Birma przez pryzmat kieliszka wina
Birmańskie wino? – pomyślałam ze zdziwieniem, bo choć nie znam się na winie – albo znam się na tyle, by stwierdzić, że jak mi smakuje, to jest dobre, a jak mi nie smakuje to… jest dobre pewnie dla kogoś innego – czyli choć nie znam się na winie, to jakoś wino birmańskie na początku zupełnie do mnie nie przemawiało. Francuskie, włoskie, hiszpańskie, chilijskie, australijskie… Ale wino z Birmy? Jednak ciekawość zwyciężyła. Spróbujmy!
Pierwsza winnica i winiarnia została założona w 1998 r. w Loikaw, stolicy stanu Kayah przez Niemca, Berta Morsbacha i jego grupę przyjaciół. Rok później przeniesiono ją do Aythaya w stanie Szan, jakieś 40 kilometrów od jeziora Inle, a w 2004 r. pierwsze birmańskie wino pojawiło się na rynku. W 2003 r. nieco bliżej, kilkanaście minut rowerem od leżącego nad samym jeziorem miasteczka Nyaung Shwe otwarto drugą winnicę i winiarnię – będącą w rękach Birmańczyków. Jak twierdzi jej menedżerka, w kraju działają obecnie tylko te dwie: Aythaya i ta, którą odwiedzamy – Red Mountain Estate.
Na zboczach gór okalających jezioro Inle posadzono 400 000 sadzonek winorośli różnych odmian sprowadzonych m.in. z Francji i Hiszpanii. Mamy tu więc Syrah, Pinot Noir, Tempranillo i Carignan używane do produkcji win czerwonych i różowych oraz Sauvignon Blanc, Chenin Blanc, Muscat Petit Grain i Chardonnay, z których powstają przepyszne wina białe.
Obszar ten leży na wysokości 1000 m. n.p.m. W czasie owocowania (pomiędzy październikiem a marcem) noce bywają tu chłodne, a dni słoneczne, co nadaje winu odpowiedniego smaku. Można go posmakować w czasie degustacji, zamawiając kilka próbek. Karta nie jest długa, wino mieści się na jednej stronie, na drugiej znajduje się kilka przekąsek, ale cień, czas, który tutaj płynie leniwie i zielone połacie winorośli kojące wzrok sprawiają, że można tu siedzieć i siedzieć godzinami sącząc kolejne rodzaje wina z kieliszków. Przy czym muszę przyznać, że co jedno to lepsze!
W winnicy pracuje Francuz, Francois Raynal, który dba o odpowiednią jakość wina produkowanego zgodnie z najnowszymi technologiami sprowadzonymi z Europy. Po degustacji i zakupach namawiamy menadżerkę, by pokazała nam, jak wytwarza się wino w Red Mountain Estate. Oczywiście wszystkie maszyny stoją, bo w listopadzie jest już dawno po sezonie produkcji, ale wędrując po winiarni możemy zauważyć, ze faktycznie jest ona bardzo nowoczesna.
Czego nie spróbowałyśmy w sali degustacyjnej – próbujemy prosto z wielkich kadzi, w których przechowywane jest wino. Oprowadzająca nas dziewczyna przymyka oko kiedy podstawiamy usta pod kurek i sączymy z niego słodki Muskat. I chociaż my widzimy tylko te wielkie metalowe kadzie, to podobno najlepsze tutejsze wina leżakują 10 miesięcy w dębowych beczkach w piwnicy.
Birma zaskakuje nas swoim winem. Nie jest to coś, czego moglibyśmy się tu spodziewać i muszę przyznać, że jak dla mnie jest to bardzo miła niespodzianka. Chętnie napiłabym się jeszcze kiedyś w miłym towarzystwie kieliszka różowego Rose d’Inle albo czerwonego Shiraza…
Wino – takie na pierwszy rzut oka nie-birmańskie. Nieoczywiste. Niespodziewane. Ale przyznaję szczerze, że z Birmy przywiozłam mnóstwo fantastycznych wspomnień, a popołudnie w Red Mountain Estate jest jednym z nich!
Cieszę się, że tu jesteś! Mam nadzieję, że spodobał Ci się i zaciekawił ten wpis. Jeśli tak, to będzie mi niezmiernie miło, gdy klikniesz Lubię to, dodasz +1 i podzielisz się wpisem ze znajomymi albo dołączysz do dyskusji! To dla mnie ważne, bo pokazuje, że warto dalej pisać. Masz uwagi, komentarze, pytania? Nie wahaj się, napisz! Cieszę się z każdego sygnału od Ciebie! Dziękuję :)
- Ewa a
Powiem, ze tez jestem zaskoczona winnicami birmanskimi! Prosze o wiecej zaskakujacych informacji z roznych zakatkow swiata. Pozdrawiam z pracy (ach czmu Portugalia nie ma dzis wolnego i mnie zmusili do przyjscia?
Niedobra Portugalia :) Ja akurat mam dzisiaj wolne :)))
A takie ciekawe rzeczy czasem naprawdę potrafią zaskoczyć, prawda? :)
No właśnie zaskakują. :) i to jest fajne, że jeszcze nie wszystko wiemy, że nie wszystko odkryliśmy. Jak najwięcej zaskakujących ciekawych rzeczy w naszym życiu! Ale Portugalczycy nie dali mi się napracować, udało mi się nawet posta nowego wrzucić :)
I to jest właśnie to, co ciągnie człowieka w świat :) A posta już widziałam!
Bardzo ciekawe! Pierwszy raz słyszę o birmańskim winie… Przyznam, że mnie zaintrygowałaś. Muszę takiego poszukać, może uda mi się coś znaleźć na naszym polskim podwórku :) Pozdrawiam!
Obawiam się, że może byc baaaaaardzo trudno, ale jakby Ci się udało to daj zaraz znać!
ale fajne zdjecia!
A dziękuję! :)
Super te foty z kieliszkami! Co się nie chwalisz że zostaniesz na Majorce?
Dzięki :)
Jak to się nie chwalę? A to po prawej, na marginesie i info na fejsie? :)))
Na fejsie nie bywam, tego z prawej nie zauważyłam :/
To pech :) Ale napisałabym Ci też w mailu, razem ze zdjęciami. Wyślę dziś wieczorem.
Jestem ciekawa smaku, zwłaszcza białego, pewnie w gorące dni z takim widokiem z winnicy musi smakować nieziemsko :)?
Spróbowałam wszystkich dostępnych wówczas białych win (dwa: Sauvignon Blanc 2009 i Late Harvest 2009 były zawarte w standardowym zestawie degustacyjnym, Chardonnay 2009 mogłam spróbować gratisowo :)
I choć ten Chardonnay był dużo droższy niż dwa pierwsze, to jednak najbardziej smakowało mi Late Harvest – półsłodkie wino z przepysznym owocowym posmakiem. W opisie wytrawnego Sauvignon Blanc było z kolei, że powinno się tam wyczuwać nutę grejpfrutową, jednak dla mnie to była bardziej czarna porzeczka. Tak czy inaczej – mi bardzo smakowały!
Urzekło mnie też smakiem różowe Rose d’Inle, które zresztą przywiozłam do domu, jednak to wymaga naprawdę schłodzenia do odpowiednio niskiej temperatury, bo w pokojowej smakowało średnio :)
Ach, no i słodki, wzmacniany Muskat pity prosto z kadzi! Słodki bardzo, bardzo pyszny :)