Mosteiro dos Jerónimos
Będąc w Lizbonie nie można nie zajrzeć do Belém. A będąc w Belém nie sposób ominąć Klasztoru Hieronimitów, przez Portugalczyków zwanego Mosteiro dos Jerónimos. Ten żelazny punkt wszystkich wycieczek do stolicy Portugalii jest jednocześnie jednym z moich ulubionych miejsc w tym mieście. Zauroczył mnie od pierwszego wejrzenia :)
Na początek trochę historii. W miejscu, gdzie dzisiaj stoi klasztor, znajdowała się wcześniej kaplica Ermida do Restelo ufundowana przez Henryka Żeglarza. To w tym miejscu Vasco da Gama spędził ostatnią noc przed wyruszeniem w drogę morską do Indii. Nowy klasztor i kościół wybudowane zostały z rozkazu portugalskiego króla Manuela I. Był to wyraz wdzięczności Bogu za pomyślną wyprawę Vasco da Gamy. Budowę rozpoczęto w 1502 r., a zakończono 49 lat później. W kościele znajduje się grób tego wielkiego odkrywcy.
Kiedy po raz pierwszy zaglądam do klasztoru, największe wrażenie robią na mnie wszechobecne zdobienia. Każdy kawałek muru, każda kolumna, zwieńczenie okna – wszystko pokryte jest misternymi płaskorzeźbami. Dominują motywy morskie takie jak zakręcone muszle z dodatkiem elementów orientalnych i roślinnych. Podobno każda kolumna wokół klasztornego krużganku jest ozdobiona inaczej. A wszystko to wyrzeźbione w lekko złocistym wapieniu, zwanym pedra lioz. Cudo!
Budowla jest doskonałym przykładem stylu manuelińskiego, tak charakterystycznego dla Portugalii z okresu wielkich odkryć geograficznych. Kraj ten był wówczas baaaardzo bogaty, więc Portugalczycy mogli pozwolić sobie na nutkę szaleństwa. Morskie wyprawy wniosły do stylu motywy marinistyczne, nie brakuje tu też inspiracji wschodem.
Kościół przy klasztorze jest pod wezwaniem św. Marii. W ciągu dnia kłębią się tu tłumy turystów, bo wstęp do niego jest bezpłatny, w przeciwieństwie do krużganków klasztoru. Jednak wieczorem, kiedy wycieczkowicze wracają do swoich hoteli, panuje tu błoga cisza i przyjemny półmrok. Można sobie w spokoju posiedzieć, wyciszyć się, spróbować sobie wyobrazić Portugalię z XVI w.
Poza grobem Vasco da Gamy, można tu zobaczyć jeszcze grobowiec Luísa de Camõesa. Może nie wszyscy go znacie, ale to największy portugalski poeta. Portugalczycy swoje narodowe święto nazywają dniem Camõesa. I ten właśnie poeta w Pieśni III swojej epopei Luzjady opisał jedno z moich ulubionych miejsc w Portugalii, Przylądek Roca: onde a terra se acaba e o mar começa. Z portugalskiego na polski: gdzie kończy się ziemia, a zaczyna morze. Taki koniec świata.
Jeszcze dwie ważne daty związane z klasztorem. Od 1983 r. miejsce to znajduje się na liście światowego dziedzictwa UNESCO. A 13 grudnia 2007 r. właśnie na terenie Klasztoru Hieronimitów podpisany został Traktat Lizboński.
I na koniec ciekawostka :) Budowę klasztoru sfinansowano nakładając 5% podatku na przywóz wszystkich przypraw ze wschodu poza pieprzem, cynamonem i goździkami. Dlaczego nie opodatkowano tych trzech? Bo ich handel w całości kontrolował król, a sam na siebie nie nałożyłby przecież podatku!
Cieszę się, że tu jesteś! Mam nadzieję, że spodobał Ci się i zaciekawił ten wpis. Jeśli tak, to będzie mi niezmiernie miło, gdy klikniesz Lubię to, dodasz +1 i podzielisz się wpisem ze znajomymi albo dołączysz do dyskusji! To dla mnie ważne, bo pokazuje, że warto dalej pisać. Masz uwagi, komentarze, pytania? Nie wahaj się, napisz! Cieszę się z każdego sygnału od Ciebie! Dziękuję :)
- Ewa a
Pięknie tam – byłam, widziałam :-)
Belém jest piękne. I tyle tak różności! A ten klasztor wygląda jak ze snu :)
Nie można się z Wami nie zgodzić!
Fakt, klasztor przepiękny, a po zwiedzaniu…na słynne babeczki :)
Oooooo TAK!
warto zaplanować sobie wizytę, zwłaszcza jeśli chodzi o krużganki, ok. godz. 15 -17.00, ponieważ wtedy słońce w absolutnie cudowny sposób oświetla dziedziniec i doskonale opisane przez Ciebie krużganki…
Czyli czeka mnie kolejna wizyta, bo póki co zawsze byłam jakoś w okolicach południa lub wczesnego popołudnia :)
Witam!
Ewo,czy mogłabyś “napisać coś” o Porto?
A może również o portugalskiej corridzie,która znacznie różni się od hiszpańskiej?
Pozdrawiam Jacek
Jacku, jasne! O Porto będzie zatem następny temat portugalski :)
O corridzie ciężko mi pisać z własnego doświadczenia, bo mimo najszczerszych chęci nie udało mi się wybrać ani na portugalską, ani na hiszpańską. Rzeczywiście różnią się one, a podstawową różnicą jest to, że w portugalskiej byk nie ginie na arenie. Inne są też etapy samej walki z bykiem.
W Lizbonie można obejrzeć walki na Praça de Touros do Campo Pequeno (łatwy dojazd metrem). Latem w Algarve organizowane są walki byków specjalnie dla turystów, np. w Albufeirze.
Jacku, zapraszam do Porto: https://www.dalekoniedaleko.pl/porto-tam-gdzie-zycie-plynie-wolniej/ :)
Ach Klasztor Hieronimitów… Bardzo chciałabym go zobaczyć. W trakcie pobytu w Portugalii niestety nie byłam w Lizbonie. Odwiedziłam Algarve i Alentejo. Kusiło mnie niesamowicie, aby chociaż na dzień wybrać się do stolicy, ale moja Lepsza Połowa powiedziała mi wtedy, że jeden dzień w Lizbonie to jak polizać cukierka przez papierek. Bardzo to do mnie przemówiło ;) Koniecznie muszę się wybrać no i odwiedzić też rejony jeszcze bardziej na północ (Batalha i Alcobaca to niektóre z moich marzeń). Mam już w głowie cały plan! ;)
Racja! Lizbona to minimum trzy dni, a z okolicami to najlepiej co najmniej tydzień. Ja mieszkałam tam pół roku i nadal mam wrażenie, że wielu miejsc jeszcze nie poznałam. Miasto jest po prostu magiczne ;)