Kto pozostał przy życiu, ten uciekł – opuszczona wioska Palio Pyli
W nocy zmarła sąsiadka. Tego było za wiele dla młodego małżeństwa z trójką dzieci. Długo zwlekali, ale w końcu postanowili zabrać swój niewielki dobytek i uciec z tej przeklętej, choć rodzinnej wsi. Najbardziej bali się o życie swoich pociech. Zaraza nie wybierała. Umierali starsi i dzieci, śmierć zabierała też osoby w kwiecie wieku. Nie było wiadomo, na kogo padnie kolejnego dnia. Niedługo potem osadę opuściły kolejne rodziny. Uciekali w obawie o swoje życie.
Takie rzeczy podpowiada mi wyobraźnia kiedy wędruję pomiędzy pozostałościami kamiennych domów w Palio Pyli. W 1830 r. wybuchła tu epidemia cholery. Wielu mieszkańców nie przeżyło choroby. Ci, którym się to udało – opuścili wioskę pozostawiając gospodarstwa na pastwę natury.
Cholera to choroba brudnej wody. Zaczynało się od zwykłej biegunki, potem pojawiały się wymioty. Skóra chorych zaczynała się marszczyć, a rysy twarzy ulegały zaostrzeniu. Niektórym zmieniał się głos. Inni zapadali w śpiączkę. Kilku osobom udało się wyzdrowieć, ale wielu umarło.
Dziś w miejscu, gdzie kiedyś tętniło życie, stoją pozostałości opuszczonych domów. Pomiędzy ruinami wyrastają drzewa, spośród kamieni wystają chwasty.
Trzeba stąpać ostrożnie, bo nie wszystkie kamienie są stabilne. Łatwo o potknięcie i skręcenie kostki. W dodatku ja, głupia, jestem w sandałach, więc gołą stopą co rusz zahaczam o nieprzyjemne osty broniące dostępu do kolejnych domostw.
Dwieście lat temu mieszkańcy cieszyli się cudownym położeniem osady na zboczu góry, ze wspaniałym widokiem na północ wyspy Kos. Na szczycie wzniesienia górował kamienny zamek. Stoki porośnięte trawą zapewniały karmę dla licznych kóz. Między gospodarstwami bawiły się dzieciaki. Dzwon z przykościelnej dzwonnicy codziennie przypominał o modlitwie.
Widoki z Palio Pyli nadal są zachwycające. Kozy – nie wiem, czy bezpańskie – pasą się pomiędzy zarośniętymi ruinami. Co jakiś czas odzywa się też dzwon, poruszony przez jednego z nielicznych turystów, którzy tu trafiają i postanawiają na chwilę zmącić wszechogarniającą ciszę. Poza tym – pusto.
Większość turystów, którzy tu przyjeżdżają, nie zapuszcza się pomiędzy stare domy Palio Pyli, lecz udaje się od razu do ruin bizantyjskiego zamku. Wybudowano go jakoś pomiędzy IX a XI wiekiem naszej ery. Wiadomo, że w XV wieku podczas tureckiej inwazji stanowił schronienie dla wielu mieszkańców wyspy Kos.
Do zamku prowadzi stromy szlak, który jednak łatwo zgubić. Jego początkowa część to szeroka brukowana ścieżka, ale w pewnym momencie trzeba odbić w lewo i szlak ginie między drzewami. Ścieżka prowadzi dalej do jednego z trzech kościołów, ale do samego zamku nią nie dojdziemy. Miejsce, w którym trzeba zejść z drogi oznaczył ktoś rysując markerem strzałkę na kamieniu, ale łatwo ją przeoczyć.
Wspinaczka pod górę jest nieco męcząca, ale panorama rozciągająca się ze szczytu jest warta tego wysiłku. Widać stąd leżące na północy Kos kurorty, słone jezioro, a także sąsiednie wysepki Kalymnos i Pserimos.
Mi jednak dużo bardziej podoba się widok z małej greckiej tawerny, która ulokowała się ponad Palio Pyli. Docieram tam nie szlakiem, jak większość turystów, lecz na przełaj, klucząc pomiędzy pozostałościami zabudowań osady. Spocona, zmęczona wspinaczką i zirytowana kłującymi w stopy ostami zamawiam zimną kaneladę i cieszę się chwilą w samotności.
Panorama rozpościerająca się z tarasu, na którym stoi mój stolik, nie ma moim zdaniem na wyspie Kos sobie równych. Pode mną znajduje się zbocze z ruinami położonego 300 m. n.p.m. Palio Pyli. Dalej ciągnie się malownicza, zielono-brązowa dolina. Z prawej strony widzę wzniesienie z zamkiem przypominającym orle gniazdo. A w tle – wybrzeże wyspy, gdzie toczy się bujne, wakacyjne życie. Bez trudu mogę wyobrazić sobie ten turystyczny gwar, ale tu, na górze panują cisza i spokój.
Mogłabym tu spędzić całe godziny, ale niestety zbliża się wieczór i za chwilę zrobi się ciemno. Moje auto jest przedostatnim (z niewielu), które wąską i krętą drogą odjeżdża z prowizorycznego parkingu. Zostawiam za sobą wspomnienie o zarazie, która przyczyniła się do opuszczenia Palio Pyli i wracam do domu.
Lubicie opuszczone miejsca? Takie spoza głównego szlaku turystycznego? Byliście w podobnej wiosce gdzieś w innym zakątku świata?
Cieszę się, że tu jesteś! Mam nadzieję, że spodobał Ci się i zaciekawił ten wpis. Jeśli tak, to będzie mi niezmiernie miło, gdy klikniesz Lubię to, dodasz +1 i podzielisz się wpisem ze znajomymi albo dołączysz do dyskusji! To dla mnie ważne, bo pokazuje, że warto dalej pisać. Masz uwagi, komentarze, pytania? Nie wahaj się, napisz! Cieszę się z każdego sygnału od Ciebie! Dziękuję :)
- Ewa a
Pieknie opisalas to miejsce – tak w ogole, to jest to niezly material na ksiazke! Ja nigdy chyba nie bylam w opuszczonej wiosce, co najwyzej, w opuszczonym domostwie….
Musiałabym moooocno popuścić wodze fantazji, by napisać o tym całą książkę :)
Opuszczone miejsca mają w sobie coś niezwykłego! A to zdjęcie z krzesełkami – tam był zapalił! ;)
Zapalił?! Nie pochwalam :)
Kawa przy takich stolikach, z takimi widokami smakuje pewnie 10 razy lepiej :)
Nie wiem, piłam kaneladę. Smakowała wybornie :D
ostatnie zdjęcie, czyli to z malutkimi stoliczkami jest rozbrajające i w ciekawym klimacie
Dzięki! W ogóle klimat w tej knajpce był bardzo przyjemny
Lubię zaglądać do tego typu opuszczonych miejsc, nie tylko przez wzgląd na ich historię, ale przede wszystkim na niesamowity klimat jaki mają oraz ich niewątpliwą fotogeniczność.
W każdym razie dzięki za te zdjęcia i opowieść :)
Dzięki i polecam się na przyszłość :D
Byłam w podobnym miejscu w tym roku na Thassos, choć nie było tam kościoła, ani zamku, tylko kilka opuszczonych domostw i pasące się kozy. Założyłam, że to opuszczone domy pasterskie, ale być może i tam dotarła epidemia cholery. Nie bardzo jest jak sprawdzić, bo to miejsce z dala od popularnych szlaków turystycznych, gdzie ludzi się dowozi autokarami. Również trzeba wspiąć się nieco pod górę, szlakiem wiodącym do neolitycznych osad Kastri i Larnaki. Próżno szukać opisów tych miejsc w przewodnikach… A znakowanie szlaków malowanymi farbą lub markerem strzałkami jest zdaje się w Grecji dość popularne.
Ja szukałam o Palio Pyli informacji w internecie i niewiele dało się znaleźć. Ze dwa źródła plus informacje od osób, które mieszkały i pracowały w turystyce na Kos. Szkoda, chciałabym wiedzieć na przykład ilu mieszkańców liczyła wioska przed epidemią, czy jak duże żniwa zebrała cholera, czy ludzie uciekali wszyscy na raz, czy raczej stopniowo opuszczano to miejsce itp. To są dla mnie bardzo ciekawe rzeczy!
Ja nawet nie miałam kogo zapytać. Jak powiedzieliśmy naszej gospodyni, że byliśmy na wzgórzu Kastri, to nie miała pojęcia, o czym mowa, a co dopiero, że są tam jakieś opuszczone domy. Tablica informacyjna przy wejściu na szlak też opisywała tylko historię Kastri.
Ciekawe! Próbowałaś szukać w internecie?
O samym Kastri jako osadzie z neolitu i znajdujących się tam prehistorycznych grobach jest sporo wzmianek. Nie znalazłam jednak nic o tych domach, jakby ich tam wcale nie było, dlatego potraktowałam je jako współczesne opuszczone domy pasterskie i podejrzewam, że takimi są w rzeczywistości.
Ciekawie opowiedziana historia miejsca z… historia:) Piekne widoki pozostaly, moze turysci tchna nowe zycie w te opuszczona osade? Wszystkiego dobrego w Nowym Roku!
Dziękuję i wzajemnie!
koniecznie musisz wpaść na Fuertę na Cofete, odwiedzić willę Wintera
Zuzanna, a jak się tam dostać z Corralejo?
Początek tego postu jest rewelacyjny! Od razu się zmienia pozycję siedzenia, opiera brodę o dłoń i się zaczytuje. Szkoda mi tylko, że tak szybko się skończył.
Problem ze zwiedzaniem takich miejsc jest ten, że trzeba mieć wcześniej wiedzę historyczno-krajoznawczą o nich. Znać opowieści, legendy, historie. A tych często w przewodnikach nie ma. Wiesz, że moje ulubione miejsce tego typu to Dolina Belice na Sycylii http://pozornie-zalezna.blog.pl/2014/11/01/dolina-belice-gibellina-poggioreale-vita/
No nie chciałam za bardzo w fikcję popłynąć ;)
Świetnie opisujesz te puste miejsca, wystarczy popatrzeć na te fotografie i wyobrazić sobie domostwa, gwar, codzienne życie. A teraz tylko cisza, która też jest częścią natury. Takie miejsca świetnie nadają się do refleksji, o wiele lepiej się je zwiedza i podziwia niż te, w których jest tłoczno, głośno, wszystko szybko, szybko. Szkoda tylko, że tak niewiele takich miejsc na świecie zostało…
Dzięki! Ja też o wiele bardziej lubię takie, gdzie jest mniej nas, turystów…
Uwielbiam takie miejsca! Trzeba się tam wybrać
Dziękuję za tę relację. We wrześniu wybieram się na Kos i właśnie szukam, co ciekawego można tam zobaczyć. Uwielbiam takie miejsca i na pewno tam dotrę.
Old Perithia na Korfu.
Byłam tam dosłownie tydzień temu. Oprócz nas trojga, jeszcze jedna niemiecka rodzina. Zawsze wzruszenie łapie za gardło w takich miejscach. Resztki bojkowskiej osady w Bieszczadach, cudowny uśpiony Humac na wyspie Hvar. I Stare Pyli. Dzwonki kóz i dzwon przy starej kaplicy były wprost magiczne. Piękny wpis.
Dziękuję! Mam słabośc do tego typu miejsc…
Perithia na korfu
Byłam w tym cudnym miejscu w tym roku. Można siedzieć godzinami i podziwiać ten cud natury i ludzkich rąk.