Universal Studios – singapurski park rozrywki, gdzie można poczuć się jak dziecko
Gardło drapie mnie lekko od krzyku. Gdy staję na ziemi, zauważam, że trzęsą mi się nogi. Wiatr wycisnął mi łzę z oka. Mimo to, czuję rozpierającą radość, tak że chciałabym śmiać się na głos. Ponieważ jestem sama, uznaję, że głupio by to wyglądało, więc tylko uśmiecham się do siebie. Na ciągle miękkich nogach wychodzę z budynku i spoglądam w górę, na stalową konstrukcję kolejki górskiej Battlestar Galactica Cylon, z której przed chwilą zeszłam. Nie tracę czasu, idę do wejścia na bliźniaczy rollercoaster Human, gdzie muszę odczekać swoje w ogonku, żeby znowu dostarczyć sobie dawki adrenaliny!
Otwarty od 2010 roku na wyspie Sentosa park rozrywki Universal Studios Singapore uważany jest za jeden z najlepszych i najciekawszych tego typu obiektów w Azji Południowo-Wschodniej. Na jego terenie znajdują się dwadzieścia cztery najprzeróżniejsze atrakcje – od klasycznych kolejek górskich, przez rollercoastery w technologii 3D, karuzele aż po niesamowite pokazy. Podzielony został na siedem stref, ułożonych po okręgu: Hollywood, Nowy Jork, Miasto Sci-Fi, Antyczny Egipt, Zaginiony Świat, Zasiedmiogórogród i Madagaskar, opartych na filmach, serialach i kreskówkach stworzonych przez studio filmowe Universal Studios.
Przed głównym wejściem na teren parku kręci się wielki globus z napisem Universal, przedstawiający logo wytwórni. To popularne miejsce, pod którym mnóstwo osób robi sobie pamiątkowe zdjęcia. Czekam chwilę, próbując sfotografować go bez pozujących przed nim ludzi, ale szybko się poddaję – to chyba niemożliwe. Mam ważniejsze rzeczy na głowie – zabawa czeka! Wchodzę więc do środka i od razu trafiam na imitację hollywoodzkiej Alei Gwiazd. Mimo dość wczesnej godziny, na uliczce już kłębi się tłum ludzi, przeciskających się pomiędzy stoiskami z filmowymi pamiątkami. Omijam je, kierując kroki do Miasta Sci-Fi, gdzie czeka najlepsza podobno atrakcja parku – kolejka górska Transformers.
– Niestety, z powodów technicznych, kolejka jest nieczynna – mówi z uśmiechem pani z obsługi, pilnująca, żeby nikt nie wszedł do środka. Wzdycham, co innego mogę zrobić, wrócę później. Tymczasem postanawiam skorzystać z innych atrakcji. Tuż obok znajdują się dwa splątane ze sobą rollercoastery Battlestar Galactica. Cylon to podwieszane fotele, a trasa obejmuje jazdę do góry nogami czy korkociągi. Drugi to Human, który z pozoru wydaje się mniej przerażający, bo nie obraca człowieka aż tak bardzo, ale kolejka jedzie tu za to szybciej, przeciążenia są większe, a w pewnym momencie mam wrażenie długiego spadania. Tak naprawdę obie dostarczają dużej dawki adrenaliny i sama już nie wiem, która z nich jest lepsza. Najlepiej przejechać się na obu!
Nie wiem tylko, czy przejażdżka na Battlestar Galactica to dobry pomysł na samym początku wizyty w parku. Bo potem wszystkie inne kolejki górskie nie wydają się już takie atrakcyjne. Chociaż muszę przyznać, że duże wrażenie robi jeszcze na mnie Zemsta Mumii, która jest pierwszym rollercoasterem w środku budynku, a nie na wolnym powietrzu, na jakim mam okazję się przejechać. Ciemność, w której jedziemy sprawia, że zupełnie nie wiem, czego spodziewać się za chwilę, a to czyni przejażdżkę ekscytującą!
A potem… zaczyna padać. Akurat trafiam do Zaginionego Świata, będącego głównie strefą dinozaurów i postanawiam przeczekać deszcz w tutejszej knajpce. Kurczak z ryżem, który zamawiam, smakuje przeciętnie i jest zimny, ale przynajmniej mam co robić, kiedy pada. Akurat gdy kończę, słońce znowu wychodzi zza chmury, więc idę na niewielką podwieszaną kolejkę górską imitującą króciutki lot w koronach drzew. A potem ruszam dalej, do Zasiedmiogórogrodu, opartego na filmie Shrek.
Tutejsze atrakcje to głównie rozrywka dla dzieci, ale skoro już tu jestem, postanawiam skorzystać ze wszystkich. Idę więc na dwie niezbyt ekscytujące kolejki górskie – Kota w Butach i Zaczarowane Linie Lotnicze, oraz krótki pokaz filmowy w trójwymiarze z dodatkowymi efektami specjalnymi. Tym, co ujmuje mnie w tej strefie parku, jest nieco wisielczy humor, który można dostrzec dookoła.
Następna strefa to Madagaskar, oparty na kreskówce o tym samym tytule. Znajduje się tu niewielka karuzela Króla Juliana oraz Przygoda w Skrzyni, czyli spokojna przejażdżka łódką przez kreskówkowy świat. Ostrzeżenie na wejściu mówi, że można zmoknąć, ale miła pani zaprasza, twierdząc, że na pewno wyjdę stamtąd prawie sucha. Ponieważ wyświetlany na ekranie czas oczekiwani to tylko pięć minut, postanawiam przekonać się, jak będzie naprawdę. Okazuje się, że pani miała rację, kapie na mnie zaledwie kilka kropel. Przejażdżka może być zapewne atrakcją dla fanów Madagaskaru, ale dla mnie okazuje się trochę nudna.
Po Madagaskarze wracam do Hollywood i w ten sposób kończę pierwsze kółko w Universal Studios. Ponieważ zostało mi jeszcze kilka atrakcji, których nie zaliczyłam, postanawiam obejść park ponownie. Tym razem zaczynam jeszcze w Hollywood, gdzie w tutejszym teatrze odbywają się świąteczne pokazy z Ulicy Sezamkowej. Jest Wielki Ptak, Oskar, Ciasteczkowy Potwór i inni, sporo śmiechu i bożonarodzeniowe piosenki. Zaraz obok można też przejechać się łagodną kolejką górską w klimacie Ulicy Sezamkowej.
O wiele większa atrakcją jest znajdujący się naprzeciwko pokaz Światła! Kamera! Akcja! – pokazujący efekty specjalne naśladujące uderzenie huraganu piątego stopnia w Nowy Jork. Przed wejściem oglądamy film, w którym Steven Spielberg opowiada o tym, co nas czeka. A czeka nas obserwacja doku portowego, w który uderza rozszalały huragan. Świszcze wiatr, wybucha pożar, konstrukcja się chwieje. Wszystko to czuję na własnej skórze. Gdy huragan cichnie myślę tylko, że pokaz był zbyt krótki.
Po raz kolejny zaglądam do Transformersów i tym razem okazuje się, że atrakcja jest czynna! Zakładam okulary do trójwymiaru, wsiadam do kapsuły i ruszamy! Zabawa jest niesamowita, stosunkowo niewielkie ruchy kapsuły w połączeniu z trójwymiarowym odbiorem efektów wyświetlanych na ekranach sprawiają, że człowiek naprawdę czuje się, jakby walczył z tymi ogromnymi maszynami. Mnie oczywiście zżera ciekawość, więc raz na jakiś czas zdejmuję okulary, by zobaczyć, jak naprawdę poruszamy się po tutejszej przestrzeni i chyba to sprawia, że na koniec czuję lekkie mdłości. Mimo to uważam, że obok rollercoasterów z Battlestar Galactica to najfajniejsza atrakcja parku!
Po Transformersach dochodzę do wniosku, że mogę trochę zmoknąć. Wracam więc do Zaginionego Świata, by przepłynąć się po rwącej rzece przez Park Jurajski. Wcześniej zostawiam jednak torbę i aparat w szafce, by się nie zamoczyły. Sama przejażdżka nie daje zastrzyku adrenaliny, ale trochę wodnej ochłody nie zaszkodzi. Tutaj naprawdę można zmoknąć, choć to, w jakim stopniu, zależy od miejsca, gdzie siedzi się na pontonie. Niestety ja trafiam na takie, że schodzę z niego kompletnie przemoczona i muszę potem poczekać trochę na słońcu, aż wyschnę, bo nie wzięłam ze sobą nic na zmianę. Mimo to uważam, że warto!
Universal Studios Singapore to rozrywka głównie dla dzieci oraz dla tych dorosłych, którzy lubią się od czasu do czasu poczuć jak dzieciaki. Chciałabym, by było tu trochę więcej naprawdę emocjonujących atrakcji, takich jak rollercoastery czy Transofrmers, ale i tak spędzam tu na zabawie cały dzień! Kończę go spacerem po wyspie Sentosa, gdzie mogę zobaczyć najwyższą w Singapurze statuetkę Merliona, czyli kreatury będącej połączeniem ryby i lwa – symbolu tego kraju, a potem, cały czas się uśmiechając, wracam do domu.
- Walutą Singapuru jest dolar singapurski (SGD). Kurs wymiany na przełomie listopada i grudnia 2018 roku wynosił: 1 SGD = 2,75 PLN.
- Wstęp do Universal Studios Singapore to koszt 76 dolarów singapurskich za osobę dorosłą i 56 dolarów za dziecko od 4 do 12 lat. Warto wziąć mapkę Singapuru na lotnisku – znajduje się na niej kupon zniżkowy o wartości 4 dolarów. Wszystkie atrakcje są w cenie biletu.
- Godziny otwarcia parku zmieniają się w ciągu roku. Warto wcześniej zajrzeć na stronę internetową parku (w języku angielskim), by sprawdzić otwarcie w konkretne dni. Na stronie można też kupić bilety, warto to zrobić wybierając się w weekend, by uniknąć stania w kolejce do kasy. W tygodniu nie było tłumu.
- Dojazd na wyspę Sentosa jest prosty – wystarczy podjechać metrem na stację Harbour Front, skąd mostkiem można dojść na drugą stronę. Za kilka dolarów kursuje też kolejka dowożąca prawie pod samo wejście do parku.
- Najlepiej wybrać się tu w tygodniu, bo w weekend z reguły jest o wiele bardziej tłoczno.
- Czas oczekiwania na atrakcje wyświetlany jest przed wejściem. Jeśli jest się samemu, albo nie przeszkadza fakt, że pojedzie się oddzielnie, to na wiele atrakcji jest specjalna kolejka dla osób pojedynczych, dzięki której można bardzo skrócić czas oczekiwania. Na przykład na rzece w Parku Jurajskim musiałabym czekać 80 minut, a idąc pojedynczą kolejką, czekam nie więcej niż 5.
- Niewliczone w cenę biletu są oczywiście posiłki i pamiątki. Za obiad zapłacimy około 10-15 dolarów, za przekąski od 5 dolarów. Nie wolno wnosić własnego jedzenia, chociaż nikt nie sprawdzał mi torby. Można przynieść własną butelkę wody. Pamiątki to głównie gadżety związane z filmami Universal Studios w najprzeróżniejszych cenach, od najtańszych magnesów za kilka dolarów po droższe już kubki, koszulki, pluszaki i inne.
- W Singapurze nietrudno o znalezienie noclegu. Kliknij tutaj, by przejrzeć oferty!
- Jeśli potrzebujesz więcej informacji praktycznych o organizacji podróży do Singapuru, kliknij tutaj!
Lubicie parki rozrywki i rollercoastery? Jaki jest Wasz ulubiony? Mieliście już okazję być w Singapurze?
Cieszę się, że tu jesteś! Mam nadzieję, że spodobał Ci się i zaciekawił ten wpis. Jeśli tak, to będzie mi niezmiernie miło, gdy klikniesz Lubię to, dodasz +1 i podzielisz się wpisem ze znajomymi albo dołączysz do dyskusji! To dla mnie ważne, bo pokazuje, że warto dalej pisać. Masz uwagi, komentarze, pytania? Nie wahaj się, napisz! Cieszę się z każdego sygnału od Ciebie! Dziękuję :)
- Ewa a
Polecam Disneyland?
Mariola ooo tak, chciałabym!
Od razu pobiegłabym na rollercoastery ! Oczywiście przejechałabym się na obu – i tam pewnie spędziłabym większość dnia. Uwielbiam takie parki rozrywki :)
Zrobiłam tak samo, rollercoastery rządzą! :)
A wiesz może czy jest jakiś limit wieku od którego można przejechać się na rollercosterze w tym parku? Czy może jest wymagany minimalny wzrost?
Są limity wieku i wzrostu – wszystko zależy od rollercoastera.
Nie byłem w tym parku (następnym razem) ale na razie Disneyland w Tokio jest w moim prywatnym rankingu an pierwszym miejscu
Łukasz, Disneylandu zazdroszczę tak bardzo bardzo ?
Ja byłam jakiś czas temu w parku Balantis pod Lipskiem – bardzo dobrze się bawiłam :) i co ważne, jest dość blisko z Polski :)
Iwona, dzięki za polecenie, nie słyszałam nigdy o nim – ale dobrze wiedzieć ?
Raz podjąłem decyzje o przejechaniu się rollercoasterem, ale nie wiem, czy zrobiłbym to drugi raz. Park prezentuje się znakomicie.
Ale przynajmniej wiesz, jak to jest :)
Jeśli odwiedzę Singapur to napewno tam zajrzę :)
Przemysław, koniecznie ?
Ostatecznie tam nie byliśmy, bo mieliśmy za sobą wizytę w Universal w LA, ale kusiło :D
Kinga, a jak było w LA? ?
genialnie! :D Ja uwielbiam takie atrakcje, rollercastery, bajkowe miejsca itd. itp. :D
To zupełnie tak jak ja ?
Oh, ostatni raz bylam w takim parku i na rollercoaster ze trzy lata temu z siostrzenicami męża i choć bylo super chyba mi starczy na resztę życia ?
Hahahah, coś czuję, że nie jesteś fanką rollercoasterów :)
Uwielbiam parki rozrywki! Ten prezentuje się po prostu wyśmienicie :) na pewno spędziłbym sporo czasu na Madagaskarze, ponieważ jestem fanem tego filmu :)
Hahahha, przeczytałam do słowa “Madagaskarze” i pomyślałam: “Halo, ja nie o tym kraju piszę”, a potem dopiero dotarła do mnie reszta :)
Ja swoje kroki od razu skierowałabym do Zaginionego Świata! Podróż po takim miejscu musi być niezwykłą frajdą.
Jest! To naprawdę świetna przygoda :)
Ale bym coś takiego odwiedził, zazdroszczę naprawdę.
Naprawdę fajna sprawa, polecam!
Takie parki rozrywki są świetne. Poczułbym się tam jak dziecko.
Zdecydowanie!
Rewelacyjne miejsce :D Koniecznie muszę się tam wybrać :D
Polecam!
Super wpis. Ostatnio, po obejrzeniu dokumentu w TV, strasznie spodobał mi się Singapur. Na pierwszy rzut oka wygląda wręcz na utopijne państwo. Szkoda tylko, że ceny takie straszne.
Coś czuję, że byłabym tam jak ryba w wodzie:D Lubię takie parki rozrywki i z sentymentem wspominam np. dolinę Muminków w Finlandii. Można poczuć się jak dziecko i bezkarnie się cieszyć:)