Zatrzymać podróżnicze wspomnienia
Pamiętam czasy, kiedy zdjęcia robiło się aparatem na kliszę. Nie można było ich podejrzeć, więc człowiek uważniej decydował, jak chce fotografować. Na kliszy mieściło się trzydzieści sześć zdjęć, więc musiałam też rozważnie decydować, co chciałam mieć na fotografii. A potem trzeba było zanieść kliszę do studia fotograficznego, gdzie profesjonalista wywoływał zdjęcia i poczekać kilka dni. U mnie zawsze wtedy rosła ekscytacja. Jak wyjdą? Czy będą ładne? Aż w końcu wracałam do fotografa i odbierałam odbitki, które wkładałam do albumu. I stały te albumy rządkiem na półce, a jak chciałam powspominać wyjazdy, to można było taki album wyciągnąć, zdmuchnąć kurz i przeglądać strona po stronie. Często wracałam do fotograficznych wspomnień.
Potem przyszły aparaty cyfrowe. Cykałam fotki jedna za drugą. Z pierwszych samodzielnych zagranicznych wojaży przywoziłam tysiące zdjęć, których potem nie miałam czasu ani przebrać, ani nawet nikomu pokazać – bo komu chciałoby się cały dzień oglądać kadry podobne jeden do drugiego? A mi przecież każdy wydawał się ciekawy! Kolejnym etapem była nauka podstaw fotografii, a wraz z nią przyszło ograniczenie ilości zdjęć, bardziej przemyślane ujęcia oraz samodyscyplina, dzięki której zaraz po powrocie z podróży selekcjonowałam zdjęcia i zostawiałam te najfajniejsze. Prawda jest jednak taka, że i tak rzadko kiedy na komputerze do nich wracałam.
Aż pojawiły się fotoksiążki! Długo zwlekałam z zamówieniem sobie mojego pierwszego egzemplarza. Po co mi to? – myślałam. Uważałam, że przecież skoro mam wszystkie zdjęcia na komputerze, to nie muszę ich dodatkowo drukować. Ale po podróży na Kubę w towarzystwie mamy i cioci postanowiłam spróbować i zamówić dla mamy książkę jako prezent i pamiątkę. I to był strzał w dziesiątkę!
Kiedy książka przyszła, nie było mnie w domu. Wiem jednak z opowieści, ile śmiechu i żartów było przy jej oglądaniu. Wróciły wspomnienia, przywołane przez fotografie, które znalazły się w książce. Do mnie też, kiedy wreszcie mogłam ją obejrzeć. Dlatego nie zastanawiałam się dwa razy nad wydrukowaniem wspomnień z Zanzibaru. Fotografie w książkowej formie przyszły do mnie wczoraj i od tamtej pory obejrzałam je już trzy razy. Łatwiej jest sięgnąć do stojącego na półce albumu, niż zaglądać do folderu ze zdjęciami na komputerze. Przyjemniej jest pokazać takie zdjęcia rodzinie czy znajomym. Przekładać wspólnie kolejne kartki i opowiadać o przygodach!
Przypomina mi to czasy, kiedy raz na jakiś czas ściągało się z półki album ze zdjęciami i oglądało wywołane fotografie. Wspomnienia zachowane na papierze mają dla mnie większe znaczenie. To tak jak z książkami – nadal wolę czytać te prawdziwe, a nie e-booki. I zdjęcia też chętniej oglądam prawdziwe…
Teraz przygotowuję sobie fotoksiążkę ze zdjęciami z wizyty u Świętego Mikołaja. Wybrałam specjalny świąteczny szablon i układam zdjęcia. Bo można ją zrobić prostą, ze zdjęciami poukładanymi jedno obok drugiego, ale można ją też urozmaicić ilustracjami z szablonu w wybranym stylu. W ten sposób tworzy się dokładnie taką książkę, jaka nam odpowiada.
Jeśli Wy również chcielibyście wykonać własną książkę, firma PRINTU przygotowała dla wszystkich czytelników bloga Daleko niedaleko kupon promocyjny uprawniający do zniżki 40% na wszystkie fotoksiążki. To doskonały pomysł na pamiątkę albo prezent dla kogoś bliskiego! Kod znajduje się tutaj i ma ważność 14 dni od ściągnięcia. Kupon można pobierać do końca stycznia!
Artykuł powstał przy współpracy z PRINTU, serwisem, gdzie można zaprojektować i zamówić bardzo ładne fotoksiążki.
Lubicie oglądać zdjęcia na papierze? Czy trzymacie, tak jak ja kiedyś, zdjęcia tylko na komputerze? A może już przekonaliście się do fotoksiążek?
Cieszę się, że tu jesteś! Mam nadzieję, że spodobał Ci się i zaciekawił ten wpis. Jeśli tak, to będzie mi niezmiernie miło, gdy klikniesz Lubię to, dodasz +1 i podzielisz się wpisem ze znajomymi albo dołączysz do dyskusji! To dla mnie ważne, bo pokazuje, że warto dalej pisać. Masz uwagi, komentarze, pytania? Nie wahaj się, napisz! Cieszę się z każdego sygnału od Ciebie! Dziękuję :)
- Ewa a
Od jakiegoś czasu robię fotoksiążki dla Mamy. Od tych świąt zrobię tez i dla siebie :-) Byłyśmy razem na dwóch wyjazdach więc zamówię podwójnie. Zrobię też z ostatniej wycieczki i może powoli będę robiła z przeszłości. Trochę pracy jest, ale z przyjemnością oglądam te które zrobiłam :-)
Hmm, nie pomyślałam, żeby nam tę Kubę podwójnie zrobić. Na razie i tak wszystkie są u mamy, bo ja jestem jakby “bezdomna” więc nie ma problemy z podziałem – w tej chwili są wspólne :)
fotoksiążki cały czas mnie korcą, ale obiecałam sobie, że najpierw zrobię porządek z wywołanymi zdjęciami
Ja z kolei od miesięcy robię porządek z tymi na komputerze :)
o mamo, nie wspominaj o tym. U mnie to puszka pandory :P :P
U mnie też. Boję się tam zajrzeć :D
Daleko a najgorsze, że fotek wciąż i wciąż przybywa…
ja to mam może jakieś 5 procent zdjęć obrobione….Jak się przywozi z wakacji np 30 Gb to potem trudno to ogarnąć
Mam jedną taką książkę – pamiątka z pierwszych wakacji z dzieciakami ;-) Wygląda rewelacyjnie! :)
Fajna pamiątka!
Taka fotoksiążka to świetna sprawa. Jednak oglądanie zdjęć na papierze ma większy urok ;)
Zgadzam się! :)
właśnie jakoś mnie nie przekonują fotoksiązki, ale może dlatego że żadnej w sumie na żywo nie oglądałam póki co. i przyznaję, że zaczynam pękać pomału ;)
Pokażę Ci następnym razem ;)
Fajne są! Ale bite 6 gidzin nad tym siedziałam, dałam rodzicom pod choinkę
Hahahhaha rzeczywiście bywa to pracochłonne, ale jaki potem człowiek zadowolony z rezultatu… :D
Co u mamy jest też Twoje :), a książka z Kuby była cudownym prezentem.
Bardzo mnie to cieszy :)
Uwielbiam fotoksiążki! :)
To tak jak ja :)
korzystałam z printu :) Książka wyszła bardzo fajne :)
Moje też :)
Ja jakoś nie chwytam. Za to regularnie wywołuje wybrane zdjęcia tradycyjnie i wkładam w albumy.
Myślałam o tym kiedyś ale jakoś drogo mi to wychodziło…
fakt, ale pod palcami lepiej
To prawda, przyjemnie się ogląda albumy :)
Każdy dłuższy wyjazd jest zaksiążkowany :)
Zaksiążkowany – podoba mi się określenie :)
pewnie, że lubimy fotoksiążki – odkąd podróżuje z nami Nadia to staramy się z każdego dłuższego wyjazdu zrobić taką pamiątkę – niestety obecnie mamy duże zaległości :)
Za dużo zdjęć? :)
za dużo zdjęć, za mało czasu – żeby fajnie zrobić fotoksiążkę wymaga to czasu – jak wszystko :)
Czaderskie! Chyba też zacznę to robić :) !
Polecam :D
Ja właśnie dziś pół dnia spędziłam na tworzeniu swojej fotoksiążki ;)
Trochę czasochłonne, fakt, ale dla efektu końcowego warto :D
Myślę, że jeszcze z 2 dni nad tym posiedzę ;)
A to pierwsza? Ja nad pierwszą siedziałam strasznie długo, druga poszła trochę szybciej a trzecia to już bardzo sprawnie :)
Tak, pierwsza :) W zasadzie jest już cała zrobiona, ale jeszcze chciałam się jej przyjrzeć, dopracować szczegóły…
To miłej pracy! Najfajniej jest jak kurier przynosi gotową :)
Zgadzam się z Tobą odnośnie tego, że milej się czyta książki w tradycyjnej formie niż e-booki i tak samo ja również chętniej przeglądam wywołane zdjęcia niż te w formie cyfrowej… Długo zwlekaliśmy z przygotowaniem fotoksiążki, ale ostatnio zaprojektowaliśmy jedną z naszej islandzkiej podróży, o czym pisałam ostatnio na blogu ;)
Widziałam tę z Islandii, bajeczna! Mogłabyś ją sprzedawać jako album pamiątkowy :)
Mam dokładnie tak samo! Mam tysiące niewywołanych zdjęć i co roku obiecuje, że w końcu się za to zabiorę i je wydrukuję. Uważasz, że fotoksiążki są lepsze jednak od tradycyjnych albumów? Albumy zawsze miały dla mnie swój ogromny urok tylko w pewnym momencie zdjęć zrobiło się za dużo.
Lubiłam tradycyjne albumy ale wywoływanie zdjęć jak dla mnie to za duży koszt, a fotoksiążkę można ładnie zrobić i wydaje mi się, że taniej. Dlatego już nie mam albumów, a robię fotoksiążki :)
Chyba sobie też coś takiego sprawię :)
:)
Sama wróciłam do aparatu na klisze, jakoś więcej motywacji do przeglądania niż wersji cyfrowej :)