Liny, kładki i drabinki czyli podziemna przygoda
Czy to aby nie przesada? – myślę, wciągając na siebie niebieski kombinezon z grubego i wytrzymałego materiału. Wiem, że Jaskinia Krasnogórska (Krásnohorská jaskyňa), którą mam za chwilę odwiedzić, jest inna od jaskiń, jakie widziałam do tej pory. Są kładki, liny i drabinki, ale przecież bądź co bądź to miejsce dostępne dla turystów. I jeszcze kaski, i czołówki! Co tam się w środku będzie działo?
Jaskinia Krasnogórska została odkryta przez speleologów w 1964 roku. Wygląda na to, że spodziewali się tam coś znaleźć, gdyż dostali się do środka sztucznie obniżając poziom wody. Dzisiaj do wnętrza góry wchodzimy nowym, sztucznie przebitym wejściem i od razu rozumiem, pod co nam latarka. Jaskinia w ogóle nie ma oświetlenia! Przygoda, przygoda!
Zwiedzanie odbywa się w niewielkich grupach z przewodnikiem. Po wejściu do środka zostawiamy niepotrzebne rzeczy w nieprzemakalnych workach, a nasz przewodnik zamyka bramę jaskini od środka. Zapalamy czołówki i ruszamy parę kroków, by zatrzymać się w pierwszej niewielkiej salce. Tutaj słyszymy instrukcję bezpieczeństwa oraz pierwsze informacje na temat jaskini. Powietrze w środku pachnie ziemią, jest to jednak zapach bardzo przyjemny, a podobno oddychanie nim udrażnia nos.
Nasza trasa ma 450 metrów w jedną stronę, a potem trzeba tym samym przejściem wrócić. Natomiast cała jaskinia ma 1356 metrów długości. Idziemy wzdłuż podziemnego strumienia, w jaskini znajdują się też podziemne jeziorka. Mamy uważać na nietoperze, które śpią przyczepione do ścian i sufitów jaskini. – Tym, co odróżnia Krasnogórską od innych jaskiń jest fakt, że tutaj możecie dotykać skał, co w większości turystycznych jaskiń jest niedozwolone. Tu natomiast jest to wręcz wskazane. Będziecie musieli pomagać sobie w ten sposób w czasie wędrówki. – opowiada przewodnik, a ja już przebieram nogami z ekscytacji!
Okazuje się, że nie ma lekko! Trasa, owszem, jest przygotowana ale nie są to eleganckie, szerokie chodniczki znane mi z innych jaskiń. Już chwilę po starcie trzeba się schylać. Muszę też uważać na równowagę, bo drewniana kładka, po której idziemy, jest wąska i śliska. A już za chwilę pierwsza atrakcja Krasnogórskiej: lina rozpięta nad podziemnym jeziorkiem, po której trzeba przejść na drugą stronę, trzymając się drugiej liny!
Przechodzenie trwa powoli i odbywa się pojedynczo, zajmuje nam więc trochę czasu. Potem wędrujemy dalej kładkami, napotykamy pierwsze drabinki, po których trzeba zejść w dół (Ale zimne stopnie! Przydałyby się rękawiczki!), a także wąskie przejścia, przez które trzeba ostrożnie się przeciskać. Na niektóre skały wspinamy się za pomocą łańcuchów. Po paru minutach jestem umorusana niczym górnik i rozumiem już, po co nam te kombinezony, a kiedy uderzam głową w skałę to łapię też potrzebę noszenia kasku…
Zatrzymujemy się na chwilę w miejscu zwanym Wielki Kanion, który wygląda jak szczelina w górze (wąski, wysoki tak, że nie widać sklepienia). Kolejny przystanek robimy w malej salce przy niebrzydkich formach naciekowych, ale największa atrakcja czeka na samym końcu jaskini niczym wisienka na torcie. To potężny stalagmit, który przez pewien czas uważany był za największy stalagmit świata (potem, zgodnie z założeniami naukowców, że im cieplej, tym szybciej rosną stalagmity, odkryto większe w strefach tropikalnych, ale ten słowacki jest nadal największym w strefie klimatu umiarkowanego).
Olbrzym ma ponad 32 metry wysokości, a średnica jego podstawy to 14 metrów. Całość waży około dwóch tysięcy ton. Szacuje się, że rocznie przybywa mu ponad 130 kilogramów masy! Sala z wielkim stalagmitem to jedyne sztucznie oświetlone miejsce w jaskini. Robi niesamowite wrażenie, stojąc naprzeciwko niego człowiek wydaje się taki mały i kruchy!
Wracamy tą samą trasą. Znowu trzeba się wspinać, przeciskać, balansować na linie. Co ciekawe, przejście tej samej trasy w odwrotnym kierunku zajmuje nam ledwie pół godziny, podczas gdy w stronę stalagmitu szliśmy ponad godzinę. To dlatego, że nie zatrzymujemy się już na pogadanki, a i nabieramy chyba więcej odwagi na linach i drabinkach.
Wszystko idzie sprawniej. Po około dwóch godzinach wychodzimy na powierzchnię i oddychamy świeżym powietrzem. Wyglądam jak górnik po szychcie, ale jestem zadowolona! Zdejmując kompletnie ubłocony kombinezon rozpamiętuję wędrówkę przez jaskinię.
Obiektywnie rzecz biorąc nie jest to najpiękniejsza jaskinia, jaką dane mi było zwiedzać. Widziałam już takie, gdzie formacje naciekowe były dużo atrakcyjniejsze. Ale mimo to uważam, że to póki co moje najlepsze jaskiniowe doświadczenie, bo trzeba było w nie włożyć trochę wysiłku. Im mniej jest coś dostępne, tym bardziej to chyba doceniamy!
Przeczytajcie też relację Karoliny z Jaskini Krasnogórskiej na blogu TropiMy Przygody »
Lubicie zwiedzać jaskinie? Zdecydowalibyście się na tego typu przygodę czy wolicie raczej spacery szerokimi chodnikami w innych, pięknych miejscach, gdzie człowiek się nie ubrudzi? A może właśnie umorusanie się sprawia Wam frajdę?
Cieszę się, że tu jesteś! Mam nadzieję, że spodobał Ci się i zaciekawił ten wpis. Jeśli tak, to będzie mi niezmiernie miło, gdy klikniesz Lubię to, dodasz +1 i podzielisz się wpisem ze znajomymi albo dołączysz do dyskusji! To dla mnie ważne, bo pokazuje, że warto dalej pisać. Masz uwagi, komentarze, pytania? Nie wahaj się, napisz! Cieszę się z każdego sygnału od Ciebie! Dziękuję :)
- Ewa a
potwierdzam! Byłam z Ewą i jest znakomita!
I ja też potwierdzam, cudowne miejsce!
Nietoperze wymiatają!
Oj jak uważałyśmy, by ich w ciemności przypadkiem nie dotknąć :D
Wszystko fajnie, ale z moja klaustrofobią w życiu bym tam nie weszła. Mimo,że wygląda ładnie.
Fakt, z klaustrofobią ciężko, szczególnie że są miejsca, gdzie naprawdę trzeba się przeciskać. Ale Słowacja ma też wiele innych ciekawych miejsc do zobaczenia :)
łączę się w bólu z Karoliną :)
To raczej nie są atrakcje dla mnie, w jaskiniach źle się czuję, a nietoperzy się panicznie boję…Ale fotki obejrzałam chętnie:)
Nietoperzy akurat nie trzeba się bać. Wszystkie grzecznie spały :D
Średnio lubię zwiedzać jaskinie. Z tego co pamiętam, to chyba odwiedziłem ze dwie może 3. Wiem, że sporo ludzi lubi tą atrakcję, a nawet zwiedza je bardziej wyczynowo – coś jak u Ciebie na zdjęciach, ale to nie dla mnie.
Ja lubię każde – te adrenalinowe i te zwykłe, ale wiadomo, nie każdy wszystko musi lubić :D
Milosnikom sportow ekstremalnych, polecam jaskinie w Parku Torotoro w Boliwii. Dopiero od niedawna dostepne sa tam kaski, a w wielu miejscach, jedyna linia ratunkowa jest reka przewodnika:) Scian, podloza, sufitu mozna (a czasem trzeba) dotykac do woli!:) Ja po tej przygodzie zrazilam sie do jaskin…, ale do takiej Krasnogorskiej moze bym i poszla?
Uuuu no bez tego minimalnego zabezpieczenia jakim są liny czy drabinki to nie wiem, czy bym się odważyła :) Ale i w Krasnogórskiej momentami trzęsły mi się kolana :)
Po przeczytaniu tego artykułu chciałem poprosić autora o opis sprzętu do robienia zdjęć jakiego używał w tych jaskiniach.
Autorka używała Canona Eosa 60D z obiektywem Tamron 16-300 mm F/3.5-6.3 Di II VC PZD MACRO. Zdjęcia robione z ręki, bez statywu :)
Rewelacja!!!
Choć to pewnie nie dla mnie…
Czemu? Klaustrofobia?
Wow! Świetna sprawa! Brzmi jak niezapomniane przeżycie! Koniecznie muszę się tam udać. No i zdjęcia w ciemnościach też super!
Dzięki, starałam się :)
Hmm, zawsze jak widzę nietoperze w jaskini to mam obawy, że podczas zwiedzania nagle zerwą się jak w horrorze :) Most nad jeziorkiem z dwóch linek doskonały.
Ja nawet nie chce o tym myśleć… I jeszcze żeby się we włosy nie wkręciły :)
Dopisuję cel do mojej listy… hihihi :))))
I dobrze! :)
Rewelacja. Na zdjęciach jaskinia wygląda super, a Twoja relacja dodatkowo zachęca, żeby wybrać się w tamte strony :)
Oj zdecydowanie lubię takie klimaty :)
Lubię takie miejsc,a ale oglądając od razu oczami wyobraźni widzę jak mój aparat ląduje gdzieś w wodzie lub ulega zniszczeniu z inny sposób:) pzdr
Też drżałam, ale wisiał bezpiecznie na szyi, a w czasie wspinaczki chowałam go pod kombinezon :)
Hmm czyli nietoperze uprzedziły turystów i dostają się jakimś naturalnym otworem, w dodatku bez przewodnika :)
I tak sobie myślę, że jednak na żywo to musiało lepiej wyglądać, bo też jak na zdjęciach pokazać mrok i promień latarki przecinający ciemność? Jaskinia niewątpliwie wygląda zachecająco i nic tylko znaleźć się po tej właściwej stronie zamykanych od środka drzwi :)
Nietoperze mogły prześliznąć się mniejszą dziurą, niż człowiek :P I fakt, na żywo dużo lepiej :) Na zdjęciu nie da się oddać tego przyspieszonego bicia serca :D
Kaski i czołówki to się w każdej jaskini przydać mogą. Mnie to od razu ten kombinezon zaczął zastanawiać ;)
Ale te kładki, linki. Uwielbiam takie klimaty! Muszę się tam koniecznie wybrać (jak już dotrę do Słowacji kiedyś ;) )
Byłam w wielu takich, gdzie kask i czołówka przydałyby się tylko w razie ewentualnej awarii oświetlenia :D bo oświetlone były bardziej, niż choinki na Boże Narodzenie :)
Na ostatnim szkoleniu branżowym w Krynicy rozmawialiśmy o trendach w podróżach i właśnie ten rodzaj zabawy, nie pamiętam jak go nazywali, adventuring chyba, staje się coraz bardziej atrakcyjnym wariantem dla ludzi znudzonych klasycznym podróżowaniem. Odchodząc jednak od teorii – super zabawa! :)
Chyba masz rację! Dla mnie nie zastapi to raczej klasycznego podróżowania, ale może go urozmaicić :) Np. odkąd zrobiłam kurs to staram się, na ile to możliwe, włączyć danie nura w jakimś ciekawym miejscu w czasie podróży :)
Ja z przyjemnością wybrałabym się do takiej jaskini! Wszystko brzmi (i wygląda!) bardzo zachęcająco :)
Daleko nie jest ;)
Ale czad! Zwiedzałam jaskinie w aplach austriackich, ale tam było szeroko i dość wygodnie, więc nie miałam szansy się umorusać i poczołgać. Mam nadzieję, że wszystko jeszcze przede mną! ;)
No wlaśnie ja też dotychczas tylko takie z chodnikami i korytarzami :)
Niesamowite przygoda :) Jaskinie to nieodłączna część gór które uwielbiam i do których zaglądam gdy tylko jest możliwość :P Pozdrawiam ! :)
Przygoda była super, az mam ochotę ją powtórzyć :)
Super ! podziwiam, odwiedziłem wiele jaskiń po polskiej stronie w Tatrach, ale ta jest na prawdę niesamowita, wiem gdzie się teraz wybrać ;)
To udanej zabawy jak się wybierzesz :)
Podobna jaskinia to “Jaskinia martwych nietoperzy “w Niskich Tatrach, też były kaski, kurtki i asekuracja przez karabinki, choć nie było takich pięknych nacieków. Polecam.
Dziękuję za podpowiedź, nie słyszałam nigdy o tej jaskini!
Ile kosztuje wejście? I czy jest ogranizenie wiekowe?
Z tego, co kojarzę, to 10 euro za osobę. Chyba od 6 roku życia wpuszczają…