O tym, jak zachciało mi się zobaczyć Piekielną Kuchnię
Mój absolutnie-nie-terenowy samochód sunie po wyboistej, kamienistej drodze z zawrotną prędkością dwudziestu kilometrów na godzinę, w porywach do trzydziestu. Dookoła nie ma nic poza jakimiś krzaczorami, w których kryją się potwory, kozy i somalijscy piraci czyhający na zagubionych białych turystów,...