Oko w oko ze słoniem
Będąc na Sri Lance można bez problemu spotkać słonie. Wystarczy wybrać się na safari do jednego z parków narodowych, odwiedzić sierociniec w Pinnawali czy (ale tego nie polecam) przejechać się na słoniu. Można też, jadąc drogą z jednego miasta do drugiego, zobaczyć słonia pożywiającego się w lesie na skraju drogi. Niesłychanie sympatyczne zwierzęta!
Słonie lankijskie należą do podgatunku słoni indyjskich, które są mniej masywne od tych żyjących w Afryce.
Słonie są na Sri Lance gatunkiem zagrożonym. Żyje ich tam około 3 000. Dla porównania, szacuje się, że dwieście lat temu było to około 14 000.
Nielegalne jest tu oczywiście polowanie na słonie celem zdobycia ich kłów, jak i handel kością słoniową. Tym bardziej, że jedynie około 5% męskiej populacji słoni na Sri Lance ma duże, wystające kły.
Zdarza się również, że słonie atakują wioski i niszczą uprawy. Aby zapobiec zabijaniu słoni, a jednocześnie bronić się przed takimi atakami, nierzadko otacza się dżunglę drutami pod napięciem, które dość skutecznie potrafią zatrzymać te duże zwierzęta.
Dzisiaj większość olbrzymów żyje w parkach narodowych takich jak Yala, Minneriya, Kaudulla czy Wilpattu.
Dla turystów organizowane są jeep safari po parkach narodowych. Grupy turystów mogą podjechać do pasących się spokojnie zwierząt i porobić sobie na ich tle zdjęcia.
Innym sposobem stanięcia oko w oko ze słoniem jest wyprawa do Sierocińca Słoni Pinnawala.
Tam pracownicy zajmują się chorymi zwierzętami i opiekują się osieroconymi słoniątkami.
Żyje tu ponad 80 słoni. Najlepszym momentem, kiedy można z przyjemnością popatrzeć na zwierzaki, jest pora ich kąpieli w rzece.
Opiekunowie dwa razy dziennie prowadzą olbrzymy nad wodę, dają im dwie godziny laby i zabierają z powrotem do ośrodka.
Ośrodek dla słoni założono w 1975 r. i chociaż teraz naśladowanie natury nie idzie może najlepiej, to plan jest taki, by za jakiś czas stworzyć zwierzętom takie warunki, które pozwolą im wrócić na łono natury po odchowaniu.
Słonie są tutaj żywione przez pracowników. Dostają niecałe 80 kilo jedzenia dziennie, podczas gdy taki wielki wegetarianin żyjący na wolności musi zjeść około 200 kilogramów pożywienia. Gustuje w trawie, liściach i korze drzew, owocach (szczególnie upodobał sobie tzw. drewniane jabłka) czy liściach palmowych.
Sierociniec dla słoni jest jedynym miejscem na Sri Lance, dzięki któremu są w stanie przeżyć gdy zostaną poważnie ranne. Słonica Sama jest ofiarą walk między Tamilami a Syngalezami – weszła na minę, która uszkodziła jej nogę. Gdyby nie trafiła do Pinnawali, już by nie żyła.
Z kolei ten słoń o imieniu Raja stał się celem kłusowników, polujących na jego cenne kły. Barbarzyńcy, w celu pojmania go, strzelili mu w oczy, oślepiając na zawsze. Spłoszeni, nie mogli dokończyć polowania. Słoń, przerażony i ranny, długo był niebezpieczny nawet dla swoich opiekunów. I nadal bywa, dlatego musi nosić łańcuchy.
W Pinnawali żyje jeszcze kilka zwierząt, które muszą chodzić w łańcuchach. To słonie nieoswojone, uciekające lub takie, które bywają agresywne. Jednak większość chodzi wolno.
Inaczej jest w ośrodkach, które dostarczają uciechy turystom, oferując im przejażdżki na słoniach. Tam zwierzęta nie mają już tak dobrze, jak na wolności bądź w sierocińcu.
Zdarza się, że zwierzęta są bite lub dźgane ostro zakończonymi kijami, żeby słuchały się opiekuna i szły tam, gdzie należy zawieźć turystów.
Na szczęście dzisiaj wyłapywanie dzikich słoni po to, żeby służyły człowiekowi jest nielegalne. I chociaż słonie wykorzystywane były przez ludzi od wieków, to wydaje mi się, że przyjemniej popatrzeć na słonia pasącego się nad wodą niż okutanego w drewniane siedzisko i metalowe łańcuchy…
Cieszę się, że tu jesteś! Mam nadzieję, że spodobał Ci się i zaciekawił ten wpis. Jeśli tak, to będzie mi niezmiernie miło, gdy klikniesz Lubię to, dodasz +1 i podzielisz się wpisem ze znajomymi albo dołączysz do dyskusji! To dla mnie ważne, bo pokazuje, że warto dalej pisać. Masz uwagi, komentarze, pytania? Nie wahaj się, napisz! Cieszę się z każdego sygnału od Ciebie! Dziękuję :)
- Ewa a
Słonie są urocze, mają takie radosne pyski. Te indyjskie, dzięki temu, że mniejsze i mniej uszate wzbudzają we mnie wyjątkowo ciepłe uczucia :)
W kwestii tego, co człowiek robi zwierzętom… eh, szkoda gadać. Od razu przypominają mi się odcinki Kobiety na Krańcu świata, z RPA czy z Borneo. Straszne, smutne i potwornie przygnębiające.
Ach, moje ulubione zwierzęta.. cudowne zdjęcia nad wodą zrobiłaś :)
To tutaj byla Martyna w sierocincu dla sloni?
Nie, Martyna była w sierocińcu dla słoni w Kenii
Też uważam, że słonie są wspaniałe. I ta ich niesamowicie ciekawska trąba :)
Niestety, strasznie mi ich szkoda, raz w życiu zdecydowałam się na taką przejażdżkę na słoniu w Indiach i miałam ochotę przywalić bambusową pałką temu gościowi, który biednego słonia okładał po uszach… Jeszcze kiedyś o tym napiszę. W każdym razie jak nam zaproponowano na Sri Lance przejażdżkę na słoniu to od razu powiedziałam, że nie ma mowy…
To samo dotyczy np. wielbłądów w wielu krajach. Ja szok przeżyłam w Turcji.
W ciągu dnia facet prowadzał je po głównej ulicy niemalże zmuszając aby się “uśmiechały”.
Codziennie pozowały do zdjęć i przewoziły grupy dzieciaków.
Nie zastanawiałam się szczególnie co się z nimi nocą dzieje.. do czasu.
Wracałam raz wieczorem, bardzo mało uczęszczaną drogą, z daleka od centrum.
Lało jak z cebra, burza, pioruny. Usłyszałam dziwne głosy za drzewami… Przypatrzyłam się
a tam przywiązane do drzewa te 2 wielbłądy!!!!! Na dworzu, w deszczu, w burzy. Ręce opadają…
Niestety, wykorzystujemy zwierzaki i ok, dopóki zapewniamy im za to normalne warunki funkcjonowania…
super zdjęcie i w ogóle ciekwy blog:) Będę tu wpadać częściej
Dzięki i zapraszam serdecznie :)
Dla herbaty nie musze ale chyba dla sloni bedzie trzeba jechac na Sri Lanke.
Ile tak przejazdzka kosztuje?
Cejrowski w swoim programie ma fajny odcinek o sloniach.
Przejażdżka kosztowała 35 dolarów z tego, co pamiętam (cena biura podróży, więc na pewno da się znaleźć taniej), ale naprawdę dużo bardziej polecam takie safari, gdzie można poobserwować słonie w ich naturalnym środowisku, są urocze :)
Witam,
bardzo zainteresował mnie Pani blog:) przyznaje znalazłam się tutaj przypadkiem szukałam inf. na temat książki B. Pawlikowskiej… tak naprawdę potrzebowałam opini czy warto ją w ogóle kupić i dziś wiem, że nie warto.
Byłam w zeszłym na Sri Lance jednak był to spontaniczny, krótki nie do końca zaplanowany wypad podczas dłuższego urlopu w Dubaju. Widziałam napradę dużo gdyż wykorzystałam te dni maksymalnie (prawie w ogóle nie spałam) :)
dla mnie Sri Lanka to jedno z najpiękniejszych miejsc na ziemi!
Jestem obecnie w trakcie planowania dłuższej wyprawy i poszukuję porządnego przewodnika. Lubię poczytać o miejscach, które będę miała okazję w niedalekiej przyszłości zobaczyć może mogłaby Pani coś polecić?
Z góry dziękuję i pozdrawiam serdecznie, Dagmara
Pani Dagmaro, jesli chodzi o przygotowanie podrozy to przed wyjazdem raczej nie czytam przewodnikow, a myszkuje po internecie szukajac informacji. Jestem pod tym wzgledem wzrokowcem i chetnie ogladam zdjecia, zanim zdecyduje, jak bedzie wygladala podroz. Lubie tez poczytac o wrazeniach osob, ktore w danych miejscach byly, a takie czesto mozna znalezc na blogach o podrozach.
W sama podroz zwykle (choc nie zawsze) zabieram ze soba przewodnik, ale to juz bardziej dla informacji praktycznych. Najczesciej jest to slynny Lonely Planet :)
Akurat ja wolałbym chyba śmierć , niż spędzić resztę życia oślepionym i w kajdanach. Łaski w trzymaniu go tam nie widzę a raczej robienie z niego ohydnej, bazującej na litości atrakcji turystycznej. Co do słoni użytkowych. Cóź co dla nas jest solidnym szlagiem, dla słonia jest klepnięciem. Wątpię by pewnie drogiego słonia chciał uszkodić. W koñcu to on daje opiekunowi chleb, czy tam ryż na stół.
Przeraża mnie brak empatii i świadomości ludzi którzy robią sobie uciechę z jazdy na słoniach lub braniu udziału w jakiejkolwiek atrakcji związanej ze zwierzętami która jest budowana na ich krzywdzie. Zero myślenia
Niestety sama kiedyś o tym nie myślałam, a jazda na słoniu miała być atrakcją. Dlatego uważam, że trzeba o tym głośno mówić. Pozdrawiam!
Spotkanie twrzą twarz z afrykańskim słoniem jest moim priorytetowym marzeniem do spełnienia! :) Przepiękne zdjęcia!
Dziękuję!
Witaj Ewo :-)
Bardzo się cieszę że trafiłam na Twoją stronkę :-).Znam temat słoni ,bo miałam okazję widzieć je będąc na Zanzibarze.Wybraliśmy się z mężem na safarii i mieliśmy kilka spotkań baaardzo bliskich z rodziną słoni.Uważam jak większość ,że te zwierzęta powinny być bardziej strzeżone ,tyle już ich wyginęło i nadal się to słyszy .Za kilka dni ruszamy na Sri Lankę .Po przeczytaniu Twojego artykułu, chyba się zdecydujemy na ponowne ich spotkanie .Mam nadzieję że ten 3 tygodniowy pobyt będzie udany i na długo zapamiętany ,jak pozostałe nasze wyprawy .Pozdrawiam i dzięki za info ,które na pewno będzie przydatne.Z pewnością będę sledzić Twoje podróże ,może mnie któraś zainspiruje?:-)
Zwróć uwagę na to, że sierociniec słoni Pinnawala jest nieco kontrowersyjny – że tak naprawdę nastawiony na zarabianie pieniędzy, a nie dobro zwierząt. Planuję od dawna już uaktualnić ten wpis, ale zawsze jest coś innego do zrobienia… Najlepiej zwierzęta oglądać w czasie safari, także lankijskie słonie. Życzę cudownej podróży i zapraszam do śledzenia :) Napisz też po powrocie, jak było!