Times Square. Na skrzyżowaniu świata
Stoję z zadartą głową i wpatruję się w wielkie ekrany. Migające wszystkimi kolorami świata światełka i zmieniające się jak w kalejdoskopie obrazki hipnotyzują. Patrzę na wprost i widzę elegancko ubrane kobiety, po prawej przesuwają się jakieś cyferki, chyba notowania giełdowe, gdzieś jeszcze bardziej z boku Coca-cola zachęca do sięgnięcia po butelkę orzeźwiającego napoju. Za plecami złote łuki McDonalda i wysokie na kilka pięter afisze teatrów z Broadwayu. Kodak, Swatch, Toshiba, Guess, CNN, Corona, Hershey’s, HSBC, Samsung… Wszystkie reklamy zlewają się w jedną wielką mozaikę, a ludzie przyglądają się i robią zdjęcia.
Times Square. Skrzyżowanie świata, tętniące życiem serce Nowego Jorku, przez które jak krew przelewa się masa ludzka. Znajduje się na przecięciu 7 Alei i Broadwayu, ciągnie się od 42 Przecznicy do 47. Od 2009 r. ruch kołowy na Broadwayu jest wstrzymany.
Nie lubię przeszkadzających reklam. Do kina spóźniam się specjalnie co najmniej 20 minut. Nie znoszę wyskakujących w Internecie toplayerów, w których dodatkowo nie da się znaleźć krzyżyka. Irytowały mnie zawsze filmy w telewizji przerywane reklamami. A na Times Square jestem z własnej, nieprzymuszonej woli :) To miejsce w jakiś sposób przyciąga.
Przyciąga nie tylko mnie. Rocznie Times Square odwiedza około 39 milionów osób. Taka liczba sprawia, że plac zajmuje pierwsze miejsce na świecie pośród najchętniej odwiedzanych atrakcji turystycznych.
To raj dla reklamodawców! Wystarczy rozejrzeć się dookoła – wszystkie budynki zakryte są ekranami LED i billboardami. Gdzieś indziej protestuje się przeciwko reklamom na budynkach. Tutaj ludzie sami przychodzą, żeby je oglądać.
Times Square jest chyba jedynym miejscem, w którym przepisy budowlane nakładają na właścicieli budynków obowiązek umieszczania iluminacji na fasadach.
Patrzę na północ. Pod reklamą Coca-coli stoi budynek TKTS, przy którym kłębią się ludzie. To miejsce, gdzie za okazyjną cenę można kupić bilety do teatrów w Nowym Jorku.
Schodkowy dach TKTS służy też jako miejsce do siedzenia.
Dokładnie rzecz biorąc północny trójkąt to nie jest Times Square, lecz Duffy Square, poświęcony kapelanowi 69. pułku piechoty Nowego Jorku, Francisowi P. Duffy’emu. Na placu stoi jego pomnik.
Plac nie zawsze nazywał się Times Square. Przed 1904 r. nosił nazwę Longacre Square. Zmiana nastąpiła, kiedy redakcja The New York Times przeniosła się do nowo wybudowanego wieżowca Times Building, który dzisiaj z kolei nazywa się One Times Square. Na budynku świeci się neon Toshiby.
Wraz z rozwojem Nowego Jorku Times Square stał się jego kulturalnym centrum, ale jednocześnie miejscem, gdzie rozkwitła prostytucja i hazard. Po Wielkim Kryzysie okolice te zyskały złą sławę i aż do wczesnych lat 90. uważane były za miejsce dobre dla wielbicieli pornografii albo kryminalistów.
W połowie lat 90. burmistrz miasta Rudolph Giuliani postanowił oczyścić Times Square z handlarzy narkotyków, zamknąć teatry dla dorosłych i zwiększyć bezpieczeństwo. Są jednak przeciwnicy tych działań, którzy twierdzą, że zmieniły one Times Square w coś o lukrowanym charakterze disneyowskim, a w dodatku wymierzone były głównie przeciwko najuboższym.
Zwolennicy z kolei podkreślają, że dzięki tym zmianom Times Square stał się miejscem bezpiecznym i czystym.
Dodajmy do tego jeszcze, że w 2011 r. plac stał się wolny od dymu papierosowego. Jak ktoś ulegnie pokusie grozi mu mandat 50 dolarów. Prawdziwy park rozrywki dla całych rodzin :)
Faktycznie, wpatrywanie się w neony, migające diody i reklamy może dostarczać rozrywki, ale – jak dla mnie – nie na długo :) Kiedy zacznie się trochę kręcić od tego wszystkiego w głowie, zawsze można pójść odpocząć do pobliskiego Central Parku…
Cieszę się, że tu jesteś! Mam nadzieję, że spodobał Ci się i zaciekawił ten wpis. Jeśli tak, to będzie mi niezmiernie miło, gdy klikniesz Lubię to, dodasz +1 i podzielisz się wpisem ze znajomymi albo dołączysz do dyskusji! To dla mnie ważne, bo pokazuje, że warto dalej pisać. Masz uwagi, komentarze, pytania? Nie wahaj się, napisz! Cieszę się z każdego sygnału od Ciebie! Dziękuję :)
- Ewa a
Ma zazdrośc ogromna..
ahh tylko pozazdraszczać…i czytać …. a najchętniej zobaczyć:)
Też mam takie marzenie – zobaczyć :)
Wspaniała wycieczka :)
Oj, NY – tak jak wielu innych chcę tam być i będę. Niech no tylko zniosą wizy, bo nie chce mi się bawić w te biurokratyczne bzdury. NY pociąga jako kolebka amerykańskiej fotografii, która znacznie odcisnęła swoje piętno na całej tej sztuce. To mnie jara. Tak jak te wielkie budynki i wielkomiejski gwar. Pozytywnie zazdroszczę pobytu. :-)
Ja chętnie obejrzę Twoje zdjęcia z NY jak się tam wybierzesz! :)
Joanna ma rację – najlepiej zobaczyć :D
Nie bede oryginalna :) NY to tez moje marzenie, dzieki twoim zdjeciom i wpisowi choc na chwile przenioslam sie na Times Square. Dziekuje :)
Polecam się na przyszłość :)
Nie taką nawet daleką przyszłość, bo ja też przyjeżdżam na Majorkę, z Ajką. :)
Oooo to super!!! Tylko nie przywoźcie śniegu :))))
Jaki śnieg, my z BCN przylatujemy, więc po sąsiedzku. Śnieg to chyba wy macie teraz :)
Dziś już tylko w górach, cała reszta się stopiła w promieniach słońca, ale wczoraj jeszcze było go całkiem sporo ba całej wyspie – było zabawnie :)))
Uwielbiamy reklamy :) Zwłaszcza na Times Square.
A ja niedługo składam wniosek wizowy :)
A ja muszę przyznać, że mnie Times Square rozczarował… Kiedy tam dotarliśmy, zapytałam nawet na głos:”I co, już? To tu?”. Jak dla mnie to najbardziej przereklamowane miejsce w całym NYC- ot, skrzyżowanie, co do którego ludzie uparli się, by zrobić sobie tam zdjęcie. Zdecydowanie wolę Central Park :)
Fakt, to nie jest miejsce, w którym można spędzić godziny na przyglądaniu się, zresztą chyba głowa by rozbolała od tego migania reklam. Dla mnie to fenomen, jedyne chyba miejsce, gdzie ludzie nie uciekają przed wszechobecnymi reklamami. Też wolę Central Park :D