La Graciosa, mniejsza siostra Lanzarote
Miasteczko wygląda jak żywcem wyjęte z westernu. Pusta ulica – jeśli ulicą można nazwać trakt z ubitego, żółtego piachu. Po lewej i prawej stronie rosną pojedyncze kaktusy. Brak żywej duszy. Oczyma wyobraźni widzę dwóch rewolwerowców w kapeluszach i skórzanych kamizelkach pojedynkujących się na środku miasteczka i szeryfa prowadzącego do aresztu rabusia złapanego na próbie napadu na dyliżans. Dziki Zachód, tyle że nie na zachodzie, a na północy Lanzarote.
La Graciosa jest niewielką wysepką, oficjalnie uznawaną za część Lanzarote. Kiedyś zresztą nią była, a dziś cieśnina oddzielająca obie wyspy ma głębokość jedynie 15 metrów. Mieszkańcy w liczbie około 650 próbują jednak walczyć o to, by ich małą ojczyznę uznano za ósmą odrębną, zamieszkaną Wyspę Kanaryjską (obok Teneryfy, Gran Canarii, Lanzarote, Fuerteventury, El Hierro, La Palmy i La Gomery).
Ciekawostką powtarzaną przez przewodników i rezydentów z Lanzarote niech będzie fakt, że owe 650 osób należy do jedynie dziewięciu rodzin. Nie chcę sobie wyobrażać, co się tam dzieje, ale chyba ciężko znaleźć sobie partnera, który nie byłby chociaż kuzynem. Mówi się, że tak małe zróżnicowanie DNA jest przyczyną występowania na wyspie wielu chorób genetycznych.
Nie wnikam w drzewo genealogiczne mieszkańców La Graciosy, więc trzymajmy się tematu cyferek. Na wyspie znajdują się jedynie dwie miejscowości. Mniejsza z nich to położona na północ Pedro Barba – mała wioska rybacka. Zasiedlona jest ona okresowo, wyłącznie latem. Zimą po pustych ulicach hula tylko wiatr.
W tym okresie ludzie przenoszą się albo na Lanzarote, albo do większej miejscowości – Caleta del Sebo. Nazwijmy ją szumnie stolicą wyspy. Jest to też główny tutejszy port. Wielkomiejskiego gwaru jednak tu nie doświadczymy. Ba! Nie ma nawet asfaltowych ulic. Jak zresztą na całej wyspie, gdzie czas zatrzymał się lata temu.
Plotki mówią, że na La Graciosie jest tylko kilka aut, wszystkie terenowe, a w dodatku tylko dwóch producentów, bo tylko te dwa typy samochodów umie naprawiać miejscowy mechanik.
Myślę, że dużo przyjemniej niż samochodem, poruszać się po okolicy na piechotę lub rowerem. Nie potrzeba wiele czasu, by zejść Caleta del Sebo wzdłuż i wszerz.
Niedaleko portu stoi urokliwy kościółek z dzwonnicą. Ołtarz w środku udekorowany jest elementami marinistycznymi.
Tutejsze domki przypominają te z Lanzarote i zachwyca ich spójny styl. Wszystkie są niskie, pomalowane na biało, z zielonymi lub czarnymi drzwiami i okiennicami. Tylko te w pierwszej linii od brzegu mogą mieć okiennice niebieskie.
Wygląda to trochę tak, jakby jakieś duże dziecko ustawiło na plaży domki z klocków. I tak chyba trochę czują się mieszkańcy, bo kiedy wychodzą na ulicę to tak jakby wchodzili od razu na plażę.
Nad brzegiem oceanu znaleźć można wyciągnięte z wody kolorowe łodzie rybackie. Gdzieniegdzie suszą się rozpięte sieci rybackie. Rybołówstwo jest tu nadal bardzo popularne.
W porcie także cumuje kilka łodzi rybackich, ze dwa jachty i kilka wycieczkowych katamaranów.
Żeglujemy jednym z nich w kierunku południa wyspy, by rzucić okiem na Montaña Amarilla – Żółtą Gorę, czyli jeden z tutejszych wulkanów.
Nazwa góry wznoszącej się na 172 metry n.p.m. pochodzi od koloru jej południowego stoku. Ten z kolei bierze się z występujących tutaj związków siarki.
Nieopodal znajdują się piękne, złociste plaże, w tym Playa de La Cocina – Kuchenna Plaża, nazywana tak ze względu na to, że mieszkańcy La Graciosy chętnie urządzają tu grilla. Nasz katamaran zatrzymuje się przy Playa Francesa i mamy trochę czasu na relaks. Można popływać, poleżeć na mięciutkim piasku albo podglądać, jak kuchcik przyrządza przepyszną paellę.
Po posiłku przychodzi czas, by wracać do domu. Nasz katamaran zawija znowu do portu w Caleta del Sebo, skąd bierzemy prom z powrotem na Lanzarote. Patrzę na oddalający się brzeg z myślą, że chciałabym tu kiedyś spędzić kilka dni, relaksując się w czasie spacerów po porcie i wycieczek rowerowych po wyspie.
Jak podobają się Wam takie miejscowości, gdzie zatrzymał się czas? Chcielibyście popłynąć choć na jeden dzień na La Graciosę?
Cieszę się, że tu jesteś! Mam nadzieję, że spodobał Ci się i zaciekawił ten wpis. Jeśli tak, to będzie mi niezmiernie miło, gdy klikniesz Lubię to, dodasz +1 i podzielisz się wpisem ze znajomymi albo dołączysz do dyskusji! To dla mnie ważne, bo pokazuje, że warto dalej pisać. Masz uwagi, komentarze, pytania? Nie wahaj się, napisz! Cieszę się z każdego sygnału od Ciebie! Dziękuję :)
- Ewa a
Nigdy nie słyszałem ani też nie słyszałem o takim czymś. Trochę mi to przypomina malutką wyspę obok Malty… chyba Gomino lub Comino – na której to mieszkało kilkanaście lat temu tylko kilku pasterzy i owce.
Słyszałam tylko o Gozo, ale nie wiem czy to o to chodzi :)
Swego czasu marzyła mi się La Gomera, ale na La Graciosę też bym się wybrała – przynajmniej na jeden dzień. Większość zdjęć przypomina mi Fuerteventurę, więc myślę, że ta wysepka również by mi się spodobała. Nie wiem tylko, czy chciałabym spędzić tam więcej czasu niż 1 dzień, bo trochę się obawiam się, że bym się zanudziła ;)
Ja myślę, że 3 dni byłoby optymalnie. Są wulkany, na które można się wspiąć i puste plaże, żeby pojechać na nie rowerem. A trzeci dzień na relaks :) Krajobrazowo może i trochę Fuerta, ale pod względem zabudowy (biała, niska, zero reklam) to zupełnie Lanzarote przypomina ;)
a tam jest quirky? :D
Gdyby nawet pojawił się tam rabuś jak na Dzikim Zachodzie, szybko zostałby pewnie namierzony. Nie trzeba szeryfa – skoro jest jeden mechanik, a każdy zna każdego (9 rodzin, wow!), taki złodziejaszek szybko zaznałby sprawiedliwości :)
Chyba, że przybyłby, niecnota, z Lanzarote ;) w przebraniu turysty ;)
hahaha! Kamila, no niestety, strasznie mi przykro, ale chyba nie :P
to nie jade! :P
Widziałam ją tylko z punktu widokowego El Mirador, więc chętnie poczytam :-)
Patrząc na zdjęcia od razu wyobraziłam sobie strzelaninę i napad na bank rodem z Dzikiego Zachodu! Piękne miejsce :)
Łatwo sobie to wyobrazić, prawda? :)
Kamila, ale na samej Lanzarote znalazłabym dla Ciebie parę quirky miejsc. Chyba :D
Domki z kloców + piaskownica ;)
Fest paella. Nie pogardziłabym porcyjką!
W czwartek znowu sobie zjem :D
Chętnie poczytam,bo nie jestem do końca zdecydowana czy chce mi się tam jechać;-)
Kasia, na Lanzarote? chce Ci się :D Tu jest naprawdę świetnie :)
Jest coś magicznego w takich miejscach przez boga zapomnianych, gdzie czas stanął, a prąd wiadrami rozwożą.
Doskonale powiedziane!
Miałam na myśli wycieczkę “fakultatywną”na Graciose;-)
Kasia, aaaa… i jak, zachęciłam? ;)
Tak,ja lubie takie zadupia…juz stoje w kolejce do samolotu,wiec jak wszystko dobrze pojdzie za 5 godz bede na Kanarach
nie miałam pojęcia o tym miejscu, podoba mi się bardzo. nie zapomnę odwiedzić, jak kiedyś będę na lanzarote ;)
od razu mnie uderzyl brak asfaltu, niesamowicie to wygląda. i tak tymczasowo, jakby te domy można było w ażdej chwili załdować na lawetę, na prom i wywieźć.
tak, na mnie też to chyba zrobiło największe wrażenie – brak asfaltu, bruku czy czegoś podobnego :)
Na wysepce nie byłam, ale obcykałam ją z Mirador del Rio. Widoki są fantastyczne, tylko wiatr chce łeb urwać:)
O tak, niestety, aż zatyka :)
Pojechać bym chciała, a jakże! Ciekawe miejsce.
Bardzo :)
Bardzo urokliwie. Przypomina mi moje ukochane Marettimo (zaliczane oficjalnie do Sycylii – oddalone trochę dalej niż 15 metrów :) ) Ciekawi mnie czy między Lanzarote i La Graciosą jest most?
Nie ma, trzeba płynąć promem z Orzoli do Caleta del Sebo.
Te 15 metrów to głębokość, a nie odległość. Odległość jest większa niż kilometr.
Miasteczko z klocków lego – to idealne określenie, od razu jak spojrzałam na zdjęcia, zwłaszcza na siódme od góry to miałam takie skojarzenie. Mi się podobają takie urokliwe, małe mieściny, gdzie po ulicach hula wiatr. Świetne miejsce, na pewno warte odwiedzenia. :)
O tak! Ja lubię takie właśnie na uboczu :)
Pozdrawiam (prawie) po sąsiedzku z Teneryfy! :)
Marcin, dzięki! Jak tam wrażenia z wyspy? :)
Pierwsze o czy pomyślałam, że fajna miejscówka na rowerek. Tylko czy tam jest po co jechać tym rowerem? Bo atm piach, kamienie i wulkan.:)
Ale piach na drogach w większości ubity więc podobno się da, rower można wypożyczyć na miejscu :)
wygląda zacnie, no i ten piach :) fajny klimacik
Zachęcił mnie wstęp :D
Mogłabyś dać namiar na miejscowke?chcemy się w lutym z fuerty wybrać i nocleg właśnie tam a nie na lanzarote by nam bardziej pasował.
Zuzanna, nie mam namiarów. Jak dojdziesz do kościoła to przed nim wejdź w małą uliczkę. Potem pierwsza w prawo i idziesz aż dojdziesz do domu z numerem 10 (jest po lewej). Naprzeciwko stoi hotelik, w którym podobno zawsze są wolne miejsca, a nocleg kosztuje 30 euro.
Bardzo udane sformułowanie z tymi domkami z klocków na plaży…. Podczas kilku okazji w roku ulice Caleta de Sebo nie są takie puste. Co roku w październiku przez 2,6 kilometrowy odcinek El Rio między Lanzarote a La Graciosą przepływa ok. 700 najlepszych pływaków Wysp Kanaryjskich i amatorów z Europy, wtedy w na wyspę przybywają też ich rodziny i przyjaciele. 3000 osób było na wyspie podczas ostatniego sylwestra na imprezie, którą w ubiegłym roku organizowała tam telewizja Wysp Kanaryjskich.
Osobom obawiającym się, że podczas dłuższego pobytu na wyspie będą się tam nudzić polecam przyjazd podczas odbywających się w lipcu ponad dwutygodniowych świąt patronki wyspy, Fiestas del Carmen. Będzie tam wtedy widowiskowa procesja wodno-lądowa, której towarzyszy sporo imprez rozrywkowych, mi.in dyskoteki (również w oceanie!), konkurs deserów, wspólne grillowanie, przedstawienia teatralne, koncerty muzyki ludowej. Świetna okazja do poznania autentycznej kultury kanaryjskiej!
Życzę miłego dalszego podróżowania!
Dzięki za uzupełnienie! :)
Zakochalam sie w tej westernowej ulicy. Niesamowite, nie pomyślałabym o tym, ze znajdzie sie takie miejsca w Europie (nie liczę dziurawych dróg dojazdowych i wiejskich). Ta poprostu wyglada… Pociągająco :)
Tak, miasteczko z klocków lego idealnie tutaj pasuje. Zabawnie to wygląda. :)
Ja tam byłam zupełnie niedawno bo w grudniu’ 2014. To było moje marzenie i zrobiłam wszystko że by je spełnić. Wrażenia z La Graciosy niesamowite (będąc pod wrażeniem tej wyspy opisałam to na blogu). Cały dzień na rowerze i dookoła dzicz. Rewelacja. Uwielbiam Lanzarote i mam nadzieję tam wrócić po raz kolejny, bo pomimo, że wyspa mała jeszcze zostało tam tyle do zwiedzenia. A na La Graciosę chętnie bym popłynęła jeszcze raz. Pozdrawiam ;)
Jak mi wystarczy czasu to też przejadę się na Graciosę z rowerem :)
Zazdrość!;-)
Też zazdrość!
Boże, zrzuć mi jakąś dalszą podróż, bo się pokroję:)
Life Good Morning u mnie to nie żadna dalsza podróż, jedynie jakieś 50 kilometrów (w tym 20-minutowa przeprawa promem) :D
z którego miejsca na Lazarote odpływa prom?
Beata, z Orzoli na północy. Są dwie linie: Lineas Maritimas Romero i Biosfera Express. Ptpm kosztuje 20 euro w dwie strony.
Którą wybrać spośród “siedmiu wspaniałych”???
Wyspy Kanaryjskie to miejsce o najlepszym klimacie na świecie dla skorzystania z wyjątkowego urlopu o każdej porze roku
Nic dodać, nic ująć :D
byłam tam kiedyś, razem z mężem jeździliśmy rowerami po Lanzarote i jakoś tak trafiliśmy i na tę wyspę. Pamiętam jak po postawieniu pierwszych kroków na wyspie, zaczęliśmy się zastanawiać gdzie spędzimy noc. A tu nagle, tuż za miasteczkiem pojawiło się takie trochę dzikie pole namiotowe – jak w raju. Dzikie bo bezpłatne, trochę – bo był prysznic. Może ta informacja przyda się komuś, kto będzie chciał tanim kosztem pojeździć po kanarach.
Tak, pamiętam ten kemping zaraz za miasteczkiem :) Zaraz przy plaży, ładnie położony :)
To pole namiotowe nie jest bezpłatne!
Bardzo milo sie czyta! Mieszkasz na Lanzarote? bylam tu z 20 razy i nigdy nie poplynelam na Graciose. Kocham za to widok mirador del rio ale zakazany( po lewo od tarasu) z ksiazka ! Dzis znow tu jestem i juz wiem jutro max 2 dni i wprost z Orzoli plyne :)
Mieszkałam tam pół roku, ale to było na przełomie 2014 i 2015 roku. Ale mi uświadomiłaś właśnie, jak ten czas szybko zleciał! Co do Graciosy – wybierz się koniecznie, jest cudowna!
Bylem w tamtym roku. Takie wrazenie na mnie zrobila, ze lece na kilka dni pojutrze. Styczen, ale cieplej niz tu gdzie mieszkam. Niesamowite rowniez to, ze jak na tak mala ilosc mieszkancow znajduja sie dwa spore markety i bankomat. Raj rowniez dla tych, ktorzy lubia spedzac czas na rowerze. Juz sie doczekacz nie moge. Moze wiesz czy mozna wypozyczyc rower w Orzola, poniewaz chcialbym podskoczyc przed Graciosa zobaczyc wyspe z Mirador del Rio. Pozdrawiam Maciek
Oj niestety nie mam pojęcia, bo dowiadywałam się o rowery na samej Graciosie, ale myślę, że może to być możliwe. Choć na sto procent nie wiem :)
witaj Ewuniu,od dluzszego czasu marzylam by byc na la Graciosie….marzenia sie spelniaja:):) dzisiaj wrocilam z Lanzarote…i bylam z wycieczka 1 dzien…tak jak piszesz…katamaran,plaza itd…super….choc dla mnie malo….wroce tam na rower na kilka dni….jestem samotnikiem wiec dla mnie to miejsce jest idealne…pozdrawiam ktos pytal Cie o rowery…nie ma prolemu,sa do wynajecia….
Super, dziękuję za wiadomosć i informację! Graciosa jest przepiękna :)
Witam,
mam pytanie: wybieram się za 2 tygodnie na Lanzarote – czytając Wasze opisy koniecznie muszę się wybrać na La Graciosę – bardzo proszę o informację jak i gdzie mogę zarezerwować 1-dniową wycieczkę katamaranem? Będę wdzięczna za informacje. Pozdrawiam serdecznie, Aga
Najlepiej zgłosić się do przedstawiciela Lineas Maritimas Romero – http://www.lineasromero.com/en/
Byłem tam z rodzinką w Tym roku. Urocze miejsce
Zdecydowanie!