Ketire. Z wizytą w wiosce na końcu świata

No dobra, obiektywnie rzecz biorąc to nie jest jakiś wielki koniec świata. Ale subiektywnie – jest. Największa dziura, w jakiej byłam. Bo nie jestem wielką podróżniczką, która odkrywa nieodkryte jeszcze przez cywilizację plemiona ukryte w dzikiej dżungli. Jeżdżę czasem tu i tam na wycieczki, wczasy i do pracy. Ale nie licząc jakichś odludzi w Bieszczadach i niektórych kątów mojego mieszkania w Warszawie zazwyczaj jest zasięg telefonii komórkowej. A tu nie ma. Wodociąg byłby w słowniku pod literą „w”, ale słowników też nie ma. Elektryczności nie ma. W dodatku dojeżdża się tu drogą polną kilka godzin z Dżuby – tak wąską i wyboistą, że nie wszystkie auta tędy przejadą. Co jest? Wioska, ludzie, kozy, góry, góry, góry… I nowo wybudowane toalety i pawilonik dla turystów i miłośników trekkingu. Witajcie w Ketire!

Góry Imatong
Przyjeżdżamy do Ketire z kumpelą, której firma wybudowała tu te toalety. Wioska dostała jakieś wsparcie finansowe na rozwój, a że okolica piękna i góry Imatong majestatyczne to potencjał turystyczny jest. Nie zjadą tu w najbliższym czasie tysiące podróżników, ale od czegoś trzeba zacząć. Tylko, że jak ja tam jestem, to jest czerwiec. Dzisiaj mamy grudzień. I patrząc na obecne niepokoje w Sudanie Południowym obawiam się, że ten boom turystyczny może się jeszcze odwlec…

Góry Imatong

Docieramy tu sobotnim wieczorem. Przed zmierzchem zdążamy jeszcze rozbić namioty (w tle na zdjęciu zobaczycie nowe ketirskie wychodki), potem zostaje tylko zjedzenie dostarczonej przez robotników wykańczających pawilon kolacji, na którą składa się ugali (papka z białej mąki kukurydzianej) i gotowana fasola. I kąpiel w strumieniu. A później już tylko rozmowy przy świetle księżyca.

Ketire

W niedzielę rankiem znowu mycie się w orzeźwiającej wodzie, śniadanie i pierwszy pomysł. Idziemy w góry. Trekking na kilka godzin. Druga opcja to zostanie na miejscu i wizyta w wiosce. Idę kawałek z jedną kumpelą i miejscowym, który służy za przewodnika, żeby popatrzeć na widoczki. Faktycznie, już na samym początku szlaku (szlaku? Hahaha, najpierw jest ścieżka, potem trzeba się przedzierać przez chaszcze) jest na co popatrzeć. Góry, dziewicza przyroda, wszędzie zielono i świeże, rześkie powietrze.

Góry Imatong

Potem jednak ciekawość ludzi zwycięża. Zawracam. Chcę do wioski. Idziemy z drugą kumpelą, która przywiozła ze dwa worki starych, zużytych ciuchów. Dla nas starych, mieszkańcy Ketire zrobią z nich jeszcze użytek. Chodzimy od domu do domu i rozdajemy prezenty. A ja oglądam te domy. Okrągłe lepianki kryte strzechą. Na ziemi klepisko. Prąd, woda, łóżko, lodówka, telewizor? Zapomnij! Ważne, żeby było schronienie.

Ketire

Pomiędzy chatkami kępki kukurydzy. Gdzieniegdzie trafią się drzewa mango. Tu i tam widać papaje.

Ketire

Kury, koguty i kurczaki chodzą wolno. Kozy przywiązane są z reguły do palików. Przed którymś z domków widać też psy. Tylko ludzi jakoś mało…

Ketire

Widzimy więcej kobiet niż mężczyzn, ale głownie dzieciaki. Wódz wioski mówi nam później, że mieszka tu pięć tysięcy ludzi. Albo tego nie widać, albo wioska jest rozrzucona na tak dużym terenie, bo spotykamy nie więcej niż trzydzieści-czterdzieści osób.

Ketire

Gdzieś pod drzewem kobieta uciera sorgo na mąkę. Kawałek dalej dwie inne chyba sprzedają to zboże. W okolicach innej chatki grupka mężczyzn nad czymś dyskutuje. Gdzie indziej ktoś coś montuje, ciężko ocenić co to takiego. Tu kobieta coś gotuje. Tam kilka siedzi przed lepianką i plotkują. Niektóre po prostu są, nie robią nic konkretnego. Życie toczy się bez pośpiechu.

Sorgo

Kumpela kupuje jedną kozę na popołudniową ucztę, na której ma być wódz wioski i wszyscy robotnicy, którzy pracowali przy budowie. Koza na postronku zostaje odprowadzona do naszego obozowiska, szybko pozbawiona życia, obrana ze skóry i poćwiartowana w warunkach, za które nasz sanepid zamknąłby całą wioskę z jej mieszkańcami.

Ketire

Oprócz gotowanej koziny w jadłospisie uczty jest ponownie ugali i gotowana fasola. Dwie kobiety z wioski uwijają się przy kuchni. Kuchnią określam tu kilka aluminiowych garnków ustawionych na prowizorycznie skleconych paleniskach. Ważne, że działa i się gotuje.

Ketire

Na ucztę przychodzi wódz wioski ubrany chyba w najlepsze ciuchy jakie ma. I robotnicy. Szamamy, pijemy, jest krótka przemowa i trzeba wracać. Dopiero dwie godziny później dostaję smsa: Ewa, czemu się nie odzywasz? i informacje o kilku nieodebranych połączeniach. A ja tylko w górach byłam. Bez zasięgu. Na końcu świata.

Ważna informacja!
W Sudanie Południowym byłam w czerwcu 2013 roku, kiedy w kraju panował spokój. W grudniu 2013 roku wybuchł wewnętrzny konflikt i od tego czasu kraj pogrążony jest w chaosie. Zanim zdecydujesz się tam pojechać, sprawdź dobrze, jak wygląda obecna sytuacja w kraju, gdyż informacje zawarte w tym wpisie mogą być już nieaktualne.
Ewa

Cieszę się, że tu jesteś! Mam nadzieję, że spodobał Ci się i zaciekawił ten wpis. Jeśli tak, to będzie mi niezmiernie miło, gdy klikniesz Lubię to, dodasz +1 i podzielisz się wpisem ze znajomymi albo dołączysz do dyskusji! To dla mnie ważne, bo pokazuje, że warto dalej pisać. Masz uwagi, komentarze, pytania? Nie wahaj się, napisz! Cieszę się z każdego sygnału od Ciebie! Dziękuję :)

- Ewa a

Przeczytaj też...

19 komentarzy

  1. Kasia pisze:

    1 i 4 zdjecie – jak namalowane, takie lubie najbardziej…
    Co do wioski, jest pawilonik dla turystow, wiec po co komu elektrycznosc i wodociagi ;)
    A chatki kryte strzecha – jak z ksiazek o dalekich wyprawach

  2. Evi Ta pisze:

    Uwielbiam takie miejsca “na końcu świata”, gdzie chcesz czy nie cywilizacja cie nie dopada, gdzie liczy się coś więcej niż nowy tablet. Faktycznie tylko sytuacja polityczna nie sprzyja na razie rozwojowi turystyki…

    • Ewa pisze:

      Powiem Ci, że faktycznie było to uczucie bardzo przyjemne, nie być “uwiązanym” do komórki. Ktoś powie – zawsze można wyłączyć. Ale tak to jest, jak się wyłączy to zaraz rodzina się denerwuje, że coś się stało a i ja sama chyba dość silnej woli nie mam, żeby ot tak po prostu wyłączyć telefon.

      A jak jestem w pracy na destynacji to i tak nie mogę, bo muszę być dostępna 24h na dobę :)

  3. Karol pisze:

    Słyszałem, że Sudan ma jeden z większych wzrostów PKB na świecie, co jest bardzo ciekawe swoją drogą i pewnie i tak zwykli ludzie i tak niewiele z tego mają i na pewno mają bardzo pod górkę…

    • Ewa pisze:

      Zaciekawiłeś mnie! Ale rzuciłam okiem na listę krajów wg. wzrostu PKB i Sudan Południowy zajmuje na niej zaszczytne, ostatnie miejsce, a Sudan tylko o 4 miejsca wyżej (dane za 2012 r.)
      Jeśli chodzi o samo PKB to w zależności od źródła Sudan Południowy jest w okolicach 130 miejsca, a Sudan w okolicach 70.
      A jeśli mówimy o PKB per capita to Sudan Południowy mamy na mniej więcej 160 miejscu, a Sudan na około 130 (znowu w zależności od źródła).
      Sudan Południowy ma natomiast niezłe perspektywy rozwoju dzięki złożom ropy naftowej.

  4. Sabina pisze:

    Fantastyczne przeżycie. Czasem sobie myślę, że to już wcale nie takie proste trafić do takiej wioski totalnie odciętej od świata. za jakiś czas już takich nie będzie. Zazdroszczę.

    • Ewa pisze:

      Ta wioska też nie była jakoś totalnie odcięta od świata, dało się tam dojechać autem z napędem na cztery koła i nie trzeba się było przedzierać z maczetą przez dżunglę. Ale masz rację, coraz mniej takich miejsc na świecie.

  5. Katarzyna pisze:

    ajc… swietnie to opisalas, az sie czlowiekowi marzy pochodzic po tej wioseczce…. zupelnie inny swiat, faktycznie taki koniec swiata :) a moze i dobrze ze nie ma tam slownikow? inne zycie:) pozdrawiam!

  6. gites, im więcej eksploatuję Azję, tym więcej zaczynają mi chodzić po głowie inne kontynenty – Afryka zaczyna być na czele :-)

  7. Afryka to taki level wyżej niż Azja, ale w końcu musi przyjść czas i na podróż po Czarnym Lądzie:)

  8. Joasia pisze:

    Piękne te Twoje podróże. Masz szczęście, wiele osób nigdy tak daleko nie dotrze.
    Szczęśliwego Nowego roku, żebyś tego szczęścia miała jeszcze więcej i jeszcze więcej nam pisała.
    Pozdrawiam!
    Jo.

  9. Piękne zdjęcia! Chętnie bym się tam wybrała pooglądać te ich kozy ;)
    Sądzę, że znajdą się tacy, których ten brak mediów będzie pociągał w tym miasteczku :D
    Chyba zacznę tu wpadać częściej :)

  10. Palpfikszyn pisze:

    Mega! Sudan Południowy.. nie wiem, co powiedzieć…

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

*Pola wymagane. Adres e-mail nie zostanie opublikowany. Ostatnio pojawia się bardzo dużo spamu i mój filtr czasem się gubi. Jeśli nie jesteś spamerem, a Twój komentarz nie ukazał się, daj mi o tym znać mailowo. Kontakt znajdziesz tu. Dziękuję!