Park Narodów, czyli trochę inna Lizbona
Lizbona. Wąskie, kręte i często strome uliczki. Nieuporządkowanie. Stare kamienice pokryte od stóp do głów przykurzonymi azulejos albo wyblakłym tynkiem. Czerwone dachy. Rozklekotany żółty tramwaj przeciskający się przez ciasny labirynt ulic. To najbardziej znana twarz stolicy Portugalii i taką właśnie ją lubię. Ale Lizbona może być też inna. Uporządkowana. Geometryczna. Szklana i stalowa. Biała. Pełna przestrzeni. Taka, jak w Parku Narodów.
Mieszkając w Lizbonie w czasie studiów, wybieram się do tej części miasta tylko raz. Wcześniej nie mam przekonania, że mi się tu spodoba, bo zakochałam się w tej Lizbonie starej, podniszczonej, urokliwej. Nie wierzę, że chłodna elegancja Lizbony może mi się spodobać, dlatego przez prawie pół roku moje ścieżki omijają Park Narodów i jadę tam dopiero pod koniec pobytu. Okazuje się, że okolica jest fantastyczna! Na tyle, że odwiedzając miasto kilka lat później z kolegą, bez wahania wpisuję wypad do Parku Narodów w plany.
Z jednej Lizbony do drugiej tak naprawdę nie jest daleko. W końcu to jedno i to samo miasto. Wystarczy zejść pod ziemię i wsiąść do wagonika metra, a potem wysiąść na stacji Oriente. I już jesteśmy na przestronnym dworcu, nie tylko podziemnej kolejki ale też kolejowym i autobusowym. Kiedy wychodzimy na powierzchnię, akurat kończy padać deszcz. Ażurowy dach częściowo przesłania przepiękną tęczę.
Będący jednym z największych dworców na świecie Gare do Oriente to imponująca budowla, sprawiająca wrażenie lekkiej jak piórko. Dach przypomina mi połączone ze sobą skrzydła owadów. W dzień biel budynku pięknie kontrastuje z błękitem nieba, w nocy natomiast cała konstrukcja jest zawsze pięknie podświetlona. Nie czuć tu klaustrofobii ani nie ma wrażenia zagubienia w ogromnym tłumie.
Wystarczy parę kroków by z dworca przejść do Parku Narodów. Ta część miasta rozwinęła się w 1998 roku, kiedy na terenach industrialnych wybudowano infrastrukturę na potrzeby wystawy Expo ’98. Dzisiaj jest to teren rozrywkowy, handlowy, biurowy, mieszkaniowy. Mieszka tu około piętnastu tysięcy osób.
Przechodzimy obok stojącej przy wejściu zardzewiałej rzeźby Człowieka-Słońca, która wygląda bardziej jak kilka zespawanych ze sobą żelaznych pająków. Dalej rozpościera się przed nami teren Parku Narodów. Tym, co podoba mi się tu najbardziej, jest właśnie ta duża przestrzeń, która pozwala głęboko odetchnąć.
Można się tu poczuć nieco swobodniej, nie mając dookoła siebie tłumu turystów usiłujących zrobić zdjęcie żółtemu tramwajowi mknącemu po krętych torach. Tramwajów nie ma tu z resztą w ogóle. Jest za to kolejka linowa, przejażdżka którą to sama przyjemność. Trasa jest krótka i ciągnie się wzdłuż wybrzeża Tagu, ale okolicę z wagonika widać doskonale.
Idąc do stacji kolejki mijamy budynek oceanarium, wyglądający jak statek kosmiczny, który akurat wylądował w Lizbonie. Odwiedzam go kilka lat wcześniej, więc w pamięci ciągle mam zachwyt nad jego wnętrzem i wszystkimi tymi morskimi stworzeniami. Tym razem oglądamy budynek tylko z zewnątrz. Wracamy tu kolejnego dnia, by zajrzeć do środka.
Lizbońskie oceanarium jest jednym z największych na świecie. W środku – pełno ryb i innych morskich stworzeń.
Trasa zwiedzania prowadzi dookoła centralnego zbiornika wodnego, a podzielona jest na różne środowiska oceaniczne. W środkowym akwarium żyją największe ryby – płaszczki, rekiny czy ryby-kamienie.
W mniejszych zbiornikach spotykamy wydry, pingwiny i wodne ptaki.
Oglądamy też mniejsze morskie stworzenia, takie jak ukwiały, rozgwiazdy czy krewetki. Można tu spokojnie spędzić kilka godzin.
Park Narodów sąsiaduje z mostem Vasco da Gamy, który również otwarto w 1998 roku, pięćset lat po odkryciu przez słynnego portugalskiego żeglarza drogi morskiej do Indii.
To niejedyne zresztą tutejsze nawiązanie do morza. Bardzo podobają mi się dwa budynki, które kształtem przypominają łopoczące na wietrze żagle gigantycznego statku.
Do Parku Narodów można oczywiście przyjechać po to, by podziwiać tutejszą architekturę. Można zwiedzić oceanarium. Można wpaść wieczorem na jakąś imprezę w jednym z niewielkich klubików, które rozlokowały się w okolicy. Można poddać się szałowi zakupów w centrum handlowym Vasco da Gama. Można też po prostu usiąść na ławce i nie robić nic. Porozmawiać. Poczytać książkę. Popatrzeć w dal.
Ktoś powiedziałby – miejsce niby ładne, eleganckie, ale bezduszne, zimne, bez zieleni. Nie do końca. Tutaj też mamy park wodny, mamy trawniki i drzewa. Pasujące do całej reszty Parku Narodów, więc też ładnie przystrzyżone, jakby wymierzone linijką, przemyślane, ale są. I nie powiem, żeby to uporządkowanie w jakikolwiek sposób mi przeszkadzało.
Warto też zajrzeć od jednego z najfajniejszych muzeów, w jakim w życiu byłam. Museo de Ciencia Viva, czyli Muzeum Żywej Nauki, to bardziej interaktywny park rozrywki, niż klasyczne muzeum. Można tu wszystkiego dotknąć, poprzestawiać, poruszać, poeksperymentować. Chętnie sprawdzam, jak leży się na pełnym gwoździ madejowym łożu i jak jeździ się rowerem po linie rozciągniętej nad halą muzealną. To ogromna atrakcja nie tylko dla dzieci, ale też dla dorosłych, którzy chcą się poczuć jak dzieci.
Chociaż uwielbiam tę starą, podniszczoną część Lizbony i czuję się tam świetnie, to jednak wizyta w Parku Narodów pozwala mi trochę odetchnąć. Pozwala poczuć się jak małe dziecko. By przejechać się kolejką linową. By wypić drinka z widokiem na Tag. A przyjeżdżając jako turystka – bardzo chętnie pokazuję też to inne oblicze miasta towarzyszom. Bo warto.
Lubicie nowoczesne oblicza miast, czy bardziej podobają się Wam te klasyczne, wąskie uliczki i stare kamienice? Mieliście okazję być w jakimś oceanarium?
Cieszę się, że tu jesteś! Mam nadzieję, że spodobał Ci się i zaciekawił ten wpis. Jeśli tak, to będzie mi niezmiernie miło, gdy klikniesz Lubię to, dodasz +1 i podzielisz się wpisem ze znajomymi albo dołączysz do dyskusji! To dla mnie ważne, bo pokazuje, że warto dalej pisać. Masz uwagi, komentarze, pytania? Nie wahaj się, napisz! Cieszę się z każdego sygnału od Ciebie! Dziękuję :)
- Ewa a
świetne zdjęcia!! te zbliżenia:)podobne oceanarium jest w Barcelonie, ale nie udało mi się zrobić takich fot pływającym rybom, bo nie dość, że się ruszają, to jeszcze ciemno. bez lustrzanki nie da rady. musisz mieć bardzo dobry aparat:)
Dziekuję :)
Kasia, rzeczywiście, te zdjecia były robione na wysokim ISO (do 1600). Nie jestem pewna, czy są w tej chwili kompakty zdolne obsłużyć tak wysokie czułości bez dużego zaszumienia.
Choć w sumie na tych moich też trochę szumów widać :)
Te wydry sa boskie jak sobie leżą na pleckach na wodzie i machają nóżkami :)
Wydry są suuuper słodkie :D
Warto wspomnieć, że EXPO ’98 odbywało się pod hasłem “Oceany, dziedzictwo dla przyszłości”, co tłumaczy nieco specyfikę Parku Narodów.
Dla mnie to miejsce ma wyjatkowe znaczenie. Na Oriente zaczęła się moja pierwsza przygoda z Lizboną i Portugalią w ogóle. I z Oriente odjeżdżał pociąg do Azambui, gdzie jest dom ludzi u których mieszkałam. Dużo wspomnień, duuużo.
Ooo, Ajka, a ja nie kojarzę, czy pisałaś u siebie kiedyś coś o Oriente? Chyba, że coś przeoczyłam…
Szczerze mówiąc, nie wiem ;)
Chyba coś było… a może nie?
Mam z Lizbony mało zdjęć mówiąc szczerze… :/
Mam nadzieję to nadrobić w 2013 :)
Ech fajnie, ja na razie nie widzę na horyzoncie możliwości powrotu. Ale na emeryturze na pewno :D
Od planów do realizacji daleka droga, tym bardziej, że znów bez pracy…..
Jak to???
Interesujące miejsce mimo, że mało kojarzące się z Lizboną. Budynek dworca wygląda imponująco!
Budynek dworca jet teraz coraz bardziej reklamowany, jak byłam w maju, to już widniał na pocztówkach. W nocy jest super podświetlony.
W nocy wygląda przepięknie, pech chciał, że nigdy nie miałam przy sobie w nocy aparatu ze statywem, żeby go sfocić…
Jeszcze nie byłam na tym blogu. To mój pierwszy raz, ale cieszę się bo nareszcie dowiaduję się czegoś ciekawego. A dworzec faktycznie imponujący, szkoda, że u nas nie ma takiego. A może jeszcze nie ma takiego ? :)
o, a ja własnie pisałam o oriente, szukalam czegos w googlach i trafiłam do Ciebie :) dopiero teraz widzę, że dworzec przypomina wielkiego owada, na żywo tego nie zauważyłam, za duża skala.
nie wiedziałam, że mieszkałaś w portugalii. jak sie kiedyś zdobędę na mniej stacjonarna pracę, to na zimę będę wbijać wlasnie tam!
Mieszkałam dwukrotnie. Najpierw pół roku w Lizbonie (studia), a potem pół roku w Algarve (praca). I chyba na emeryturze się do Lizbony przeprowadzę :)
Wróciłem wczoraj. Boli.
A Ty to w ogóle masz wyjątkowe wspomnienia stamtąd!
Daleko niedaleko Wracając do tematu to rzeczywiście dworzec wyobraźni Calatravy, most i zgrabnie zagospodarowane tereny po EXPO robią wrażenie ;)
:D
Oj chętnie bym w końcu odwiedziła Lizbonę!
Polecam z całego serca :)
Koniecznie! Ogólnie Portugalia jest przepiękna. Ostrzegam, że można się od niej uzależnić ;)
No patrz, na żadne z tych miejsc nie starczyło mi czasu, znaczy – czas wracać :)
Zaraz, zaraz… Ty masz Portugalię w planach…? :)
Czas na Lizbonę ❤️
Ludzie szukają szczęścia w Australii, a ono jest tak blisko ;)
Na liście “Must-be-back”!!
Oh yes!
Marzę o tym by Lizbonę zwiedzić na prawdę, ze wszystkimi jej zakątkami i całą stratygrafią historii, również tej nowszej. Z tymi stypendiami w czasie studiów… jaki ból, że trzeba wybierać, a nie jeździć w 20 miejsc ? U mnie padło na północne Włochy i chyba do końca życia będę się zastanawiać czy to był dobry wybór ?
Ja się nie będę zastanawiać, zakochałam się w Lizbonie dzięki stypendium i wiem, że to był wybór najlepszy z możliwych :) A tak naprawdę wyszło przypadkiem, bo chciałam do Hiszpanii, ale nie znałam języka wystarczająco dobrze, a do Portugalii wystarczył angielski. A że leżą obok siebie to wybrałam Portugalię :)
Jak ja zazdroszczę ludziom tych wszystkich wspaniałych podróży. Im więcej o nich czytam, tym bardziej sama chcę gdzieś wyjechać. Mam jedno podróżnicze marzenie, które kiedyś zrealizuję na 100%. Świetne zdjęcia. Naprawdę blogi podróżnicze robią na mnie ostatnio dobre wrażenie.
Dziękuję, cieszę się, że Ci się tu podoba :) I oczywiście życzę spełniania marzenia :)
Byłam jesienią ubiegłego roku. Bardzo mi się podobało. Zupełnie inna Lizbona. Nie mogę się doczekać kolejnej wizyty w tym roku. Tym razem jednak tylko północ Portugalii i moje ulubione Porto :)
Ja w Porto byłam tylko dwa dni. Chętnie wybrałabym się tam znowu na trochę dłużej :) udanej podróży!
Daleko niedaleko Ja bardzo bym chciała zamieszkać na północy Portugalii i nieśmiało, powolutku coś planujemy w tym kierunku :)
Fajnie! Ja mam plan, by na emeryturze zamieszkać w Lizbonie :) skradła moje serce…
Daleko niedaleko Wow! Super. Ach ta Portugalia. Wychodzi na to, ze będziemy prawie sąsiadkami :)
Możemy się odwiedzać na pasteis de Belem :)
Również mnie Lizbona kojarzy się z takim “pocztówkowym” obrazem, bardzo pięknym skądinąd. Pokazałaś równie interesujące, co zaskakujące (jak dla mnie, która nigdy w życiu tam nie była osoby), nowoczesne oblicze tego miasta zatrzymane w pięknych fotografiach. Gratuluję, zazdroszczę i życzę udanych podróży i tyle samo powrotów do domu, co wyjazdów :)
Oczywiście, i taka pocztówkowa Lizbona jest piękna, to w niej zakochałam się od pierwszego wejrzenia. Ale odmiana czasem tez jest miła. Dziękuję! :)