Luksor. Tam, gdzie można dotknąć historii

Chcąc zobaczyć hieroglify z bliska, najlepiej wybrać się do Luksoru. W Kairze, w Muzeum Egipskim, jest wprawdzie wystawionych mnóstwo eksponatów pokrytych hieroglifami, ale dopiero tutaj wyglądają one jak żywe. Nie w muzeum, lecz chociażby w grobowcach królów i królowych, gdzie aż roi się od kolorów na ścianach. Malunki wypełnione niebieskimi, zielonymi, żółtymi i czerwonymi barwnikami w wielu miejscach zostały przepięknie odrestaurowane. Niezrozumiałe dla większości turystów napisy aż wyskakują ze ścian, próbując opowiedzieć starożytne historie.

Świątynia Hatszepsut

Dzień zaczynamy wcześnie rano, gdyż przed nami cały dzień archeologicznych ciekawostek. Po wczorajszej wizycie w Karnaku nie mogę się doczekać, by doświadczyć jeszcze więcej tych staroegipskich wspaniałości, o których kiedyś uczyłam się na lekcjach historii. Teraz będę miała możliwość zobaczyć wszystko na własne oczy! Spotykamy się z naszym przewodnikiem i wyruszamy. Pierwszy przystanek – Dolina Królów.

Dolina Królów

Jest to chyba najsłynniejsza część nekropolii tebańskiej, pełna wykutych w skałach grobowców władców Egiptu, których chowano tu przez ponad pięćset lat. Ponieważ nie istniał żaden plan tego miejsca, stare groby popadały w zapomnienie, nadbudowywane przez nowe. W kilku przypadkach zdarzyło się, że budowniczowie nowszych konstrukcji przypadkiem natykali się na te stare. Pierwszym faraonem, którego pochowano w Dolinie Królów, był Totmes I, ostatnim – Ramzes XI, a najsłynniejszym – Tutanchamon.

Tutaj musimy niestety zostawić aparaty w busiku – w środku wprowadzono zakaz fotografowania w trosce o delikatne zdobienia grobowców. Nasz przewodnik prowadzi nas najpierw do grobu Ramzesa I, czyli głębokiej pieczary, w której jest niesamowicie gorąco. Drugi w kolejności jest wspólny grobowiec królowej Tauseret i faraona Sethnachta. Trzeci – to grobowiec Siptaha. Schodząc w dół, za każdym razem bacznie przyglądam się pięknie zdobionym ścianom, przez wieki zamkniętym przed ludzkimi oczami. Jeśli nie liczyć rabusiów, którzy okradali grobowce nawet jeszcze za czasów faraonów, niektóre z nich zostały ponownie otwarte nawet dopiero w XX wieku, na przykład grób Tutanchamona. Nie zwiedzamy go jednak, kierując się opinią, że nie warto, gdyż większość skarbów z jego wnętrza znajduje się w Muzeum Kairskim.

Dolina Królów

Choć nikt z naszej małej grupki nie jest zainteresowany, to z Doliny Królów i tak jedziemy zwiedzić fabrykę wyrobów z alabastru. Jest to stały punkt lokalnych wycieczek. Polega to na tym, że w pięć minut pokazuje się turystom, jak ręcznie robi się alabastrowe naczynia, a potem za niemałe pieniądze sprzedaje się podobne, ale robione maszynowo.

Fabryka alabastru

Zaliczywszy fabrykę, ruszamy dalej, do kolejnego ważnego zabytku. Z daleka, gdy nie widać detali architektonicznych i zdobień, budowla wydaje się być zwykłym klockiem z piaskowca. Wypolerowane ściany kontrastują z chropowatą powierzchnią skały, do której przyklejona jest świątynia. A jednak jest to jeden z najsłynniejszych zabytków starożytnego Egiptu. Świątynia Hatszepsut, królowej, która przejęła władzę w państwie, rządziła niczym faraon i nie chcąc być pochowana w Dolinie Królowych, postanowiła wybudować sobie oddzielny grobowiec, po części wykuty w litej skale na tyłach Doliny Królów.

Świątynia Hatszepsut

Patrząc na surowe, rozgrzane piaskowo-skaliste wzgórza otaczające świątynię przypominam sobie czytane w dzieciństwie książki przygodowe o złodziejach wykradających skarby z grobowców faraonów. Zbocza usiane są bowiem mniejszymi lub większymi jamami, wyglądającymi jak wejścia do grot, a być może tajnymi korytarzami prowadzącymi do starożytnych miejsc pochówku – jeśli nie władców, to chociaż ich świty. Zamiast iść do głównej świątyni, chętnie wśliznęłabym się do jednej z takich dziur z latarką, żeby na własnej skórze przekonać się, dokąd prowadzi tunel. Bo kto wie, jakie tajemnice jeszcze skrywa ta okolica?

Świątynia Hatszepsut

Kim była wielka Hatszepsut? To kobieta, która panowała w Egipcie ok. 1500 lat p.n.e. Po śmierci swego ojca, faraona Totmesa I, walczyła o władzę ze swym bratem i jednocześnie mężem Totmesem II o tron, który po jego śmierci przejęła w imieniu Totmesa III – syna drugiej żony Totmesa II, Isis – najpierw jako regentka, ale po kilku latach obwołała się faraonem. Kiedy zmarła, Totmes III w ramach zemsty za wygryzienie z władzy postanowił zniszczyć wszystkie posągi Hatszepsut w jej świątyni grobowej.

Świątynia Hatszepsut

Droga prowadzi z parkingu do samej świątyni, zwanej też Świątynią Milionów Lat. Słońce piecze niemiłosiernie i mimo chustki na głowie mam ochotę jak najszybciej znaleźć się w cieniu antycznych kolumn. Dopiero z bliska można podziwiać misterne zdobienia, hieroglify, płaskorzeźby i posągi. Dopiero mając tysiące lat historii na wyciągnięcie ręki, można wyobrażać sobie, jak przepięknie wykończony był grobowiec królowej, dziś obdarty w wielu miejscach z wyblakłego już tynku. A jeszcze niecałe 60 lat temu świątynia znajdowała się w kompletnej ruinie. To w dużej mierze polscy archeolodzy przyczynili się do odbudowania zabytku. Poskładali kamień do kamienia, niczym wielkie puzzle czy klocki, ale prace trwają nadal.

Świątynia Hatszepsut

Kolejny punkt naszej wyprawy to Dolina Królowych, gdzie również nie wolno fotografować. Chowane były tu żony i dzieci faraonów. Z kilkudziesięciu grobowców do zwiedzania udostępnione są dwa. Nasz przewodnik wspomina, że można też obejrzeć grób Nefertari, ale za jego otwarcie trzeba zapłacić około dwudziestu tysięcy funtów egipskich, czyli cztery tysiące dolarów. Niestety, nie dysponujemy w tej chwili takimi funduszami. Dlatego ograniczamy się do obejrzenia pięknie udekorowanego grobowca syna Ramzesa III, Amenherchepeszefa, gdzie dodatkową atrakcją są starożytne szczątki płodu w gablotce i niewielkiego, ale też ładnego grobowca królowej Titi.

Ostatnim zabytkiem, który odwiedzamy podczas naszej wycieczki przez starożytność, są Kolosy Memnona, czyli kwarcytowe posągi faraona Amenhotepa III. Pierwszy raz tego dnia, nie licząc fabryki alabastru, nie zostaję wprawiona w zachwyt. Kolosy mierzą niemalże osiemnaście metrów, jednak na zdjęciach wydawały się większe, a teraz, gdy stoję naprzeciwko nich, odnoszę wrażenie, że są jakieś małe. Umieszczono je tu około 1370 roku p.n.e. i były wówczas częścią świątyni, która stała za ich plecami, a którą najprawdopodobniej zniszczyło trzęsienie ziemi. Dzisiaj posągi nie pilnują już niczego.

Kolosy Memnona

Zbliżając się do Nilu w drodze powrotnej do Luksoru, obserwuję, jak pylista pustynia dość nagle zastępowana jest przez zielone pola uprawne, poprzecinane kanałami irygacyjnymi i nawadniane za pomocą wody z rzeki. Niesamowita jest ta granica pomiędzy żyznymi ziemiami nad samym Nilem a wyschniętymi na wiór Wzgórzami Tebańskimi. Tu soczysta zieleń upraw, tam żółto-szare, wyblakłe skały. I to tuż obok siebie!

Wzgórza Tebańskie

Tak kończy się nasza wycieczka, ale dla nas to nie koniec starożytnych atrakcji. Posiliwszy się smakowitą szoarmą i wypiwszy słodką herbatę z suszonymi liśćmi mięty, bo świeżych się tu nie dostanie, idziemy zwiedzić Świątynię Luksorską. Jest jeszcze dość wcześnie, ale słońce powoli chyli się ku zachodowi i miękkie promienie słoneczne ładnie oświetlają starożytne mury.

Świątynia Luksorska

Do tego miejsca, znanego również jako Świątynia Narodzin Amona, prowadzi aleja, wzdłuż której ustawiono posągi sfinksów. Podobno dawniej droga łączyła Świątynię Luksorską z Karnakiem, a sfinksy stały na całej jej długości. Budowę świątyni rozpoczął faraon Amenhotep III, a ukończył Ramzes II. Gdy wchodzimy do kompleksu, witają nas dwa ze stojących tu kiedyś sześciu posągów Ramzesa. Przed nimi stoi dwudziestopięciometrowej wysokości obelisk, którego bliźniak został w 1836 roku wywieziony do Paryża. Nad posągami dominują dwa potężne pylony ustawione tu przez faraona Ramzesa. By wejść do świątyni, trzeba przejść pomiędzy nimi.

Świątynia Luksorska

Wchodzimy na przestronny dziedziniec Ramzesa II, otoczony kolumnadą. Dalej znajduje się dziedziniec Amenhotepa III, a za nim pełna kolumn sala hypostylowa. Na końcu kompleksu mieści się najstarsza część świątyni, czyli sanktuarium poświęcone trzem bóstwom tebańskim – Amonowi, Chonsu i Mut. Wędrujemy po świątyni, podziwiając rzeźby, kolumny i posągi. Są imponujące, choć moim zdaniem nie aż tak, jak te z Karnaku. Mimo to cieszę się, że tu jestem, mogąc po raz kolejny niemalże dotknąć historii.

Świątynia Luksorska

Czy Wam też, tak jak mi, marzyło się kiedyś zobaczenie skarbów starożytnego Egiptu na żywo? Byliście już w Luksorze? A może dopiero planujecie się tam wybrać?

Ewa

Cieszę się, że tu jesteś! Mam nadzieję, że spodobał Ci się i zaciekawił ten wpis. Jeśli tak, to będzie mi niezmiernie miło, gdy klikniesz Lubię to, dodasz +1 i podzielisz się wpisem ze znajomymi albo dołączysz do dyskusji! To dla mnie ważne, bo pokazuje, że warto dalej pisać. Masz uwagi, komentarze, pytania? Nie wahaj się, napisz! Cieszę się z każdego sygnału od Ciebie! Dziękuję :)

- Ewa a

Przeczytaj też...

12 komentarzy

  1. Magda pisze:

    ej te twoje zdjęcia jakies fajniejsze od moich ;) chyba musze sie udac na male szkolenie…

  2. Jo pisze:

    jeden z obowiązkowych punktów programu, ale i zasługujący na wizytę, mimo iż historia sprzed lat mrozi nieco krew w żyłach, nawet przy tym upale…
    patrze na Twoje kadry i gdyby nie pierwszy i oczywiście opis, w życiu bym nie powiedziała, że to świątynia Hatszepsut :)

  3. Aldona pisze:

    A dla mnie Świątynia Hatszepsut jest jakby tworem innej cywilizacji. Nie pasuje architektonicznie do innych obiektów z tamtych czasów. Miałam okazję podziwiać ją ze szczytu Wzgórz Tebańskich, od strony Doliny Królów (nie ma to jak osiołek jako środek transportu :). Robi niesamowite wrażenie. Trochę jakbym się znalazła po drugie stronie Gwiezdnych Wrót (mam nadzieję, że jeszcze ktoś pamięta ten film ;).

  4. Monika pisze:

    Wspaniałe miejsce, warte zobaczenia. Zdjęcia piękne.

  5. Wandaa pisze:

    no niesamowite miejsce – pięknie opisane
    Moja córka dorosła wymyśliła sobie taką wycieczkę życia a ja chcę ją zabezpieczyć – czy z takimi temperaturami jakie tam są to lepiej pomyśleć o większym czy mniejszym plecaku bo szczerze to ja już nie wiem?

    • Ewa pisze:

      Wielkość plecaka nie zależy od temperatury tylko, warto wiedzieć na jak długo córka się wybiera, dokąd jeszcze w czasie tej samej podróży, czy sama czy z kimś i na własną rękę czy z biurem?

  6. Milosz Zak pisze:

    Fantastic photos! Love all of them. We’ll make sure to post this reportage on Egyptian Sidekick in December. Trzymaj tak dalej! :D

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

*Pola wymagane. Adres e-mail nie zostanie opublikowany. Ostatnio pojawia się bardzo dużo spamu i mój filtr czasem się gubi. Jeśli nie jesteś spamerem, a Twój komentarz nie ukazał się, daj mi o tym znać mailowo. Kontakt znajdziesz tu. Dziękuję!