Garść informacji praktycznych o Tromsø

Norwegia może przerażać poziomem cen, ale mimo to postanawiam spełnić jedno ze swoich marzeń i wyruszyć na poszukiwanie zorzy polarnej. Ponieważ jednak bywa ona kapryśna, nie warto całego wyjazdu opierać tylko na niej i dobrze jest rozejrzeć się za innymi aktywnościami dostępnymi w Tromsø w sezonie zimowym. Jest ich sporo i dają one naprawdę dużo frajdy! Natomiast koszty transportu, zakwaterowania i wyżywienia da się trochę ograniczyć, tak by nie zrujnowały one zupełnie podróżniczego budżetu.

Cel naszej podróży, czyli Tromsø leży trzysta pięćdziesiąt kilometrów na północ od koła podbiegunowego i nazywane jest Wrotami Arktyki. To największe miasto w północnej Norwegii, a zamieszkuje je jedynie sześćdziesiąt pięć tysięcy ludzi – to takie mniej więcej Pabianice. Miasto nie wydaje się metropolią, wręcz przeciwnie – przypomina raczej przyjemne, prowincjonalne miasteczko, a jest przecież siódmym pod względem wielkości miastem całej Norwegii. Mamy kilka dni na eksplorowanie Tromsø i okolic, podczas których zbieram wszystkie praktyczne wskazówki!

Tromso praktycznie

Kiedy jechać do Tromsø na zorzę polarną

Zorzę polarną najlepiej obserwować w miesiącach zimowych, kiedy jest ciemno. Latem nie ma szans jej zobaczenia, bo trwa tutaj dzień polarny. Z kolei noc polarna zaczyna się tu pod koniec listopada i trwa do drugiej połowy stycznia. Oczywiście nie potrzeba nocy polarnej do obserwacji zorzy, ale noc przyda się jak najbardziej! W praktyce więc sezon trwa od września do kwietnia.

Noc polarna w Tromsø nie oznacza, że przez cały dzień jest ciemno. Ponieważ słońce znajduje się tuż pod horyzontem, nawet w czasie nocy polarnej można doświadczyć trochę światła. Pierwszy wschód słońca po nocy polarnej świętowany jest w Tromsø 21 stycznia. Mieszkańcy okolicy zajadają się wówczas pączkami solboller wypełnionymi żółtą masą, w które należy się wgryźć, by nadzienie wypłynęło i rozmazało się po buzi tak, jak rozbłyskują promienie pierwszego słońca (jeśli oczywiście nie ma chmur na niebie).

Chociaż Tromsø leży za kołem podbiegunowym, to tutejszy klimat łagodzi ciepły prąd morski Golfsztrom. Temperatury w styczniu z reguły oscylują wokół -5 stopni Celsjusza, choć oczywiście ciężko jest przewidzieć dokładnie, jaka trafi się pogoda. Bywa, że temperatura spada do -20, ale trafiają się też dni z temperaturą plusową. Zimniej jest oczywiście w nocy.

Formalności wjazdowe do Norwegii

Norwegia nie należy do Unii Europejskiej, ale znajduje się w strefie Schengen. Można do niej wjeżdżać na podstawie dowodu osobistego. Oczywiście jeśli ktoś chce zabrać paszport, to także nie ma problemu. Mimo znajdowania się w strefie Schengen, Norwegia nie należy do europejskiej unii celnej, dlatego należy zwrócić uwagę na limity towarów, które można wwieźć na jej terytorium. I tak, jeśli chodzi o alkohol, to można zabrać ze sobą litr mocnego alkoholu, trzy litry wina i dwa litry piwa. Jeśli nie zabieramy mocnego alkoholu, można wziąć w zamian więcej wina lub piwa. Jeśli dodatkowo chcemy wwieźć papierosy (200 sztuk), to limit alkoholu maleje: litr mocnego, półtora litra wina i dwa litry piwa. Tutaj też można zamieniać ilość mocnego alkoholu z winem i piwem. Zabroniony jest wwóz alkoholu powyżej 60%. Aby wwieźć wino lub piwo, trzeba mieć ukończone 18 lat, dla alkoholu powyżej 22% minimum wiekowe to 20 lat. Dokładne wyliczenia ilości alkoholu i papierosów oraz różnych kombinacji można sprawdzić (po angielsku) na stronie norweskiego urzędu celnego.

Jak dostać się do Tromsø

Do Tromsø najłatwiej dolecieć samolotem. Z Polski do Tromsø latają linie Wizz Air (z Gdańska), bilety można znaleźć już za 60 złotych. Można też kupić bilety z przesiadką w Oslo liniami Norwegian Air Shuttle. Wyloty możliwe są z Warszawy, Krakowa, Gdańska i Szczecina, a bilety kosztują około 1200 złotych z dwóch pierwszych portów lotniczych oraz nawet 200 złotych taniej z dwóch pozostałych. Do Tromsø latają również takie linie lotnicze jak SAS (między innymi z Oslo czy Sztokholmu) oraz Lufthansa (z Frankfurtu), a także lokalne linie Widerøe, łączące miasto z innymi norweskimi lotniskami. Ważne! Lecąc do Tromsø przez Oslo, nawet jeśli mamy jeden bilet na całą trasę, należy odebrać swój bagaż w Oslo i nadać go ponownie, co zajmuje sporo czasu, który warto wkalkulować w plan lotu, by nie spóźnić się na połączenie.

Transport po Tromsø

Lotnisko położone jest na wyspie Tromsøya, około pięciu kilometrów od centrum miasta. Można do niego dotrzeć na kilka różnych sposobów. Najdroższe, ale też najwygodniejsze, są taksówki. Drugą opcją są shuttle busy Flybussen, trzecią z kolei zwykłe autobusy miejskie linii 40 lub 42. Taksówki i shuttle busy odjeżdżają sprzed terminalu, natomiast przystanek autobusów miejskich znajduje się na zewnątrz. Trzeba wyjść z terenu lotniska drogą w dół i zaraz za wyjazdem po lewej stronie można znaleźć przystanek. Autobusy kursują mniej więcej co pół godziny.

Samo miasto jest dość małe, że prawie wszędzie w centrum można dojść na piechotę. Czasem bywa to męczące, gdyż część Tromsø leży na wzgórzu, ale przy dobrej pogodzie są to najwyżej dwudziestominutowe spacery. Jeśli ktoś woli autobusy, można poruszać się także nimi. Warto wówczas zainstalować specjalną aplikację Troms Mobillet i podpiąć pod nią kartę kredytową, gdyż kupowane przez nią bilety są o wiele tańsze od tych kupowanych u kierowcy. Nieco droższe od tych kupowanych przez aplikację, a tańsze niż u kierowcy, są bilety kupowane w kioskach, trzeba tylko pamiętać o ich skasowaniu po wejściu do autobusu. Dzieci w wieku 4-15 lat mają pięćdziesiąt procent zniżki. Wszystkie przystanki są na żądanie, a w autobusach niestety nie wyświetlają się nazwy przystanków, natomiast kierowcy mogą nam podpowiedzieć, kiedy należy wysiąść.

Taksówek można szukać na postojach przed lotniskiem i w centrum miasta bądź zamówić przez telefon. Dwie największe korporacje to Tromsø Taxi (tel. +47 03011) i Din Taxi (tel. +47 02045) i nie ma znaczenia, którą się zamówi, gdyż ceny są takie same.

Oczywiście istnieje również możliwość wypożyczenia samochodu i również rozważałam taką opcję, odrzuciłam ją jednak, biorąc pod uwagę małe doświadczenie w jeździe w ekstremalnych zimowych warunkach. Jeśli ktoś się decyduje na wynajęcie auta, warto zwrócić uwagę, by było ono w dobrym stanie technicznym, a opony posiadały kolce. Najlepiej zaufać renomowanym wypożyczalniom. Jeździć trzeba ostrożnie, miejscowi opowiadają o częstych wypadkach z udziałem turystów nieprzyzwyczajonych do zimowych warunków na drodze.

Przykładowe ceny transportu kształtują się następująco (kurs korony ze stycznia 2017 niżej, w informacjach dodatkowych):

  • bilet jednorazowy u kierowcy: 50 koron
  • bilet jednorazowy w kiosku: 36 koron
  • bilet jednorazowy przez aplikację: 32,50 korony
  • bilet dobowy u kierowcy: 110 koron
  • bilet dobowy w kiosku lub przez aplikację: 100 koron
  • bilet na Flybussen w jedną stronę: 90 koron
  • bilet powrotny na Flybussen: 140 koron
  • przejazd taksówką z lotniska do centrum miasta w dzień powszedni (w weekendy i noce obowiązuje droższa taryfa): około 200 koron
  • wynajem małego auta na jeden dzień: około 900 koron
  • litr benzyny: 13-17 koron
  • litr oleju napędowego: 14-18 koron

Tromso praktycznie

Noclegi – gdzie spać w Tromsø

Ceny zakwaterowania w hotelach i hostelach w Tromsø są tak wysokie, że skłoniły mnie do skorzystania pierwszy raz z serwisu Airbnb. Nocowałyśmy u Maud, której mieszkanie mogę z całego serca polecić – czyste, schludne i przytulne, położone na wzgórzu kilkanaście minut od centrum miasta, z podwójnym (choć dość wąskim – sto dwadzieścia centymetrów) łóżkiem w oddzielnym pokoju, dostępem do kuchni i łazienki. Koszt za pokój ze śniadaniem przy wynajmie na tydzień wyniósł w sumie 54 euro za dobę, co dało kwotę nieco ponad 700 złotych na osobę. Najtańszy hotel, jaki udało nam się znaleźć, kosztował natomiast około 400 złotych za pokój dwuosobowy za dobę, dlatego myślę, że Airbnb to doskonała opcja w Tromsø.

Tromso praktycznie

Wyżywienie – co zjeść w Tromsø i ile to kosztuje

Nie jest dla mnie zaskoczeniem, że ceny żywności są wysokie. Spodziewam się tego i pierwsze potwierdzenie przychodzi na lotnisku, gdzie za półlitrową butelkę wody przychodzi mi zapłacić 30 koron, czyli jakieś 15 złotych. Jednak wiadomo, że ceny lotniskowe zawsze są zawyżone.

Jeśli jest taka możliwość, z całego serca polecam zabrać z Polski trochę żywności, bo jej ceny w norweskich supermarketach mogą zrujnować każdy budżet. My pakujemy między innymi kabanosy, krakowską suchą, domowy chleb, granolę, pomidory, ogórki, musztardę, a nawet makaron, puszkę tuńczyka, kukurydzy i oliwki, by ugotować sobie obiad. Dlatego dobrze jest mieć zakwaterowanie z dostępem do kuchni. Woda z kranu jest zdatna do picia, dlatego chcąc zaoszczędzić na butelkowanej, warto zaopatrzyć się w pustą butelkę, którą będziemy napełniać kranówką.

Jeśli chodzi o zakupy na miejscu, to najtańszym supermarketem jest Rema 1000, którą znajdziemy w samym centrum miasta, nieopodal głównego placu. Nieco drożej, choć niewiele, jest w sklepie sieci Eurospar, który schował się w uliczce niedaleko informacji turystycznej. Przykładowe ceny produktów spożywczych:

  • woda 0,5 litra: 14 koron
  • woda 1,5 litra: 20 koron
  • coca-cola 0,5 litra: 14 koron
  • piwo Mack puszka 0,5 litra: 32 korony
  • ciemny chleb (do kupienia tylko wcześnie rano): od 6 koron
  • ciemny chleb w normalnych porach dnia: 20 koron
  • pomidory 1 kilogram: 20 koron
  • świeży łosoś 0,5 kilograma: 109 koron
  • wędzony łosoś, paczka 80 gramów: 30 koron
  • wędlina drobiowa 100 gramów: 24,50 koron
  • parówki 10 sztuk: 40 koron
  • ser brunost mała kostka 500 gramów: 39 koron
  • bar sałatkowy w supermarkecie za 100 gramów: 13 koron
  • jajka 6 sztuk: 27 koron
  • dżem malinowy 400 gramów: 20 koron

Jeśli rezerwujemy różne wycieczki poprzez lokalne biura podróży, to wyżywienie podczas nich najczęściej wliczone jest w cenę. Może to być tradycyjny posiłek saamski, pożywna zupa, kiełbaska na gorąco albo wielka, sycąca kanapka. Wystarczy, żeby się najeść podczas wycieczki.

W restauracjach i knajpkach niestety jest drogo, dlatego nie stołujemy się na mieście. Jeśli jednak ktoś miałby ochotę, to polecono nam lokal Bardus Bistro znajdujący się w centrum Tromsø, gdzie zupa dnia kosztuje 125 koron, lunch – około 185 koron, a danie główne około 300 koron. Niedaleko hotelu Radisson mijamy też azjatycką knajpkę, gdzie za pad thai płaci się 109 koron, a zauważona gdzieś po drodze reklama hot-doga zachęca ceną 49 koron.

Tromso praktycznie

Atrakcje – co robić w Tromsø

Chociaż zimą do Tromsø jeździ się głównie po to, by upolować zorzę polarną, to miasto, jak i okolica oferuje także mnóstwo innych aktywności. My decydujemy się wziąć udział w kilku zorganizowanych wycieczkach:

  • Aurora Camp and Dog Sledding – fantastyczna wycieczka z noclegiem w drewnianym namiocie na wyspie Kvaløya połączona z jazdą psimi zaprzęgami następnego dnia. Istnieje możliwość bycia wyłącznie pasażerem bądź też powożenia zaprzęgiem. Przy sprzyjających warunkach wieczorem można zobaczyć zorzę polarną. Wycieczkę organizuje firma Tromsø Villmarkssenter (www: www.villmarkssenter.no, email: mail@villmarkssenter.no, tel.: +47 77696002, rezerwacji można dokonywać przez stronę internetową). Cena wycieczki to 2680 koron, wliczone są w nią wszystkie wymienione aktywności, trzy posiłki, transfer oraz śpiwory i karimaty. Jedyny dodatkowy koszt to profesjonalne zdjęcia za 99 koron za sztukę.
  • Winter Whale Safari – rejs łodzią w poszukiwaniu wielorybów organizowany przez firmę Arctic Whale Tours (www: www.arcticwhaletours.com, email: info@arcticwhaletours.com, tel.: +47 47384621, rezerwacje możliwe przez internet), która bardzo odpowiedzialnie podchodzi do spraw ochrony środowiska i podglądania życia waleni, co jest dla nas ważne w przypadku tego typu aktywności. Rejs kosztuje 1400 koron, cena obejmuje również ciepły posiłek.
  • Spotkanie z reniferami – niezwykle ciekawa wizyta w miejscu, gdzie zimuje stado reniferów, możliwość karmienia ich, przejażdżki saniami, a także opowieści o kulturze i życiu Saamów – ludu zamieszkującego Laponię. Na zakończenie nauka rzucania lassem. Organizatorem wycieczki jest mała, rodzinna firma Tromsø Arctic Reindeer (www: www.tromsoarcticreindeer.com, email: tromsoarcticreindeer@gmail.com, tel.: +47 95759710). Cena pakietu wynosi 1490 koron i obejmuje wszystkie aktywności oraz tradycyjny gorący saamski posiłek.
  • Fjord Excursion – objazd minibusem, w małej grupie i z przewodnikiem po przepięknych fiordach wyspy Kvaløya, sporo przystanków w super fotogenicznych miejscach i opowieści o przyrodzie północnej Norwegii. Wycieczkę organizuje firma Arctic Explorers (www: www.arcticholidays.org, email: post@arcticexplorers.no, tel.: +47 48602238). Koszt takiej wycieczki to 1300 koron, w co wliczone są przejazdy, przewodnik, profesjonalne zdjęcia, kombinezon termalny oraz sycąca kanapka.
  • Historical City Walk – ciekawy spacer z przewodnikiem po centrum miasta, obejmujący także zwiedzanie świetnego Muzeum Polarnego i kończący się w najstarszym pubie Tromsø – Ølhallen. Wybrałyśmy się na niego z firmą Tromsø Budget Tours (www: www.budgettours.no, email: booking@budgettours.no, tel.: +47 94207508). Cena spaceru to 250 koron i obejmuje przewodnika oraz wstęp do muzeum. Za piwo w pubie trzeba zapłacić samemu.

Poza zorganizowanymi wycieczkami warto oczywiście wziąć pod uwagę aktywny wypoczynek, taki jak jazdę na nartach, narty biegowe, wędrówki z rakietami śnieżnymi czy skutery śnieżne. Ponadto w samym mieście znajduje się kilka ciekawych i mniej ciekawych atrakcji:

  • kolejka Fjellheisen z fantastycznym widokiem na Tromsø: 170 koron w dwie strony, 110 koron tylko zjazd. W wietrzny dzień warto zajrzeć na facebookowy fanpage kolejki i upewnić się, czy działa. Nam się nie udało niestety wjechać na górę.
  • Katedra Arktyczna – Ishavskatedralen: charakterystyczny kościół w formie inspirowanej płytami lodowymi, z zewnątrz można obejrzeć bezpłatnie, wstęp do środka kosztuje 50 koron.
  • Polaria – akwarium i muzeum poświęcone obszarom polarnym, zupełnie nieciekawe, ubogie i moim zdaniem niewarte swojej ceny: wstęp 130 koron
  • Muzeum Polarne – bardzo ciekawe wystawy życia za kołem podbiegunowym, słynnych norweskich polarników i arktycznej przyrody: wstęp 60 koron.

Tromso praktycznie

Zorza polarna

Chociaż aurora borealis to zazwyczaj główny powód wizyty na północy Norwegii, nie warto nastawiać się wyłącznie na jej zobaczenie, gdyż jest ona jak kapryśna dama i niestety można się rozczarować. To, czy się ją zobaczy, zależy od aktywności słońca, ale też od pogody – zachmurzone niebo gwarantuje brak pokazu, gdyż zorza unosi się ponad warstwą chmur. Jeśli niebo jest czyste, to zorzę można zobaczyć w samym mieście, jednak zawsze warto udać się poza nie, w miejsce, gdzie znajduje się mniej sztucznego światła. Dlatego tak popularne są wycieczki-polowania na zorzę, podczas których jeździ się czasem nawet do Finlandii, dwieście kilometrów od Tromsø, w poszukiwaniu bezchmurnego nieba. Samo to nadal nie daje gwarancji zobaczenia pokazu na niebie, ale na pewno podnosi nasze szanse.

Zorza polarna na żywo wygląda inaczej niż na zdjęciach. Jej kolory nie są tak intensywne, co wynika z tego, jak postrzegamy świat w nocy, a to z kolei jest pochodną budowy ludzkiego oka. Są w nim dwa rodzaje receptorów – pręciki (odpowiadają za postrzeganie kształtów) i czopki (odpowiadają za widzenie kolorów). W nocy, jak jest ciemno, odbieramy świat przede wszystkim pręcikami, w związku z tym nie dostrzegamy tak nasyconej zielonej poświaty, którą rejestruje matryca aparatu przy dłuższym naświetlaniu, choć tak naprawdę ten kolor tam jest.

Fotografowanie zorzy polarnej wymaga trochę umiejętności i aparatu, który można przestawić na tryb manualny. Dobrze jest, jeśli model gwarantuje niskie szumy przy wysokiej czułości. Ja ustawiam wartość ISO na 800 lub 1000. Przesłonę należy otworzyć maksymalnie, mój obiektyw pozwala na wartości 4,5-5,6 w zależności od ogniskowej. Jeśli chodzi o czas naświetlania, to eksperymentuję z wartościami pomiędzy 10 a 30 sekund. Przy bledszej zorzy wybieram dłuższy czas, a kiedy zorza pokazuje swoje bardziej intensywne oblicze – skracam czas, by złapać więcej szczegółów, zakrętasów i falowania. Obiektyw również najlepiej przestawić w tryb manualny i ustawić ostrość na nieskończoność. Mój obiektyw nie ma niestety skali, więc by być pewna, że zdjęcia wyjdą w miarę ostre, w trybie automatycznym łapię ostrość na jakichś odległych światłach, a następnie przestawiam go w tryb manualny. Oczywiście zorzę trzeba fotografować przy użyciu statywu, dobrze też mieć wężyk spustowy, ewentualnie – tak robię ja – ustawić samowyzwalacz na 2 sekundy, by uniknąć ryzyka poruszenia aparatu przy naciskaniu spustu migawki.

Zorza polarna

Dodatkowe informacje

Walutą Norwegii jest korona norweska (NOK). Kurs w styczniu 2017 roku wynosi: 1 NOK = 0,48 PLN lub 1 PLN = 2,05 NOK. Niemal wszędzie można płacić kartą (poza autobusami miejskimi).

Choć Norwegia wydaje się bezpiecznym krajem, to po wizycie na Islandii zaskakuje mnie fakt, że domy norweskie są zamykane na klucz, pojawiają się też alarmy. W dodatku w wielu mieszkaniach nawet w nocy zostawia się zapalone światło. Wynika to z faktu, że zanim w kraju odkryto złoża ropy (lata sześćdziesiąte XX wieku), Norwegia była bardzo ubogim krajem, co oczywiście nakręcało przestępczość, w tym także włamania do domów. Dzisiaj jest już o wiele lepiej, ale przyzwyczajenie zostało. Jeśli chodzi o światło, to młodsze pokolenia starają się je już raczej wyłączać ze względu na oszczędność energii, ale starszych trudno do tego przekonać, gdyż tak robili całe życie.

Oczywiście jak przy każdej podroży zagranicznej, warto mieć ubezpieczenie. Chociażby na wypadek poślizgnięcia się i złamania nogi… Zimą w mieście często zalega sporo śniegu, który mimo odśnieżania nadal leży na chodnikach. Dopiero gdy zaczyna się topić, posypuje się go żwirkiem. Taki lekko stopiony, a następnie zamarznięty na lód jest najbardziej niebezpieczny, szczególnie przy schodzeniu w dół. Warto zaopatrzyć się w dostępne w sklepach ze sprzętem turystycznym lub aptekach nakładki na buty z rakami – malutkimi kolcami, które zwiększają naszą przyczepność w czasie chodzenia. W samym centrum Tromsø niektóre chodniki są podgrzewane, więc można chodzić po nich bez obaw o śliskość. Niestety zależy to chyba od właściciela posesji, bo czasem fragment chodnika jest czarny, a kawałek dalej zalega warstwa śniegu.

Choć językiem tu obowiązującym jest norweski, to Norwegii bez problemu można dogadać się w języku angielskim.

Norwegia leży w tej samej strefie czasowej, co Polska, więc przylatując tu nie trzeba przestawiać zegarków.

Używa się także tych samych wtyczek, co w Polsce.

Choć Norwegia nie jest w Unii Europejskiej, to obowiązują tu takie same zasady roamingu, jak na jej terenie, dlatego kupowanie lokalnej karty sim nie ma sensu. Dokładne regulacje zależą od operatora komórkowego, ale w sieci Plus mam 2 gigabajty internetu w Unii Europejskiej za darmo.

Pogoda może być kapryśna, a noce zimne, dlatego należy się zawsze ciepło ubierać, najlepiej na cebulkę – szczególnie w czasie wycieczek i aktywności na śniegu. W moim przypadku doskonale sprawdza się kominiarka, bielizna termoaktywna oraz ciepłe skarpety marki Brubeck, która doskonale chroni przed wychłodzeniem. Doskonała jest też kurtka firmy Regatta, dająca nie tylko ochronę przed zimnem, ale też wiatrem i śniegiem oraz deszczem. Ważne są też wygodne, ciepłe buty, które nie ślizgają się za bardzo na śniegu.

Pamiątki niestety są drogie. Jeśli planujemy zabrać do domu pamiątki spożywcze, to oczywiście taniej wyjdzie kupić je w supermarkecie. Pamiątki na lotnisku są oczywiście droższe niż te w sklepach w centrum miasta.

Artykuły

Poniżej lista artykułów, dotyczących Tromsø i okolic, które ukazały się na blogu Daleko niedaleko:

Jeśli chcesz wybrać się do Norwegii na roadtrip, zajrzyj do wpisu z informacjami praktycznymi o Norwegii samochodem!

Informacje są aktualne na styczeń 2017 roku, z aktualizacją w październiku 2018 roku (loty, roaming). Jeśli masz jakieś pytania, wątpliwości dodatkowe informacje albo wiesz, że coś już jest nieaktualne, daj mi o tym znać w komentarzu poniżej. Dziękuję!

Wybieracie się do Tromsø? Marzy się Wam zobaczenie zorzy polarnej? A może mieliście już okazję podziwiać ten fenomen natury?

Ewa

Cieszę się, że tu jesteś! Mam nadzieję, że spodobał Ci się i zaciekawił ten wpis. Jeśli tak, to będzie mi niezmiernie miło, gdy klikniesz Lubię to, dodasz +1 i podzielisz się wpisem ze znajomymi albo dołączysz do dyskusji! To dla mnie ważne, bo pokazuje, że warto dalej pisać. Masz uwagi, komentarze, pytania? Nie wahaj się, napisz! Cieszę się z każdego sygnału od Ciebie! Dziękuję :)

- Ewa a

Przeczytaj też...

40 komentarzy

  1. Zazdroszczę Ci widoku i zdjęć zorzy polarnej – pojawia mi się w snach od kilku lat i mam nadzieję, że kiedyś zmieści się w naszych planach czas na wyjazd w te strony w tym okresie. Byliśmy dwukrotnie w Szwecji – jedzenie rzeczywiście tanie nie było, ale… te norweskie ceny mogą wywołać zawrót głowy ;) Chyba warto nadać walizę extra z jedzeniem;].

  2. Marysia pisze:

    Hmm… Chyba byłyśmy mniej więcej w tym samym czasie w Tromso :) Potwierdzam zorza polarna inaczej wygląda niż na zdjęciach, ale warto ją zobaczyć! Przepiekne i niezapomniane zjawisko :) I spełniłam swoje marzenie :)

    • Ewa pisze:

      Kiedy byłaś? Ja 20-27 stycznia :) Może minęłyśmy się gdzieś na ulicy Tromso :)

      • Marysia pisze:

        Ja byłam 16.01-22.01 :) czyli się gdzieś pewnie mijałyśmy :) Przyjechałaś Ewa w idealnym momencie na obserwację zorzy. Przez cały tydzień trudno było ją złapać – był cyklon, którego bali się organizatorzy wycieczek – odwołali dwa razy ze względu na pogodę – wycieczkę po fiordach, na której bardzo mi zależało. Wiatr był tak silny że zbił ekran który stał na głównym placu w mieście (był akurat tydzień festiwalu filmowego), kolejka na słynną górę praktycznie była zawieszona w kursowaniu przez kilka dni ze względu na wiatr. Oj działo się na początku tygodnia przez pogodę! :)

  3. Ibazela pisze:

    Och! W Norwegii byłam tylko w Oslo. Pamiętam, jak kiedyś zaczytywałam się w jakimś anglojęzycznym blogu dziewczyny, która przeprowadziła się do Tromso. Dzięki za te wszystkie praktyczne wskazówki. Zorze polarne są cały czas na mojej liście marzeń, a że zrobiłaś kawał dobrej roboty z tym researchem, to może zobaczę je właśnie w Tromso!
    P.S. Chyba musimy spotkać się na kawie!

  4. Ty widziałaś zorzę w Tromso, a ja z chłopakami w Rovaniemi. I to niemal w tych samych dniach! :)

  5. Przepiękne widoki i konsekwentnie zrealizowany temat, dziekuje za porady, chętnie zwiedze tak urocze miasto ;)

  6. Bardzo praktyczny artykuł. Kolejny, który mimo wszystko przekonał mnie, że Skandynawia jest dosyć droga jak na nasza kieszeń. Świetnie, że alternatywą dla hoteli jest chociaż Airbnb, który już nie pierwszy raz świetnie sprawdza się również w moich podróżach. Dla mnie największym zaskoczeniem była informacja o konieczności odbioru i ponownego nadania bagażu w Oslo mimo jednego biletu. Nie znam drugiego takiego lotniska, w którym obowiązuje taka zasada. Ciekawe :)

    • Ewa pisze:

      Tak, Skandynawia jest droga ale raz w życiu warto – te widoki i doświadczenia są bezcenne. Z Airbnb byłam początkowo sceptyczna bo na przykład w Atenach było o wiele drożej, niż hoteliki na bookingu, ale w Tromso się sprawdziło :)

  7. Z tym zapalonym światłem w nocy to miałem duży zgryz bo nie wiedziałem o co chodzi! Dzięki za wyjaśnienie – nie muszę już teraz szukać.

  8. Mmalena pisze:

    Bardzo ciekawy wpis :) Ceny rzeczywiście przyprawiają o zawrót głowy. Po opisie zorzy jestem jeszcze bardziej ciekawa jak ona wygląda na żywo. Czy nie rozczarowuje, gdy w głowie mamy jej wzór stworzony z setek widzianych fotografii.

    • Ewa pisze:

      Jeśli zdasz sobie sprawę, że fotografie pokazują intensywniejsze kolory, niż w rzeczywistości, to nie będziesz rozczarowana. A jeśli spodziewasz się takich zjawisk, jak na zdjęciach, to możesz się rozczarować. Znam takie przypadki ;)

  9. Ale z tą zorzą to zazdro… choć nie wiem, który widok bardziej mnie przekonuje, zorzy, czy tego sera :p

  10. Zobaczyć zorzę polarną to moje marzenie! :)

  11. ROMAN pisze:

    Z tym zamykaniem domów to raczej efekt napływu obcych przybyszów , w tym Polaków . Wcześniej kradzieże były nieznane i długo domów nie zamykano

    • Akurat mocno się mylisz, w dodatku z Polakami nie ma to nic wspólnego :) Zanim Norwegowie odkryli w 1969 roku u siebie ropę ich kraj był totalną nędzą. I to wtedy mieli problemy z kradzieżami. Polacy jeszcze wtedy nawet nie myśleli o wyjazdach. Teraz zamykanie domów i stosowanie alarmów i ich oświetlanie to bardziej przyzwyczajenie niż ochrona przed realnym zagrożeniem.

  12. damien100 pisze:

    Rewelacyjne miejsce na wycieczkę ;D

  13. Dorota pisze:

    marzy mi się zorza od dawien, a dziś usiadłam by trochę poszperać o możliwościach jej zobaczenia i trafiłam do Ciebie. piękny i rzetelny wpis. linkuję do ulubionych i będę sobie oswajać ..spokojnie przy herbatce ..ten temat:) pozdrawiam ciepło

  14. GOSIA I MATEUSZ pisze:

    Witam. Razem z mężem wybieramy się do Tromso. To będzie nasz podróż poślubna…….naszym marzeniem jest zobaczenie zorzy …..I mam nadzieje ze tak się stanie . Dziękuję za Twój artykuł który napewno ułatwi nam przygotowania. Pozdrawiamy

  15. Aga pisze:

    Ewa, a myślisz że jest szansa na zobaczenie zorzy w listopadzie? Planuję taki wyjazd właśnie jakoś w połowie listopada i zastanawiam się czy już będzie śnieg też na drogach i cały ten “arktyczny” klimat? :)

  16. Kaja pisze:

    Bardzo spodobał mi się artykuł – rozważam wyjazd na rejs w grudniu właśnie z Tromso – obawiam się jednak, że nie uda nam się zobaczyć tych wszystkich pięknych widoków, jeśli będzie cały czas ciemno :) Jak to jest z tą nocą polarną i co oznacza “trochę światła”?

  17. agnieszka pisze:

    Ewa, super blog!!!:) Jestem pod wrażeniem:) Powiedz mi proszę, czy jest możliwość aby samemu samodzielnie dotrzeć do wioski Saamów? Widzę wszędzie zorganizowane wycieczki, ale ja nie chcę kuligu, karmienia reniferów:) Chcę je po prostu zobaczyć, tak samo jak Saamów:) Dasz jakieś wskazówki?:) Będę wdzięczna:)

  18. Ula pisze:

    Bardzo dobry artykuł i wiele przydatnych informacji. Wybieramy się do Tromso w dniach 25-27.02.2020 i zastanawiamy się, czy można zaobserwować zorzę z miasta, z jakiegoś punktu widokowego, czy lepiej wykupić kilkugodzinną wycieczkę za miasto, a jeżeli tak, to czy zrobić to w Polsce, czy tam na miejscu. Może ktoś nam poradzi?

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

*Pola wymagane. Adres e-mail nie zostanie opublikowany. Ostatnio pojawia się bardzo dużo spamu i mój filtr czasem się gubi. Jeśli nie jesteś spamerem, a Twój komentarz nie ukazał się, daj mi o tym znać mailowo. Kontakt znajdziesz tu. Dziękuję!