Kubańskie nekropolie – tam spoczywają bohaterzy
Wbrew nazwie na hawańskim Cmentarzu Krzysztofa Kolumba nie znajduje się grób odkrywcy Ameryki. Zresztą do dziś trwają spory, gdzie spoczywają szczątki żeglarza – w Sewilli czy może w Santo Domingo. Z pewnością jednak nie w Hawanie. Nie na cmentarzu, który uważany jest za jedną z najważniejszych, o ile nie najważniejszą nekropolię Ameryki Łacińskiej. Dla wielu to obowiązkowy punkt zwiedzania stolicy Kuby.
Nigdy nie widziałam cmentarza zaprojektowanego w ten sposób. Po przejściu przez główną murowaną bramę wchodzi się na… ulicę. Szeroką, asfaltową czteropasmówkę ze znakami poziomymi i pionowymi. Tak jakbyśmy zamiast na cmentarz przeszli do kolejnej dzielnicy Hawany. Ulica nie jest długa, ciągnie się kilkaset metrów, a na jej końcu, na środku jakby ronda znajduje się główna kaplica mająca przypominać florencką katedrę. Sprawia to wszystko dość dziwne, specyficzne wrażenie. Cmentarz zaprojektował architekt zwany Calixto Arellano de Loira y Cordoso, który zmarł przed ukończeniem jego budowy, tym samym stając się jednym z pierwszych ludzi pochowanych w tym miejscu.
Najokazalsze grobowce znajdują się oczywiście przy głównej alei. Idąc w kierunku kaplicy mijamy największe, najbardziej ozdobione pomniki i nagrobki. Pochowano tu wiele osób zasłużonych dla Kuby – poetów, muzyków, filmowców, bejsbolistów, polityków, wojskowych a także prezydenta José Miguela Gómeza. Niektóre groby wyglądają dość kuriozalnie – jak na przykład piramida przypominająca te egipskie, albo nagrobek z rzeźbą kostki domina. Inne to z kolei małe dzieła sztuki z przepięknymi rzeźbami.
Wśród nagrobków wyróżnia się wysoki na dwadzieścia trzy metry pomnik strażaków, którzy zginęli tragicznie w czasie gaszenia pożaru 17 maja 1890 roku. Eleganckie zdobienia pełne symboliki budzą zachwyt i jednocześnie skłaniają do zadumy.
Na cmentarzu znajduje się również grób Ibrahima Ferrera, członka Buena Vista Social Club.
Im dalej odejdzie się od centrum, tym mniej spektakularne robią się nagrobki. Cmentarz zajmuje powierzchnię ponad pięćdziesięciu siedmiu hektarów, a w około ośmiuset tysiącach grobów spoczywa ponad milion osób. Wiele grobów położonych dalej od kaplicy wygląda na mniej zadbane. Podobno niektóre z nich należą do zmarłych, których rodziny uciekły z Kuby, w związku z tym nie ma kto się opiekować nagrobkami.
Cmentarz nadal jest używany jako miejsce pochówków. Codziennie odbywają się pogrzeby. Jesteśmy świadkami jednego z nich, kiedy pod kapliczkę podjeżdża karawan. Trumna zostaje wniesiona do kapliczki, następuje szybkie nabożeństwo, trumna wraca do karawanu, który odjeżdża, by złożyć ciało w grobie. Trwa to nie więcej niż kilkanaście minut.
Odnoszę wrażenie, że największą atrakcją, jeśli w ogóle można tak to ująć, Cmentarza Kolumba nie są pomniki słynnych osób lecz grób młodej dziewczyny Amelii Goyri de la Hoz. Kobieta i jej dziecko zmarły w 1901 roku przy porodzie. Pochowano ją na cmentarzu z dzieciątkiem u stóp. Kiedy kilka lat później odkopano grób, by złożyć w nim kolejne ciało, okazało się, że szczątki matki i dziecka niemalże nie uległy rozkładowi. Ludzie nie mogli uwierzyć własnym oczom, tym bardziej że w niewyjaśniony sposób ciałko niemowlęcia znalazło się w ramionach dziewczyny. Uznano to za cud i od tamtej pory do grobu Amelii pielgrzymują ludzie z prośbami i życzeniami.
Nie wiem, kto to wymyślił, ale podobno istnieje cały rytuał, który ma sprawić, że nasze życzenie się spełni. Należy podejść do nagrobka i położyć dłoń na rzeźbie dzieciątka, wymawiając prośbę. Następnie trzeba obejść pomnik, z drugiej strony złożyć ofiarę, trzy razy zastukać kołatką i wycofać się, nie odwracając się plecami do grobu. Są ludzie, którzy wierzą, że to zapewni im pomyślność.
I chociaż Cmentarz Kolumba uznawany jest za najważniejszy na Kubie, to największy bohater narodowy spoczywa zupełnie gdzie indziej – na Cmentarzu Santa ifigenia w Santo Domingo. Mowa tutaj nie o Che, ani nawet o Fidelu, który ponoć jeszcze żyje, lecz o José Martím. Ten urodzony w 1853 roku poeta, eseista, dziennikarz i filozof stał się symbolem walki Kuby o wolność od Hiszpanii. Kubańczycy mówią o nim nawet jako o apostole kubańskiej niepodległości.
José Martí przez większą część życia nawoływał do uwolnienia Kuby spod rządów hiszpańskich poprzez swoje dzieła oraz aktywność polityczną. Promował wolność, niezależność polityczną oraz demokrację, a także sprzeciwiał się niewolnictwu. Przez dłuższy czas trzymał się jednak z daleka od walki zbrojnej, a kiedy wreszcie się jej podjął, zginął już w 1895 roku w pierwszej bitwie, w której wziął udział. Mimo to na zawsze pozostanie on bohaterem dla wszystkich Kubańczyków.
Każdego dnia na cmentarzu Santa Ifigenia w Santiago de Cuba zbiera się mały tłumek, by obejrzeć zmianę warty pod mauzoleum Martíego. Nastrój, jak zwykle przy tego typu wydarzeniach jest dość podniosły. Żołnierze maszerują, zachowując śmiertelną, nomen omen, powagę. Po kilku minutach, gdy nowa zmiana pilnuje prochów bohatera, można wejść do środka mauzoleum i spojrzeć z góry na przykryta kubańską flagą urnę.
Oprócz Martíego na otwartym w 1868 roku cmentarzu spoczywają także inne znane postaci. Leżą tu między innymi członkowie rodziny Bacardi, znanej z produkcji kubańskiego rumu.
Nieopodal znajduje się tez nagrobek Máximo Francisco Repilado Muñoza, znanego na całym świecie jako Compay Segundo.
Wspominam cmentarze, które widziałam w Dominikanie, gdzie nagrobki składały się z kilku jakby regałów, do których wsuwano trumny bądź urny. Na Kubie, wygląda na to, że zmarłych chowa się pod ziemią. Tym, co łączy cmentarze dominikańskie i kubańskie jest natomiast biel, która w krajach Ameryki Łacińskiej uchodzi za symbol żałoby.
Spacer po obu nekropoliach to ciekawe doświadczenie, choć z reguły nie przepadam za takimi miejscami. Ale moim zdaniem białe cmentarze są jakoś mniej przygnębiające, niż te utrzymane w ciemnych kolorach…
Lubicie zaglądać na cmentarze w czasie swoich podróży? Interesują Was takie miejsca? Która nekropolia najbardziej zapadła Wam w pamięci?
Cieszę się, że tu jesteś! Mam nadzieję, że spodobał Ci się i zaciekawił ten wpis. Jeśli tak, to będzie mi niezmiernie miło, gdy klikniesz Lubię to, dodasz +1 i podzielisz się wpisem ze znajomymi albo dołączysz do dyskusji! To dla mnie ważne, bo pokazuje, że warto dalej pisać. Masz uwagi, komentarze, pytania? Nie wahaj się, napisz! Cieszę się z każdego sygnału od Ciebie! Dziękuję :)
- Ewa a
No ten rytuał wymyślny XD. Tłumy tam to robią czy bez przesady :)?
Przed nami widziałam kilka osób. Na pewno nie jakieś dzikie tłumy, ale dziennie trochę osób się trafi. Szczególnie, jak przyjedzie na przykład wycieczka turystów :) Ale dookoła leży mnóstwo tabliczek z podziękowaniami, więc myślę, że nie tylko turyści to robią ;)
Ja się przyznaję bez bicia – cmentarzy nie lubię. Zapewne za sprawą rodziców, którzy jako dziecko ganiali mnie 1 listopada na cmentarz i to wszystko – dla dziecka – było jakieś takie smutne i przykre, a poza tym zawsze odbywało się bladym świtem… W Hawanie przejeżdżałam autobusem Hop On Hop Off koło tego cmentarza, ale wystarczył mi widok z autobusu właśnie. Na Islandii za to zajrzałam przez płot na cmentarz, ale to ze względu na ich patronimiczne nazwiska – chciałam się dokładniej zorientować o co chodzi :)
Ooo ja nie pamiętam cmentarza na Islandii. To było w ten dzień, co się rozdzieliłyśmy czy cierpię już na sklerozę? :)
Mnie też na groby jakoś nie ciągnie. Mój chłopak to zawsze w Polsce fotografuje cmentarze, w szoku, że takie udekorowane! Biedny jeszcze nigdy naszego Święta Zmarłych nie zaliczył. To by się dopiero zdziwił! :D Lubię francuskie Pere Lachaise, jesienną porą, raz na parę lat!
Ja za polskimi nieszczególnie przepadam. Właśnie przez to, że nagrobki są takie szare, smutne a dekoracje często wyglądają dla mnie na zasadzie “żeby się pokazać”, zresztą niektóre nagrobki też…
O kurczę! :O też czegoś takiego nie widziałam, najbardziej zdziwił mnie cmentarz w Portugalii do tej pory, gdzie się chodzi do mini “domku” i tam niczym na łóżkach piętrowych leżą trumny. ale taka autostrada? :O
Wow, ja z kolei mieszkając w Lizbonie przez pół roku, a potem w Algarve nigdy się chyba nie wybrałam na tamtejszy cmentarz…
Pewnie. Dość często zaglądam na cmentarze podczas podróży.
No ja właśnie nie, z reguły mnie nie ciągnie…
Cmentarze mają w sobie coś magicznego. Szczególnie takie małe i stare. Jak jakiś napotkam to staram się odwiedzić ;)
Małe i stare to tak!
Uwielbiam odwiedzać cmentarze! Często właśnie one najwięcej o kulturze danego miejsca mówią
Masz rację, choć mimo wszystko ja nie przepadam…
Za dwa dni bedę na Kubie więc dzięki za wpis :). Wybierzemy się więc także tam.
Udanej podróży! :)
Ja planuję odwiedzić ten w Cardenas :)
W Panamie jeszcze nie byłam…
Konkretny ten cmentarz, nie powiem… Robi wrażenie. Zdarza mi się odwiedzać cmentarze, zazwyczaj tak po prostu z ciekawości, żeby zobaczyć czym różnią się od “naszych”. Jestem zwolenniczką minimalizmu, więc takie fiu-bzdziu jak kostka domina to dla mnie przegięcie :) O wiele bardziej do gustu przypadł mi styl duńskich cmentarzy, wszystko ładne, schludne, równo w rządkach, nagrobki skromne, bez zbędnego wyróżniania się :)
Mi się podobały cmentarze w USA, trawnik, trawnik, trawnik, trochę drzew i same małe płyty stojące w rządkach… być może w Danii jest podobnie?
Zdecydowanie wolę bardziej białe nagrobki niż ciemne granity. Ładnie to się wszystko prezentuje skąpane w kubańskim słońcu.
Też nie przepadam za ciemnymi granitami.
Cmentarze podobały mi się, gdy byłam nastolatką ;) Choć przyznam, że krakowskie Rakowice i stary cmentarz podgórski wciąż mają pewien klimat. Tych nowych “granitowisk” po prostu nie lubię. To takie hmmm… kamienne dżungle bez serca.
Doskonale powiedziane!
Ja zazwyczaj cmentarze odwiedzam, ale na hawańskim nie byłam. Nie wiem dlaczego, być może zabrakło mi czasu.
To ja mam na odwrót, zazwyczaj nie odwiedzam, a na hawańskim byłam :)
Ja także byłam i zrobił na mnie ogromne wrażenie, ten cmentarz nie jest smutny ,z pewnością jest to zasługa białego koloru ,który mimo że jest tami nie tylko tam , uwazany za kolor żałoby ,sprawia że wrażenie jest inne niż na naszych nekropoliach,namawiam wszystkich którzy odwiedza Kubę aby go odwiedzili.
Zgadzam się absolutnie, to miejsce też nie wydawało mi się smutne, pewnie dlatego, że nie jesteśmy przyzwyczajeni do białego jako koloru żałoby.
Nekropolie mówią wiele o społeczeństwach, o kulturze, szczególnie te stare, wielkie. Bardzo ciekawe miejsce, które warto odwiedzić podczas pobytu na Kubie!
Zgadzam się z Tobą zupełnie. Mimo że fanką cmentarzy nie jestem to też uważam, że warto.
Widzę, że większość komentujących to fani cmentarzy :) Też należę do grupy, która lubi cmentarze odwiedzać i chętnię wstępuję gdziekolwiek bym nie była, właśnie po to, żeby poznać trochę lokalnych tradycji i kultury
Też to zauważam. Cóż, może i ja się w końcu przekonam. Na palcach jednej ręki mogę policzyć te, na które chętnie wybrałabym się ponownie…
Ja niezmiernie lubię spacerować po kubańskich cmentarzach, przypominają często cmentarz Powązki w Warszawie, bo też mają bardzo dużo oryginalnych nagrobków-pomników.
Na cmentarzu w Santiago byliśmy w styczniu, 2018 roku, i to zaledwie niecałą godzinę. Doszliśmy do grobu Fidela Castro, składającego się z prostej, granitowej skały i udekorowany metalową plakietką z napisem “Fidel”. Znajdował się on nieopodal grobów Jose Marti i innych bohaterów kubańskich. Niedaleko były też groby uczestników Rewolucji Kubańskiej, ale niestety nie wolno było do nich podchodzić, jedynie widziałem metalowe tabliczki z nazwiskami. Koło grobu kręcił się strażnik i instruował turystów, gdzie mogą stać i robić zdjęcia. Żołnierze w mundurach stali na warcie pod granitowymi ‘parasolami’ chroniącymi ich od słońca. O godzinie 14:00 kilkunastu żołnierzy wyszło z pobliskiego budynku i pomaszerowało w kierunku różnych grobów, a z głośników zaczęła płynąć muzyka. Ogólnie był to interesujący spektakl.