Konkurs koczowniczy
Dziękuję za wszystkie konkursowe komentarze. Przeczytałam wszystkie, niektóre marzenia pokrywają się z moimi, niektóre notki stały się dla mnie inspiracją. A książki pojadą do Kasi, która chciałaby wrócić do ludu Orang Rimba, do Karoliny lingwistki i do Marcina zafascynowanego życiem Indian. Gratuluję zwycięzcom!
Sporo wody w Nilu upłynęło od czasu, kiedy na Daleko niedaleko gościł konkurs. Czas to zmienić! Pisałam niedawno o książce Ostatni koczownicy W.J. Peasley’a, która zrobiła na mnie bardzo dobre wrażenie. Dzisiaj będziecie mieć szansę wygrać jeden z trzech egzemplarzy tej właśnie książki! Zapraszam do udziału w konkursie!
Jak stać się posiadaczem tej książki? To proste! Każdy z Was zna zagrożone kultury – jak ta aborygeńska. Miejsca, które zmieniają się w mgnieniu oka – jak Birma. Przyroda, której grozi niebezpieczeństwo – jak lasy Amazonii. Zagrożonych cudów na świecie jest wiele!
Napiszcie mi więc w komentarzu, które z tych zagrożonych cudów chcielibyście najbardziej (i najszybciej) zobaczyć i dlaczego. Trzy najciekawsze wypowiedzi zostaną nagrodzone książką.
Konkurs trwa do godz. 12:00 (czasu polskiego) 28 kwietnia 2013. Po tym terminie wybiorę trzy wypowiedzi, autorzy których dostaną po egzemplarzu książki.
Zwycięzcy dostaną ode mnie maila z potwierdzeniem i prośbą o podanie adresu, na który trzeba wysłać książkę. W przypadku niepodania adresu w ciągu dwóch dni, nagroda przejdzie na kolejną osobę.
Cieszę się, że tu jesteś! Mam nadzieję, że spodobał Ci się i zaciekawił ten wpis. Jeśli tak, to będzie mi niezmiernie miło, gdy klikniesz Lubię to, dodasz +1 i podzielisz się wpisem ze znajomymi albo dołączysz do dyskusji! To dla mnie ważne, bo pokazuje, że warto dalej pisać. Masz uwagi, komentarze, pytania? Nie wahaj się, napisz! Cieszę się z każdego sygnału od Ciebie! Dziękuję :)
- Ewa a
Dolina Omo. Kolebka ludzkości. Już niedługo może znikanąć z powodu planów budowy tamy i elektrowni wodnej a także odkrytych tam złóż
Ponieważ jestem lingwistką, zagrożenie języka tybetańskiego nie jest mi obojętne. Chciałabym wybrać się do Tybetu, by uchwycić stan, w którym język tybetański jest wciąż używany, pomimo agresywnej ekspansji chińskiego i brutalnej działalności przeciwko kultywowaniu języka tybetańskiego. Akcje te muszą mieć również wpływ na kształtowanie się i zmienianie się tożsamości kulturowej Tybetańczyków, co z pewnością jest wielce interesujące. Myślę również, że mieszanie się tych języków w codziennym życiu i ich wpływ na siebie nawzajem mogą być absolutnie fascynujące.
Konkurs: Ostatni koczownicy. Słynne wapienne osady powstałe na zboczu góry Cökelez w Pamukkale ( Turcja ) wydają się być nadal zagrożonym cudem świata. Choć władze tureckie objęły teren ochroną tworząc w tym miejscu Park Narodowy, to nadal liczne grupy turystów, mogą wyniszczyć to co pozostało. Woda która wypływa z gorących źródeł, bogata jest w związki wapnia i dwutlenek węgla, tworzy progi wręcz baseny wody termalnej, które kształtują się w formę tarasów. Ten proces trwa nieprzerwanie od około 14 tysięcy lat, czyż ma zaistnieć już jego koniec ? Warto aby ten cud natury przetrwał kolejne tysiąclecia i dostarczał tak wartościowych związków dla środowiska naturalnego.
Najszybciej chciałabym na własne oczy zobaczyć Aborygenów i poznać lud, który jako jedyny na świecie preferuje samoobrzezanie dorosłych mężczyzn! Podczas gdy w księgarniach mnóstwo jest książek na temat okaleczanych kobiet z różnych stron świata, ciekawie jest wypić herbatkę z ludami solidaryzującymi się w bólu z kobietami! Dlatego warto dbać o ginące ludy, między innymi o Aborygenów – ich mentalność i sposób widzenia świata wydaje się być świetną alternatywą dla dzisiejszego konsumpcyjnego świata :)
Z jednej strony cywilizacja nam pomaga a z drugiej zabija nasze tradycje robi z nas niewolników. Człowiek żyjący w zgodzie z naturą tak jak koczownicy jest wolny nie interesuje go rola pieniądza i ciągłego wyścigu szczurów. Właśnie gdzieś w tym wszystkim jest ta magiczna linia żeby umieć pogodzić bezlitosną cywilizację, która ciągle goni do przodu z przeszłością i tradycjami.
Machu Picchu, najlepiej zachowane miasto Inków i jeden z siedmiu nowych cudów świata, jeszcze nigdy nie było tak bliskie zagłady. Grozi mu zadeptanie przez turystów, których z roku na rok przybywa tu coraz więcej. Gwoździem do trumny może okazać się budowane w okolicy lotnisko, którego otwarcie zapowiada się na 2017 rok.
O ironio losu – marzę o “podeptaniu”………:)
Chyba najbardziej marzyloby mi sie zobaczenie Malediwow, niebieska woda, cudownie niebieskie niebo- to chyba musi byc raj na ziemi :)
ale marze tez o wszystkich miejscach, ktore zostaly wymienione wczesniej- jestem tak ciekawska osobka, ze kazde z tych miejsc mnie niesamowicie interesuje !
Chciałabym wrócić do Jambi na Sumatrze i móc pomieszkać jakiś czas z Orang Rimba – koczowniczym pierwotnym ludem tego regionu. Udało mi się do nich dotrzeć, ale z powodu ich wierzeń mogłam tylko spotkać się z wodzami rodzin/plemion. To było niesamowite spotkanie, jednocześnie tragiczne w wydźwięku – to jest autentycznie ostatnie pokolenie Orang Rimba żyjących tak jak żyją na Sumatrze od niezliczonej ilości lat. To była ich ziemi, ich dżungla. Niestety teraz zdecydowana część ich domu jest już od dawna przerobiona na papier czy meble, a dalsza wycinka lasów i zakładanie w ich miejsce plantacji oleju palmowego odbywa się w zastraszającym tempie. Już teraz ten skrawek dżungli nie jest w stanie zapewnić im utrzymania tradycyjnej medycyny, coraz częściej są w kontakcie z “cywilizacją”, co z resztą jest inicjowane przez rząd Indonezji. Pomoc? Niekoniecznie…Bardziej wyprowadzenie ich z lasu, uzależnienie od świata zewnętrznego, a najchętniej ich bezbolesna asymilacja w tymże. Ta kultura odchodzi w niebyt. Na naszych oczach….
Co prawda jak wspomniałam udało mi się do nich dotrzeć, ale ponieważ wiele kobiet w tym czasie oczekiwało potomstwa nie mogłam dotrzeć do samej wioski. Z jeden strony z całego serca pragnę, aby mogli żyć tak jak żyli od wieków i gdyby to miało perspektywę, to odwołuję pragnienie mieszkania z nimi. Ale ponieważ tak nie będzie i jest jasnym, że to jest koniec ich egzystencji, marzy mi się jednak być przez jakiś czas świadkiem ich nomadzkiego życia.
Dorzucam link do zdjęć z mojego pierwszego spotkania z Orang Rimba. Sama nie wiedziałam o ich istnieniu, więc podejrzewam, że odchodzą w prawie zupełnym milczeniu w ich sprawie:
http://www.katarzynatolwinska.com/orang-rimba/
Chichén Itzá na półwyspie Jukatan w Meksyku – nigdy tam nie byłam, a bardzo chciałabym być… zresztą chciałabym być w tak wielu miejscach na świecie i tak sobie myślę, że wcześniej, czy później, na tym, czy na tamtym świecie, któregoś dnia tam będę…
A ja mam marzenia przyrodnicze. Zobaczyłabym chętnie wymierające gatunki zwierząt jak warany na Komodo czy pandy w Chinach. Taki trekking z podglądaniem życia tych zwierząt musiałby być fascynujący. Ale po zastanowieniu dochodzę do wniosku, ze to może tylko im zaszkodzić. Dlatego pojechałabym do Argentyny pożegnać topniejące lodowce patagońskie.
ciężko się zdecydować, jest wiele takich miejsc i plemion które chciałbym zobaczyć i poznać.
Jako jeden z ciekawych przykładów jest lud Himba żyjący w Namibii. Wielu z was prawdopodobnie kojarzy zwłaszcza kobiety z tego plemienia z charakterystycznymi fryzurami, zależnymi od wieku oraz pokrywaniem ciała specjalną masą składającą się przede wszystkim z tłuszczu, mleka krowiego i ochry. Iście czerwony lud :).
Jednakże Angola z Namibią planują budowę zapory wodnej na rzece Kuenene. Woda zaleje wielkie połacie przestrzeni także te zamieszkanie prze Himba.
Odpowiedź nasunęła mi się błyskawicznie – chciałbym odwiedzić rezerwat Pine Ridge w Ameryce Północnej. Jak wielu moich rówieśnikow zaczytywałem się z wypiekami na twarzy powieściami przygodowymi z Indianami w rolach głównych. Lata nastoletnie przyniosły “poważniejszą” lekturę jak “Księga Indian” czy wydawany w Polsce kwartalnik Tawacin. Potem była fascynacja tekstami RATM i działalnością AIM (American Indian Movement). W rezerwatach, utworzonych przez białych dla “dobra” Indian, panuje skrajne ubóstwo. Wysokie bezrobocie, przestępczość, uzależnienia – oto skutki polityki Amerykanów. Zajęło mi trochę czasu, żeby wybić sobie z głowy romantyczną wizję Indianina pędzącego na rumaku przez prerię, to są przecież tacy ludzie jak my, z podobnymi problemami. Chciałbym tam pojechać i zaangażować się jako wolontariusz. Może chociaż troszkę mógłbym pomóc z wdzięczności za natchnienie i wiele zarwanych nocy nad książkami
A moim marzeniem jest Kuba, taka jest teraz. W zupełnie old-schoolowym stylu, niemalże nierealna, oderwana od reszty świata. Obawiam się, że w takiej wersji nie przetrwa długo.
Witam serdecznie! Konkurs bardzo ciekawy – tak samo jak ciekawe są ludy koczownicze. Prawda jest taka, że większość z nich juz od dawna nie istnieję tudzież osiadła w jednym miejscu, nierzadko mieście. Na pytanie który lud chciałbym odwiedzić/zobaczyć zanim przestanie odpowiadam – żaden. Właśnie dzieki nam ciekawskim z tego bardziej cywilizowanego i podobno lepszego świata tacy ludzie czesto są zmuszeni przez otoczenie do osiadania i ja nie chce do tego przykładać ręki przez ich odwiedzanie, robienie zdjęć i oglądanie ich życia. Często się dzieje, że ludzi jeżdżą z całego świata, żeby oglądać “dziwaków” z dalekich krajów dowartościowując siebie swoim ucywilizowaniem i bogactwem materialnym. Przyjeżdżają w jeepach tym samym niepotrzebnie zaburzając ich rytm, pokazując zupełnie niepotrzebne im dobra materialne i tym samym robiąc z nich kolejne konsumpcyjne istoty na podobieństwo siebie samych. A więc nie chcę ich odwiedzać. Niech żyją tam gdzie żyli jeśli tego chcą. Sam nie chciałbym aby ktokolwiek mnie przyjeżdżał podglądać. Oto moja konkursowa notka. Pozdrawiam!
Cudow do zobaczenia mam wiele, ale ostatnio bardzo natretnie chodzi mi po glowie Kuba. Boje sie, ze bardzo juz niemlody FidelCastro zejdzie z tego swiata, a wraz z nim, wszystko to, co kojazone jest z Kuba. Stare amerykanskie auta, podupadla Habana, peso i peso wymienialne…Chcialabym moc zobaczyc to wszystko w stanie w jakim jest teraz, zanim bedzie za pozno.
Hasankeyf – miasto we wschodniej Turcji, którego początek datuje się na VIII wiek p.n.e. Śmiało można powiedzieć, że to kolebka cywilizacji gdyż tu, na terenie dawnej Mezopotamii, nad brzegiem Tygrysu rodziła się starożytna kultura. Pomimo takiego dziedzictwa rząd turecki, w imię postępu, planuje zatopienie tego miasta. Ważniejsza niż historia okazuje się współczesność – budowa nowoczesnej zapory wodnej… Woda w Tygrysie spiętrzy się co spowoduje zalanie starożytnych jaskiń, skalnych domów. Zanim to nastąpi muszę tam być i jeśli wszystkie pójdzie z planem zobaczę Hasankeyf już za niewiele ponad miesiąc podczas podróży po Turcji.