Piotr Kraśko: Rwanda. W stanie wojny
W 1994 r. byłam jeszcze dzieckiem, które niekoniecznie interesowało się wojnami w Afryce. Owszem, dzieciaki na podwórku powtarzały czasem strzępy usłyszanych w dzienniku informacji o tym, że jakieś plemię z Czarnego Lądu wyrzyna jakieś inne plemię. Później dopiero dowiedziałam się, o co dokładnie chodziło, ale wiedza pochodziła z artykułów w gazetach i czasopismach. Rwanda Piotra Kraśko to pierwsza książka na ten temat, po którą sięgnęłam.
Wiedząc już, jak wygląda sprawa taśmowo produkowanych przez National Geographic książeczek nie spodziewałam się wielkiej literatury. I dobrze, bo przynajmniej nie było okazji się rozczarować.
Książka-reportaż-wspomnienia napisana została przez Kraśkę na podstawie jego własnych przeżyć po tym, jak w 1996 r. pojechał do Rwandy nakręcić dla telewizji materiał o uchodźcach. Są więc pierwsze wrażenia po wylądowaniu na lotnisku w Kigali, są narzekania na zagubiony przez Air France bagaż, są relacje z rozmów z taksówkarzem.
Jest też trochę historii. Ale mało. Miałam nadzieję, że skoro książka traktuje o ludobójstwie w Rwandzie, to pojawi się jakieś podsumowanie tego, co się stało, jakaś dogłębniejsza analiza tych wydarzeń, opis ich genezy. A tu mamy tylko urywki, tu kawałek, tam kawałek, gdzieś indziej jeszcze jakieś zdanie. Może muszę przeczytać grubszą książkę na ten temat?
Ale w sumie miejsca byłoby dość, tylko w połowie czytania przenosimy się z tytułowej Rwandy do Somalii. Rozumiem, że autor chce wyjaśnić, dlaczego świat, a tak naprawdę Amerykanie, nie zaangażowali się w rwandyjskie wydarzenia, szkoda tylko, że to wyjaśnienie zajmuje więcej miejsca niż nakreślenie tła samego ludobójstwa w Rwandzie. A ja sięgając po książkę o Rwandzie chcę czytać o tym kraju, a nie o tym, co się działo w Mogadiszu. Mogadiszu to zresztą świetny temat na zupełnie inny reportaż, zupełnie inną książkę.
Dopiero zakończenie książki daje jakie takie odpowiedzi na pytania, jak się to wszystko zaczęło, dlaczego i w jaki sposób przebiegało. Ale – szczerze mówiąc – dowiedziałam się niewiele nowego. A potem, kiedy myślę, że coś jeszcze z tej historii da się wyciągnąć, wracamy do Kraśki i jego wizyty w obozie dla uchodźców…
Zastanawiam się, czy autor miał pomysł na to dzieło. Bo tutaj mamy mieszankę różnych tematów: wspomnienia Piotra Kraśki z wizyty w Rwandzie w 1996 r. mieszają się z opisem wydarzeń w Somalii, za chwilę mamy krótkie i fragmentaryczne relacje naocznych świadków wydarzeń z 1994 r., przemyślenia dotyczące pracy reportera, a w tym wszystkim ginie prawdziwy temat czyli konflikt pomiędzy Tutsi i Hutu.
Czy sięgać po tę książkę? Powiem szczerze, że jeśli ktoś może mi polecić inną pozycję na temat Rwandy – chętnie przeczytam, bo ta jednak pozostawiła niedosyt.
Książkę można kupić w sklepie Merlin.pl, który udostępnił mi egzemplarz do recenzji.
Cieszę się, że tu jesteś! Mam nadzieję, że spodobał Ci się i zaciekawił ten wpis. Jeśli tak, to będzie mi niezmiernie miło, gdy klikniesz Lubię to, dodasz +1 i podzielisz się wpisem ze znajomymi albo dołączysz do dyskusji! To dla mnie ważne, bo pokazuje, że warto dalej pisać. Masz uwagi, komentarze, pytania? Nie wahaj się, napisz! Cieszę się z każdego sygnału od Ciebie! Dziękuję :)
- Ewa a
‘We Wish to Inform You That Tomorrow We Will Be Killed With Our Families’ autorstwa Philip’a Gourevitch’a
Dzięki!
Ja gorąco polecam kilka pozycji: Strategia antylop – Jean Hatzfeld, Dzisiaj narysujemy śmierć – Wojciech Tochman, Zwykły człowiek – Paul Rusesabagina, Sto dni – Lukas Bärfuss, Niedziela na basenie w Kigali – Gil Courtemanche, Jeszcze żyjemy – Annick Kayitesi
Dziękuję, biblioteczka się z pewnością powiększy
Jak to dziennikarz.
Napisał książkę ze swojego punktu widzenia.
Polecam “Nagość życia” Jeana Hatzfelda. Jest to spis historii kilkorga ocalałych. Daje wgląd w całą sytuację widzianą oczami ofiary. Oczywiście nie polecam w trakcie tej lektury jeść lub czytać ją przed snem.
Podobają mi się jego książki. Przez tę wyrywkowość właśnie. Wprowadzają w klimat danego miejsca na świecie, ale nie sprzedają całej wiedzy. Kto chce, będzie szukał dalej i w innych źródłach. Książki dobre dla ludzi, którzy chcą powierzchownie “zasłyszeć” kilka ciekawostek z danego skrawka świata. Odnoszę wrażenie, że to są bardziej książki przygodowe, niż podróżnicze.
Mi właśnie ta powierzchowność książek trochę nie leży, ale masz rację, że przez to zmuszają (jak temat zainteresuje) do poszukiwania kolejnych informacji.
Z zaszeregowaniem tych książek (przygodowe, podróżnicze, reportaż?) mam taki problem, że nawet nie podejmuję się tego zadania.
Wszystko zależy od książki… Jedne są takie że trzeba na własną rękę zgłębiać interesujący nas temat – książka daje tylko drogę którą iść… Ale są też takie które “biorą nas za rękę i prowadzą tą drogą” wyczerpując temat na 100%.
Osobiście wolę te które wyczerpują temat, a zostawiają jedynie myśl do własnych refleksji i przemyśleń :) No ale wiadomo, kto co lubi, nie da się wszystkich zadowolić.
To racja, ja tez wolę dowiedzieć się czegoś więcej. I relacje dziennikarskie rzadko skupiają się na historii. Ja czasami je lubię a czasami rzeczywiście oczekuję czegoś więcej, tak pewnie by było w przypadku Rwandy.
Może “Heban” Ryszarda Kapuścińskiego i tam “Wykład o Ruandzie”?
Podobnie jak Pawel, polecam pisma Kapuscinskiego. Tez czytalem inne opracowania, doglebnie analizujace historie konfliktu w Rwandzie, teraz tytuly umknely. przypuszczam ze inni tu daja super tytuly. Warto szukac pism dziennikarzy niezaleznych, bedacych w sercu akcji tam
Dzięki za wszystkie sugestie!
Trochę czasu minęło ale chciałbym także polecić “Wiek ludobójstwa” (Bernard Bruneteau). Niestety jest tam tylko jeden rozdział o Rwandzie ale myślę że wart przeczytania.
Można także sięgnąć po “Ocalona aby mówić”. Jednak tutaj trzeba się nastawić na fakt, że jest to katolicka pisarka i wątki duchowe także się pojawiają.