od naszej sąsiadki, Francuzki, która zaprosiła tu na kolację swoich znajomych. Same nie miałyśmy o tym pojęcia!
Zestaw składający się z porcji sera lub mięsa i butelki wina kosztuje 22 euro. Posiłek jest bardzo prosty ale niesamowicie sycący i przede wszystkim przepyszny! W dodatku spożyty w bardzo sympatycznej atmosferze. Jeśli ktoś chciałby wybrać się do Le Refuge des Fondus, trzeba szukać ulicy Rue des Trois Frères numer 17. Smacznego!
Piliście kiedyś wino w jakiś inny, niestandardowy sposób? Macie jakieś swoje ulubione knajpki na świecie, gdzie jedzenie jest proste, ale podane z fantazją czy w sposób niestandardowy? Zajrzelibyście na fondue do Refuge?
Cieszę się, że tu jesteś! Mam nadzieję, że spodobał Ci się i zaciekawił ten wpis. Jeśli tak, to będzie mi niezmiernie miło, gdy klikniesz Lubię to, dodasz +1 i podzielisz się wpisem ze znajomymi albo dołączysz do dyskusji! To dla mnie ważne, bo pokazuje, że warto dalej pisać. Masz uwagi, komentarze, pytania? Nie wahaj się, napisz! Cieszę się z każdego sygnału od Ciebie! Dziękuję :)
- Ewa a
Wiem że takie miejsc bo rok temu w TTV Kossakowski pokazywał to miejsce.
Nawet nie wiedziałam, bo nie oglądam TV :)
ymmmm aż mi już ślinka cieknie! Chyba zjem dzisiaj większe śniadanie :P
Smacznego! :)
Bardzo lubię takie biesiadowanie, wspólne “gotowanie” przy jednym stole. Mamy w domu garnek do fondue i grill raclette, świetnie się sprawdzają na mniejszych imprezach dla kilku osób. Butelki ze smoczkiem rzeczywiście bardzo praktyczne ale jakoś nie tęsknię za smoczkiem :)
Hahahha ja też nie tęskniłam, ale nie miałam wyboru i okazało się, że jest to bardzo zabawne doświadczenie :D
Taki mini bar w Sewilli gdzie wszystko i to w duuuzych ilościach było związane z religią i Wielkim Tygodniem
Pamiętam!!! :)
Te butelki ze smoczkiem są mocno intrygujące i nietuzinkowe. Świetny jest pomysł z jednym wielkim stołem i integracją wszystkich gości :)
W sumie to i tak każdy gadał we własnej grupie z ludźmi, ale i tak na koniec sąsiadka Francuzka pokazała nam ten trik z jajkiem. Jakby siedzieli przy własnym stole to pewnie bym się o jajku w fondue nie dowiedziała :)
Tylko takie szukamy :)
:D
Intrygujące te smoczki, ale ciekawe! Czy one są jednorazowego użytku? Byłam w Paryżu i w innym regionie Francji (Alzacja) i taki sposób podawania wina przez Francuzów w zasadzie mnie nie dziwi. Francuzi mają bardzo wysoką tolerancję na próbowanie różnych dziwnych rzeczy :)
Ciekawie opisane. Pozdrawiam
Ja zawsze myślałam, że są tradycjonalistami. A smoczki chyba nie są jednorazowe, nie wyglądały na nowe :)
W Tokyo, jakaś mieszanka alkoholowa z mlekiem ;) A czy takie wino w butelce można powąchać przed wypiciem…? :)
Jak odkręcisz smoczek i wsadzisz nos do środka… :)
Nowe, niespotykane doznania.. chyba będę śniła o tak podawanym winie, bo jest to dla mnie abstrakcja:)
Leć do sklepu z artykułami dziecięcymi po butlę ze smokiem ;)
Jak zobaczyłam te butelki ze smoczkiem to pomyślałam, że stoi za tym jakaś skomplikowana historia albo tradycja, a nie jedynie względy praktycznie. Tak czy inaczej pomysł bardzo nietypowy i ciekawy :) O jedzeniu na koniec jajka nie miałam pojęcia. Po tych wszystkich zdjęciach nabrałam ochoty na serowe albo czekoladowe fondue :) Pozdrawiam!
Hah, a tu tak prozaiczna rzecz jak praktyka ;) Czekoladowe fondue mmmmhmm… :)
Ja zawsze chciałem wybrać się do jednej z tych knajpek/igloo/piwnic lodowych, ale jeszcze nie było okazji ;)
O, ja też!
W Londku jest taka knajpa “Ice Bar” :)
Chyba jeszcze w Poznaniu albo Warszawie, ale pewny nie jestem ;)
To ja nawet nie wiedziałam, że się tak pije :D
Ja tez nie ;)
Wcześniej nie znałam tego miejsca – aż do pewnego czasu, ponieważ gdzieś kiedyś mi się w telewizji przypadkiem ukazało .., więc już wiedziałam, że istnieje a teraz wiem już nawet gdzie dokładnie :)
To następny etap – odwiedziny :)
A jak smakuje takie wino ze smoczka? O tym jajku na koniec nie mialam pojecia! Czlowiem kazdego dnia sie uczy :)
W sumie smakuje tak samo, tylko śmieszne jest to wrażenie ssania :)
Herezja! :))
Oj tam oj tam :P
Hehe, dobre. Ale w Paryzu to?! Az trudno uwierzyc. :P
Tak jest :D
What?!
Yeah :P
To trzeba koniecznie ogarnąć :)
Chętnie tam pójdę jak będę kolejny raz w Paryżu, bo Montmartre uwielbiam. Z resztą fondue też! Chyba zrobię w tym tygodniu takie serowe. A masz może jakiś dobry przepis? Bo te gotowe kupne fondue serowe jest dobre, ale wiadomo, że lepiej zrobić samemu… :)
Wiesz co, to był mój pierwszy raz jak w ogóle w życiu jadłam fondue, więc niestety nie mam przepisu, ale jak jakiś sprawdzony znajdziesz to daj znać :D
Nie wiem od czego zacząć… knajpka wygląda mega smakowicie, jedzenie super, ale… jako przeogromny miłośnik wina, jak sobie wyobraziłem picie go przez smoczek… przepraszam, ale to jest obrzydliwe! :D
Oj tam oj tam. Wcale nie jest :P
Bardzo ciekawy pomysł z tym smoczkiem. Mnie zastanawia czy ten pomysł nie został skopiowany z takiej kreskówki też francuskiej z lat 90. Tam dzieci niemowlaki chodziły do knajpy i piły mleko z butelki ze smoczkiem w różnych smakach. Bardzo klimatycznie wygląda ten lokal.
Nie znam tej kreskówki :)
Piłam wino z ogromnego rogu (nie mam pojęcia do jakiego zwierzaka należał)… z butelki ze smoczkiem jeszcze nigdy nie piłam i nie wydaje mi się, żeby było to jakoś szczególnie przyjemne ;-)
Trzeba najpierw spróbować :)
Jakie niesamowite miejsce! Czuję się pozytywnie zaskoczona :) Odpowiadając na Twoje pytanie: tak, na pewno bym ich odwiedziła będąc w pobliżu :) Patrząc na te zdjęcia zrobiłam się głodna… ;)
Cieszę się, że się podoba :)