Przygarnij słonika
O sierocińcu słoni w Nairobi słyszałam dużo, więc planując wizytę w stolicy Kenii od razu wiem, że muszę się tam wybrać. Okazuje się, że dzieli go od miejsca, w którym pomieszkuję, tylko kilka kilometrów. Ale kilka kilometrów w Nairobi pokonuje się nie w kilka, ale w kilkadziesiąt minut. Dlatego na miejsce docieramy pół godziny spóźnieni. Pozostaje pół godziny na wizytę. Ale to wystarczy, żebym zdecydowała się zaadoptować małego słonika.
Kontynuując rodzinne tradycje i poświęcenie na rzecz ochrony przyrody i chcąc upamiętnić swego męża, Davida – jednego z założycieli Parku Narodowego Tsavo, wdowa po nim, Daphne Sheldrick, założyła David Sheldrick Wildlife Trust. Najważniejszym przedsięwzięciem organizacji jest prowadzenie sierocińca dla słoników, które w rezultacie najprzeróżniejszych wydarzeń straciły matki i kontakt ze stadem. Niestety najczęstszą przyczyną jest działalność kłusowników. Do chwili obecnej w sierocińcu wychowało się 150 sierot, które potem mogły wrócić na łono natury.
Sierociniec można odwiedzać codziennie w godzinach 11:00-12:00. Koleżanka radzi mi, by być tam nawet o wpół do jedenastej, bo miejsce cieszy się ogromnym zainteresowaniem nie tylko turystów, ale także lokalnej młodzieży szkolnej. Prezentacja pierwszej grupy maluchów trwa pół godziny – na tę część niestety się spóźniamy. Potem przychodzi druga grupa – akurat w tym momencie docieramy do ośrodka. Możemy więc, wraz z tłumem pozostałych zainteresowanych, wysłuchać historii mieszkających w sierocińcu słoników, przyjrzeć się, jak są karmione i porobić trochę zdjęć.
Jednym z największych sukcesów organizacji jest opracowanie mlecznej mieszanki, która nie szkodzi młodym słonikom. Wcześniej zwierzęta próbowano wychowywać na mleku krowim, ale zawarta w nim kazeina nie jest trawiona przez słonie, więc maleństwa nie mogły przeżyć długo na takiej diecie. Drugą ważną rzeczą, jaką zapewnia maluchom ośrodek jest bliskość opiekunów. Słonie są zwierzętami bardzo uspołecznionymi i maluchy bardzo potrzebują opieki i poczucia bezpieczeństwa, które daje kontakt z matką i stadem. Kiedy tych zabraknie, wówczas słonikami zajmują się wyszkoleni i zaangażowani opiekunowie, dla których jest to dużo więcej, niż tylko praca.
Chcąc wesprzeć działalność sierocińca można zaadoptować wybranego słonika. Przybrany rodzic płaci 50 dolarów rocznie, w zamian dostaje certyfikat potwierdzający adopcję i cykliczne e-maile z informacjami o wybranym słoniku i o tym, co dzieje się w całym ośrodku. Po krótkiej wizycie decyduję się na taki krok i zostaję przybranym rodzicem malutkiej samiczki o imieniu Naipoki. Adopcja pozwala na odwiedzenie wybranego malucha poza godzinami turystycznych wizyt. Mam nadzieję, że uda mi się kiedyś jeszcze odwiedzić Naipoki, dzięki czemu mogłabym przyjrzeć się pracy sierocińca z bliska i bez tłumu turystów za plecami.
Na odległość też można dokonać adopcji. Po szczegóły odsyłam na stronę internetową David Sheldrick Wildlife Trust.
Przewodnik po Kenii
O David Sheldrick Wildlife Trust, słoniach i ochronie zwierząt przed kłusownikami poczytasz w moim przewodniku po Kenii! Kliknij tutaj i kup :)
Cieszę się, że tu jesteś! Mam nadzieję, że spodobał Ci się i zaciekawił ten wpis. Jeśli tak, to będzie mi niezmiernie miło, gdy klikniesz Lubię to, dodasz +1 i podzielisz się wpisem ze znajomymi albo dołączysz do dyskusji! To dla mnie ważne, bo pokazuje, że warto dalej pisać. Masz uwagi, komentarze, pytania? Nie wahaj się, napisz! Cieszę się z każdego sygnału od Ciebie! Dziękuję :)
- Ewa a
Znam Daphne Sheldrick! Nie osobiście rzecz jasna, ale była bohaterką jednego z programów “Kobieta na krańcu świata”. Pamiętam jak opowiadała o tym, jak słonie niesamowicie przywiazują się do ludzi, więc zwracała uwagę na to, aby była rotacja wśród opiekunów, aby słonik się nie przyzwyczaił. ja wyłam jak bóbr. nauczyła się tego, gdy zostawiła jakiegoś malucha którym zajmowała się wyłącznie ona, i wyjechała na 2tyg na ślub córki i jeden z jej podopiecznych zmarł z rozpaczy i tęsknoty.
tzn wyłam jak bóbr nie dlatego, że jest rotacja ;) zjadło mi 1 zdanie – że opowiadała o skali kłusownictwa rosnącej z roku na rok i o tym, ile matek jest mordowanych przy maluszkach
Mam francuskich znajomych, ktorzy zaadoptowali juz rok czy dwa lata temu kilka slonikow i wiem, ze we wrzesniu wybieraja sie do nich w odwiedziny.
Spotkam ich na poczatku wrzesnia , przed ich wyjazem wiec wypytam ich dokladniej. Do tej pory byla to dla mnie troche abstrakcja, ale po tym wpisie poczulam chec wypytania ich szczegolowiej jak to dokladnie wyglada….
Pozdrawiam Nika
Boże, jaki on jest słodki!!!
Ja również oglądałam wspomniany przez Ajkę odcinek “Kobiety na krańcu świata” o tym sierocińcu i bardzo mnie urzekła ta historia. Wspaniale, że udało się Tobie Ewo odwiedzić to miejsce i zaangażować w adopcję! :)
Fajne jest to, że można zaadaptować słonika. Jest to atrakcja dla turystów i nie tylko i jednocześnie można w ten sposób pomóc.
Ja zaadoptowałam słonika i mój ukochany również. Byliśmy w Nairobi odwiedzić maluszki :-). Nie da się opisać tego uczucia! Maluszki są przesłodkie, “”mój” słonik szybko poszedł spać, natomiast drugi “nasz” bawił się z nami, wszystko badał trąbką i był pełen życia. Niestety po jakimś czasie czasie po powrocie dostaliśmy maila, że nie dało się go uratować. w pewnym momencie przestał bawić się z innymi słonikami, zacząć odłączać się od grupy, zrobiono mu wyniki i wszystko było ok. Umarł z tęsknoty za mamusią! wyłam jak bóbr!
Ja swoja Naipoki dopiero będę chciała odwiedzić, póki co widziałam tylko wszystkie słoniki. Ale jeśli uda mi się jeszcze wybrać w tym roku do Nairobi to na pewno opiszę, jak takie indywidualne odwiedziny przebiegły!
wspaniala sprawa.
To niesamowite i godne pochwały, że są jeszcze ludzie, którzy nie myślą tylko o sobie i o tym, by kupić sobie nową torebkę, czy sukienkę. Jeśli znajdujemy jeszcze czas i serce na to, by pomagać innym, a przy tym także i zwierzęta, które pamiętajmy, są zdane tylko na pomoc innych, to oznaka, że nasza cywilizacja jeszcze zupełnie nie upadła. jeśli tylko będę miała możliwość odwiedzenia tego cudownego miejsca z pewnością zaadoptuję słonika:)
Edyta, jeśli chcesz możesz też zaadoptować słonika online, informacje są na stronie, którą podlinkowałam na końcu wpisu :)
Ewo, bardzo chcę zaadoptować słonika, ale strona David Sheldrick Wildl… jest niedostępna. Bardzo proszę o pomoc
Chyba zmienili link, zajrzyj tutaj, jest wszystko krok po kroku: https://www.sheldrickwildlifetrust.org/asp/fostering.asp Powodzenia!
Uwielbiam słonie! Nie wiem czemu, ale czuję do nich jakiś specjalny sentyment i dosłownie serce mi się kraje, kiedy widzę ich krzywdę… Zresztą, napisałam kiedyś post w tym temacie. I cóż, chyba czas najwyższy zaadoptować słonika… ;)
dziękuję za ten blog, za ciekawe wpisy “zarażające” pasją do podróży i oczywiście za wpis o słonikach, dzięki tobie adoptowałam właśnie słonika, na imię ma Rorogi i mam nadzieję, że choć troszkę przyczynię się do tego, że wyrośnie na piękne i zdrowe zwierzę a moje życzenie świąteczno-noworoczne to “żeby jak już będzie mógł wrócić na wolność żeby nie było kłusowników, żeby był bezpieczny”
a jesienią wybierzemy się z mężem w odwiedziny :))
Nawet nie wiesz, jak ucieszyłaś mnie swoim komentarzem! Dzięki temu wiem, że warto pisać :) Ja Tobie bardzo dziękuję – za miłe słowa i za przygarnięcie słonika.
Moja Naipoki podrosła już nieco i niedawno dostałam informację, że przeniesiono ją z ośrodka w Nairobi do ośrodka w Voi przy Parku Narodowym Tsavo, gdzie będzie powoli przyzwyczajana do życia na wolności. Trzymam kciuki, że się łatwo zaadaptuje :)
Również miałam okazję być w sierocińcu, wspaniałe miejsce:) Mój słonik nazywa się DOLOLO.
Przeczytałam jego historię. Biedny słodziak! Te słoniki wszystkie są takie urocze!
Witam. Czy jest jakaś polska strona do adopcji słoniątka?