Thé à la menthe
Gorąca, słodka, smakowita, a co najważniejsze – świetnie gasi pragnienie w upale. Przez prawie pół roku w Portugalii, latem, wypiłam tylko jedną filiżankę herbaty. Za gorąco było, żeby pić. Zieloną herbatę miętową w krajach arabskich mogłabym pić dzbankami. A szczyt smakowitości osiągnęli Marokańczycy ze swoją thé à la menthe.
To chyba napój narodowy. Można go kupić wszędzie, w każdej kafejce stoją małe szklaneczki, pęczki świeżej, aromatycznej mięty i pięknie zdobione metalowe dzbanki z zieloną herbatą. Marokańczycy sami piją thé à la menthe na potęgę. Spacerując uliczkami tamtejszych miast często spotyka się mężczyzn siedzących w kafejkach nad szklanką herbaty. Z tego powodu napój ten nazywany jest czasem marokańską whisky – bo skoro nie można popijać alkoholu, to trzeba się raczyć herbatą.
Thé à la menthe przyrządza się prosto. Wystarczy w dzbanku zaparzyć trochę granulowanej, zielonej herbaty, a następnie z dużej wysokości nalać ją do szklaneczek wypełnionych pogniecionymi liśćmi mięty. W ten sposób powstaje pianka na powierzchni. Czasem napój zlewa się z powrotem do dzbanka i nalewa ponownie – żeby napar się zamieszał i lepiej smakował. Do tego kilka kostek cukru, mieszamy i już można gasić pragnienie!
A jaka jest wasza ulubiona herbata?
Cieszę się, że tu jesteś! Mam nadzieję, że spodobał Ci się i zaciekawił ten wpis. Jeśli tak, to będzie mi niezmiernie miło, gdy klikniesz Lubię to, dodasz +1 i podzielisz się wpisem ze znajomymi albo dołączysz do dyskusji! To dla mnie ważne, bo pokazuje, że warto dalej pisać. Masz uwagi, komentarze, pytania? Nie wahaj się, napisz! Cieszę się z każdego sygnału od Ciebie! Dziękuję :)
- Ewa a
Kilka kostek cukru? Olaboga ja nie zniosłabym nawet 1!
Oj tam, tak jest klasycznie ;)
W Algierii podobne obyczaje. Wieczorami na ulice wychodzą sprzedawcy miętowej herbaty ze swoimi małymi kramami oferując spacerującym gorący, uroczo słodki trunek prosto z termosów. pycha wspomnienie
W Egipcie też, tylko tam często podawali czarną herbatę. A czasem nawet Liptona…
A to ciekawe :) ja zamawiając w Portugalii herbatę słyszałam, że mają tylko czarną a tu takie wspaniałości :) Chyba czas wybrać się w inne miejsce ;)
Olivia, bo to jest z Maroka ;) w Portugalii w ogóle ciężko z herbatami. To kawosze niestety…
Ale kawkę mają niezłą :) A moja Portugalia pachnie i smakuje jednak herbatą – cynamonowo jabłkowym Liptonem. Teraz też przywiozłam 3 paczki:))
A ja właśnie nie-kawowa jestem… jedyna kawa, jaką piję, to galao. A tego Liptona to się tu nie dostanie?
Nie. A najśmieszniejsze jest to, że swojego czasu na półce w Portugalii było na nim po polsku JABŁKO Z CYNAMONEM (i to nie z boczku mini czcionką a na wieczku!) a jak zadzwoniłam do PL Liptona to oni nie planowali sprzedawać jej u nas :D
Jasminowa, toffi, zwykla z cytrynka, no i oczywiscie marokanska z duuuza iloscia cukru i mieta:))
kocham, kocham, kocham!:)
W Sewilli na szczescie ostalo sie kilka marokanskich herbaciarni i mozna sobie wypic to cudo i poczuc sie jak w barze w Fezie:))
Aaaach, zapomniałam! W Portugalii raz wypiłam marokańską herbatkę – na festiwalu średniowiecznym w Silves wystawiali się Marokańczycy i częstowali wszystkich przechodzących szklaneczką.
Skusiłam się, a co. Potem zaśpiewali 1 euro ;)
Ewa, ejj, jak fajnie, moj komentarz z FB pojawil sie na blogu i od razu widac moje foto:) Ale czad:)
A propos herbatek, to tu kiedys w Sewilli tez sprzedawali na takim ryneczku herbate marokanska po 1€, ale za to szlkaneczka na malutka i to do tego kolorowa byla w prezencie:))
Tak, mam taką sprytną wtyczkę, ale niestety nei wszystkie komentarze ściąga :(
W Silves szklaneczkę oddać musiałam :| Ale herbatka tradycyjnie przepyszna była :)
Poczekaj bo sam chcę zrobić taki napój i nie wiem czy dobrze zrozumiałem.
Zaparzę sobie herbatę zieloną sypaną (5 min?) po czym z dużej wysokości przeleje ją do szklanki, w której będzie duża ilość pogniecionej mięty (rozdrobnionej?) i dorzucić kilka łyżeczek cukru. Dobrze zrozumiałem?
Tak, dokładnie. Mięta (świeża) rozdrobniona, coś jak do mojito, żeby nadawała naparowi aromat :) Cukru to oczywiście według smaku, ale ze dwie na szklankę powinny być ok.
Pierwszy raz spotkałem się z taką herbatą w Turcji, byłem zafascynowany, wszyscy Turcy którzy brali mnie na stopa mnie zapraszali na herbatkę dodatkowo wypijaliśmy ich kilka na posiedzeniu. Przywiozłem z Turcji cały zestaw szklanek i specjalne czajniki do parzenia – wszystko to autostopem ze Stambułu do Częstochowy :)
Będąc w Egipcie też się nastawiałem na takie herbatki. Podają ją w innych szklankach ale jest równie smaczna. Jedyny problem w Egipcie to cena która jest otwarta dla Białasów i trzeba być twardym przy swojej cenie bo zdzierają nawet 20x więcej jak widzą turystę którzy ma na pewno wypchany portfel dolarami. Dodatkowo Egipcjanie mieli szczęście chcieli mi podać liptona z zaszetki i do tego otwartej dobrze, że się zorientowałem i kazałem nasypać herbaty dla miejscowych.
Teraz przywiozłem sobie mięty – co prawda suszonej – więc spróbuję zrobić ją na sposób marokański w Tureckich szklankach :)
Hahaha no w Egipcie ten nieszczęsny Lipton niestety jest obecny. The a la Lipton :) Ale w Egipcie właśnie często zalewają tą miętę czarną, a nie zieloną herbatą. W sumie też jest dobra :)