Cmentarzysko z promieniowaniem w tle
Gdyby nie te zardzewiałe znaczki ostrzegające przed radioaktywnością, można by pomyśleć, że za plecami mamy zwykłe, pofałdowane pole, a przed sobą – standardowe złomowisko. A jednak w Burakiwce możemy spędzić nie więcej, niż kilka minut, a towarzyszący nam strażnik bardziej niż zwykle pilnuje, żebyśmy nie szwendali się po trawie. Bo to nie jest zwykłe wysypisko śmieci – to składowisko odpadów radioaktywnych.
Kilka minut wcześniej, przed minięciem zasieków i śmiesznej, żółtej budki strażniczej, dwóch wojskowych tłumaczy nam, jak funkcjonuje miejsce, gdzie składuje się odpady napromieniowane po wybuchu reaktora nr 4. Czarnobylskiej Elektrowni Jądrowej.
Zbudowane jest ono z trzydziestu zasobników, tzw. transzei, w trzech rzędach po dziesięć dołów o wielkości 58,8 na 142,8 metra. Każdy dół został pokryty warstwą gliny, a na to nałożona jest warstwa piachu. Następnie dół zapełniany jest napromieniowanymi odpadami. Może to być wszystko – meble z Prypeci, resztki pojazdów biorących udział w likwidacji skutków awarii czy ubrania strażaków. Kiedy transzeja jest pełna, dół przysypuje się piachem, warstwą gliny i ziemią.
Glina nie przepuszcza promieniowania, a piach służy za bufor między odpadami a gliną. W Burakiwce znajdują się jeszcze 3 niezasypane transzeje, z czego jedna jest już pełna a druga wypełniona do połowy. Odpady rozmieszcza się w zasobniku za pomocą zwykłego spychacza, ale jedna osoba może pracować w takich warunkach nie więcej niż 40 minut.
Na żywo transzeje wyglądają dość nudno – ot, zwykłe pagórki. Dużo ciekawsze wydaje się to, co znajduje się w rogu składowiska, czyli miejsce, gdzie stoją stare pojazdy użyte do likwidacji szkód po awarii reaktora.
To tutaj nie wolno nam przebywać dłużej, niż kilka minut z powodu podwyższonego poziomu promieniowania. W wielu miejscach przekracza on 30 µSv/h, a dozymetr Tomka w pewnym momencie wskazuje tu nawet ponad 200 µSv/h (dla porównania w Warszawie jest jakieś 0,3 µSv/h).
Spaceruję pomiędzy zniszczonymi sprzętami. Są tu wojskowe ciężarówki, autobusy, spychacze, chwytaki, wozy strażackie…
Wszystkie pojazdy zostały oznaczone kolejnymi numerami.
Większość ciężarówek ma pootwierane maski.
A silniki i okablowanie gdzieś zniknęły.
Z boku, w trawie, leży śmigłowiec użyty do gaszenia pożaru reaktora.
Oprócz pojazdów w Burakiwce rozrzucone są też różne metalowe odpady – jakieś rury, kawałki niezidentyfikowanych przyrządów, pręty…
Zastanawiam się, dlaczego to wszystko może tak jeszcze stać na wolnym powietrzu. Czemu przez 26 lat nikt nie pociął tego na kawałki i nie zakopał?
Ale pocięte i zakopane nie wyglądałoby to tak interesująco, jak w tej chwili!
Cieszę się, że tu jesteś! Mam nadzieję, że spodobał Ci się i zaciekawił ten wpis. Jeśli tak, to będzie mi niezmiernie miło, gdy klikniesz Lubię to, dodasz +1 i podzielisz się wpisem ze znajomymi albo dołączysz do dyskusji! To dla mnie ważne, bo pokazuje, że warto dalej pisać. Masz uwagi, komentarze, pytania? Nie wahaj się, napisz! Cieszę się z każdego sygnału od Ciebie! Dziękuję :)
- Ewa a
Ty to lubisz dziwne klimaty ;)
Lubię :D
Aż chciałoby się napisać: ale ładne te brzydkie foty:) Brr
Upiornie, ale ciekawie
Dzięki! Dla mnie takie rzeczy też są ciekawe, to historia tego świata, o której nie powinno się zapominać. Dlatego interesują mnie też miejsca stare, opuszczone, zniszczone – one też mają swoją historię :)
Na zajęciach z podstaw turystyki koleś mówił nam, że faktycznie rozwija się ostatnio turystyka w tamtą stronę :) Ja jakoś nie jestem jednak przekonana do zwiedzania tego miejsca.. No cóż, moze kiedyś?
Pozdrawiam
Może kiedyś, może nie – każdy ma jakieś swoje priorytety podróżnicze :)
Za to nie wiem, jak długo ta turystyka tam będzie się rozwijać, bo póki co to trochę jak sinusoida – raz ciężko, za chwilę łatwiej, potem znowu ciężko – z Ukrainą w sumie nic nie wiadomo :D
Ja oczywiście zgadzam się, że to część historii i należy o niej pamiętać.. Jednak odwiedzanie takich miejsc.. Cóż nie przyciąga mnie.. Za to na Ukrainie chętnie zwiedziłabym inne miejsca :)
Pewnie, że nie wszystkich musi interesować akurat tego typu turystyka, szczególnie, że niektórzy też boją się promieniowania – co tez rozumiem.
Co byś chciała zobaczyć na Ukrainie? Mnie ciągnie do Lwowa – nigdy tam nie byłam, mimo, że to tak blisko Polskiej granicy. I na Krym, o tak!
Widzę, że chciałybyśmy odwiedzić te same miejsca.. Lwów i Krym.. oj tak :) Na Krymie jest ponoć pięknie :)
Wow zdjęcia niesamowite! :D
Dziękuję!