Wyspa kwitnących migdałowców
Lutowe słońce dość mocno przygrzewa przez boczną szybę, ale pęd powietrza wpadającego przez otwarte okna naszego starego, żółtego nissana daje przyjemne ochłodzenie. Pierwsze obsypane białym kwieciem drzewa widzę jeszcze przy głównej drodze, ale dopiero zjechawszy z niej zaczynam rozglądać się za ładniejszymi widokami. W poszukiwaniu migdałowców skręcam w coraz to mniejsze dróżki, aż w końcu trafiam na jakiś wąski, polny trakt prowadzący do nie-wiadomo-gdzie. Jadę powoli. Na zakręcie jakaś starsza babuleńka w czarnej spódnicy, czarnym swetrze i z głową obwiązaną czarną chustką macha mi na powitanie. A za zakrętem po prostu muszę się zatrzymać. Oto przede mną plantacja migdałowców.
Majorkańczycy z jednej strony są dumni z Junipero Serry, misjonarza, który w XVIII w. wywiózł z Majorki do Kalifornii pierwsze sadzonki migdałowców. Za to, że spopularyzował ich uprawę. Z drugiej strony jednak nie darzą go sympatią – właśnie za to, że te sadzonki wywiózł. Bo teraz Majorka jest dopiero druga na świecie, jeśli chodzi o produkcję migdałów, dopiero za Kalifornią. A mogła być pierwsza.
Musisz zobaczyć kwitnące migdałowce – mieszkańcy Majorki chętnie chwalą się tym – jak go sami określają – cudownym spektaklem matki natury. Zaczyna się on pod koniec stycznia, kiedy na najwyższych szczytach gór Tramuntana jeszcze leży śnieg, a na wschodnim wybrzeżu rozkwitają pierwsze drzewka. Potem kolejne, coraz bardziej na zachód, aż w końcu wszystkie przekwitają. Z początkiem marca zamiast białych i bladoróżowych kwiatów mamy już zielone pączki listków. I te białe płatki, gdy spadają na ziemię, przypominają śnieg, który pokrywa szczyty gór. Taka nizinna odmiana białego puchu.
Dla miłośników słodkiego smaku migdałów (czyli na przykład dla mnie) Majorka jest rajem na ziemi. Uwielbiam przesłodki napoju zwany horchata de almendra, mlecznobiały, zimny i orzeźwiający – oczywiście migdałowy. Zmiksowane z mlekiem, odrobiną cukru i kruszonego lodu migdały to uczta dla podniebienia!
Pierwszy raz próbuję horchaty w Valldemossie. To najwyżej położone na Majorce miasto, które nam kojarzy się z Fryderykiem Chopinem, odwiedzam w lutym, kiedy po uliczkach nie kłębią się jeszcze tłumy turystów. Czasem w niektórych zaułkach jestem zupełnie sama. Rozkoszuję się tymi chwilami spokoju, a żeby odpocząć po spacerze zamawiam w jednej z knajpek szklankę tego popularnego tutaj napoju. To miłość od pierwszego łyka!
Migdałowce mają dwie odmiany – słodką i gorzką. Ta słodka wykorzystywana jest w cukiernictwie (z niej robi się na przykład marcepan), z gorzkiej produkuje się likiery, a także używa w przemyśle kosmetycznym. Podobno kwiaty słodkiej odmiany są śnieżnobiałe, te z różowym zabarwieniem – to migdały gorzkie. Tych ostatnich nie powinno się jeść zbyt wiele ze względu na zawartość trującego cyjanowodoru.
Wysiadam z samochodu, żeby pospacerować pomiędzy drzewkami migdałowymi. Przysuwam nos do jednej z gałązek. Nie mają tak oszałamiającego zapachu jak kwitnące pomarańcze. Gdzieniegdzie na gałęziach pomiędzy licznymi kwiatami wiszą jeszcze stare migdały. Zrywam jeden z nich, obłupuję ze skorupki. Pyszny!
Pomarańcze w śniegu (tytuł oryginalny Snowball oranges) to książka, w której autor, Peter Kerr, opisuje swoją emigrację z zimnej Szkocji na słoneczną Majorkę. Wspomina w niej między innymi o tym, jak go miejscowa gospodyni, od której kupuje dom, dręczy suchym jak wióry lokalnym wypiekiem zwanym gato de almendra – w przekładzie na nasze: ciasto z migdałów. Jak cokolwiek zrobione z migdałów może być niesmaczne? Nie dowierzam. Przy pierwszej możliwej okazji próbuję ciasta i… faktycznie, mistrzostwo świata to to nie jest. Smak ma niezły, nie za słodki, przyjemny, lecz konsystencja? Tej suchości nie są w stanie złagodzić nawet lody o smaku orzechów laskowych, tradycyjnie podawane razem z gato. Ale Majorkańczycy je uwielbiają!
Słodkie i piękne mam wspomnienia z zimowej Majorki. Słodkie jak horchata de almenda, piękne jak kwitnące migdałowce. Mało komu przechodzi przez myśl wyjazd na tę wyspę zimą, kiedy u nas jeszcze leży śnieg. A może jednak? Może białe płatki kwiatów zastąpią wam śnieżynki? Majorka zimą potrafi przyjemnie zaskoczyć!
Cieszę się, że tu jesteś! Mam nadzieję, że spodobał Ci się i zaciekawił ten wpis. Jeśli tak, to będzie mi niezmiernie miło, gdy klikniesz Lubię to, dodasz +1 i podzielisz się wpisem ze znajomymi albo dołączysz do dyskusji! To dla mnie ważne, bo pokazuje, że warto dalej pisać. Masz uwagi, komentarze, pytania? Nie wahaj się, napisz! Cieszę się z każdego sygnału od Ciebie! Dziękuję :)
- Ewa a
Ta wielka kartka co mi wysłałaś rok temu stoi w przedpokoju na półce na wysokości wzroku, pierwsze co widzę jak wchodzę to kwitnące majorkańskie drzewo :)
Próbowałam ciasta i było faktycznie nijakie i suche, ten napój spróbowałam od Agi w Valdemossie właśnie, ale jakos mi nie pasował – może ten konkretny akurat, bo więcej nie miałam okazji. A drzewa są cudowne. Ja nie mogę doczekać się wiosny, żeby odwiedzić Powsin i nacieszyć oczy kwitnącymi magnoliami :)
A, wiosna już niedługo! :)
Ale na kartce jest drzewo pomarańczowe, a nie migdałowe :D Też śliczne, chociaż w tym przypadku żałuję, że nie dało się załączyć zapachu, bo pomarańczowe pachną obłędnie!
bez roznicy grunt ze piekne i z Majorki ;-)
Przepiękne zdjęcia .. bardzo interesująco piszesz ..
Te tak pięknie kwitnące drzewka migdałkowe przypomniały mi kwitnące wisienki w Kioto które podziwiałem rok temu
http://peregrino-pl.blogspot.com/2012/09/sakura.html
Pozdrawiam serdecznie i gratuluję świetnego bloga .. bardzo się cieszę, że tutaj trafiłem
Piotr
Ach, kwitnące wiśnie też muszę kiedyś zobaczyć!
Chociaż wiśnie miałam też u rodziców w ogródku ;))))
tak kwitnące drzewa są przepiękne na całym świecie .. w Japoni Sakura jest po prostu czymś w rodzaju narodowego święta .. i tych drzewek jest tak wiele, że to sprawia niesamowite wrażenie
Migdały uwielbiam w każdej postaci, na słodko i na słono. Jedyny wyjątek horchata. Próbowałam kilka razy, w różnych miejscach, i jakoś nie mogę się przekonać.
Ale próbowałaś horchata de almendra? Bo ja w Walencji piłam jeszcze horchata de chufa (chufa to cibora jadalna, zwana migdałem ziemnym – a napój robi się z jej bulw) i ta była dość mdła, ale ta migdałowa jak dla mnie przepyszna :)
To teraz już wiem, że jak będę się w przyszłości wybierała na Majorkę to koniecznie w lutym, żeby mieć okazję zobaczyć te pięknie kwitnące migdałowce. Chętnie bym spróbowała horchata de almendra – coś czuję, że mi również by zasmakował :)
Hm, byłem w całkiem niedalekiej okolicy a nie miałem zielonego pojęcia o atrakcjach tej wyspy :) Następnym razem muszę lepiej zbadać teren aby niczego nie przegapić :) Te ogrody migdałowe – jak z bajki.
Witam.Z zaciekawieniem przeczytałam każde słowo na temat zwiedzania Majorki i myślę,że na pewno będą mi przydatne.Wybieram się na Majorkę w lutym,od7-14.2018.Obawiam się trochę pogody…nie wiem jakiej temperatury się spodziewać i jakie zabrać ubrania.Mam nadzieję,że w tym terminie zobaczę kwitnące migdałowce,to miedzy innymi główny powód wyjazdu.Możesz coś na ten temat napisać więcej…?Z góry dziękuję i pozdrawiam.
W lutym noce na pewno mogą być chłodne, ale w ciągu dnia temperatura powinna być około 15 stopni, nawet więcej. Choć w 2012 roku spadł śnieg więc gwarancji pogodowej nie dam ;) Migdałowce są piękne, mam nadzieję, że uda Ci się je zobaczyć!