Absurdystan
Znam kilkoro Bułgarów, według których ich kraj nie powinien nazywać się Bułgaria, lecz Absurdystan (Абсурдистан). I powiem szczerze, że coś w tym jest. Wiadomo, w każdym kraju zdarzają się mniejsze lub większe absurdy (Polska dobrym tego przykładem ;), ale to, co momentami obserwuję tutaj to jak w tym dowcipie: słyszy facet kroki za oknem. Wygląda, a to przechodzi ludzkie pojęcie.
Wiele osób (choć spośród moich tutejszych gości akurat mniejszość) przybywa do Bułgarii samolotem. A jak samolot, to i lotnisko. To w Warnie jest szczególnie ciekawe. Mamy tu terminal 1. I terminal 3. Jak wjeżdżam na teren portu lotniczego, strzałki kierują albo na jeden, albo na drugi. Znaczy się, albo na trzeci, bo drugiego nie ma. Próbowałam się dowiedzieć, gdzie jest terminal 2. Podobno nigdy go nie było…
Ale to jeszcze nie wszystko. Stoimy sobie któregoś dnia z rezydentkami innych biur czekając na nowych gości i zaglądamy przez drzwi, czy czasem ktoś nie czeka już przy pasach, na której wyjeżdżają bagaże. I tak mija z pół godziny od wylądowania, a w środku pusto. Powinni przecież stać i czekać na walizki, myślę. Coś tu nie gra, spoglądam w górę, a tam na tablicy informacja, że samolot przyleciał na terminal 1A. Co? Gdzie? Jak???
Okazuje się, że jeszcze taki jest. Kiedyś był dla lotów krajowych, dziś podobno prawie wcale nie używany. Prawie… Biegniemy, witamy gości, a tam nawet autokary nie mogą legalnie podjechać. Podjeżdżają więc nielegalnie :) Przychodzi straż graniczna. Ochrzanieni przez koleżankę pogranicznicy podkulają ogony i nie robią więcej problemów. Wracając do sedna. Jest terminal 1, 1A i 3. Logiczne.
Inna ciekawostka. Bułgaria rakiją stoi (a często też leży – po rakii). Bułgarzy z dziada pradziada pędzili trunek w domach, ale kiedy kraj ten wstąpił do Unii Europejskiej, urzędnicy z wysokich stołów pogrozili palcem, że nie wolno. Podatki chciano nakładać, zabraniać i tak dalej, co rozsierdziło Bułgarów. W końcu pozwolono im produkować rakiję domowymi sposobami w niewielkiej ilości na własny użytek. Efekt jest taki, że Bułgarzy pędzą tyle, ile pędzili. Nie ma kontroli? Są! Ale kontrolerzy to przecież też Bułgarzy, którzy albo sami pędzą, albo dostają od pędzącego odpowiedni przydział i wszystko kręci się po staremu.
Idziemy dalej. W Bułgarii lepiej nie zostać okradzionym, a jeśli już, to poważnie zastanawiam się, czy warto zgłaszać się wtedy na policję. Miałam przypadek okradzionych turystów, którzy jednego dnia musieli składać zeznania przez 8 godzin, a potem zostali wezwani jeszcze kolejnego (chociaż złodziejkę złapano za rękę na gorącym uczynku, jak wyciągała kobiecie portfel z torebki).
Innej pani skradziono dowód osobisty. By go zastrzec musiała pojawić się na posterunku 4 razy – za pierwszym był tylko cieć, za drugim policjant mówił po angielsku, ale nie miał uprawnień do wydania zaświadczenia o skradzionym dokumencie, za trzecim inny policjant miał uprawnienia, ale z kolei nie mówił po angielsku i odmówił współpracy (choć policja ma obowiązek zapewnić tłumacza), dopiero za czwartym, kiedy pani udała się na policję z obsługą hotelu, udało się otrzymać stosowne zaświadczenie.
Albo w skali mikro. Restauracja w hotelu, główne wejście. Stoi chłopak i zapisuje numery pokoi wchodzących gości, żeby przypadkiem ktoś dwa razy na kolację nie wszedł. Tyle, że do restauracji jest jeszcze wejście prosto z parkingu, z basenu, z baru i z drugiej klatki schodowej, a tam już nikt nikogo nie kontroluje. Ale to jeszcze nic, bo jedyne zagrożenie to takie, że ktoś dostanie rozstroju żołądka z przejedzenia, jeśli skonsumuje więcej, niż ustawa przewiduje.
Lepsza akcja jest w czasie jakieś wizytacji Bardzo Ważnej Delegacji NATO w Złotych Piaskach. Wchodzę do hotelu, a tam ni stąd, ni zowąd bramka, wykrywacz metalu i wielu smutnych panów ochroniarzy. Oddaję torebkę, poddaję się kontroli i idę dalej. Przez recepcję, potem korytarzem obok restauracji, którego już nikt nie pilnuje, do drugiej części budynku, gdzie jest kolejna recepcja i drugie wejście. Tego oczywiście już nikt nie obstawia, nie ma bramek i innych takich. Jakby ktoś chciał wnieść nóż, bombę czy kałasznikowa, to mógłby to bez problemu zrobić właśnie tamtędy. I całą wielką ochronę diabli by wzięli!
To kilka takich przykładów z ostatniego miesiąca. Przede mną jeszcze trzy, więc pewnie uzbiera się więcej :)
Cieszę się, że tu jesteś! Mam nadzieję, że spodobał Ci się i zaciekawił ten wpis. Jeśli tak, to będzie mi niezmiernie miło, gdy klikniesz Lubię to, dodasz +1 i podzielisz się wpisem ze znajomymi albo dołączysz do dyskusji! To dla mnie ważne, bo pokazuje, że warto dalej pisać. Masz uwagi, komentarze, pytania? Nie wahaj się, napisz! Cieszę się z każdego sygnału od Ciebie! Dziękuję :)
- Ewa a
A nasz były pan minister od sportu opowiadał w Ameryce, że Polska to dziki kraj ;) Ciekawe, gdzie jeździł na wakacje? :)
Ha, a bułgarska parlamentarzystka europejska Antoniya Parvanova zwróciła się do PE o zamknięcie lotniska w Sofii za “nieupoważnione ingerowanie w bagaż pasażerów” – chodzi o nagminne psucie bagażu i kradzieże :)
Ta rakija to taki bułgarski bimber? Lepszy od polskiego?
Rakija to trunek szlachetny! :)))
Taki bimber, no… przynajmniej w smaku dla mnie, nie będącej znawcą ;)
A rakija to nie anyżowy trunek grecki? :) – tak pomyślałam po lekturze, ale wujcio Google sprowadził mnie na ziemię “Rakija (bułgarska: ракия / rakija, bośniacka rakija, chorwacka rakija, grecka ρακί, macedońska ракија / rakija, serbska pакија / rakija, węgierska pálinka, albańska raki, rumuńska rachiu (pot. răchie), słoweńska žganje, słowacka pálenka, turecka rakı) – ciężki napój alkoholowy (…)” hahahaha. Co więcej, wcale nie musi być znyżowy. Co więcej, nie wiedziałam, że śliwowica to w sumie też rakija. Człowiek się uczy całe życie ;)
terminal 1, 1A i 3 – mistrz.
W kwestii złodziei. Moja biedna schorowana babcia co pół roku od 15(!!!!!) lat musi się stawiać w sądzie na sprawie 3 gości którzy ukradli jej kiedyś teczkę z dokumentami. I “bezmyślnie” to zgłosiła na policji. I chociaż minęło 15 lat, proces złodziejaszków trwa (!?), a akta liczą kilkanaście grubych tomów nikt nie chce zwolnić ani babci (o lasce, po zapaści, po zatorze płuc, z problemami z sercem) ani jej ex teczki z konieczności grzania sądowej ławy. Dziesiątki pism, pisemek, odwołań – na nic. Musi być chociażby nie wiem co. Ehhh.
Anyżowy trunek greki to ouzo. Jak się doleje do niego wody, to się robi mleczny. Taki sobie w smaku. Śliwowica to rakija ze śliwek, lozowacza w niektórych krajach to rakija z winogron. A Bułgarzy mówią, że rakiję można upędzić ze wszystkiego, co ma cukier.
Czyli trochę jak bimber :D
Biedna babcia :( Nasz wymiar sprawiedliwości potrafi być czasem zupełnie durny!
Nie jestem znawcą alkoholu, niestety ;) oprócz wina, rumu, metaxy i baccardi niewiele umiem rozróżnić ;) no może jeszcze tequilę (ble!).
Zbierałam kiedyś 50ml i mniejsze buteleczki alkoholi, takie miniaturki. Sporo się przy okazji o alkoholach dowiedziałam. Nawet w ten sposób się człowiek uczy :D
To może trzeba to zgłosić do jakiejś Uwagi czy innej Interwencji – babcia przynajmniej będzie sławna :) A i sędziemu się dostanie.
Uśmiałam się … :-))))
Dobry temat na wakacje…
Dobry, dobry, ale bohaterom niektórych historii wcale nie było do śmiechu ;)