Wyspa jednego artysty. Śladami Césara Manrique
Lanzarote jest wyspą jedyną w swoim rodzaju. Tak inną od pozostałych Wysp Kanaryjskich. Nie tylko ze względu na swój suchy, surowy, wulkaniczny krajobraz, ale też, jak została ukształtowana ludzką ręką. Nie przesadzę chyba jeśli powiem, że cała Lanzarote to wielkie dzieło Césara Manrique!
Manrique urodził się w 1919 roku w Arrecife, stolicy wyspy. Tutaj też tworzył przez większą część życia. Kochał Lanzarote, a jednocześnie przewidywał, że gwałtowny i niekontrolowany rozwój turystyki może zniszczyć jego mały raj na ziemi. Zaczął więc zabiegać o to, by rozwój ten uregulować, zachowując naturalne piękno wyspy. Namawiał do integrowania sztuki z naturą i przestrzegania zasad zrównoważonego rozwoju. Był prawdziwym wizjonerem!
To dzięki niemu przy drogach na Lanzarote nie zobaczymy krajobrazu zaśmieconego wściekle kolorowymi billboardami z reklamami krzyczącymi prosto w twarz. To dzięki niemu wszystkie domy zachowują ten sam spójny styl – białe elewacje z zielonymi lub czarnymi okiennicami i drzwiami.
Jedynie dony stojące w pierwszej linii przy brzegu oceanu mogą mieć niebieskie okna. To także dzięki Manrique budynki nie są wyższe niż sześć pięter – mniej więcej na wysokość dorosłej palmy (nie licząc jednego wyjątku – siedemnastopiętrowego hotelu w Arrecife).
Gdy przyjeżdżam na Lanzarote jestem tym krajobrazem zachwycona. Nie mieści mi się w głowie, że może istnieć miejsce, które zachowuje tak spójny styl. Jedyne trudności, jakie mam w pierwszych dniach to odnalezienie się – dosłownie! Wszystkie domy wyglądają z grubsza tak samo, ulice są podobne jedna do drugiej, brakuje charakterystycznych punktów orientacyjnych. Później się przyzwyczajam. A dziś, po pięciu miesiącach, nieśmiało przyznaję, że czasem jednak brakuje mi kolorów…
Ale Lanzarote jest piękna! Manrique zmarł tragicznie w wypadku samochodowym w 1992 r., jednak jego duch nadal unosi się nad wyspą. Od ponad dwudziestu lat myślenie miejscowych nie zmieniło się. Dbają o swoje domy, ozdabiają je delikatnie, odświeżają biel ścian, aranżują niewielkie ogródki, obsypując zielone kaktusy i aloesy drobnym czarnym lub czerwonym żwirkiem wulkanicznym picon. sprzątają, zamiatają, utrzymują ład i porządek. I chwała im za to!
Duch Manrique żyje też, a może przede wszystkim w jego dziełach rozrzuconych po całej wyspie. Pierwszym z nich, stworzonym w latach 1966-1977 przy współpracy z innym artystą, Jesúsem Soto, są Jameos del Agua. Sama jama powstała już kilka tysięcy lat temu, kiedy wybuchał wulkan Monte Corona, a spływająca doliną w kierunku oceanu lawa zastygała i utworzyła tunel lawowy. Jednak to Manrique miał pomysł, jak wykończyć ją w środku, tworząc miejsce szczególne. Schodząc po schodkach przez otwór powstały wskutek zapadnięcia się sklepienia tunelu nie spodziewam się widoku, jaki zastaję w środku. To doskonały przykład harmonii natury i architektury! Nie jest to typowa jaskinia, nie ma tu stalaktytów i stalagmitów, jest za to podziemne jeziorko zamieszkałe przez liczne miniaturowe krabiki albinosy. Te stworzonka mają ciała o długości około dwóch centymetrów, biały kolor i są ślepe. Jeziorko wygląda, jakby na jego dno opadło gwiaździste niebo!
Ten zbiornik wodny jest naturalny, powstał wskutek procesów wulkanicznych przez odłączenie go od brzegu oceanu. Po obu jego stronach w skały wulkaniczne wkomponowana została restauracja. Wygląda to nieziemsko – czarna, zastygnięta lawa, soczyście zielone rośliny, a wśród tego wszystkiego zaaranżowane stoliki i krzesła. Jeszcze kawałek dalej widzę basen o nieregularnym kształcie z brzegiem pomalowanym na biało i cudownie błękitną wodą. Brzeg ten jest bardzo śliski, trzeba uważać i nie podchodzić za blisko, bo można się wykąpać, a według naszego przewodnika pozwolenie na pływanie w tym basenie ma wyłącznie król Hiszpanii. No, chyba, że ktoś chce go zdetronizować :) Za basenem znajduje się jeszcze sala koncertowa w naturalnej grocie, a na poziomie wyżej niewielkie i niezbyt ciekawe centrum informacji o wulkanach.
Manrique był mistrzem w integrowaniu swoich dzieł z naturą. Kolejny jego pomysł to Mirador del Río, punkt widokowy tak wkomponowany w klif Risco de Famara, że z sąsiedniej wysepki Graciosa nie można go w zasadzie dostrzec. Za to z Miradora widzi się całą Graciosę jak na dłoni. I jest to widok fantastyczny! Warto tu zajrzeć i się zachwycić Mirador del Río został skonstruowany na dwóch poziomach i przykryty kawałkami skał wulkanicznych, które maskują jego obecność. Wewnątrz znajduje się restauracja z ogromnymi, panoramicznymi oknami i tarasami widokowymi, a także sklep z pamiątkami. Barierka na tarasach widokowych ma przypominać relingi na statku.
W okolicy miejscowości Guatiza Manrique stworzył Ogród Kaktusów – Jardín de Cactus. Było to jego ostatnie wielkie dzieło przed śmiercią. Sprowadzono tu ponad tysiąc sto gatunków kaktusów z całego świata, a przestrzeń została zaaranżowana tak, by wyglądała niczym antyczny teatr. Kaktusy-widzowie obserwują kaktusy-aktorów występujących na scenie. Jako osoba, która wiecznie zapomina podlewać kwiatki jestem wielką fanką kaktusów, więc wizyta tutaj to dla mnie nie lada atrakcja. Zaskakujące, jakie wymyśle kształty i kolory potrafią mieć te rośliny, jak różnej długości kolce! Są kaktusy jasno- i ciemnozielone, purpurowe i żółte, wysokie niemal jak palmy i całkiem malutkie, z kolcami niczym długie igły i z takimi króciutkimi, wyglądającymi niczym delikatne włoski. Żaden miłośnik przyrody nie powinien tego miejsca ominąć!
Zajrzyjmy do Timanfaya. I w tym miejscu Manrique zostawił po sobie ślad. Zarówno restauracja El Diablo, korzystająca z ciepła wulkanicznego do grillowania potraw, jak i samo logo parku narodowego to dzieła naszego artysty. Nawiązują one do relacji z katastrofalnych lat 1730-1736, gdy miały w tym miejscu kolejne wybuchy wulkanów, a ludzie porównywali je do piekła na ziemi.
Restauracja El Diablo została wybudowana w kraterze aktywnego, aczkolwiek drzemiącego wulkanu, w miejscu występowania anomalii geotermicznej. Głęboko pod nią znajduje się bąbel magmy, która ogrzewa ziemię na górze. Miejsce to nazywa się Islote de Hilario. Budynek restauracji został zaprojektowany w 1970 r. przez Manrique, w charakterystycznym dla niego stylu z wielkimi oknami i miękkimi, opływowymi kształtami ścian. Restauracja jest jednocześnie punktem widokowym, a w jej wnętrzu stoją pozostałości drzewka oliwnego i kości wielbłąda. Legenda mówi, że w tym miejscu mieszkał pustelnik Hilario, któremu towarzyszył jedynie wielbłąd i właśnie to drzewo. Mimo, że rosło ono na wulkanicznej ziemi, to nigdy nie wydało owoców, ponieważ, jak się mówi, kwiaty nie mogą wydać owocu karmiąc się ogniem.
W samym środku Lanzarote, na jednym z licznych rond, stoi ogromna, biała konstrukcja, na pierwszy rzut oka nie przypominająca niczego, co znamy. Totalna abstrakcja. To pomnik rolnika – Monumento al Campesino, bo przecież życie farmerów na wyspie jest niezwykle trudne. Muszą oni uprawiać tę jałową i nieprzyjazną ziemię, z góry będąc skazanymi na niskie plony. Rzeźba nosi nazwę Fecundidad, co można tłumaczyć jako żyzność i została skonstruowana ze starych zbiorników na wodę i pływaków z jachtów i statków, a następnie pomalowana na biało. Trzeba wielkiej wiary, by dostrzec w niej sylwetkę człowieka, wielbłąda i psa. Tuż obok znajduje się zaprojektowany w tradycyjnym stylu z Lanzarote Dom Rolnika, w którym obejrzeć można wystawy etnograficzne. Ciekawe miejsce!
Jednym z najmniej chyba znanych dzieł Cesara Manrique jest kompleks ogrodów i basenów w hotelu Las Salinas w Costa Teguise (obecnie należącym do łańcucha Meliá). Ten pięciogwiazdkowy hotel ma niestety czasy świetności dawno za sobą i przydałaby mu się renowacja, ale wnętrze mimo wszystko zachwyca! Baseny zostały zaprojektowane tak, by przypominały naturalną lagunę, a ogród aż kipi od zieleni. Cudne widoki mają mieszkańcy hotelu… Jeśli ktoś chce je zobaczyć, to wypada spytać na recepcji o pozwolenie, ale nie wiem, jak chętnie zezwalają gościom z zewnątrz na wchodzenie do środka bo kiedy ja się tam kręcę to recepcja ma pełne ręce roboty z meldowaniem nowych gości, więc po prostu wchodzę dalej. Przywilej uniformu :)
Manrique to jednak nie tylko wielkie i słynne dzieła. To także mniejszego kalibru pomysły na urozmaicenie krajobrazu wyspy. Mam tu na mysli juguetes del viento – zabawki wiatrowe, których pełno na Lanzarote. Nie wszystkie są autorstwa Manrique, niektóre zostały stworzone po jego śmierci na podstawie szkiców artysty, inne są po prostu inspirowane jego pomysłami. Najbardziej znana to rzeźba znajdująca się niedaleko miejscowości Arrieta w formie nowoczesnego wiatraka w czerwonym kolorze. Idea zabawek polega na tym, że ich elementy poruszają się niezależnie pod wpływem wiatru, którego przecież na Lanzarote dostatek – płynnym, delikatnym ruchem. Mimo, że same zabawki są wykonane z ciężkiego metalu, to ich ruch sprawia, że wyglądają niezwykle lekko…
Czymże byłaby Lanzarote bez muzeum honorującego tego fantastycznego artystę. I jest takie muzeum. A nawet dwa! Oba zaaranżowano w domach, w których mieszkał Manrique. Pierwszy z nich znajduje się w miejscowości Tahiche. Odwiedzam go na samym początku mojego pobytu na Lanzarote i wychodzę stamtąd oczarowana. Dom został skonstruowany we wnętrzu bąbla w zastygłej lawie, czyli naturalnej groty. Niesamowite jest więc połączenie czarnych skał wulkanicznych z bielonymi murami, zielonymi roślinami i błękitną wodą w basenie.
Kolory te zostały przełamane przez intensywną barwę niektórych mebli i elementów dekoracyjnych we wnętrzach. Wszystko utrzymane jest w nowoczesnym stylu, ale jednocześnie dom jest ciepły i przyjazny. Chciałabym tam mieszkać :) Na górnym poziomie znajduje się niewielka galeria, gdzie można obejrzeć obrazy nie tylko Manrique, ale też dzieła Joana Miró czy Pablo Picasso. Jeśli ktoś zainteresowany jest obrazami Cesara Manrique, powinien też zajrzeć do Muzeum Sztuki Nowoczesnej w Arrecife, gdzie zgromadzono ich więcej.
W 1988 r. Cesar Manrique, poszukując spokoju i natchnienia w naturze, przeprowadził się do domu w Haría, którego budowę zaczął już dwa lata wcześniej. Ten zwiedzam pod sam koniec pobytu na Lanzarote. Paradoksalnie, jest on zupełnie inny, a jednak podobny do domu w Tahiche. Podobny jeśli chodzi o styl, przywiązanie do detali, przestrzeń, miękkie linie, współistnienie z naturą. Inny – bo bardziej osobisty. Jest tu pełno ozdóbek, bibelotów, prywatnych przedmiotów i przede wszystkim zdjęć. Przypomina to bardziej wiejski domek. Myślę że wynika to z faktu, że to był ostatni dom, w którym mieszkał artysta, więc tu zostawił swoje rzeczy prywatne.
Nie potrafię powiedzieć, który z domów podoba mi się bardziej. W tym zachwycają mnie wielkie okna i to, że pokoje niemalże wchodzą do ogrodu, a ogród – do pokoi. Basen wygląda, jakby był częścią salonu. Łazienki mają wielkie okna, a artysta mógł brać kąpiel patrząc na gwiazdy! Jest tutaj też studio Manrique, w którym pracował – prawie nie ruszone od jego śmierci. Ma się wrażenie, że malarz wyszedł tylko na chwilę na herbatę i zaraz wróci, by dokończyć leżący na podłodze obraz.
Jak to możliwe, że jeden człowiek miał tak wielki wpływ na całą wyspę? Mówi się, że to dzięki przyjaźni z generałem Franco – Manrique walczył po jego stronie w wojnie domowej jako artylerzysta. Generał dał mu więc dużo swobody w planowaniu rozwoju Lanzarote. Wyszło to wyspie jak najbardziej na dobre – jest ona w całości swoistym dziełem sztuki, unikatowym w skali świata!
Podobają się Wam dzieła Cesara Manrique? Czy słusznie utrzymuje się całą wyspę w jednym stylu? A może są to zbytnie ograniczenia narzucone na mieszkańców?

Cieszę się, że tu jesteś! Mam nadzieję, że spodobał Ci się i zaciekawił ten wpis. Jeśli tak, to będzie mi niezmiernie miło, gdy klikniesz Lubię to, dodasz +1 i podzielisz się wpisem ze znajomymi albo dołączysz do dyskusji! To dla mnie ważne, bo pokazuje, że warto dalej pisać. Masz uwagi, komentarze, pytania? Nie wahaj się, napisz! Cieszę się z każdego sygnału od Ciebie! Dziękuję :)
- Ewa a
Wszystko wydaje się być takie poukładane, miejscami kolorowe, ale co najważniejsze z gustem. Wydaje mi się, że to chyba dobrze, że całość jest miarę utrzymana w jednym stylu. Choć to zupełnie dwie różne rzeczy, to tak mi się skojarzyło. O Barcelonie mówi się, że to miasto Gaudiego, to o Lanzarote można by powiedzieć, że to wyspa Marnique.
Bardzo poukładane, to prawda. Chaosu i bałaganu ciężko tu uświadczyć :)
Bardzo lubię jego twórczość. Dzięki niemu wyspa ma unikatowy charakter
Przestań marzyć, zacznij podróżować, nic dodać, nic ująć!
a jak to z nim wygląda na wyspie? To taka atrakcja z poza szlaku, o której turyści nie myślą (bo to wszak ani plaża, ani wulkan) czy jednak ma swoich licznych wielbicieli i pielgrzymki ciągną?
Powiem szczerze artysta średnio mi znany, ale jak patrzę na jego dzieła, to muszę przyznać, że przypadły mi do gustu :)
Oj ma wielbicieli, Agnieszka! Lanzarote to wulkany i Manrique, takie mam wrażenie. Znam ludzi, co to nawet niekoniecznie wulkany chcą oglądać, a ślady Manrique chętnie zobaczą :)
Powiem Ci, że to co ten człowiek stworzył wywołało na mnie piorunujące wrażenie! Obejrzałam jego fundację, dom i to co stworzył. Do dzisiejszego dnia jestem tym zachwycona! Niesamowity człowiek.
To prawda! To był prawdziwy wizjoner!
Urzekł mnie bardzo ogród kaktusów. Lubię ich “surowe” piękno. +1 powód by pojechać do Lanzarote. Bardzo motywujące są wpisy :)
Cieszę się :) Ogród jest naprawdę ładny, tak jak i cała wyspa :)
ciekawe, jaki jeden człowiek może mieć wpływ na całą wyspę!
Cesar Manrique to Lanzarote. Lanzarote to Cesar Manrique
Olka, są świetne!
Maciek, jemu się udało na szczęście :)
Demi, tak jest!
Timanfaya i Ogród Kaktusów podobały mi się chyba najbardziej, Jameos del Aqua jakoś mnie nie powaliły… Ale w ogóle cała wyspa jest obłędna! :)
W Jameos męczyłam się, by sfotografować te krabiki. Nie wyszło :(
Krabowy prezencik ;)
Słodkie krabiki!!!
Świetnie wyglądają te białe domki na czarnej ziemi!
Zgadzam się!
Rewelacja!
Dzięki za fajny wpis. Czekałam na niego z niecierpliwością, bo chciałam przeczytać Twoje zdanie na temat Cesara Manrique (przypuszczałam, że będzie ciekawy z racji Twojej pracy. Wg. mnie Cesar Manrique to taki dobry duch Lanzarote. Oczarowana domem w Tahiche nie omieszkałam umieścić o tym notatki u siebie. Byłąm tylko w Tahiche – to jak raj na ziemi. I te jego ślady w różnych miejscach wyspy….. Ośmielę się dorzucić oznaczenia toalet w domu Cesara Manrique W Tahiche. Ciekawe jakie są w Harii – czy też jakieś ciekawe?
Pozdrawiam ;)
Dzięki za miłe słowa! On miał coś z tymi toaletami… (te poniżej z Ogrody Kaktusów :) ) W Haria nie trafiłam do wc.
W ogrodzie kaktusów też podziwiałam. Mam jeszcze takie (na podstawie rysunków Cesara Manrique) z kawiarni na punkcie widokowym, którego nazwy nie pamiętam. Serwują tam rum z miodem i bitą śmietaną ;)
Mirador de Haria :)
Dzięki za info. Jeszcze został mi do odwiedzenia Mirador del Rio. A jak pokazuje Twoje zdjęcie widok z niego na La Graciosę cudny. Kiedy przemierzałam ją na rowerze wcale nie wydawała się taka malutka i płaska ;)
Sam Mirador to chyba najmniej ciekawe jak dla mnie z dzieł Manrique, za to widok z niego jest bezcenny! Wstęp kosztuje 4,5 euro, ale niektórzy idą sobie obok na dziki punkt widokowy, też nieźle, ale z samego Miradora widok lepszy :)
I właśnie dane mi było zachwycić się panoramą La Graciosy z Mirador del Rio – pomimo, że La Graciosę zwiedzałam rowerem, widziałam z samolotu – widok z Mirador del Rio zapiera dech.
Niedawno wróciłam z trzeciego pobytu na Lanzarote – zauroczyła mnie bardzo i z pewnością jeszcze tam wrócę. To magiczne miejsce.
Też ją uwielbiam, mimo że kiedyś podchodziłam do Kanarów jak pies do jeża to naprawdę polubiłam Lanzarote :) i pokochałam Graciosę ;)
Jak już wspominałam w komentarzu na fb, artysta ten nie był mi w ogóle znany. Ale jak patrzę na jego rzeźby i projekty, to powiem szczerze robią wrażenie. Może to też kwestia ich umiejscowienia, w ciekawych i widokowych miejscach, które dodają im dodatkowego uroku.
Masz rację, umiejscowienie jest równie ważne – wszystko ze sobą idealnie współgra!
Ten widok białych domów postawionych na czarnej bazaltowej skale, szałł!!
Są cudne, czerń, biel i trochę zieleni…
Kurcze, w Polsce każdej miejscowości przydał by się taki Manrique, w końcu byłoby ładniej! ;)
O, to to!
I ja się zgadzam!
Byliśmy na Lanzarote tylko jeden dzień na wycieczce śladami Manrique. Bardzo mi się podobała ta spójność panująca na wyspie, kolory, kreatywne rozwiązania architektoniczne. Mam wielki szacunek do tego artysty. Chętnie zwiedziłabym ponownie te wszystkie miejsca, a dodatkowo skosztowałabym diabelkiego grilla w El Diablo :)
Jeden dzień to stanowczo za mało. Ja byłam już dwa razy i dalej mało ;) Ale poczyniłam pewne kroki ;)
Sorry – wkleiłam za duży rozmiar zdjęcie ;)
Ewa usuń je, bo szkoda miejsca ;)
Jest okej :)
Ja w restauracji diabelskiej zjadłam tylko kanapkę bo nie było czasu czekać na mięsko :)
Kurcze niesamowite! Nie miałam pojęcia o nim i jego misji na wyspie. Z drugiej strony, jeszcze rok temu nie wiedziałam o Lanzarote nic. Dzięki za ten wpis – mega się zaczytałam.
Super, cieszę się! jeszcze parę wpisów o Lanzarote będzie, więc możesz niedługo dowiedzieć się jeszcze więcej ;) I może w końcu Cię tu przywieje (choć mnie już tu nie będzie…)
Nie dość, że naturalny wygląd wyspy jest niezwykły, to jeszcze ludzka ręka całą resztę poukładała, zadbała o szczegóły, porządek i o czystość. Szkoda, że w Polsce tak nie ma….
Tak, patrząc na domy w Polsce i krajobraz czasem się zastanawiam, po co te wszystkie pozwolenia, warunki zabudowy i inne plany zagospodarowania przestrzennego jak i tak każdy robi to, co chce…
ukchana wyspa:)) im wiecej czlowiek jezdzi po swiecie, tym czesciej stwierdza, ze kazda wyspa powinna miec swojego Manrique… :)
Oj tak! :)
Chcialoby sie tam zamieszkac. Bardzo ladne zdjecia i ciekawe opisy.
Dzięki!
Nie przesadziłaś pisząc, ze tym, co czyni tą wulkaniczną wyspę bardziej w dużym stopniu wyjątkową zostało uczynione ludzką ręką. Miałam takie same przemyślenia po pobycie.
Pozdrawiam.
Zazwyczaj to natura sprawia, że jakieś miejsca są wyjątkowe, ale tutaj artysta naprawdę dokończył dzieło natury w sposób wyjątkowo piękny :) Również pozdrawiam!
Pani Ewo, wielkie dzieki za arcyciekawy tekst o Lanzarote. Jestem tu po raz pierwszy ale mam za soba pobyt na innych wyspach archipelagu, moge wiec porownywac aczkolwiek kazda wyspa jest inna i zyje jakby swoim zyciem.
Dzieki lekturze Pani wpisu wlasnie dzis wyruszymy z mezem sladami Manrique. Chwala mu za koncept, ktory wcielal w zycie. Spojnosc architektury i wiernosc tradycji zabudowy stanowia o urodzie danego regionu.W Polsce mieszkamy na Mazurach, gdzie jednolitosc jest w miare zachowana i dzieki temu ten region ma swoj niepowtarzalny charakter i wrecz nastroj. Co do Lanzarote to i tutaj widac niestety slady szalenstwa betonowania wybrzeza tak typowe dla Hiszpanow- w niektoryvh miejscach najwyrazniej zatrzymano kolejne betonowe molochy, kryzys?.. Widac rowniez zmagania z utrzymaniem czystosci na wyspie, no coz, znak naszych czasow i problem wszystkich bez wyjatku. Pozdrawiamy serdecznie zyczac wspanialych przezyc z calego swiata!
Czy udala sie podroz do Norwegii? Pozwalam sobie na to pytanie , jako , ze mieszkalam w Norwegii ponad 30 lat i kraj ten mam w swoim sercu na reszte zycia.
Dziękuję ślicznie! Życzę oczywiście udanej podróży i wypoczynku na Lanzarote! Do Norwegii wybieram się dopiero w styczniu, ale jestem przekonana, że będzie pięknie :) Pozdrawiam ciepło!
Wrocilam.wlasnie z.Lanzarote i z zaciekawieniem czytam pani bloga jako powtórzenie wrażeń z wycieczki. Szczęście to dla Lanzarote ze wlasnie tam mieszkal wspanialy architekt,.ktory nadal wyspie niepowtarzalny klimat.
Dziękuję! Tak, tez uważam, że dobrze się stało, że Manrique wprowadził swoją wizję Lanzarote.
Właśnie czytam “Diabły” E.Wojnarowskiej – kto chce pobyć na Lanzarotte w iście diabelskim towarzystwie polecam tę lekturę.
Dzięki za polecenie, spróbuję sięgnąć :)
Mnie również “Diabły” E. Wojnarowskiej przypomniały o cudownej aurze tej niesamowitej wyspy, choć akcja toczy się też na sąsiedniej Fuerteventurze. Pani Ewo, cenię sobie każdy wpis w interesującym mnie temacie, bo każdy daje mi nowe spojrzenie na różne zagadnienia. A ten jest bardzo przyjemny z pięknymi zdjęciami. Jest chyba jednak błąd w roku urodzenia artysty. Inne źródła podają, że urodził się w 1919 r.
Ma Pani rację, dziękuję za poprawkę. Nie wiem, skąd wziął mi się ten 1924… może to dlatego, że to był 24 kwietnia? Już poprawiam i dziękuję za miłe słowa!
Ja tez byłam na Lanzarote, jestem także pod wrażeniem tej wyspy. Cesare wspaniały artysta i człowiek. Wspaniała wrażliwość tworzenia. Wyspa jakby nierealna.
Bo to nierealne, że w dzisiejszym świecie udało się skrawkowi lądu zachować taką spójność, która nadaje jej szczególnego uroku :)
Spędzamy wczasy na Fuercie,dziś byliśmy na wspaniałej, niezapomnianej,niepowtarzalnej,zapierającej dech w piersi wycieczce po Lanzarote śladami właśnie tego artysty! Brak mi słow zeby oposać wrażenia,emocje jakie mieliśmy! Mam tylko naszieję, że kiedyś uda nam się jeszcze tam być! Pozdrawiam
Wiem, jak to jest. Lanzarote jest szczególna, niepowtarzalna. Życzę spełnienia marzeń i powrotu tam!
Jak dotąd Lanzarote jest jedyną z wysp kanaryjskich, którą odwiedziłam, ale za to aż 5 razy. Za każdym razem jechałam wczytana w przewodnik i odkrywałam kolejne “perełki” na wyspie. Jeśli jesteś typem poszukiwacza to bardzo polecam Lanzarote. Ja pokochałam tę wyspę od pierwszego wejrzenia. Pozdrawiam ?
W sumie to nie wiem, czy da się jej nie pokochać :)
Właśnie wróciłam z Lanzarote. Byłam na tej wyspie drugi raz i myślę , że na drugim razie się nie zakończy. Ja jestem w tej wyspie rozkochana. To jest niesamowita wyspa , jedyna w swoim rodzaju. Wszystko przemyślane i inteligentnie harmonizujące z przyrodą. Porządek, ład przestrzenny. Wszędzie darmowe parkingi i toalety. Piękne drogi, nie ma korków. I co mnie zadziwiło na całej wyspie jedyną wpuszczoną siecią jeżeli chodzi o markety to HiperDino . Cudowne miejsce perfekcyjnie wtopione w niesamowitą przyrodę. I ten cudowny człowiek z intuicją i talentem artystycznym , któremu mieszkańcy na pewno są wdzięczni , czyli Cezar Manrique. Tam naprawdę można wypocząć. Strasznie mili mieszkańcy i ludzie tam pracujący. Ktoś z Was napisał , że w niejednym mieście przydałby się taki Manrique , aby zaprowadzić ład przestrzenny i ja tez jestem tego zdania przydałby się , oj przydał. Nigdzie indziej człowiek nie znajdzie ukojenia i spokoju niż na łonie natury, a jak nie harmonii architektury z przyrodą to i wypoczynku nie ma. Przez przypadek trafiłam na Pani blog , Pani Ewo . Bardzo ciekawie Pani opisuje piękna miejsca na świecie. Życzę bezpiecznych podróży i niezapomnianych wrażeń. Będę Panią śledzić na blogach. Pozdrawiam.
Pani Iwono, dziękuję bardzo za ten przemiły komentarz. Ja życzę również dalszych udanych podróży!
Dziękuję za wspaniałą opowieść, szukałam natchnienia do kolejnego wpisu na moim blogu i bardzo proszę! artysta, bliski mojemu sercu za umiłowanie harmonii natury ze sztuką i zakaz wieszania reklam!Będę zaglądać i podróżować :)
Zapraszam ponownie :)
Byłem tam. Robi wrażenie budzi szacunek dla piękna tej wyspy i delikatne ale piękne projekty wplecione w jej naturę. Pan miał pięką wizję i ją zrealizował nie dominując nad przestrzenią ale wpóżyjąc z nią.
Pełne uznanie mimo poglądów pilitycznych.
Andrzej
Zgadzam się! Piękne jest to, jak zadbano o przestrzeń na wyspie.
To moja ukochana wyspa wśród wysp “wiecznej wiosny” lub nomen omen
powiedziałabym – “wietrznej wiosny”
Chętnie tam wrócę tym razem może z moim ukochanym mężem. Z dala od komercja i zgiełku tak typowego dla Teneryfy cz Gran Canarii Polecam Małgosia
Wyśmienity opis wyspy i jej znamienitego mieszkańca, ale tekst “Muszą oni uprawiać tę jałową i nieprzyjazną ziemię,…” jest odrobinkę nieprecyzyjny. Ziemie wulkaniczne są jednymi z najbardziej urodzajnych ziem – problemem jest jednak ich uprawa i brak wody.