Mediolan w wiosennych szatach
Mówią, że miasto nie zachwyca, bo pozbawione jest atmosfery, smutne, wręcz brzydkie. Mówią, że nie warto, że jest nieciekawie. Dlatego, gdy razem z moją przyjaciółką Magdą wysiadamy na dworcu Milano Cadorna, nie mam żadnych oczekiwań ani też uprzedzeń, bo staram się tych negatywnych myśli nie dopuszczać do głosu, lecz mimo to podświadomie boję się, że miasto może mi się nie spodobać. Dwa dni później wiem już, że niepotrzebnie się martwiłam. Mediolan jest dla mnie pozytywnym rozczarowaniem!
Być może to wina wiosny, która w Polsce jeszcze nie daje o sobie znać, za to w Mediolanie rozwija już skrzydła. Pogoda dopisuje, słońce przyjemnie rozgrzewa, wieje lekki wiosenny wietrzyk, a drzewa powoli zaczynają pokrywać się soczystozielonymi, świeżymi listkami. Taka aura od razu dobrze nastraja.
Pierwsze kroki kierujemy ku słynnej gotyckiej katedrze Duomo di Milano. Może to śmieszne, ale z daleka przypomina mi ona nieco biały tort śmietanowy z licznymi świeczkami, po których spływa i zastyga wosk. Strzelista budowla z jasnego marmuru skrzy się i błyszczy w promieniach słońca. Jasna, poszarpana bryła dominuje nad placem katedralnym Piazza di Duomo, pełnym turystów, przechodniów oraz sprzedawców wszystkiego — od ziaren kukurydzy dla gołębi, przez sznurkowe bransoletki, aż po książki.
Budowa Duomo di Milano trwała niemalże sześć wieków, od 1386 aż do 1965 roku, kiedy to wykończono ostatnie detale. No, prawie wykończono — bo ciągle istnieją bloki, które nie zostały do końca wyrzeźbione. Mediolańczycy używają dziś określenia budowa katedry, by opisać trudne, skomplikowane i przesadnie długo trwające zadanie. Nic w tym zresztą dziwnego…
Katedrę można dokładnie obejrzeć z zewnątrz oraz oczywiście wejść do środka. Wnętrze prezentuje się dość typowo dla starych gotyckich kościołów — przestrzeń, strzeliste wysokie nawy, witraże, mrok i ten przyjemny zapach dymiących świec.
Dla mnie największą atrakcją jest jednak możliwość wspięcia się na dach świątyni. Dla leniwych dostępna jest też winda, ale my decydujemy się wejść schodami. Trochę sportu nie zaszkodzi, a na dachu można sobie spokojnie usiąść i odpocząć wystawiając twarz do słońca.
Kiedy wchodzimy na górę, widzę grupki turystów relaksujących się pod pozłacaną figurką świętej Marii zwanej Madonnina. Umieszczono ją tam w XVIII wieku i zgodnie z tradycją żaden mediolańskim budynek nie mógł jej przewyższać. Do czasu, aż pod koniec lat pięćdziesiątych XX wieku postawiono gmach Pirelli i okazało się, że jest on o kilkanaście metrów wyższy. Rozwiązanie znalazło się szybko — budynek zwieńczono repliką Madonniny i teraz znowu znajduje się ona najwyżej w mieście.
Z dachu katedry rozciąga się fantastyczny widok na Piazza Del Duomo, po którym jak małe mróweczki kręcą się ludzie. Sporo osób zagląda do pobliskiej galerii handlowej Wiktora Emanuela II. Niektórzy na zakupy, a większość pooglądać wystawy drogich butików. My też tak robimy, chcąc zabić czas w oczekiwaniu na naszego gospodarza, u którego będziemy mieszkać. Przechadzamy się takimi jakby uliczkami wzdłuż drogich markowych sklepów. Galeria wygląda niczym skrzyżowanie dwóch ulic, przy których stoją kamienice, a ich dachy połączono szklanym zadaszeniem.
Po drugiej stronie galerii znajduje się Piazza della Scala ze słynnym teatrem La Scala. Muszę jednak przyznać, że ta okolica niezbyt mnie zachwyca i to nie o to chodzi, że jest brzydka, po prostu brakuje mi tu właśnie tego uroku, tej atmosfery, której szukam w odwiedzanych miastach.
Urok odnajduję na ulicach i alejach Mediolanu. Niektóre z nich są tak wąskie, że ledwo mieści się jeden samochód. Inne z kolei mają szerokość kilku aut. Przy wielu ulicach, na skwerach i nieopodal skrzyżowania rosną zieleniejące się drzewa. Przyglądam się też samym kamienicom z balkonami pełnymi donic z kwiatami. To naprawdę mi się podoba.
Jeszcze bardziej zachwycają mnie mediolańskie tramwaje. Stare, żółte lub pomarańczowe wagoniki z głośnym klekotem suną po torowiskach. Prędzej można taki tramwaj usłyszeć, niż zobaczyć. W tych najstarszych ławeczki ustawiono bokiem do kierunku jazdy, na środku zostawiając miejsce dla osób stojących. Dawniej mieście jeździło pięćset tramwajów modelu Peter Witt w 1915 roku, które do miasta sprowadzono w 1928 roku ze Stanów Zjednoczonych. Teraz widać ich już na ulicach coraz mniej, gdyż w ramach modernizacji zastępuje się je stopniowo nowoczesnymi, cichymi i szybkimi pojazdami na miarę XXI wieku.
Oprócz samej katedry Magda zaplanowała jeszcze zwiedzanie kilku kościołów, dlatego w ciągu dwóch dni spaceru po mieście odwiedzamy inne świątynie. I tak jak nie przepadam za zwiedzaniem kościołów, tak w Mediolanie kilka z nich zasługuje na wyróżnienie. Przede wszystkim można tu odwiedzić kościół Santa Maria delle Grazie ze słynnym obrazem Ostatnia Wieczerza. Wizytę należy jednak zaplanować i zarezerwować dużo wcześniej, dlatego nie dane jest nam zobaczenie dzieła na własne oczy.
Na swój sposób ciekawa jest też bazylika świętego Ambrożego, która powstała pomiędzy 379 a 386 rokiem. Początkowo nazywano ją bazyliką Męczenników, gdyż wybudowano ją w miejscu pochówku chrześcijan zamordowanych w czasie rzymskich prześladowań. Święty Ambroży chciał w niej umieścić relikwie innych świętych, między innymi Protazego i Gerwazego, a na koniec sam został pomiędzy nimi pochowany. Dziś w świątyni można oglądać ich zmumifikowane ciała.
Drugiego dnia oprócz kościołów odwiedzamy też główny dworzec Mediolanu — Stazione di Milano Centrale. To nie tylko największa stacja miasta, ale też jedna z najważniejszych w Europie. Jej historia nie jest długa. W 1906 roku król Wiktor Emanuel III położył pod nią kamień węgielny, gdyż stara, wybudowana czterdzieści dwa lata wcześniej, okazała się niewystarczająca do obsłużenia całego ruchu kolejowego. Konkurs na projekt rozstrzygnięto jednak dopiero sześć lat później. Z powodu trudności ekonomicznych budowa przedłużała się. W dodatku stale wprowadzono zmiany do projektu. Spory wpływ na ostateczny wygląd dworca miał ponoć sam Benito Mussolini, który chciał w jego wnętrzach pokazać potęgę faszyzmu. Stację oficjalnie otwarto w 1931 roku.
Mówi się, że za sprawą Mussoliniego w posadzce umieszczono symbole swastyki, jednak nie udaje mi się żadnej odnaleźć. W końcu przestaję się wpatrywać w podłogę i rozglądam po samej stacji, która robi olbrzymie wrażenie. Nic dziwnego, bo jest po prostu ogromna — fasada liczy dwieście metrów długości, a sklepienie wznosi się na wysokość siedemdziesięciu dwóch metrów. Przez dwadzieścia cztery perony stacji przewija się około trzysta dwadzieścia tysięcy pasażerów dziennie, co daje niewyobrażalną sumę stu dwudziestu milionów osób rocznie. Każdego dnia obsługiwanych jest tu sześćset pociągów.
Drugim świeckim budynkiem, który odwiedzamy tego dnia, jest Castello Sforzesco, czyli zamek rodziny Sforza, który leży w centrum Mediolanu niedaleko Placu Katedralnego. Ta piękna ceglana budowla pochodzi z XV wieku i powstała na ruinach starego fortu sprzed około stu lat. Zniszczona w czasie wojennych bombardowań, została odbudowana w latach pięćdziesiątych XX wieku i przystosowana do utworzenia tu kilku muzeów, między innymi Muzeum Sztuki Antycznej, Sztuki Użytkowej, Prehistorycznego czy Egipskiego.
Do zamku wchodzi na główną bramą, przed którą działa przepiękna, duża fontanna. Zatrzymałyśmy się tu na chwilę poprzedniego dnia, by wsłuchać się w szum wody. Tym razem omijamy fontannę i udajemy się prosto do zamku.
Zamek wygląda monumentalnie. Ciężkie ceglane mury dominują nad trawiastym dziedzińcem. Łatwo wyobrazić sobie odważnych rycerzy i piękne damy przechadzające się w różne strony. Dziś nadal niektórzy przechadzają się, a inni siadają na trawniku, odpoczywając od zwiedzania i wystawiając twarze do słońca, by złapać jak najwięcej energii. I my też tak robimy.
Naładowawszy akumulatory, ruszamy dalej do położonego na tyłach zamku parku Sempione. Znajduje się tu niewielki staw, w którym żyją żółwie, łuk triumfalny z XIX wieku i oczywiście dużo roślinności. Taki wiosenny spacer po parku to sama przyjemność.
Tym, co pozytywnie mnie zaskakuje w Mediolanie, są ludzie — uśmiechnięci, przyjaźni, zawsze chętnie pomogą odnaleźć drogę. Nawet ci, którzy nie mówią najlepiej po angielsku. Nikt nigdzie się wyjątkowo nie spieszy. Być może nie tylko na nas tak dobrze wpływa wiosenna aura…
Odwiedzacie miejsca, o których ktoś Wam wcześniej powiedział, że nie warto? Udało się Wam kiedyś pozytywnie rozczarować? Co myślicie o Mediolanie?
Cieszę się, że tu jesteś! Mam nadzieję, że spodobał Ci się i zaciekawił ten wpis. Jeśli tak, to będzie mi niezmiernie miło, gdy klikniesz Lubię to, dodasz +1 i podzielisz się wpisem ze znajomymi albo dołączysz do dyskusji! To dla mnie ważne, bo pokazuje, że warto dalej pisać. Masz uwagi, komentarze, pytania? Nie wahaj się, napisz! Cieszę się z każdego sygnału od Ciebie! Dziękuję :)
- Ewa a
a propos niewiele kumających po angielsku Włochów, pamiętam, jak w jakimś hotelu poprosiłam o butelkę wody niegazowanej po angielsku. zero odzewu:)) dobrze, że podstawowy słowniczek kulinarny miałam jako tako opanowany i poprosiłam po włosku, a przecież „woda” to proste słowo;)) za to w Wenecji na Placu Świętego Marka sprzedawcy znali ang. świetnie:)
Ładnie napisane, ale mimo to nadal uważam, że milano to nie jest cudowne miasto ;) wybierzcie się nad fiume ;) tam przynajmniej jest troche życia
@Kasia – ja we Francji z kolei miałam dziwny przypadek. Prosiłam o coś w sklepie po angielsku, pani kiwała głową, że rozumie i rozumiała, bo podała mi to, co chciałam, ale mówiła do mnie po francusku. Nawet krzty wysiłku nie włożyła, żeby zostać zrozumianą…
@Bartek – dzięki :) W sumie nie każdemu musi się podobać, ja się tu naprawdę dobrze czuję. Jutro jedziemy nad jezioro Maggiore, podziwiać Alpy :)
Zazdroszczę! Fajnie tam!
Ania, dziękuję! Tak szczerze mówiąc to wiele osób twierdzi, ze Mediolan wcale taki ciekawy nie jest, ale mi sie tutaj podoba. Może dlatego, ze przyjechalam bez oczekiwan i nic mnie nie moglo rozczaowac? Moze dlatego, ze – krotkie – ale jednak wakacje? Moze dlatego, ze slonce swieci? Nie wiem, ale przyjemnie tu jest :)
Bardzo ciekawe artykuły :) ja właśnie jestem we Florencji, przez Mediolan miałam okazję przejeżdżać i to z przygodami. Zamiast wysiąść z autokaru na dworcu głównym (lotnisko bergamo- mediolan stazione centrale) wysiadłam przy stacji metra, na szczęście jakoś udało mi się dojechać, ale 4 h musiałam przesiedzieć na peronie czekając na pociąg :) pozdrawiam
Dzięki! :)
Rzeczywiście.. niby zwykła stacja :)
P.S. Ewo – w tylu ciekawych miejscach byłaś, że nie nadążam za wpisami ;)
Olivia, bo widzisz, wyciągam teraz ciekawostki z archiwum kiedy mam czas, w styczniu wyjeżdżam do pracy i wiem, że tego czasu na bloga będzie dużo mniej ;)
Jak wylądowałam na tej stacji po raz pierwszy to byłam tak zmęczona, że nawet jej sie nie przyglądałam…. a zę drugiego razu już nie było ;) to dopiero tutaj mogę się jej poprzyglądać :P
Oj, to ja “zaliczyłam ją” razy trzy – najpierw sprawdzając, o której mam autobus do Malpensy i pociąg do Stresy, a potem następnego dnia jadąc do Stresy i wracając z niej, a wyjazd ten oczywiście bez przygód odbyć się nie mógł – to wtedy wylądowałam w Verbanii, największej dziurze świata :)
Tak, czytałam już kiedyś tę Twoją przygodę w Dziurze nad Dziurami ;)
Bylam na dworcu i nawet nie wiedzialam, ze mam ich szukac :(
Ech te przewodniki, nigdy nie pisza ciekawostek:))
A ja to gdzieś wyszperałam w internecie, ale teraz to już nawet nie pamiętam gdzie…
A ja wlasnie szukalam jakis fotek swastyk na dworcu. Poki co-bezowocnie niestety!
Widzę… zresztą informacji o tym, że swastyki są gdzieś w posadzce też jest malutko – ciekawe czemu? Może jednak je usunięto? Albo wolą się tym nie chwalić? Nie wiem…
Ciekawy ten Mediolan, muszę się tam kiedyś wybrać! Dla tych smaczków dworcowych :)
Warto nie tylko dla nich!
Ja mogę polecić miasto w tym czasie, kiedy sama tam byłam – bardzo wczesną wiosną, kiedy wszystko powoli zaczyna się zielenić. I spacer jego uliczkami – tak zupełnie bez celu. Warto też wybrać się choć raz na aperitivo – dzikie tłumy, gwar i hałas, ale doświadczenie z pewnością ciekawe ;)
Pojedziemy, spróbujemy :) Ceny biletów zdecydowanie zachęcają!
To prawda! A i społeczność couchsurferów – jeśli lubisz tak podróżować – jest niesamowicie przyjazna i otwarta :)
muszę z Tobą pogadać w wolnej chwili o couchsurfingu !
spoko ;) Możemy któregoś dnia po Twojej pracy na herbatę wyskoczyć i nie pędzić tym razem do centrum :)))
A Ty teraz w WAW?
A ja tak, do piątku…
Mi, jak wiesz, nie bardzo sie podobało, chociaż bywały też urokliwe zakątki. Ale Duomo jest piękna. PIĘKNA!
A właśnie – w każdym miejscu da się znaleźć coś przyjemnego :)
Wygląda nieźle, ale muszę wspomnieć, że największa (chyba w rozumieniu najwyższa) gotycka katedra/bazylika/inny kościół jest w… Gdańsku.
Znalazłam info, że katedra w Gdańsku jest największym na świecie kościołem z cegły :) A ta mediolańska jest z marmuru i jest nieco większa od gdańskiej. W Mediolanie nawa ma 45 m wysokości, w Gdańsku – 29 m :)
A w ogóle największa katedra jest w Beauvais we Francji – nawa 48,5 m. wysokości
Trzy razy byłem w Mediolanie służbowo, i za każdym razem nie udało mi się zobaczyć tej katedry. Taki urok tego typu wyjazdów. Zobaczyć tę katedrę to moje marzenie, więc do czterech razy sztuka. Podoba mi się opis i ciekawe zdjęcia, widok z dachu wspaniały, ale ja chciałbym zobaczyć więcej z wnętrza.
Pozdrawiam:)
To jedno z niewielu moich zdjęć z wnętrza (pozostałe są bardzo podobne :) bo w środku było naprawdę ciemnawo i mi słabo powychodziły niestety :(
Nie miałam niestety okazji być w Mediolanie, ale jestem pewna, że by mi się spodobało :)
Zdania są podzielone. Chyba więcej jest tych, którym w Mediolanie się nie podobało, ale ja uważam go za bardzo przyjemne miasto :)
Cieszę się, że mogę zobaczyć katedrę od środka :), podczas mojego pobytu w Mediolanie był akurat remont. Chyba dołączę się do anty-fanów Mediolanu, miasto jest szarawe i poza placem ma niewiele miejsc, które mi się spodobały.
Pamiętam jak próbowałam coś zjeść w pierwszy dzień Świąt Bożego Narodzenia, dotarłam do jednej z, jak mi się wydawało, dwóch otwartych restauracji i dostałam zimne spaghetti, naruszone, pewnie po kimś :) Wyszłam z restauracji dotarłam do placu, a tam po lewej trzy kondygnacje restauracji tzw szybkich. Otwartych!!!
Ale to oczywiście nie wina Mediolanu :)
pozdrawiam
Jak ja byłam w Mediolanie, to akurat szarawo było w Polsce, a tam już zielonkawo i wiosennie. Ale rzeczywiście, Mediolan ma naprawdę sporo anty-fanów. Chyba najwięcej ze wszystkich miast, które kojarzę :)
Wybieram się do Włoch w przyszłym tygodniu mam przesiadkę w Mediolanie i niestety mam 4godziny czekania na następny pociąg. W tym czasie chciałam “wyskoczyć na miasto” i mam problem nie wiem co zrobić z bagażami,w związku z czym mam pytanie czy orientujesz się czy jest coś w rodzaju przechowalni bagażu na dworcu centralnym?
Z tego, co wiem, to tak – nie szafki, a właśnie przechowalnia na parterze stacji. Czynna codziennie od 6:00 do 24:00. Koszt przechowania to 4 euro za pierwsze 5 godzin.
A jak już zostawisz bagaż to wystarczy metrem podjechać do Piazza del Duomo – placu, przy którym stoi katedra i pospacerować po mieście. Życzę przyjemnych wrażeń :)
Jak dla mnie to te hakenkreuze, to nic więcej niż głupia plotka. Po pierwsze były one symbolem niemieckiego nazizmu, a nie włoskiego faszyzmu. Po drugie, dworzec otwarto na rok przed zdobyciem przez Hitlera władzy. A tego Mussolini jeszcze jakiś czas po tym, uważał za gbura i idiotę. Włosi w czasach faszyzmu używali symbolu ruzg liktorskich.
Powiem Ci, że ja odpuściłam Ostatnią Wieczerzę, podobnie jak w Rzymie odpuściłam sobie Sąd Ostateczny. W necie jest tyle doskonałej jakości fotografii, że można sobie wszystko na spokojnie obejrzeć, ale przede wszystkim bez sensu jest oglądanie takich dzieł w tłumie ludzi, którzy tylko patrzą jak tu zrobić zdjęcie (nie wiem po co, skoro i tak wyjdzie słabe) tam gdzie są wyraźne zakazy fotografowania. Do tego ten pęd – nie ma możliwości postać w spokoju i pokontemplować. Mam artystyczne wykształcenie i dla wielu może być szokujące to, że mam takie spostrzeżenia, ale tyle razy już się irytowałam w muzeum, że nie mogę czegoś dokładnie obejrzeć, że często daję sobie spokój. Ostatnio będąc w Amsterdamie biłam się z myślami czy iść obejrzeć sobie Rembrandta i Vermeera. Kolejka przed Rijksmuseum uświadomiła mi jednak, że to po prostu nie ma sensu i włączyłam sobie reprodukcje na stronie Rijksmuseum (polecam, są w świetnej jakości).
A wracając do tematu Mediolanu, to jeśli ktoś ma czas i siłę, warto pociągiem podmiejskim wybrać się do klasztoru w Certosa di Pavia. Podróż trwa tylko 20 minut, a wrażenia niezapomniane! Trzeba jednak sprawdzić godziny otwarcia na stronie klasztoru, aby nie trafić akurat na przerwę.
A katedrę w Mediolanie + dach polecam każdemu. Wnętrze katedry jest wspaniałe – zrobiło na mnie ogromne wrażenie. Widoki z dachu i sama świadomość chodzenia po dachu również wyjątkowe. I jeszcze jedno. Osobom, które kombinują w taki sposób aby zwiedzić katedrę za darmo jako wierny udający się na modlitwę zdecydowanie odradzam. Wchodzi się wtedy do nawy bocznej odgrodzonej barierką od reszty kościoła i nie ma szans aby zwiedzić całość. A po zwiedzaniu katedry warto udać się na panzerotti. Pycha! ;)
Ja tak miałam z Mona Lisą w Luwrze. Tłum, każdy z aparatem, każdy wchodzi sobie w kadr, obraz malutki… Mimo, że jakoś udało mi się przepchnąć prawie pod sam obraz to i tak radości z jego oglądania żadnej nie było… Co to jest panzerotti? :)
O właśnie, Mona Lisa to też dobry przykład. A panzerotti to coś w stylu pączków, ale podawanych najczęściej z wytrawnym nadzieniem (np. mozarellą i pomidorami, szynką, grzybami, itp.). Ciasto jest takie jak na pączki – drożdżowe i smażone w głębokim tłuszczu, ale z wyglądu panzerotti wg mnie przypomina jednak nie pączka a calzone. Warto tego spróbować. Pyszna sprawa. Mały lokalik w którym serwują ten przysmak mieści się w uliczce zaraz obok katedry. Nie chcę robić reklamy, więc kto ciekaw niech wpisze w wyszukiwarkę :)
Och, brzmi super smacznie! Że też nie wiedziałam o tym jak tam byłam… :)
Właśnie się napaliłem na weekendowy wyjazd na kawę :)
Trzeba wyjeżdżać! :)
Wiosna we Włoszech, szczególnie północnych to jest to czego człowiekowi trzeba po zimie. Zabytki, najlepsza kawa, styl i krajobraz to to za co lubię ten region Włoch. Pozdrawiam!
Kawy nie pijam, z reszta się zgadzam :)