Ko Lipe – pierwszy raz w raju
Łódź nie podpływa do samego brzegu, tylko wysadza nas na podeście na środku morza. Tam już czekają miejscowe tradycyjne długie łódki z silnikiem ruea hang yao, zwane popularnie long-tail boats. Za pięćdziesiąt bahtów jedna z nich zabiera nas na plażę – niestety na jej drugi koniec, a plaża okazuje się dość długa, więc w pełnym słońcu musimy jeszcze zrobić mały spacerek z plecakami na plecach. W końcu docieramy do naszych bambusowych chatek, gzie witają nas orzeźwiającym kokosem wodą gazowaną. Od razu zrzucamy plecaki, przebieramy się i wskakujemy do wody. Jest tak czysta, ciepła i przyjemna, że grzechem byłoby odmówienie sobie przyjemności pływania!
Ko Lipe jest pierwszą ze słynnych rajskich tajskich wysepek, na której spędzamy z moją kumpelą Agą trochę czasu w naszej podróży po Tajlandii. I może dlatego, że jest pierwsza, to od razu robi piorunujące wrażenie. Jest dopiero początek sezonu, więc nie ma tłumów ludzi, są za to trzy cudowne plaże, miękki jak mąka piasek i fantastyczne morze!
Ta niewielka wysepka o długości trzech kilometrów i kształcie bumeranga leży u wylotu cieśniny Malakka, na samym południu Tajlandii. Jest tak mała, że można ją spokojnie obejść na piechotę. Nie ma tu samochodów, tylko kilka skuterów, a wszędzie prowadzą ścieżki, przy których stoją nieliczne sklepiki, restauracyjki, kafejki internetowe czy budki sprzedające bilety na promy. Odnoszę wrażenie, że wszędzie panuje niebiański wręcz spokój.
Mamy szczęście, że nieopodal naszego bambusowego domku można popływać z maską i rurką. To mój pierwszy snorkeling w życiu i mam szczęście, że trafiam do miejsca słynącego z podwodnych widoków. Rzeczywiście, przez maskę widać piękne rafy, jamochłony, jeżowce i bajecznie kolorowe ryby. Nie mam ochoty wychodzić z wody i w ogóle nie myślę o tym, że mogłabym sobie spalić plecy, ale w końcu rozsądek bierze górę, wsparty przez narastający głód, więc wracam na plażę.
Z każdego miejsca na wyspie jest niedaleko do plaży, a w zasadzie do jednej z trzech głównych plaż – Plaży Zachodzącego Słońca (Hat Pramong, Sunset Beach), Plaży Wschodzącego Słońca (Hat Chao Ley, Sunrise Beach) i Plaży Pattaya, przy której stoją nasze domki. Po lekkim obiedzie ruszamy na pierwszą z nich, by obejrzeć zachód słońca.
Horyzont zasłaniają chmury, wiec zachód okazuje się niezbyt widowiskowy. Mimo to przyjemnie siedzi się na plaży, kiedy możemy podglądać miejscowych mężczyzn krzątających się na swoich łódkach, sprzątających po całym dniu i szykujących do kolejnego. Za naszymi plecami, przy wielkiej drewnianej kłodzie, bawią się dzieciaki. Po plaży przemykają malutkie kraby. Są białawe, prawie przezroczyste, jak ten piasek, więc widać je tylko, kiedy zaczynają szybko uciekać przed falą lub człowiekiem.
Nad drzewami snuje się ni to mgła, ni to jakiś dym. Dodaje to okolicy jeszcze więcej uroku, pewnej tajemniczości. Nad plażą rosną palmy kokosowe. Czuję się, jakbym była w raju!
Rajskie wrażenia psują trochę dwa karaluchy, które znajdujemy wieczorem w łóżku. Uszczelniamy moskitiery, spryskujemy je repelentem i kładziemy się do snu. Trzeba wstać wczesnym rankiem, bo razem z Tomkiem, który także z nami podróżuje, chcemy zobaczyć wschód słońca. Dlatego zrywamy się przed świtem i nie spotykając nikogo po drodze idziemy na Plażę Wschodzącego Słońca.
Słońce wstaje niemal punktualnie o szóstej rano. Chociaż nad samym horyzontem również wiszą chmury, to jest on bardziej widowiskowy, niż wczorajszy zachód. Miękkie, pomarańczowe promienie łagodnie oświetlają palmy kokosowe, kolorowe łódki i dwa psy wałęsające się po plaży. I nas, jedynych obserwatorów tego malowniczego spektaklu.
Po wschodzie słońca – czas na śniadanie. Pytamy się w kafejce, czy otwarte. Tak, oczywiście. No to siadamy. Bierzemy menu, wybieramy coś dobrego. Podchodzi kelner.
– Ale otwieramy dopiero o 7:00…
– Aha…
Tak jest tu z wieloma rzeczami. Zamawiamy kilka naleśników z ananasem i kilka z bananem, to przynoszą wszystkie z bananem. Zamawiamy homara, przynoszą krewetki. I mówią, że to to samo. Kto by się przejmował? My też się nie przejmujemy, po prostu trochę poczekamy, obserwując plażę.
Cały dzień schodzi nam na spacerach, nurkowaniu z rurką i maską, czytaniu książek w cieniu pod palmami, znowu spacerowaniu, robieniu zdjęć i tak w kółko. Pełen relaks, wypoczynek i nicnierobienie. Aż do znudzenia.
Na obiad wybieramy się na północ Sunrise Beach, gdzie znajduje się hotel i restauracja Mountain Resort. Noclegi są dość drogie, jednak warto zajrzec do knajpki, bo jedzenie serwowane przez miejscowych kathoey jest fantastyczne, a widoki z tarasu – cudowne!
Chociaż to Sunrise Beach jest najdłuższą plażą Ko Lipe, to odnoszę wrażenie, że przy plaży Pattaya nieco więcej się dzieje. Stoi tu chyba nieco więcej domków do wynajęcia, jest też spore skupisko tradycyjnych łódek, które można wynająć, by wybrać się na przejażdżkę dookoła wyspy lub na pobliskie wysepki znajdujące się w Parku Narodowym Tarutao.
To właśnie robimy drugiego dnia, bo choć lenistwo jest przyjemne, to niestety szybko nam się nudzi. Dlatego znajdujemy łódkę, która zabiera nas na wycieczkę po sąsiednich, równie rajskich wyspach. Wracamy ze skórą spaloną słońcem i słoną od wody, z wielkimi uśmiechami na twarzach!
Ostatniego dnia pobytu na Ko Lipe budzę się nad ranem, słysząc huk. Błyskawicznie przytomnieję i zaczynam zdawać sobie sprawę, że to nie jednorazowy hałas, ale niesamowicie głośny szum, niczym grzmot potężnego wodospadu. Tylko, że nasze domki nie stoją przy wodospadzie. Więc co? Deszcz! Wyplątuję się z moskitiery, wyglądam przez drzwi i uderza we mnie ściana wody. Tak jakby chmura zapomniała, że powinna wypuszczać deszcz po kropli i postanowiła spaść cała na raz. Zgarniam ciuchy, które zostawiłyśmy na noc do wyschnięcia. Jest wpół do siódmej, więc zadbawszy o to, by nic więcej nie zmokło, wracam do łóżka, a gdy wstaję ponownie pół godziny później, już nie pada, a lekki wiaterek rozgania chmury. Po śniadaniu wskakujemy na tradycyjną łódkę i ruszamy dalej, ku wysepce Ko Muk!
Udało się już Wam znaleźć wasz raj na Ziemi? Macie swoją ulubioną plażę? Lubicie plażowanie, czy wolicie aktywny wypoczynek?
Cieszę się, że tu jesteś! Mam nadzieję, że spodobał Ci się i zaciekawił ten wpis. Jeśli tak, to będzie mi niezmiernie miło, gdy klikniesz Lubię to, dodasz +1 i podzielisz się wpisem ze znajomymi albo dołączysz do dyskusji! To dla mnie ważne, bo pokazuje, że warto dalej pisać. Masz uwagi, komentarze, pytania? Nie wahaj się, napisz! Cieszę się z każdego sygnału od Ciebie! Dziękuję :)
- Ewa a
Czekam na podwodne zdjęcia w nurkowania
Wyobrażam sobie jak tam jest pięknie i troszeczkę Wam zazdroszczę tej przygody. Tu zimno,mokro i szaro.
Ucałowania.
Zdjec podwodnych nie bedzie, chyba ze kupimy tu aparat podwodny, zobaczymy. Ale ryby i rafy sa naprawde cudne!
Mamus, tu tez jest mokro. Caly dzien siedzimy w wodzie :) Buziaki!!!
Śledzę Twoją podróż. Trzymaj się. Pozdrawiam,
Tak, jesteście chyba w raju. Czyli warto starać się, aby trafić właśnie do raju. Ewa, proszę o zdjęcia słynnych tajskich storczyków w naturze.
Mam nadzieję, że z tego raju wrócicie do nas.
To my, białe niedźwiedzie, ściskamy Cię mocno!!!!!!!!!!
Ciociu, pozdrawiam cala rodzinke! :)
Mamo Agi, powiedzmy, ze te storczyki sa w pol-naturze, bo sa hodowane najczesciej w orzechach kokosowych, wiec mozna to uznac za doniczki :)
Mamus, pewnie, ze wrocimy. Urlop sie konczy ;)
Misiaki! Trzymajcie sie tam w biurze cieplo! Mam nadzieje, ze ogrzewanie dziala :)
Wiatraki wiatrakami, ale Twoje zdjęcia są dopiero malownicze:)
…ech, wakacje!
Na Ko Lipe wiatraków niet :) No właśnie, wakacje – wróciłabym tam sobie :)
Ale do wakacji mam jeszcze kilka miesięcy…
To tak jak u mnie, do konca października wakacji niet…zawsze mogę pomarzyć, że w listopadzie wyląduję na Ko Lipe…ale jak znam życie raczej będzi po prostu….lipa:D
Oj tam lipa, gdzieś indziej też może być przyjemnie ;)
Pięknie tam! Muszę sobie dopisac do listy miejsc do odwiedzenia. W tym roku znów planuję Karaiby, ale Ko Lipe wygląda naprawdę zachęcająco :)
Ja z kolei po zeszłorocznej Dominikanie nie miałabym nic przeciwko wyruszeniu na Karaiby :D
Piękna wyspa :-)
Dobra Boziu jak tam pięknie i jakie te Twoje zdjęcia piękne… chyba straciłam możliwość wydawania z siebie dźwięków przez jakieś kilka minut!
Oddychaj, oddychaj… :)))))
Po prostu pięknie. Zdjęcia rewelacyjne.
A jak w lutym?
Nie wiem , w lutym nie byłam :)
Chyba tak, ale mój jest trochę nietypowy, bo tam nie jest gorąco ;)
Nie musi być gorąco ;) a gdzie on jest?
Suwalszczyzna. Jakoś mi tamtejszy pejzaż odpowiada. I dania z ziemniaka na 1000 sposobów <3
To nie tak daleko, a ja jeszcze nie byłam ;)
Mnie również urzekła Tajlandia
Co najbardziej? :)
Ludzie, kuchnia i rajskie plaże :)
Koh Lipe niestety juz taka rajska nie jest. Bylam tam w styczniu tego roku..
Czemu? Za dużo ludzi?
Tak – tlumy ludzi. Masa smieci wszedzie, ktore wieczorami czesciowo sa palone. Plaze zabudowane domkami jeden przy drugim. Jest nawet lokalna khao san rd-:)na szczescie kolor wody nadal piekny, chociaz na Pattaya czesto zanieczyszczona paliwem z longtail
Ale okoliczne wysepki nadal rajskie-:)
Naprawdę szkoda! Przy Pattaya najlepiej mi się snurkowało… Okoliczne wysepki też bardzo mi się podobały ;)
Na Koh Lipe nie zostało nic ze słów “rajska”, “cicha”, “idealna do wypoczynku”. Tłumy na plażach i uliczkach, duzo bezpańskich psów, brudne plaze, hałas z imprez… nie polecam!
O nieeeeee! Jaka szkoda. Dla mnie to była najładniejsza z wysp, które odwiedziłam wtedy i naprawdę było spokojnie i przyjemnie :(
W sumie tak, udało mi się znaleźć mój mały raj na ziemi :) A co? ;)
A gdzie? ;) hahhah to pojadę! :D
nie wiem czy mogę powiedzieć :) Zdradzili mi to miejscowi pod przysięgą nie rozpowiadania ;) mogę pokazać fotkę – to chyba nie będzie zdrada :)
Pokaż! :)
Ox, pokaże, ale uprzedzam, że to daleko, nie niedaleko – trudno będzie się domyślić ;) Ale jeśli Ci się uda, to wytłumaczę jak dojść, żeby nie zginąć :)
Podejmuję wyzwanie ;)
ekhm! :) Daj mi chwile, to było kilka dysków twardych temu ;)
Piękne miejsce! Półtorej roku temu (trochę poza sezonem) było super!
Może właśnie trzeba celować poza sezonem :)
Byliśmy na Ko Lipe kilka lat później i już nie było tak rajsko, oprócz rajskich ciągle plaży były sterty śmieci
Szkoda :(
Parę razy trafiliśmy w takie piękne miejsca. Pierwszy raz poczuliśmy się tak na Koh Phangan 7 lat temu. W tym roku takimi miejscami były dla nas wyspa Kadidiri na Togianach i wyspa Gam na Raja Ampat. Cudnie i daleko od wszystkiego
O rany, pierwszy raz słyszę te nazwy! :D
Daleko niedaleko fajne miejsca i na szczeście nie tak popularne jak Bali. Im dalej na wschód Indonezji, tym bardziej dziko i mniej ludzi :)
Dobrze wiedzieć na przyszłość :)