Bangkok pod znakiem złotego Buddy
Budda siedzący. Budda leżący. Budda stojący. Kolejny i kolejny. I jeszcze jeden. Zastępy złotych figurek wypełniają świątynię. Którą? Wszystkie! Odwiedziwszy kilka świątyń buddyjskich w Bangkoku w głowie mam do dzisiaj obraz kapiącego złotem przepychu, ale też swoistej egzotyki, kolorytu, odmienności i szczególnej atmosfery. Kilka z nich jest naprawdę warta odwiedzenia, niektóre nie wydają mi się wyjątkowe, ale jak to zwykle bywa, może zdarzyć się tak, że w miejscu, które dla mnie nie jest szczególne, ktoś inny dostrzeże urok…
Przekornie, pierwszy Budda, którego odwiedzam w Bangkoku, nie jest złoty, a zielony. A dokładniej szmaragdowy. Z tego powodu zwany jest nawet Szmaragdowym Buddą. Wbrew swojej nazwie, posążek zrobiony jest z jadeitu, ma za to trzy komplety złotych ubranek na trzy różne pory roku. Stoi w świątyni Wat Phra Kaew (oficjalnie zwanej Wat Phra Si Rattana Satsadaram) na terenie Wielkiego Pałacu, która uznawana jest za najważniejsze miejsce kultu buddyjskiego w Tajlandii.
Przypuszcza się, że jadeitowy posążek o wysokości zaledwie sześćdziesięciu sześciu centymetrów powstał w czternastym wieku na terenie Tajlandii, choć niektóre podania mówią o jego indyjskim bądż lankijskim pochodzeniu. Ponieważ naukowcy nie mają dostępu do statuetki, trudno jest ostatecznie potwierdzić którąkolwiek teorię. Do Wat Phra Kaew miała ona trafić pod koniec osiemnastego wieku za rządów króla Ramy I.
Tuż obok kompleksu Wielkiego Pałacu leży świątynia Wat Phra Chetuphon Vimolmangklararm Rajwaramahaviharn, znana bardziej pod krótszą i prostszą nazwą Wat Pho – czyli Świątynia Leżącego Buddy. To jedna z najstarszych świątyń buddyjskich w stolicy Tajlandii, jedna z największych i druga najważniejsza. Zbudowana na miejscu starszej świątyni przez króla Ramę I, Wat Pho jest miejscem, gdzie spoczywa część jego prochów.
Najważniejszą figurą w świątyni jest pozłacany Leżący Budda o długości czterdzieści sześć metrów, umiejscowiony tu na zlecenie króla Ramy III w 1832 roku. Szczególną uwagę zwracają jego stopy o wysokości trzech metrów, długie na cztery i pół metra, inkrustowane macicą perłową. Oprócz Leżącego Buddy w Wat Pho znajduje się ponad tysiąc innych jego figurek!
Dopiero w czasie drugiego pobytu w Bangkoku udaje mi się zajrzeć do Wat Arun Ratchawararam Ratchawaramahawihan, czyli Świątyni Świtu, znanej pod prostsza nazwą Wat Arun. Będąc w stolicy Tajlandii pierwszy raz widzę ją wyłącznie z pokładu tramwaju wodnego kursującego po rzece Chao Phraya. Powstała ona w siedemnastym wieku, ale charakterystyczne strzeliste wieże wybudowano dopiero na początku dziewiętnastego wieku, za czasów króla Ramy III.
W tej świątyni bardziej niż figurki Buddy uwagę przyciągają właśnie te wieże w stylu khmerskim. Zbudowane z jasnego materiału, wykończono je kolorową porcelaną i kawałkami muszli. Dzięki temu poranne promienie słońca oświetlające świątynię sprawiają wrażenie, jakby opalizowała. Najwyższa z wież ma ponad sześćdziesiąt pięć metrów. Świątynia jest naprawdę imponująca!
Poza tymi trzema najsłynniejszymi buddyjskimi świątyniami z Bangkoku, odwiedzam jeszcze dwie nieco mniej znane. Jedna z nich jest Wat Saket Ratcha Wora Maha Wihan, czy po prostu Wat Saket. Nie wiadomo dokładnie, kiedy powstała, ale za czasów króla Ramy I została odnowiona. Pełna jest posążków Buddy i moim zdaniem nie wyróżnia się niczym szczególnym.
O ile sama główna świątynia nie robi na mnie wielkiego wrażenia, to co innego muszę powiedzieć o leżącej na jej terenie Złotej Górze – Phu Khao Thong, czyli stosunkowo wysokim sztucznym wzgórzu zwieńczonym złotą stupą. Jako pierwszy na pomysł budowy stupy w tym miejscu wpadł król Rama III, jednakże konstrukcja zawaliła się na miękkim podłożu. Gruzu nie usunięto, a po jakimś czasie wszystko zarosło i zaczęło przypominać naturalną górkę, na szczycie której król Rama IV postanowił… wybudować stupę. Umieszczono w niej oczywiście pozłacane figurki Buddy. Dzisiaj można tu kupić złote płatki, którymi okleja się statuetki.
Zanim jednak dojdzie się na górę, mijamy szereg dzwonów modlitewnych. Zadzwonienie po kolei każdym z nich oznacza, że zmówiło się modlitwę. Z kolei z samego szczytu rozciąga się niezła panorama Bangkoku. Zdecydowanie warto wesprzeć się na tę niewysoką górkę!
Ciekawym doświadczeniem jest dla mnie wizyta w Wat Suthat Thepphawararam, w skrócie Wat Suthat, która – choć jest jedną z dziesięciu najważniejszych świątyń w Bangkoku, leży trochę na uboczu utartego szlaku. Będąc tam mam wrażenie, że jestem jedyną turystką. Przed złotym Buddą w świątyni siedzą rozśpiewani wierni.
Pomijając oczywiście szereg złotych statuetek Buddy wewnątrz świątyni, można je także znaleźć na zewnątrz. Mam okazję podejrzeć, jak się je ozdabia, bo przy niektórych właśnie trwają prace. Pani z pędzelkiem maluje Buddę na złoto. Pan wypełnia zagłębienia w Buddzie jakąś złotawą pastą, do której inna pani przyczepia szklane ozdoby, które chwilę wcześniej pocięła na kawałki.
Świątyń buddyjskich w samym Bangkoku jest kilkaset. W całej Tajlandii – podobno ponad trzydzieści tysięcy. Ale jakby komuś było mało złotych Buddów, to odkrywam z zaskoczeniem, że na jednej z ulic miasta można zaopatrzyć się we własnego, prywatnego Buddę – od małej statuetki po wielką statuę. Wszystko firmowo zafoliowane!
Ulica nazywa się Bamrung Meuang. Dawno, dawno temu była trasą, którą słonie docierały do pałacu królewskiego. A dziś pełno przy niej sklepów i sklepików z wszelkiej maści dewocjonaliami buddyjskimi. I tak, można tutaj dokonać zakupu nie tylko samych statuetek, ale też stroików, kwiatów, parasolek i wszystkiego, co się tylko z modlitwą mniej lub bardziej kojarzy. Cały ten asortyment wylewa się ze stoisk i sklepików prosto na chodnik, więc spacer wzdłuż tej ulicy przynosi naprawdę bliskie obcowanie z przedmiotami związanymi z religią buddyjską. Na ulicy dokonuje się też akt twórczy, bo oto na przykład ktoś maluje taką nieobrobiona jeszcze statuetkę na piękny złoty kolor.
Świątynie buddyjskie są z całą pewnością fascynujące. Zastanawiam się tylko, czy warto odwiedzać ich dużo, gdyż w pewnym momencie nie jestem już w stanie bez notesu przypomnieć sobie, co widziałam w której z nich. Często są do siebie podobne. Ale jeśli ktoś lubi, to czemu nie?
Lubicie zwiedzać miejsca kultu religijnego, czy raczej nudzą Was kolejne świątynie? Byliście już w Bangkoku?
Cieszę się, że tu jesteś! Mam nadzieję, że spodobał Ci się i zaciekawił ten wpis. Jeśli tak, to będzie mi niezmiernie miło, gdy klikniesz Lubię to, dodasz +1 i podzielisz się wpisem ze znajomymi albo dołączysz do dyskusji! To dla mnie ważne, bo pokazuje, że warto dalej pisać. Masz uwagi, komentarze, pytania? Nie wahaj się, napisz! Cieszę się z każdego sygnału od Ciebie! Dziękuję :)
- Ewa a
Piękne ujęcie świątyni:palmy,zielona linia żywopłotu, biały parkan i piękne kolorowe dachy fantazyjnie zwieńczone złoconymi elementami. Nawet niebo i obłoki sprzyjają fotografowi.
A palmy to rosną w „statywach”, czy mają tak idealne pnie??
Cóż, Pieńkowska będzie miała Buddę w ogródku :D
Serio? A to nawet nie slyszalam :) Skorzystala z mojego pomyslu!
Ominęły cię takie newsy ;) Oto i on http://m.onet.pl/_m/56eb5efb4d3387848ddd25a3fd4ddbf8,14,1.jpg póki co w ogródku :P
No żywcem jak z Bamrung Meuang przywieziony! Ale numer :)
Dużo dużo złota :)
Mega strasznie dużo i jeszcze więcej :)
Bangkok to fajne miasto, ale Khao San wieczorem przypomina najniższe kręgi piekielne: duszno, głośno, tłumy ludzi i ceny 50-100% wyższe