Lizbona bawi się ze świętym Antonim
Kiedy na Avenida da Liberdade trwa parada, w kierunku Alfamy zmierzają coraz większe tłumy lizbończyków celebrujących noc św. Antoniego. Na ulicy można kupić piwo lub sangrię prosto z wielkich wiader po bardzo okazyjnej cenie. Nad tłumem bawiącym się w rytm muzyki granej na ulicy unosi się zapach grillowanych sardynek i alkoholu. Radosne święto momentami zmienia się w wielką popijawę na ulicach jednej ze starszych części Lizbony. Tańcząc i bawiąc się można dojść do samego zamku św. Jerzego. Zabawa na ulicach trwa do samego rana.
Antoni, bohater tego całego zamieszania, dla większości świata jest Padewski, ale dla Portugalczyków jest Lizboński. Pytanie bowiem, co jest ważniejsze – miejsce urodzenia w 1195 r. (Lizbona) czy też miejsce, gdzie Antoni skonał 13 czerwca 1231 r. (Padwa). Co ciekawsze, Antoni wcale nie urodził się jako Antoni, ale jako Fernando Martins de Bulhões. Młody Fernando-jeszcze-nie-Antoni miał to szczęście, że urodził się w bogatej rodzinie a jego rodzicom zależało na wykształceniu syna. Jak to jednak w młodym wieku bywa, Fernando wcale nie miał ochoty się uczyć, wolał swoje życie poświęcić kapłaństwu, oczywiście wbrew woli swoich rodziców. Mimo ich sprzeciwu wstąpił do zakonu św. Augustyna. Nieustające wizyty rodziny nie pozwalały skupić mu się na księgach, został wiec przeniesiony do Coimbry.
W Coimbrze Fernando otrzymał święcenia kapłańskie w 1219 r. a rok później wstąpił do zakonu franciszkanów, gdzie przyjął imię Antoni. Nauczał, a jego kazania porywały tłumy. W końcu zdecydował się wybrać z misją do Maroka, ale nie dotarł tam z powodu choroby. Przenosił się więc co jakiś czas z miejsca na miejsce w obrębie Europy aż dotarł do klasztoru w Padwie. Tutaj dopadła go paskudna choroba polegająca na zatrzymywaniu nadmiernej ilości wody w organizmie czyli tzw. puchlina wodna. Antoni zmarł w wieku 36 lat a 356 dni po śmierci został świętym, co było najszybszym procesem kanonizacyjnym w historii kościoła. Według podań, kiedy po 30 latach otwarto trumnę św. Antoniego, okazało się, że całe ciało uległo rozkładowi poza językiem.
Jego święto – Festa de Santo Antônio – przypada właśnie 13 czerwca i jest w Lizbonie dniem wolnym od pracy. Ponieważ św. Antoni jest patronem stolicy Portugalii, mieszkańcy niezwykle hucznie świętują ten dzień. Celebrowanie zaczyna się już 12 czerwca wieczorem wielką paradą.
Parada rozpoczyna się przy północnym końcu Avenida da Liberdade, jednej z głównych arterii komunikacyjnych miasta, która tego dnia zamieniona jest w deptak.
Podczas parady poszczególne dzielnice wystawiają swoje reprezentacje, które konkurują pod względem pomysłowości i atrakcyjności stroju.
Kolorowe i roztańczone grupki następnie maszerują aż do Praça dos Restauradores a widzowie i przechodnie razem z nimi wzdłuż ulicy.
A co się dzieje po zakończeniu parady? Oczywiście wielka impreza pod chmurką. Nie ma się więc co dziwić, że następnego dnia jest wolne – i tak nikt nie byłby w stanie pracować :)
Cieszę się, że tu jesteś! Mam nadzieję, że spodobał Ci się i zaciekawił ten wpis. Jeśli tak, to będzie mi niezmiernie miło, gdy klikniesz Lubię to, dodasz +1 i podzielisz się wpisem ze znajomymi albo dołączysz do dyskusji! To dla mnie ważne, bo pokazuje, że warto dalej pisać. Masz uwagi, komentarze, pytania? Nie wahaj się, napisz! Cieszę się z każdego sygnału od Ciebie! Dziękuję :)
- Ewa a
Kolejne sympatyczne, południowe święto :) Każdorazowo gdy czytam o tego typu imprezach jest mi przykro, że w Polsce takich nie ma..
bo u nas prawie zawsze musi być na poważnie… :|
Czego ja osobiście nie rozumiem..
a niedlugo Sao Joao w Porto :)
i do tego mają wolne po święcie, to naprawdę niesprawiedliwe…
To znaczy wolne jest w święto, tylko impreza odbywa się w noc je poprzedzającą :)
eee to już nie tak atrakcyjnie, nie ma co zazdrościć :)
Rzeczywiście :-))
Po takiej imprezie musi być wolne :-)
W Portugalii jest cieplej , może dlatego łatwiej im się bawić.
Kwestia klimatu ?
Chyba raczej mentalności południowców. Chociaż jak się ma tyle słońca to pewnie faktycznie łatwiej patrzeć na życie optymistyczne.
Moja tęsknota za PT rośnie z każdą sekundą!
Przedwczoraj wróciłam z Lizbony. Wrażenia, jak zawsze, ogromne. Tym razem odważyłam się na trochę życia nocnego. Ponieważ podróżuję zazwyczaj samotnie, trochę było trudno. Ale byłam na kolacji z występami folkloru i śpiewem fado na żywo. W cafe Luso, na Bairro Alto. Polecam, jak kto ma dużo pieniędzy. Wejście bezpłatne, ale coś trzeba zamówić.
Co do św. Antoniego to mam dwie uwagi do tekstu powyższego. Otóż młody Fernando poszedł do klasztoru nie dlatego, że nie chcial się uczyć, ale by uczyć się więcej. Dlatego też przeniósł się do Coimbry, gdzie miał więcej czasu na kontemplację i pogłębianie wiedzy. Druga ciekawostka: język Antoniego przechowywany jest w katedrze w Padwie, do oglądania. I jeszcze: w Padwie są wyłożone ulotki o św. Antonim do dowolnego pobrania. Tylko w wersji portugalskiej z życiorysem
Małgocha, dzięki za uzupełnienie! Cieszę się, że podobało Ci się w Lizbonie, to wspaniałe miasto! Moje ukochane :)
Ewo – niezwykle ciekawy Blog i artykuł. Uwielbiam “podglądać” akt celebracji świąt religijnych, szczególnie w krajach o silnych wpływach portugalskich i hiszpańskich. Zupełnie odmienny wymiar katolicyzmu. Wypełniający społeczności emocjami, które rzeczywiście tworzą i scalają wspólnotę. Ja dostrzegam w takich zjawiskach również wymiar historyczny i polityczny, ale to takie moje skrzywienie. Czekam na więcej !
Dzięki za miłe słowa! Mnie też obchody różnych świąt w Portugalii czy Hiszpanii zawsze fascynowały. Mają jakiś taki bardziej mistyczny wymiar, a jednocześnie – bardziej ludzki, wspólnotowy.