Nikozja – stolica przecięta na pół
Znak jest czerwony i duży, żeby go czasem nikt nie przeoczył. Pod rysunkiem żołnierza mamy informację w pięciu językach. Strefa zabroniona. Obok wisi drugi. Przekreślony aparat, przekreślona kamerka. Fotografowanie i filmowanie zabronione. Wiszą na stalowej bramie zwieńczonej drutem kolczastym. Za bramą znajduje się jakby ziemia niczyja. Zielona Linia. Strefa buforowa, przecinająca Nikozję, miasto będące stolicą Cypru i dzieląca ją na pół. Po jednej stronie Cypr, po drugiej uznawana jedynie przez Turcję Turecka Republika Cypru Północnego.
Nad strefą zdemilitaryzowaną trzyma pieczę Organizacja Narodów Zjednoczonych. W okolicy kręcą się uzbrojeni żołnierze. I tylko oni, zwykły śmiertelnik nie ma na jej teren wstępu. Można jedynie rzucić okiem, na przykład przy przekraczaniu granicy. Ale niewiele widać.
Miasto zostało podzielone w 1974 r. po inwazji wojsk tureckich na Cypr, chociaż samą linię wyznaczył dziesięć lat wcześniej dowódca sił pokojowych stacjonujących na wyspie. Zielona Linia bierze ponoć swoją nazwę od koloru pisaka, jakim Peter Young wyrysował ją na mapie.
Od inwazji tureckiej nie było możliwości przekroczenia strefy zdemilitaryzowanej. Dopiero w 2004 r. otwarto kilka przejść granicznych, przez które obywatele Unii mogli przekraczać granicę, uzyskując od ręki wizę Cypru Północnego. Wiza nie jest jednak wklejana do paszportu, tylko wydawana na oddzielnej kartce. Podobno wbicie pieczątki do paszportu mogłoby utrudnić powrót na teren Cypru.
Dzisiaj zarówno Cypryjczycy południowi, jak i północni, mogą swobodnie przekraczać granicę. Tak mówi nam policjant z tureckiej części Cypru. My tutaj żyjemy obok siebie. Nie robimy sobie krzywdy – tłumaczy mi. Kiedy pytam się go o opinię na temat możliwego zjednoczenia kraju odpowiada, że jest to możliwe. Tylko oni muszą uznać naszą odrębność kulturową, nasze zasady i nas szanować, a nie traktować jak kogoś gorszego.
Południowa część Nikozji jest nieco nudnawa. Wszystko czyste, eleganckie, odnowione, zadbane. Ładnie jest – nie można zaprzeczyć. Ale trochę brakuje tu charakteru.
Kiedy przekraczamy granicę znajdujemy się za to jakby w innym świecie. Wita nas bazar z podróbkami. Na przejściu granicznym wisi oczywiście wielki znak informujący o tym, że wnoszenie podróbek markowych produktów na teren Unii Europejskiej jest zakazane. Jest trochę bardziej chaotycznie, wyraźnie biedniej.
Całkiem sporo budynków jest opuszczonych. Najwięcej tych w pobliżu strefy buforowej – choć nie wiem, czy zapuszczona dawna kawiarnia jest pusta ze względu na bliskość Zielonej Linii czy fakt, że jest poza sezonem i brakuje turystów.
Ale są też rudery, co do których nie ma wątpliwości, że od dawna nikt tu nie mieszka. Okna i drzwi zabite dechami, które teoretycznie maja utrudnić wejście czy nawet zajrzenie do środka. Niektóre pomazane sprejem. W środku gruzowisko.
Wędrując po północnej części miasta można poczuć się trochę jak w Turcji. Walutą jest tu turecka lira. W turystycznych rejonach ceny podawane są też w euro, ale wystarczy odejść gdzieś na bok i już brak liry stanowi czasem mały problem, tak jak w niewielkiej knajpce, gdzie za równowartość 10 euro trzy osoby mogą najeść się do syta przepysznym domowym jedzeniem. Na koniec zostajemy poczęstowane kawą i herbatą, a właściciel biegnie rozmienić mogę 20 euro, żeby wydać mi resztę, bo sam nie ma nic.
Kręcimy się trochę po Nikozji północnej robiąc zakupy i zwiedzając między innymi dawny kościół zamieniony na meczet. Przychodzi jednak czas, że trzeba wracać. Na granicy zatrzymuje nas celnik pytając o to, ile papierosów niesiemy ze sobą. Cóż, papierosów akurat nie mamy. Zagląda do torebki, a widząc pamiątki – odpuszcza: Turyści? Idźcie, idźcie…
Cieszę się, że tu jesteś! Mam nadzieję, że spodobał Ci się i zaciekawił ten wpis. Jeśli tak, to będzie mi niezmiernie miło, gdy klikniesz Lubię to, dodasz +1 i podzielisz się wpisem ze znajomymi albo dołączysz do dyskusji! To dla mnie ważne, bo pokazuje, że warto dalej pisać. Masz uwagi, komentarze, pytania? Nie wahaj się, napisz! Cieszę się z każdego sygnału od Ciebie! Dziękuję :)
- Ewa a
zupełnie inna strona Nikozji ;)
P.S. Mój głos masz ;)
Dziękuję :D
wspaniałe miejsce ! w wakację wracam ! ps. mój też ;)
Dzięki! To udanych wakacji :)
No fakt… różnica niesamowita… kontrast widoczny…
Bardzo! Trochę jakby granica między Europą i Azja…
O tym wcale nie miałam pojęcia! Dzięki za poszerzenie horyzontów :)
Jakie głosowanie? Może też zagłosuję ;)
Ależ proszę, polecam się ;)
Głosowanie na blog roku, można wysłać sms (1zł + VAT) o treści H00007 (to są cztery zera, a nie literki “o”) na numer 7122, tu szczegóły: http://www.blogroku.pl/2013/kategorie/daleko-niedaleko,58y,blog.html
To są dwa światy! Kiedy byłaś w Nikozji? Świetna relacja, pozdrawiam:)
Dzięki! Byłam całkiem niedawno, w połowie grudnia 2013 :)
jak to jest naprawdę z przekraczeniem granic??? z Północnego na Południowy???? wiele sprzecznych informacji…
Ja przekraczałam bez problemu. Z wizą na kartce można po prostu przejść z północy na południe. Pieczątkę dostaje się na kartce, przy wejściu na południe ledwo rzucają okiem na paszport i tyle.
Orientujesz się, czy można przekroczyć granicę posiadając jedynie dowód osobisty?
My miałyśmy paszporty, ale podobno można, choć to informacja nie sprawdzona na własnej skórze.