Opuszczony szpital psychiatryczny
Dzisiejszy plener fotograficzny to wizyta w opuszczonym szpitalu psychiatrycznym Zofiówka w Otwocku. Szpital, a w zasadzie to, co z niego zostało, stoi w środku lasu i straszy wybitymi oknami, farbą złażącą ze ścian i popękanymi posadzkami. Na ścianach graffiti i kolorowe plamy od naboi maniaków paintballa, którzy od czasu do czasu wykorzystują budynek jako teren swoich gier.
Szpital zbudowano w 1907 r., a jego otwarcie nastąpiło rok później. Powstał z inicjatywy Towarzystwa Opieki nad Umysłowo i Nerwowo Chorymi Żydami.
Placówkę ufundowała Zofia Endelmanowa i to od jej imienia pochodzi nazwa Zofiówka.
Początkowo w szpitalu mieściło się 95 łóżek, ale już po kolejnych rozbudowach w 1935 r. miejsca było dla 275 pacjentów.
Szpital przeznaczony był głównie dla biedniejszych Żydów, a leczenie było bezpłatne.
W tamtych czasach leczenie schorzeń psychicznych było nowością. Terapia zakładała przywracanie chorych społeczeństwu poprzez ich pracę.
W Zofiówce leczyła się m.in. matka Juliana Tuwima. Trafiła tam po próbie samobójczej.
W trakcie II wojny światowej szpital był częścią getta otwockiego i był to jedyny zakład dla umysłowo chorych w Guberni.
Podczas likwidacji getta w sierpniu 1941 r. w szpitalu zamordowano ponad 110 osób. Cześć personelu zdołała uciec karetką.
W 1943 r. w Zofiówce powstał tzw. ośrodek Lebensborn. Była to niemiecka instytucja charytatywna zajmująca się odnawianiem krwi niemieckiej i hodowlą nordyckiej rasy nadludzi.
Ośrodek ten zajmował się też germanizacją polskich dzieci i przygotowywaniem ich do oddania do adopcji rodzinom niemieckim.
Po wojnie szpital przekształcono w placówkę leczenia gruźlicy. Działał w ten sposób aż do połowy lat 80. XX w. Początkowo kurowano tu młodzież, a od końca lat 60. także dorosłych.
W 1985 r. zakładowi przywrócono jego pierwotną funkcję. Leczono głównie schorzenia neuropsychiatryczne dzieci.
W Zofiówce działał też oddział dla młodzieży uzależnionej od środków odurzających i dla dorosłych chorych psychicznie.
Szpital opuszczono w 1998 r. i od tamtej pory coraz bardziej niszczeje.
W jego murach często szukają schronienia bezdomni, rozkładając się głównie w piwnicach budynku.
Gmina żydowska stara się przed sądem o uznanie swojego udziału w nieruchomości.
Budynek szpitala jest już praktycznie ograbiony ze wszystkiego. Pod oknami zostały tylko ślady po kaloryferach.
Do niektórych sal nadal prowadzą drzwi. W innych zdjęto je już z zawiasów.
A w niektórych pomieszczeniach zachowała się jeszcze oryginalna ceramiczna posadzka. W innych leżą resztki linoleum, ale w większości został już tylko goły beton.
Tu i tam z pochlapanych farbą ścian wystają rury i resztki przewodów.
Rysunki na ścianach pobrudzonych farbą do paintballa tworzą ciekawy, niezwykły klimat.
Przeznaczenie niektórych pomieszczeń można jeszcze odgadnąć. Na przykład po gruzie leżącym w dawnych brodzikach prysznicowych.
Tutaj prawdopodobnie wydawano posiłki z kuchni lub zbierano brudne naczynia.
Wejście na dach jest zawalone cegłami i drewnianymi kłodami. Trzeba bardzo uważać wspinając się na górę.
Poddasze uległo częściowemu spaleniu i zawaleniu. Władzę nad szpitalem przejmuje natura.
Duża sala z kolumnadą mogła być kiedyś stołówką. Dziś jest areną głównych bitew paitballowych.
To pomieszczenie w piwnicy musiało być kiedyś kotłownią. W powietrzu nadal unosi się charakterystyczny zapach spalonego węgla czy koksu.
Las niemalże wdziera się już do szpitalnych pomieszczeń.
Cieszę się, że tu jesteś! Mam nadzieję, że spodobał Ci się i zaciekawił ten wpis. Jeśli tak, to będzie mi niezmiernie miło, gdy klikniesz Lubię to, dodasz +1 i podzielisz się wpisem ze znajomymi albo dołączysz do dyskusji! To dla mnie ważne, bo pokazuje, że warto dalej pisać. Masz uwagi, komentarze, pytania? Nie wahaj się, napisz! Cieszę się z każdego sygnału od Ciebie! Dziękuję :)
- Ewa a
mocne foty. mozna sobie tam tak po prostu wejsc czy trzeba sie nakombinowac?
Można tak po prostu wejść bez problemu, nikt nie broni dostępu, nie ma ogrodzenia. Tylko, że trafić na miejsce nie jest łatwo… nie wiem, czy umiałabym tam wrócić bez przewodnika :)
ale na jakis mapach pewno jest zaznaczone?
Tak. Co i tak nie znaczy, że byłabym w stanie go znaleźć ;)
Trochę zdewastowane, ale i tak uwielbiam takie miejsca….
Trochę :) mały remont by się przydał ;)
Moge byc przewodnikiem, bylem tam rok ,
mógłby ktoś konkretniej napisać gdzie to jest???
O ile dobrze kojarzę, to powinno być gdzieś tu: http://maps.google.com/maps/ms?msid=215839111901170049669.0004b5a256a01e1d15186&msa=0&ll=52.114676,21.287556&spn=0.019185,0.038238
Jeżeli chciałby ktoś zobaczyć Zofiówke, ale w celu zobaczenia a nie dewastacji to służę uprzejmie. Byłam tam niedawno, więc bez problemu trafię, zresztą mieszkam niedaleko. O kontakt proszę na adres: bakpamela@gmail.com
Tak. Na zofiowke nie ma wstępu. Jesli zlapie kogos policja moze sie to zle skończyć miałem taką sytuację ze mnie spisali i wygonili. Byla przy wejściu tabliczka ale ja zerwali :D
Ja widziałam na budynku tabliczkę, że zakaz wstępu, grozi zawaleniem. Ale to było dawno :)
To że tylko cię spisali to właściwie nic więcej jak lekkie uniedogodnienie i informacja podana w podtekście “wróć tu później jak nas nie bedzie” ;) (ps. 15go kwietnia Zofiówka jest moja ^^)
Pozdrawiam wszystkich. Pracowałem tam w latach 80./90. ubiegłego wieku (dokładnie nie pamiętam; ale jeśli komuś będzie zależało, to sprawdzę); pamiętam za to dokładnie (jescze) topografię miejsca i jego funkcje. Jeśli ktoś chciałby skorzystać z mojej wiedzy w celach historyczno-kronikarskich, to jestem do dyspozycji.
Ponoc nocuja tam tylko bezdomni
Byłem tam w niedziele bardzo ciekawe miejsce w środku lasu tylko trzeba oknem wchodzić bo drzwi są zamurowane i prawie wszystkie okna i na dole jest teraz ciemno
To tylko w pierwszym budynku. Nie chodzi mi o ten opuszczony “domek” gdzie za pewne siedział kiedyś cieć przy bramie, tylko te dwa główne budynki. Ten drugi to na pewno był szpital, ale ten pierwszy? Znaczne mniejszy i nie wiadomo co tam było. Ale tam rzeczywiście wejście zamurowane, jednak są otwarte okna i można bez problemu wejść. Natomiast wejście do szpitala – bez problemu. Drzwi otwarte 24/7 :D
O rany, a ja już byłam tak dawno, że niewiele pamiętam. Wiem, że okna nie były zamurowane i można było spokojnie wejść. Może od tamtej pory się pozmieniało?
mroczne miejsce
znam to miejsce na pamiec.. fakt ze jest bardzo mroczne ale nie ma sie czego obawiac. na terenie sa 2 opuszczone budynki do zwiedzania a reszte zamieszkuja ludzie a wiec jak wjezdzamy w brame odrazu udajemy sie na lewo.. czy to prawda ze straszy yy… mysle ze nie zawsze bylem tam w nocy i nikt nie zauwazyl nic dziwnego.. polecam rowniez zwiedzic dwor bojarow i dom zyda.. pozdrawiam
Witam.dobrze pamiętam to miejsce.klasy w których się uczyłam,stołówkę na której jadłam,salę gimnastyczną na której graliśmy w kosza lub dyskoteki- przytulance.sala spotkaniowa w której spędzaliśmy dużo czasu A wieczorami sesje relaksacyjne.na dole prysznice pod którymi wydzieralysmy się- śpiewalysmy.pamiętam ludzi którzy byli e tym samym budynku ale mieli inne wejście.były to osoby uzależnione od niebezpiecznych uzywek,często zarazone.Ale bardzo mili i wspaniali ludzie.Dzięki temu że ich poznałam nie boję się.ich determinacja,upór zostawił ślad.pozdrawiam wszystkich których tam spotkałam i z którymi spędziłam w
Zofiówce pół roku- wspaniałego roku
Dziękuję za ten komentarz i podzielenie się Twoimi pięknymi wspomnieniami!
Chodzilem do szkoły tam ,na górze spaliśmy znam doskonale cały budynek i okolice .Blisko był kościół
drewniany ale spalił się w1992r
Witam a w jakich była pani tam latach ja tez chodziłam tam do szkoły i chętnie bym tam pojechała
Takie miejsca budzą we mnie mieszaninę różnych emocji. Wyobrażam sobie ludzi, którzy tam przebywali. Kiedyś byłam w takim opuszczonym budynku na Mazurach. Takie wizyty zawsze pozostawiają ślad w mojej psychice.
Mnie fascynują. Bo w takich budynkach jakby ciągle coś żyło sprzed lat…
ja byłem , mieszkam niedaleko 5km od zofiówki
To pewnie nawet nie raz byłeś?
Mnie też fascynują takie historie a nawet więcej … ,jest tam co zwiedzać chciałem jeszcze zwiedzić piwnice i cały labirynt planuje na Niedzielę 22.10.2017,tak z kimś dla bezpieczeństwa las robi wrażenie samo przebywanie … Zofiówka ma głęboką historię . W Karczew jest stary żydowski cmentarz w lesie liczy sobie 600lat tak oceniam po grobach
Chyba byłam na tym cmentarzu…
Świetne zdjęcia i opisy!
Pamiętam, że Stanisław Grzesiuk przebywał w szpitalu leczenia gruźlicy (opisał to w książce p.t. “Na Marginesie Życia”), ale nie wiem, czy to właśnie była Zofiówka. Również szpital ten wspomina Calel Perechodniak, policjant w getcie otwockim, w książce “Czy Ja Jestem Mordercą”.
Kilkanaście lat temu odwiedziłem b. zakład psychiatryczny w Ontario. Był w trochę lepszym stanie, niż Zofiówka, ale też rozkradziono, co się dało-widać, że ludzie wszędzie tacy sami.
Jacek, dzięki wielkie za te ciekawostki!