Odwrotny szok kulturowy
Samolot z Mombasy powoli przebija się przez gęste chmury i podchodzi do lądowania we Frankfurcie. Z nosem przylepionym do okna obserwuję to, co dzieje się na ziemi. Geometryczne wzory utworzone przez oświetlone ulice, a to tu, to tam światła samochodów spieszących dokądś. Jesteśmy coraz niżej, widzę ciemne i jasne prostokąty okien w eleganckich, murowanych domkach. Twarde lądowanie. Szybka odprawa. Bagaże wyjeżdżają sprawnie. Po ponad roku w Afryce wracam do Europy.
Frankfurt. Pełen świateł, kolorowych neonów. Z lotniska do miasta prowadzi szeroka, kilkupasmowa autostrada. Nowoczesna taksówka jest wygodna i czysta. Jedzie spokojnie, ale spoglądając na prędkościomierz jestem zaskoczona. Wskazuje 160 km/h, ale w ogóle nie czuć tej prędkości. Droga jest równa. Kierownica jest po drugiej stronie. Taksówkarz nawet nie próbuje nawiązać rozmowy.
Miasto jest rozświetlone. Na skrzyżowaniach działają światła, a kierowcy przestrzegają zasad ruchu drogowego. Jadę nowiutkim, komfortowym mercedesem. Za oknem śmigają błyszczące audi i bmw. Nowe. Szybkie. Drogie. Dookoła szkło i stal. Wieżowce, a w nich biura niezliczonych korporacji. Na dworze ciemno, ale w większości okien palą się światła. Ludzie pracują do późna. Późna? Jest dopiero wpół do siódmej.
Docieram do hotelu, melduję się sprawnie. Windą muszę podjechać na czwarte piętro. Nikt nie proponuje pomocy z bagażami. Ciągnę za sobą obie walizki. Głód wypędza mnie z powrotem na ulicę, w hotelu nie ma restauracji. Zaraz obok wyjścia spotykam trójkę narkomanów dzielących się strzykawką. Dalej grupa młodych mężczyzn z butelkami piwa w rękach. Coś krzyczą. Na ulicach pusto. Nie czuję się komfortowo, a na pewno mniej bezpiecznie, niż chodząc po zmroku po Ukundzie. Nikt nie pozdrawia mnie wesołym jambo. Na niebie nie widać gwiazd. Jest zimno.
Idę spać. Zamiast klimatyzacji w pokoju włączam ogrzewanie. Kiedy budzę się rano, o siódmej, jest jeszcze ciemno. O ósmej nieco się przejaśnia. Nie pamiętam już, że świt może trwać tak długo. Niebo zasnuwają szare chmury. Dopiero później, jak wychodzę na dworzec, pomiędzy chmurami pojawiają się skrawki błękitnego nieba. Tylko nadal jest strasznie zimno.
Pociąg przyjeżdża na czas. Czysty, ładny, wygodny. O czasie też odjeżdża. Po cichutku. Wyglądam przez okno. Mijamy równe rzędy murowanych domków, każdy z kawałkiem zadbanego ogródka. Jeden podobny do drugiego, drugi do trzeciego, trzeci do czwartego… Dachy – takie same. Kolory fasad – stonowane. W oknach brak krat. Działki i pola równo od siebie odgrodzone. Pełna geometria, wszystko ma swój początek, koniec i właściciela, który o to dba.
W przedziale cisza jak makiem zasiał. Nikt nikogo nie zna. Nikt nikomu nie podaje ręki na przywitanie. Nikt z nikim nie rozmawia. Nikt nie wyrzuca pustej butelki po wodzie przez okno. Wszyscy mają porządne buty. I ciepłe ubranie. Na wieszakach wiszą płaszcze i kurtki, na półkach leżą szaliki i czapki. Szare, czarne, brązowe, granatowe i ciemno zielone. W pociągu włączone ogrzewanie, na zewnątrz jest zimno.
Przesiadka w Berlinie. Pociąg się spóźnia. Obsługa rozdaje formularze, na podstawie których zwrócą część ceny biletu. Przegapiam połączenie. W informacji od ręki dostaję bilet na kolejny pociąg. Bez kolejki. Bez wykłócania się. Bez dodatkowej opłaty. Bez napiwku. Bez znajomości. Bez zwłoki. Za to z uśmiechem. Na kolejny pociąg czekam na dworcu, na zewnątrz jest za zimno. Nikt nie podchodzi, nie oferuje przekąsek czy napojów. Nie sprzedaje bibelotów, mydła i powidła. Chcąc coś kupić muszę sama podejść i zapytać. Ludzie gdzieś się spieszą, szybkim krokiem przemierzając halę główną. Ciągną walizki. Nie zatrzymują się. Każdy w swoim własnym świecie. Obcy ludzie.
To wszystko źle? Dobrze? Nie wartościuję. Jest inaczej. Trzeba się znowu przyzwyczaić.
Cieszę się, że tu jesteś! Mam nadzieję, że spodobał Ci się i zaciekawił ten wpis. Jeśli tak, to będzie mi niezmiernie miło, gdy klikniesz Lubię to, dodasz +1 i podzielisz się wpisem ze znajomymi albo dołączysz do dyskusji! To dla mnie ważne, bo pokazuje, że warto dalej pisać. Masz uwagi, komentarze, pytania? Nie wahaj się, napisz! Cieszę się z każdego sygnału od Ciebie! Dziękuję :)
- Ewa a
Witaj w Europie! Dokładnie takie same wrażenia miałam jak wróciłam z mojej podróży: anonimowy, poukładany świat, który wydaje się być za perfekcyjny. Jednak muszę szczerze powiedzieć, że znów szybko się do niego przyzwyczaiłam :-) Życzę pomyślnej aklimatyzacji ;-)
Już jest dużo lepiej, dotarłam do domu, do rodziny :) Ale po drodze nie było tak fajnie, zimno, zmęczenie, z dala od bliskich dało się we znaki. Chociaż nadal jadąc samochodem dziwnie się czuję siedząc nie po tej stronie, co trzeba i podziwiam doskonałą jakość naszych polskich dróg :D
Ewa, czasami mam dość tego zwariowanego świata wokół. Ale wracać do cywilizacji nie chcę. Przynajmniej na razie ….
Nie będzie lekko się przystosować! Ale uda się!
Myślę, że jednym z etapów przystosowywania się może być spotkanie na żywo ;)
Mam nadzieję, że przestawienie się na tryb europejski nie będzie bardzo bolesne, czego oczywiście życzę…Myślę jednak, że najgorzej będzie sobie poradzić z tęsknotą…
Oj, z tęsknotą jest ciężko… na pewno będę chciała tam wrócić!
Ciężko mi sobie wyobrazić jak się czujesz po roku , kiedy ja po dwóch tygodniach na zanzibarze i tanzanii prze kilka dni miałam wrażenie zże wszystko huczy dookoła, ludzie gdzieś okropnie gonią(a mieszkam w hiszpanii) i wszędzie jest tyle “rzeczy”. Tęskno mi było za prostotą życia. Świetnie to opisałaś. Pozdrawiam
Dzięki!
A faktycznie, Hiszpania, a Niemcy to przecież też spora przepaść jeśli chodzi o tempo życia :)
Dwa zupełnie różne światy ale nie ma się co dziwić :)
Wesoły artykuł, choć może nieco bezwiednie – autorkę dopadła cywilizacja!
Jak zacząłem jeździć do Niemiec, to też byłem zaskoczony, że pociągi mogą być JEDNOCZEŚNIE: szybkie, punktualne, czyste, z papierem toaletowym w WC i z kompetentną obsługą. W Polsce te elementy występują raczej z osobna, a nie wszystkie na raz. A jak opowiadałem w pracy o przesiadce z pociągu na pociąg trwającej dwie minuty, to część kolegów miała problemy z uwierzeniem.
Pozdrawiam.
To prawda, cywilizacja dopadła mnie i uderzyła obuchem :) Teraz się uśmiecham, ale wtedy było mi naprawdę smutno i nie mogłam się przystosowac do nowej rzeczywistości…
Liczyłem na jakiś opis tego miasta a tutaj zaprezentowane zostało zderzenie z europejską rzeczywistością. Mieszkam w Niemczech i moje przeżycia podczas pierwszych przyjazdów tutaj były takie same… wszystko nowoczesne, bogate i wręcz perfekcyjne… taki kraj ;)
No tak, a jeszcze jak zderzysz się z tym wracając po ponad roku mieszkania w kraju trzeciego świata to dopiero jest szok ;)
Jestem zauroczony frankfurtem :) Jak niemców nie lubie to ich miasta mi pasują :P