Manneken i Jeanneke

Kto by pomyślał, że jednym z symboli europejskiego miasta będzie mały chłopczyk załatwiający publicznie swoją potrzebę fizjologiczną? W dodatku najczęściej nago. Z rurką doprowadzającą wodę wetkniętą w pupę… Taki ekshibicjonizm! A tłumy turystów odwiedzających Brukselę przychodzą na róg Rue de l’Étuve/Stoofstraat i Rue du Chêne/Eikstraat, żeby zrobić sobie zdjęcie ze słynnym Mannekenem.

Manneken Pis

Niewielka figurka z brązu pochodzi z ok. 1618 r. Wcześniejsza, wykonana z kamienia, została skradziona. Ale skąd się wzięła? Jedna z legend mówi o małym chłopcu, który obudził się w nocy czując swąd. Zauważywszy ogień ugasił go oddając mocz, co uratowało zamek królewski przed spłonięciem.

Legend jest jednak więcej. Według innej figurka upamiętnia ukochanego synka bogatego kupca, który zaginął podczas odwiedzin w mieście. Ojciec natychmiast zorganizował poszukiwania, przeczesując ulice i zaułki, aż malca odnaleziono, kiedy siusiał w ogrodzie. Szczęśliwy kupiec wyraził swoją wdzięczność mieszkańcom, którzy pomogli w poszukiwaniach, fundując miastu fontannę.

Trochę inna wersja mówi o zaginionym synu kobiety, która przybyła do miasta na zakupy. W poszukiwania miał zaangażować się sam burmistrz, a chłopca odnaleziono sikającego na rogu ulicy. Kolejna opowiada o zaginionym w lesie synu królewskim, którego odnalazł leśniczy słyszący odgłos oddawanego moczu.

Manneken Pis może również upamiętniać chłopczyka, który miał uratować Brukselę przed zdobyciem przez wrogów. Według tej wersji legendy w XIV w. miasto było oblężone, ale nie poddawało się atakom. Napastnicy postanowili więc wysadzić mury obronne w powietrze. Malec imieniem Julianske podglądał ich przygotowania i kiedy odpalono lont, nasikał na niego, co zapobiegło katastrofalnej eksplozji.

Jest jeszcze jedna legenda mówiąca o dwuletnim księciu Godfreyu III z Leuven, którego oddziały walczyły w Ransbeke w 1142 r. z wojskami Berthoutów, władców Grimbergen. Wojskowi umieścili małego księcia w koszyku i zawiesili na drzewie, co miało zachęcić żołnierzy do walki. Wiszący na drzewie chłopiec obsikał oddziały Berthoutów, którzy przegrali bitwę.

Manneken Pis

Od czasu do czasu nagi Manneken Pis dostaje ubranka, które później przechowywane są w Muzeum Miejskim. Tradycja ta rozwinęła się w pełni w XX w., ale najstarszy kostium pochodzi z XVII w. Stroje są podarunkami od turystów, ale też oficjalnych delegacji państwowych czy różnorakich stowarzyszeń.

Czasem też zamiast wody do figurki podłącza się beczkę piwa, które jest potem serwowane przechodniom.

Manneken Pis

Od 1987 r. Manneken Pis ma koleżankę. Przy Impasse de la Fidélité/Getrouwheidsgang, nieopodal słynnego pubu Delirium znajduje się figurka sikającej Jeanneke Pis. Wraz z postawieniem jej tutaj stworzono mało oryginalną legendę mówiącą o tym, że każdemu, kto wrzuci do fontanny pieniążek, spełni się pomyślane w tym momencie życzenie.

Jeanneke

Niestety Jeanneke została zamknięta za kratkami (być może za niegodne zachowanie? ;), więc zrobienie jej zdjęcia dużym aparatem okazuje się dla mnie niemożliwe. Na szczęście Klara, z którą zwiedzam Brukselę, jest w stanie sfotografować załatwiającą swoją potrzebę fizjologiczną dziewczynkę, więc możecie zobaczyć, jak wygląda w całej okazałości.

Jeanneke Pis

Z oczywistych względów Jeanneke nie jest tak popularna jak Manneken Pis. A ten, choć malutki, stał się jednym z symboli Brukseli. Reprodukcję statuetki wykorzystują przykładowo puby zachęcające do napicia się piwa właśnie u nich. Jak dla mnie może to być trochę antyreklama, bo czy nie sugeruje przypadkiem, że w pubie podaje się jakiegoś sikacza, a nie dobre piwo?

Manneken Pis

Gdyby ktoś miał ochotę schrupać chłopczyka – nic prostszego. W każdym brukselskim sklepie z czekoladkami można za kilka euro nabyć mniejszą lub większą słodką figurkę Mannekena.

Manneken Pis

A sklepy z pamiątkami oferują miniaturowe Mannekeny w każdej możliwej formie – namalowane na kieliszkach, jako zwykłe figurki, jako nadruki na koszulkach czy otwieracze-korkociągi. W ten sposób Manneken Pis staje się chyba jedynym przedstawicielem płci męskiej, który swoim przyrodzeniem jest w stanie otworzyć butelkę wina…

Manneken Pis

Cóż, gdyby był starszy i prawdziwy, pewnie nie mógłby się opędzić od kobiet ;)

Ewa

Cieszę się, że tu jesteś! Mam nadzieję, że spodobał Ci się i zaciekawił ten wpis. Jeśli tak, to będzie mi niezmiernie miło, gdy klikniesz Lubię to, dodasz +1 i podzielisz się wpisem ze znajomymi albo dołączysz do dyskusji! To dla mnie ważne, bo pokazuje, że warto dalej pisać. Masz uwagi, komentarze, pytania? Nie wahaj się, napisz! Cieszę się z każdego sygnału od Ciebie! Dziękuję :)

- Ewa a

Przeczytaj też...

11 komentarzy

  1. Przykład Mannekena dobitnie uświadomił mi jak bardzo Polska traci na braku dobrego PRu i co on potrafi stworzyć. Przecież nasza warszawska syrenka niczym nie ustępuje Mannekenowi (jest i fontanna, i nagość :)), a jednak rzadko kto o niej i związanych z nią legendach słyszał.
    Pamiętam jaka zawiedziona byłam kiedy pierwszy raz zobaczyłam sikającego chłopczyka – tyle zamieszania, a on taki mały i niepozorny! Kiedy przez przypadek odkryłam Jeanneke, zrobiło mi się jej trochę żal. I, nie zapamiętawszy miejsca, w którym się znajduje, miałam spore problemy, żeby znowu do niej dotrzeć.

    Niestety przez rok nie udało mi się Mannekena obejrzeć ubranego – rozbierają go o 12:30, wtedy większość ludzi siedzi w pracy lub szkole. Warto spojrzeć sobie na tablice wiszącą na kratach idących w okół fontanny – napisane jest tam w jaki dzień, z jakiej okazji i w co przebrany będzie chłopczyk.

    A, no i zdecydowanie polecam gofry tuż w sąsiedztwie – zawsze mają świeże i słodkie truskawki! :)

  2. Jest zdecydowanie bardziej znana, bo też porządnie wypromowana jako symbol miasta.
    Ale to się tyczy nie tylko syrenki – nasz kraj ogólnie nie ma PRu.. A obcokrajowcom naprawdę zazwyczaj się bardzo podoba.

    • Ewa pisze:

      To prawda, oprowadzałam kiedyś Hiszpanów po Warszawie, byli zachwyceni. W Portugalii miałam okazję rozmawiać z Niemcami, wspominali wizyty w Krakowie, Gdańsku i na Mazurach, tez mówili, że im się bardzo podobało.

      Ale spotykam też wiele osób, które w ogóle nie kojarzą, co może być interesującego w Polsce, a w sumie – jak każdy kraj – Polska też ma wiele ciekawych miejsc.

  3. Łukasz pisze:

    prawie jak deja vu… dzisiaj czytałem o nim w LOT-owskim Kalejdoskopie :) … Manneken miał już 3 polskie stroje: krakowiaka, stoczniowca i kaszuba (chociaz przy tym ostatnim specjaliści pewnie znaleźliby ukryty wątek niemiecki :P )

  4. Ewa pisze:

    O, słyszałam tylko o krakowiaku, o pozostałych jakoś słuchy do mnie iei dotarły. Ja bym go jeszcze za górala przebrała :)

  5. Taki mały został bohaterem:)

  6. Janusz pisze:

    Byłem po raz pierwszy w Brukseli i mam nadzieję tam powrócić nie tylko z powodu Manekena do którego nie mogłem się dostać w Boże Nrodzenie taki tłok tam był.Udało mi się dopiero w Nowy Rok dopiero mogłem spokojnie zdjęcia porobić.Dokładnie przeczytałem legendy o tym Małym Bohaterze.Tylko pogoda nie dopisała okropne huragany co 2 dni przez Belgię się przewalały.Napwno jeszcze w tym roku odwiedzę Brukselę mam nadzieję że pogoda będzie łaskawsza dla mnie.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

*Pola wymagane. Adres e-mail nie zostanie opublikowany. Ostatnio pojawia się bardzo dużo spamu i mój filtr czasem się gubi. Jeśli nie jesteś spamerem, a Twój komentarz nie ukazał się, daj mi o tym znać mailowo. Kontakt znajdziesz tu. Dziękuję!