W kółko ryż czyli paella prosto z Hiszpanii
Króluje na stołach Walencji, bo stąd pochodzi, lecz znana jest nie tylko w całej Hiszpanii, ale i poza jej granicami. Paella – przepyszne danie, którego urok tkwi tak naprawdę w jego prostocie. Bo czym ona jest? To w zasadzie jedynie ryż z różnego rodzaju dodatkami. Proste, prawda? Ale umiejętnie przygotowana paella potrafi wprawić w zachwyt każdego miłośnika dobrej kuchni!
Przypuszcza się, że to Maurowie zaszczepili w Hiszpanii tradycję jedzenia ryżu z dodatkami. W XVIII w. mieszkańcy okolic jeziora Albufera przygotowywali od święta ryż m.in. z mięsem węgorza. Wraz ze wzrostem popularności dania, zamożności społeczeństwa i rozwojem tradycji wspólnego biesiadowania pod chmurką dodawane były inne składniki. Nazwy paella (co wymawia się paeja) w odniesieniu do dania użyto pierwszy raz w 1840 r. w lokalnej hiszpańskiej gazecie.
Najsłynniejsza i jednocześnie oryginalna wersja to paella valenciana, gdzie do ryżu dodaje się warzywa, fasolę, mięso drobiowe lub z królika i ślimaki. Paella de marisco to z kolei ryż z przeróżnymi owocami morza, a paella mixta stanowi najzwyczajniej w świecie mieszankę mięsa, owoców morza i warzyw. Czyli, jak niektórzy powiedzieli by po polsku, paella na winie – do ryżu dodajemy to, co się nawinie. Ogranicza nas tylko własna kreatywność.
Teorię już znamy, czas na praktykę, a zatem – marsz do kuchni! Najpierw musimy zaopatrzyć się w specjalną dużą patelnię, najlepiej z dwoma uchwytami. Sama nazwa paella pochodzi od łacińskiego słowa patella, oznaczającego płaskie naczynie z uchwytem, służące do smażenia. Ciekawostka! Od tego samego łacińskiego słowa pochodzi nasza nazwa patelnia.
Przygotowanie paelli rozpoczynamy od podsmażenia na patelni wybranych dodatków z czosnkiem, przyprawami i szafranem, który nada później ryżowi żółty kolor. Zamiast szafranu możemy też użyć zmielonej papryki. Następnie dodajemy wody, ewentualnie bulionu, a czasem też odrobinę wina, a na końcu ryż. Danie gotujemy dotąd, aż ryż napęcznieje, wchłaniając całą wodę.
W trakcie gotowania paelli już nie mieszamy. Na zakończenie możemy jeszcze na chwilę zwiększyć ogień by uzyskać socarrat – cienką, chrupiącą warstewkę mocniej podsmażonego ryżu na spodzie potrawy. Trzeba tylko uważać, by danie nam się nie przypaliło.
Najlepiej przygotowywać potrawę nad płonącym drewnem, tak by płomienie otaczały naczynie. Pozwala to paelli nabrać dodatkowego aromatu palącego się drewna. Paellę podaje się kilka minut po zdjęciu z ognia – lekko wystudzona smaczniejsza od gorącej. Można więc ustawić ją na stole i na chwilę przykryć bawełnianymi ściereczkami.
Gotowe? To możemy w końcu skonsumować nasze hiszpańskie dzieło. Zgodnie z tradycją, potrawa powinna być jedzona bezpośrednio ze stojącej na środku stołu patelni, w której była przygotowywana. Biesiadnicy zaczynają od brzegów naczynia, kończąc na tym, co zostało na środku. W trakcie posiłku wskazane jest oczywiście popijanie pysznego hiszpańskiego wina. Danie to doskonale więc nadaje się do serwowania podczas spotkań towarzyskich!
Cieszę się, że tu jesteś! Mam nadzieję, że spodobał Ci się i zaciekawił ten wpis. Jeśli tak, to będzie mi niezmiernie miło, gdy klikniesz Lubię to, dodasz +1 i podzielisz się wpisem ze znajomymi albo dołączysz do dyskusji! To dla mnie ważne, bo pokazuje, że warto dalej pisać. Masz uwagi, komentarze, pytania? Nie wahaj się, napisz! Cieszę się z każdego sygnału od Ciebie! Dziękuję :)
- Ewa a
Chyba nigdzie paella nie smakuje tak dobrze, jak w Hiszpanii!
A piszę to w sytuacji regularnego dostępu do świeżych owoców morza;)
Jeszcze nie miałam okazji próbować paelli poza Hiszpanią, ale za to dzięki tej potrawie tak naprawdę polubiłam owoce morza :)
ja to nawet z toba jedna jadlam :)
Przepyszności :)
a ja wam podjadałam :P
Aga, tak – tę z pierwszego zdjęcia :D
Bardzo ciekawy wpis o paelli, jej historii i metodzie przygotowania. Nie miałam jeszcze okazji jej spróbować – może podczas kolejnej wizyty w Hiszpanii… Jestem jednak przekonana, że to słynne hiszpańskie danie musi być pyszne! :)
Może pokuszę się o jego przygotowanie w domowych warunkach mimo trudności z dostaniem świeżych owoców morza czy braku możliwości umieszczenia patelni nad płonącym drewnem ;)
Jesli chodzi o drewno to zawsze mozna pokombinowac z grillem ;)
Ja poczatkowo troche nieufnie podchodzilam do paelli – bo mowilam sobie: ot, ryz i owoce morza, ktore zjem, owszem, ale bez ktorych tez moge sie obyc. Ale trafilam na swietna knajpke na Majorce gdzie wysmienity kucharz przygotowuje wszystko ze swiezych skladnikow, czeka sie na paelle okolo godziny, ale warto, bo potrawa smakuje wysmienicie!
Pokombinuję z pewnością, nawet jak nie z grillem to z kuchenką ;)
Hmm, to co piszesz o tej knajpce jest zachęcające, aby kiedyś odwiedzić Majorkę…
Aż mi prawie zapachniało z przed monitora :D Świetne przepisy i ładne zdjęcia. Dzięki nim ponownie nabrałam ochoty na kuchnię hiszpańską :)
Uwielbiam paellę! Im więcej par oczu na mnie spoglada (preferowane krewetki) z patelni, tym lepiej:)
Mnie osobiście trochę te oczyska przerażają… :D
Przy odpowiedniej ilosci sangrii moge nawet z tymi czarnookimi stworami rozmawiac :)
Nie da się ukryć, że sangria świetnie by do tego dania pasowała :)
To powiem jeszcze, ze w tej samej knajpce, gdzie przyrządzają tę pyszną paellę robią też najlepszą na świecie domową sangrię :D
to świństwo byłam w hiszpani i jak mi to podali to prawie zwymiotowałam .. tam były kraby z oczami nogami i czułkami fu biedne zwierzęta ;(
No tak, nie każdy musi lubić owoce morza, sama kiedyś nie lubiłam i doskonale to rozumiem. Ale nie trzeba od razu mówić, że świństwo – jednym smakuje, innym nie…