Zona Velha – spacer po starówce Funchal
Stoiska pełne są kolorowych, apetycznie i kusząco wyglądających owoców, poukładanych w koszach lub na tacach w niewysokie kupki, piętrzące się jedna obok drugiej. Na każdej takiej kupce lub obok stoi etykietka, opisująca dany owoc. Przyglądam się uważnie, bo tylu egzotycznych, nieznanych mi owoców dawno nie widziałam. Przewodniki mówią, że na Mercado dos Lavradores sprzedaje się niezwykłe krzyżówki: marakujo-pomidory, marakujo-brzoskwinie czy banano-ananasy. Takie właśnie opisy można przeczytać też na etykietkach. Sprzedawcy zachęcają do degustacji. Oczywiście, że chcę spróbować! Za chwilę na wierzchu dłoni ląduje mi porcyjka galaretowatego miąższu, wydłubanego łyżeczką z marakujo-pomidora.
Mercado dos Lavardores to hala targowa podzielona na dwie części. W jednej z nich królują ryby. W drugiej, o wiele częściej odwiedzanej przez turystów, można zaopatrzyć się głównie w owoce, ale też warzywa, kwiaty czy przyprawy. Największy ruch jest w piątkowe i sobotnie poranki, kiedy swoje stragany rozstawiają zjeżdżający w te dni do stolicy maderscy rolnicy, jednakże o innych porach zawsze można trafić na co najmniej kilkanaście otwartych stoisk. Owoce oferowane na targu to jednak nie żadne krzyżówki, będące efektem wyobraźni miejscowych farmerów, lecz po prostu różne bardzo egzotyczne okazy. I tak na przykład marakujo-pomarańcza, marakujo-brzoskwinia czy marakujo-cytryna to po prostu różne odmiany marakui, różniące się nieco smakiem i słodkością. Marakujo-pomidor to cyfomandra grubolistna, zwana też czasem pomidorem drzewiastym, a banano-ananas to owoc monstery dziurawej, podobnej do znanej nam z dekoracji mieszkań przed laty filodendrona.
Od Mercado dos Lavradores zacząć można wizytę w najstarszej dzielnicy Funchal – Zona Velha. Nazwę tę można przetłumaczyć jako stara dzielnica, czy po prostu starówka. Kiedy w 1442 roku zaczęło się zaludnienie nowo odkrytej wyspy Madery, właśnie w Funchal osiadł jeden z jej odkrywców, João Gonçalves Zarco. Zona Velha jest tą częścią miasta, gdzie powstawały pierwsze domy osadników.
Kręgosłup starówki Funchal stanowi uliczka Rua de Santa Maria. Ma ona swój początek nieopodal Mercado dos Lavradores i ciągnie się równolegle do wybrzeża. Zbyt wąska, by mogły poruszać się nią samochody, jest dzisiaj okupowana przez stoliki licznych restauracji, które nie mogąc pomieścić rosnącej klienteli w środku, rozstawiły się na zewnątrz. Oprócz stolików przy wielu knajpkach stoją też spore chłodziarki, gdzie na kruszonym lodzie zaprezentowane są wszystkie dary morza, które znajdują się w karcie dań. Wystarczy pokazać palcem, usiąść i poczekać, delektując się w tym czasie kieliszkiem orzeźwiającego vinho verde, aż na stole pojawi się przepyszne danie.
Przyglądam się chyba najbrzydszej rybie, jaką kiedykolwiek widziałam. Jest długa, szaro-czarna, z okropną paszczą pełną malutkich, ostrych ząbków. Nie wygląda apetycznie. A jednak tak jak nie ocenia się książki po okładce, tak nie powinno się uprzedzać do ryb na podstawie ich wyglądu. Pałasz atlantycki, zwany po portugalsku espada, to najpopularniejsza na Maderze ryba. Jeśli ktoś chce obejrzeć ją w całej okazałości, powinien wybrać się do rybnej części Mercado dos Lavradores. Jest ona mniej licznie odwiedzana, niż część z owocami, nie tylko ze względu na wrażenia wzrokowe, ale przede wszystkim zapachowe. Kiedy my pojawiamy się w Mercado, jest już późne popołudnie, więc w tej części większość stoisk jest pusta, a mimo to charakterystyczny rybny zapach nie znika.
Pałasze prezentowane w lodówkach przy Rua de Santa Maria najczęściej obrane są już ze skóry i przez to wyglądają na białe. Sprawiają też wrażenie nieco bardziej apetycznych. Zamawiam pałasza w sosie marakujowym, podanego z bananem. Banany często stanowią tutaj dodatek do dań głównych. Ryba smakuje wyśmienicie, słodko-kwaśny sos z marakui i słodki banan w bardzo przyjemny sposób podkreślają jej delikatny smak, a mięso aż rozpływa się w ustach. Bajka!
Idąc Rua de Santa Maria, nie sposób nie zwrócić uwagi na przelatujące co jakiś czas nad głowami wagoniki kolejki linowej, prowadzącej na górujące nad Funchal wzgórze Monte. To w moich oczach dość niecodzienny widok. Stare, wąskie, brukowane uliczki, wzdłuż których stoją niskie, wiekowe kamienice, a nad nimi przemyka w ciszy nowoczesny wagonik z sześcioma miejscami dla pasażerów. Kilka godzin wcześniej sama siedziałam w takiej gondoli, patrząc z góry na pokryte czerwoną dachówką domy Zona Velha, a teraz jestem jednym z tych ludzików na dole, które z wagonika wyglądają jak zabawki z klocków Lego.
Główna ulica starówki prowadzi nas do placu, przy którym rośnie kilka drzew i stoi kapliczka Capela do Corpo Santo. Powstała ona pod koniec XV wieku, ufundowana przez miejscowych rybaków i żeglarzy, a jej patronem jest święty Piotr Gonzalez, opiekujący się marynarzami. Nieduży budynek ma kształt charakterystyczny dla portugalskich kościołów, które znam chociażby z Lizbony i okolic. Drzwi są zamknięte, więc niestety nie możemy wejść do środka, ale na chwilę chowamy się w cieniu obsypanego czerwonymi kwiatami drzewa.
Podążamy Rua de Santa Maria jeszcze dalej. Na tym odcinku nie ma już knajpek, sporo jest za to samochodów upakowanych jeden obok drugiego jak sardynki w puszce – zaparkowanych tak, że odległość między zderzakami wynosi czasem mniej niż pół centymetra. Odnoszę wrażenie, że jeśli kiedykolwiek urządzono by zawody w parkowaniu równoległym, Portugalczycy zajęliby w nich całe podium. Mijając rząd aut dochodzimy do kościoła świętego Jakuba – Igreja de Santiago Menor, położonego tuż nad morzem, wybudowanego w miejscu zawalonej podczas trzęsienai ziemi z 1748 roku kaplicy. Jego drzwi również są dla nas zamknięte.
Drugą nadmorską budowlą Zona Velha, która bardziej przykuwa moją uwagę, niż kościół, jest żółta Fortaleza de São Tiago – Fort świętego Jakuba. Wybudowano go na przełomie XVI i XVII wieku celem ochrony miasta przed atakami piratów. Podobno można wejść do środka by zwiedzić działające w nim Muzeum Sztuki Nowoczesnej, jednakże zaglądamy tam dwukrotnie i za każdym razem, poza restauracją, nie możemy zobaczyć więcej. Miejscowi wskazują nam na drzwi muzeum, które niestety jest nieczynne. Na pocieszenie zostaje piękny widok na fort z pobliskiego molo.
Będąc w Zona Velha, warto zejść z głównego szlaku, prowadzącego od Mercado do kościoła świętego Jakuba i pokręcić się trochę po bocznych, rzadziej uczęszczanych uliczkach. Jest tu o wiele mniej tłoczno, czasem też nie tak ładnie, jak przy Rua de Santa Maria, ale nadal ciekawie. Warto wiedzieć, że do całkiem niedawna starówka Funchal była zaniedbana i dość niechętnie odwiedzana przez turystów. Dużo łatwiej było tu spotkać bezdomnych, czy nie mogącą znaleźć sobie lepszego zajęcia niż mazanie po murach młodzież. Na szczęście władze Funchal zajęły się rewitalizacją dzielnicy, pozwalając jej na nowo rozkwitnąć.
Jednym z projektów mających na celu uatrakcyjnienie tutejszej przestrzeni, jest Arte de Portas Abiertas, czyli Sztuka Otwartych Drzwi. Zarówno przy głównej ulicy, jak i w bocznych zakamarkach, można zobaczyć drzwi pomalowane i ozdobione na różne sposoby. Są tradycyjne widoczki, postacie, motywy roślinne i zwierzęce, symbole, a także rysunki abstrakcyjne i formy przestrzenne. To efekt pracy ponad dwustu artystów. Taka nowoczesna sztuka zaskakująco dobrze wpisuje się w tradycyjny staromiejski krajobraz.
Funchalska starówka jest niewielka. Wystarczy pół dnia, by zejść ją niespiesznie wzdłuż i wszerz. Mimo to dla mnie to najładniejszy kawałek stolicy Madery!
Jeśli wybieracie się na Maderę, zajrzyjcie też do wpisu, gdzie zebrane są ważne i przydatne informacje praktyczne!
Lubicie odkrywać zakamarki starych miast? Podoba się Wam wprowadzanie elementów nowoczesnych do staromiejskich krajobrazów?
Cieszę się, że tu jesteś! Mam nadzieję, że spodobał Ci się i zaciekawił ten wpis. Jeśli tak, to będzie mi niezmiernie miło, gdy klikniesz Lubię to, dodasz +1 i podzielisz się wpisem ze znajomymi albo dołączysz do dyskusji! To dla mnie ważne, bo pokazuje, że warto dalej pisać. Masz uwagi, komentarze, pytania? Nie wahaj się, napisz! Cieszę się z każdego sygnału od Ciebie! Dziękuję :)
- Ewa a
Piękny spacer po Funhal – w sam raz na dzisiejszy pochmurno-deszczowy dzień. Mam nadzieję, że kiedyś tam dotrę. Dziękuję pięknie i pozdrawiam ;)
Dziękuję! I życzę dotarcia :)
I to jest to miejsce, które przegapiłam.
Oj, jak to? Naprawdę? :O
Przewodniczka nas tam nie zaprowadziła, a jak pojechałam sama w natłoku miejsc do odwiedzenia, to uciekło mi. Jeszcze jeden powód polecieć tam jeszcze raz :) Oby tylko zdrowie było.
Tego życzę! :)
Uwielbiam
Ja też :)
WOOW !
Bardzo lubię odkrywać stare zakamarki miast poza głównym szlakiem. Jednak, gdybym miała być szczera, to nie przepadam za mieszaniem starych i nowoczesnych elementów. Lubię jak wszystko jest stare, a ja mogę się poczuć, jakbym przeniosła się w czasie.
Ja lubię jeśli pasują. A kiedy pasują? No cóż, to bardzo subiektywne. Tu akurat mi pasują ;)
Bylam i bardzo mi sie podobalo… a te wszystkie obrazy na drzwiach rewelacja
Też mi się podobały, bardzo!
Maracuja-tomate znam pod nazwą tamarillo i jadłam kilka razy :) Uwielbiam targi i próbowanie wszystkiego też.
Targi rybne też lubię, mimo zapachu – czasami, na targach są też ryby suszone lub wędzone i wtedy mogę kupić – lubię też takie gdzie zaraz obok jest restauracja i przyrządzają to co się kupi ;)
Tak, z nazwą tamarillo też się spotkałam :) A w Kenii mówili na niego tree tomato. Zapach ryb jednak powoduje u mnie mdłości :(
Jak to wszystko apetycznie wygląda, do schrupania :) A ta starówka wygląda na bardzo klimatyczną :)
Owocki są super :)
Bylam w Funchal ale po tym wpisie wiem, ze musze wrocic, bo…..nie bylam na targu !!!!! :D
To koniecznie trzeba wracać :D
banano-ananas chyba bardziej by mi smakował, niż marakujo-pomidor (aha, marakui jeszcze chyba nigdy nie jadłem – ale pomidorów nie lubię ;) )
Dla mnie w sumie nie przypomina on za bardzo smakiem pomidora, bardziej chyba wyglądem ;)
Ta ryba wygląda obłędnie! Zjadłabym takiego pałasza nawet zaraz!
Ja też bym nie miała nic przeciwko skonsumowaniu go ponownie :)
Obłędne zdjęcia! Z miłą chęcią wybrałbym się tam na urlop :)
Dziękuję! Bardzo polecam Maderę :)
Funchal jest super – szczególnie hala targowa i starówka. Pałasza w sosie marakujowym z bananem niestety nie jadłam, ale wyobrażam sobie, że takie połączenie musiało być świetne! Ehhh, chętnie odwiedziłabym Maderę ponownie :)
Połączenie było boskie! Znając Ciebie, na pewno wrzuciłabyś potem przepis na swój blog :)
Ale piękne miejsce, uwielbiam spacery takimi uliczkami. Jednak problem mam.. za 2 tygodnie rozpoczyna mi się urlop, a ja w tym roku póki co nic załatwione… Gdzie polecałabyś się wybrać choćby na kilka dni, że wsiadam w samochód/pociąg i jadę na spontanie, aby wszystko bez problemu dało się na miejscu załatwić?
Hmmm może Chorwacja, Słowenia albo Czarnogóra?
Starówki zawsze są czarujące, niezależnie od samego miejsca. :) Ale trzeba przyznać, że ta w Funchal prezentuje się naprawdę rewelacyjnie. Może najwyższa pora się wybrać.
Bardzo polecam :)
Taaakie owoce na wyciągnięcie ręki-zazdroszczę. Człowiek uświadamia sobie jak nie wiele wie o świecie:)
Owocki były super pyszne! :)
Same wspaniałości. Aż się chce wyciągnąć dłoń po te owoce Ewo takie te zdjęcia soczyste.
Pyszne były te owoce!
Ale kolorowo! I te owoce, mniam ;)
W czerwcu mieliśmy okazję odwiedzić Maderę. Funchal jako stolica wyspy nie mogła być pominięta. Obowiązkowy zjazd koszem – zaliczony. Wizyta w winiarni Blandy’s…, nie mogło obejść się bez tego. No i … ach dużo by opowiadać. Niedługo pokażemy coś u siebie :-) i pewnie zweryfikujemy informacje o tej pięknej wyspie :-)
Cieszę się, że podróż się udała :)
pamiętam tę halę targową. Wydaliśmy tam więcej niż nakazywał zdrowy rozsądek :-)
Niestety jest tam dość drogo :)
Wygląda to naprawdę niezwykle zachęcająco :)