Mazowiecka wieś w zimowej szacie
W jednym kącie pomieszczenia widać udekorowaną choinkę, w drugim — snopek wysuszonych kłosów zbóż. Nakryty białym obrusem stół stoi na środku izby. Pomiędzy dwoma świecznikami widać sianko, na którym leży opłatek. W sześciu fajansowych głębokich talerzach czekają już uszka z grzybami, aż gospodyni naleje barszczu. Pokój wygląda tak, jakby rodzina za chwilę miała usiąść do wigilijnej wieczerzy.
Przy tym stole nikt jednak nie zasiądzie i nie zje kolacji. Wejście do izby odgrodzone płytą z przezroczystego pleksiglasu. Uszka zrobiono z masy gipsowej. Stoimy właśnie z małą grupką zwiedzających i przewodniczką Muzeum Wsi Mazowieckiej w sieni chałupy przeniesionej do Sierpca ze wsi Dzierzążnia. Dom pochodzi z 1871 roku i należał do najbogatszego gospodarza we wsi — samego sołtysa. To dlatego stać go było na naczynia fajansowe, a nie drewniane, podczas gdy na choince wiszą szklane bombki, a nie tylko papierowe ozdoby.
W okresie zimowym w skansenie można obejrzeć wystawę związaną z zimą i tradycjami bożonarodzeniowymi na Mazowszu. W pierwszej odwiedzanej przez nas chałupie z 1870 roku, leżącej na skraju wsi, a przywiezionej tu z Rempina podglądamy czynności zazwyczaj wykonywane u progu zimy, takie jak darcie pierza czy łuskanie fasoli. Pod sufitem wiszą pęki ziół, które sprawiają, że w maleńkiej sieni przepięknie pachnie.
W tej bardzo ubogiej chacie pierwszym, co rzuca się w oczy, jest klepisko zamiast zwykłej podłogi. Biedne jest też wyposażenie. Okazuje się, że oprócz gospodarza i jego rodziny mieszkał tu też komornik, czyli bezrolny chłop, który wynajmował jedną izbę, płacąc za nią pracą na roli. Nie łatwo było im wszystkim pomieścić się w tej małej chatce.
Idziemy drogą do kolejnej chałupy. Wzdłuż traktu rosną niewysokie wierzby. Po prawej stronie mamy pola uprawne dziś zasypane śniegiem. Po lewej — rząd gospodarstw. To dlatego ten typ wsi nazywany jest rzędówką. Odtwarzając pod Sierpcem mazowiecką wieś, muzeum postarało się nie tylko o to by, same chaty przypominały stare czasy, ale też cały pejzaż wyglądał jak z dawnych lat. Stąd drzewa charakterystyczne dla Mazowsza, krzyże czy kapliczka przy drodze.
Świąteczne przygotowania na Mazowszu koncentrowały się wokół szykowania wigilijnych potraw. W pochodzącej z 1840 roku chałupie ze wsi Rzeszotary Zawady na stole widzimy tradycyjne składniki na świąteczną wieczerzę. Są to śledzie w oleju, pierogi z kapustą i grzybami, racuchy sodziaki czy ziemniaki z wody. Inne popularne dania to zupa z suszonych owoców, ręcznie wyrabiane kluski zwane rwakami i kapusta z grochem.
We wnętrzu pięknie pomalowanej na niebiesko chałupy z Izdebna, zbudowanej w 1850 roku, oglądamy wytwarzanie tradycyjnych świątecznych ozdób. Pod powałą wisi wykonany ze słomy i papieru tak zwany pająk, z kolei w rogu izby dostrzegam snopek z niewymłóconego zboża. Nogi stołu gospodarz obwiązał łańcuchem, co miało sprawić, że pożywienie nigdy nie zniknie ze stołu, a w chacie będzie panował dostatek.
Wychodząc, zwracam uwagę na piękny kolor chaty. Przewodniczka tłumaczy, że czasem barwa niebieska oznaczała, że w gospodarstwie jest panna na wydaniu. Często były to jednak tylko względy estetyczne, moda, a także dostępność błękitnego barwnika. Ostatnim dość prozaicznym powodem malowania ścian na ten kolor było to, że odstraszał on insekty takie jak muchy czy komary.
Tuż obok stoi kolejna niebieska chałupa wybudowana w 1900 roku we wsi Czermno. Tutaj w głównej izbie dostrzegamy powolną zmianę świątecznych obyczajów. Widać tu nie tylko snopek, który tradycyjnie dekorowano światami, czyli ozdobami z opłatka sklejonego za pomocą śliny, ale też choinkę, którą powszechnie obwieszano dekoracjami wykonanymi z papieru. Choinki w mazowieckich domach zaczęły pojawiać się pod koniec XIX wieku.
Mój wzrok przykuwają wiszące pod sufitem ozdoby, przypominające kotyliony. Podobne zdobią też ścianę w sąsiedniej izbie, należącej do dziadków gospodarzy. Przewodniczka wyjaśnia, że są to ozdoby całoroczne, tak zwane klapoki. Ich nazwa bierze się od dźwięku, jaki wydawały poruszane powietrzem w przeciągu.
W chałupie z Ostrowa z 1910 roku oglądamy przygotowanie papierowych ozdób choinkowych w małej wiejskiej szkole. Właściciel tego domu wynajął dwa pomieszczenia gminie, która zorganizowała tam salę lekcyjną oraz pokój dla nauczyciela. Przyjeżdżał on na wieś z miasta, więc musiał się gdzieś zatrzymać na noc. Oprócz papieru, do dekorowania choinek używano słomy, bibuły, orzechów, jabłek i własnoręcznie wypiekanych pierników, którymi pachniało w całym domu.
I tak dochodzimy wreszcie do wieczerzy wigilijnej w domu sołtysa. Jeśli chodzi o dawne zwyczaje, to ważna była parzysta liczba biesiadników, która gwarantowała pomyślność. Z tego powodu na dwory często zapraszano chłopów, by wyrównać ilość osób przy stole. Stąd prawdopodobnie mogła pojawić się tradycja dodatkowego nakrycia, choć przewodniczka opowiada nam, że na Mazowszu dodatkowy talerz był raczej przeznaczony dla duchów przodków, którzy odwiedzali ziemski padół w wigilijną noc. Z tego powodu również w dzień Wigilii należało zachowywać się cicho, spokojnie i ostrożnie. Szycie, cerowanie i przędzenie było zakazane, by przypadkiem nie zranić takiej duszy, która przebywała w izbie. Zanim biesiadnicy usiedli do stołu, każdy z nich strzepywał symbolicznie ręką duszę z krzesła.
Natomiast po wigilijnej wieczerzy gospodarze szli z opłatkiem do stodoły, by podzielić się nim ze zwierzętami, uznawanymi przecież za pierwszych opiekunów dzieciątka Jezus. Kawałki opłatka wrzucano też do studni, co miało zapewnić dobrą, zdrową wodę. Następnie cała rodzina szła do kościoła na pasterkę, oświetlając sobie drogę przez mrok specjalnie na tę okazję przygotowanymi, długo palącymi się pochodniami. Według tradycji gospodarz, który pierwszy pojawił się w kościele, miał zapewnioną największą pomyślność w całej wsi.
Zaglądamy do osiemnastowiecznego drewnianego kościoła, przeniesionego tu z Drążdżewa. Po obu stronach ołtarza stoją przyozdobione opłatkiem i białym papierem choinki, a z boku niewielka szopka. Tradycyjnie składano pod nią ofiary: płody rolne, przędzę czy przetwory.
Ofiary wręczano również księżom chodzącym po kolędzie. Nie zawsze były to pieniądze, ale czasem właśnie ziarno, tkanina czy ziemniaki. W czasie wizytę duszpasterza stawiano na stole — jak dzisiaj — dwie świece, krzyż i miseczkę z wodą święconą, obok której leżało kropidło. Scenkę z kolędą oglądamy w chałupie zamożnego młynarza, zbudowanej w 1875 roku w Rębowie.
Tradycją bożonarodzeniową byli też kolędnicy, którzy chodzili po wsi, odwiedzając mieszkańców sąsiednich gospodarstw. Przyjmowano ich bardzo chętnie, wierząc, że ich życzenia mają magiczną moc sprawczą, a śpiewanie kolęd nagradzane było słodkościami czy resztkami potraw z wigilijnego stołu, rzadziej drobnym pieniędzmi. W chacie z 1902 roku, przeniesionej tu z Jonnego, widzimy przygotowania grup kolędniczych: Trzech Króli i gwiazdę.
W sąsiedniej chałupie z 1910 roku, która stała w miejscowości Rzeszotary Chwały, przewodniczka pokazuje nam sporą bożonarodzeniową szopkę. Konstrukcje takie również obnoszono po wsiach, co stanowiło nie lada atrakcję, zwłaszcza dla dzieciaków. Tylko w niektórych domach przygotowywano mniejsze, prywatne szopki.
Adwent był czasem postu, a w dzień Wigilii dodatkowo suszono, czyli powstrzymywano się także od picia. Kiedy więc nastawał pierwszy dzień Świąt, na talerzu zaczynały królować mięso, kiełbasy i wędliny. Szczególnie popularna była pieczona lub gotowana szynka z kością, którą krojono na grube plastry. Podawano też barszcz biały, a na deser — ciasto drożdżowe. Świątecznie nakryty stół oglądamy w chałupie z Ligówka z 1905 roku z wyposażeniem z lat pięćdziesiątych XX wieku — jedynej w skansenie, do której oryginalnie doprowadzony był prąd. Uwagę zwracają ściany malowane wałkiem w charakterystyczne wzory udające tapetę.
Obejrzawszy wszystkie chaty od wewnątrz, mogą jeszcze chwilę pospacerować po wsi i nacieszyć oczy zimowym wiejskim krajobrazem. Kiedy dochodzą do ostatniej zagrody, widzę, jak z miedzy przez pole czmycha dorodny zając. Mając odrobinę szczęścia, można tu też spotkać wiewiórki czy lisa z rudą kitą.
Wracając drogą do wejścia skansenu, mijam znowu wszystkie chałupy. Mam teraz więcej czasu, by przyjrzeć im się z zewnątrz. Prostokątne drewniane budynki kryte strzechą z kominem pośrodku przykuwają wzrok ładnie pomalowanymi okiennicami. Wszystkie domki ogrodzono płotami z drewnianymi sztachetami.
Oprócz samych chałup można obejrzeć tu też całe zagrody. Są na przykład stojące na kamieniach spichlerze, zapewniające ziarnu przepływ powietrza, aby nie gniło. Są stodoły, obory i kurniki, a na środku gospodarstw można zobaczyć studnie z żurawiami. Dookoła ciągną się też sady i pasieki.
Dzień wydaje się doskonały na zimowy spacer. Pola pokrywa kołderka śniegu. Przy każdym kroku miło trzeszczy on pod butami. Mroźną atmosferę umilają świecące słońce i idealnie błękitne niebo. Przyjemnie oddychać świeżym, zimowym powietrzem. Mazowiecka wieś w zimowej szacie prezentuje się niezwykle malowniczo.
Jeśli chcielibyście zobaczyć Muzeum Wsi Mazowieckiej w zielonej, letniej odsłonie, zajrzyjcie na blog Kamili Kami and the rest of the world!
- Muzeum Wsi Mazowieckiej znajduje się w miejscowości Sierpc, przy ulicy Gabriela Narutowicza 64.
- Godziny otwarcia muzeum zależą od sezonu i dnia tygodnia. Wejście na jego teren możliwe jest najpóźniej godzinę przed zamknięciem. Dokładne godziny otwarcia można sprawdzić na stronie internetowej muzeum.
- W poniedziałki skansen otwarty jest w godzinach 10:00-14:00, a wstęp jest bezpłatny, ale nie ma możliwości zwiedzania wnętrz, można jedynie pospacerować pomiędzy domami.
- Wstęp w dzień powszedni kosztuje 15 złotych. W niedziele od maja do września odbywają się specjalne pokazy i wówczas bilet kosztuje 18 złotych. Poza tym dostępne są bilety ulgowe, rodzinne, karnety i wiele innych. Pełen cennik znajduje się na stronie internetowej.
- Bilety można kupić w kasie albo przez internet.
Lubicie odwiedzać skanseny? Który polski skansen podobał się Wam najbardziej? Wybraliście się kiedyś do Sierpca?

Cieszę się, że tu jesteś! Mam nadzieję, że spodobał Ci się i zaciekawił ten wpis. Jeśli tak, to będzie mi niezmiernie miło, gdy klikniesz Lubię to, dodasz +1 i podzielisz się wpisem ze znajomymi albo dołączysz do dyskusji! To dla mnie ważne, bo pokazuje, że warto dalej pisać. Masz uwagi, komentarze, pytania? Nie wahaj się, napisz! Cieszę się z każdego sygnału od Ciebie! Dziękuję :)
- Ewa a
Piękne są te stare drewniane chatki :) Bardzo polecamy skanseny, zwłaszcza w Kolbuszowej, Sanoku i Dobczycach.
Dzięki za polecenie, w żadnym z nich nie byłam jeszcze :)
Bardzo lubię :) Dla mnie sztokholmski ma fajny klimat, zwłaszcza, że zrobili w nim mini-zoo :)
Szkoda, że nie wiedziałam o nim, jak byłam w Sztokholmie :)
mega klimatycznie ! :)
Tak, było bardzo fajnie :)
Bardzo lubię takie miejsca, mają swój klimat. W Opolu mamy swoje Muzeum Wsi Opolskiej i jak tylko pojawiają się pierwsze wiosenne dni to tam się wybieramy (mimo wszystko wolimy tą wiosenną odsłonę ;)). Tak to wygląda u nas: https://youtu.be/LiUT2MiqdNs
Szkoda, że tak daleko mam do Opola! :)
Cudownie! Chciałabym się tam zaszyć i po prostu pobyć… rozmarzyłam się :)
Sielsko bardzo :)
Sielskie Mazowsze, cudowne, magiczne i piękne o każdej porze roku. Szkoda że niedoceniane. Przepięknie przedstawiłaś tradycję, której pewne wyrywki zapewne goszczą do tej pory w niektórych domostwach. Cudownie wyglądają chałupy na tle śniegu :)
Tak, tak! Niektóre tradycje są już zapomniane, ale niektóre nadal żywe. Dobrze je zachowywać, żeby nie zniknęły zupełnie :)
Nooo, pięknie tam! Aż zatęskniłam za takim polskim, sielskim klimatem :)
No, Mazowsze, a nie jakieś tam Nowe Zelandie. Tfu :D
Byliśmy w skansenie w Maurzycach i mogę polecić, bardzo ciekawe, niedaleko Łowicza :)
Słyszałam o nim, może się uda wybrać :D
O proszę :D moje rodzinne strony ;D
Godzinę drogi od moich rodzinnych ;)
Za taką białą zimą to ja mogę nawet potęsknić :)
Taka białą to lubię, gorzej jak to wszystko się topi i robi się breja :)
Stare domy mają duszę! :D Ciekawe miejsce. W Kielcach też jest takie muzeum :) Można się dowiedzieć jak się kiedyś żyło.
A byłam kiedyś jako dziecko w Muzeum Wsi Kieleckiej w Tokarni. Fajny skansen!
chodziłyśmy tam na wagary w liceum, oj stare dobre czasy :-) bardzo lubię to miejsce
Niezłe miejsce na wagary :D
Też robiłem takie same ozdoby na choinkę w szkole! Ile zabawy z tym było :)
Ja też, pamiętam głównie sklejanie łańcucha z papieru :)
Uwielbiam. Polecam Sanok, Olsztynek i Kluki
Dzięki! :)
Fajny klimat, pięknie tam, tylko ta makieta księdza lekko bawi… chyba, że to miał być taki element humorystyczny Mazowszan :)
Wiesz, chyba ciężko im było znaleźć kogoś, kto na tym zimnie by ciągle stał przy tym stole :D
A Ty wiesz, że ja też miałam pomysł, aby tam pojechać w ostatni weekend? Tylko raz byłam w skansenie zimą i to w dodatku w czasie roztopów, gdy nie było ani grama śniegu. A sierpecki skansen należy do moich ulubionych. Latem w zagrodach pasą się zwierzęta gospodarskie, a na podwórkach goszczą praczki, koronczarki i panie robiące wycinanki. Ja widziałam ekspozycję wielkanocną, ale bożonarodzeniowa bije ją na głowę. Jeden z fajniejszych wpisów na blogu.
To mogłyśmy się spotkać :) Ja właśnie czekałam na ten moment, żeby leżał śnieg, a jednocześnie świeciło słonce, ale ja teraz na urlopie jestem dość elastyczna, więc jak się ładnie trafiło, to pojechałam :)
My wybraliśmy w tamten weekend włóczenie się po bramach i zaułkach warszawskiej Pragi.
Ooo, też fajnie!
Tylko ziiiiiiimmmmmmnnnnnooooo było! Ale flaczki, pyzy i gorąca herbata poprawiły krążenie!
Pyzy mniam, flaczki fuuu :)
Byłam w lecie. Bardzo fajny
Ja latem niestety nie będę miała okazji ;)
każda pora roku ma swój urok :)
Zupełnie inny świat… :)
Zimowy, wiejski i historyczny :)
o kurcze, cudownie to w zimie wygląda! Aż się chyba wybiorę znów, jeśli mi sie pogoda z weekendem wpasuje :)
Własnie dopadało więcej śniegu, teraz czekać na słoneczko :)
ojej, jak uroczo!
cudze chwalicie, prawda :)
pozdrawiam!
Ja sama bardzo słabo Polskę znam :)
Kawałek drogi od nas, ale jak patrzę na te zdjęcia i te klimaty (zwłaszcza w zimowym płaszczu) to wpisuję tą lokalizację w tegoroczny kalendarz :) Świetny fotoreportaż!
Dziękuję! Dla mnie godzina drogi ale uważam, że warto – świetny skansen! :)
Ale piękne i interesujące miejsce!
Bardzo :)
a myślałam, że tylko ja lubię skanseny. Folklor podobno wraca do łask, chociaż w skansenach rzadko widać tłumy. Może wraca małymi kroczkami :-)
O, ja bardzo lubię folklor i skanseny :)
Urokliwie miejsce, fajnie popatrzeć na stare domy o które ktoś dba i je konserwuje. Wspaniały fotoreportaż.
Dzięki! Rzeczywiście dobrze jest, że są instytucje, które dbają o nasze dziedzictwo.