Prater. Bo kto nie lubi jeździć na karuzeli?
Ten drążek zabezpieczający wygląda solidnie. I jeszcze pasy. Raczej ciężko wypaść z krzesełka – mówię na głos do siedzącej obok Sylwii. A tak naprawdę bardziej do siebie. Choć udaję odważną, to jednak czekający mnie za chwile przejazd na karuzeli wywołuje lekki niepokój. Bo Praterturm to nie byle jaka karuzela, tylko ta najwyższa na świecie. 117 metrów. Wyobraźcie sobie, że Statua Wolności okręca was wokół wyciągniętego w górę palca. No, to na tej karuzeli lata się jeszcze wyżej!
Prater. Tutaj chyba w każdym dorosłym budzi się dziecko. Wesołe miasteczko jest częścią większego parku, dawnych terenów łowieckich otwartych dla ludu w 1766 r. przez cesarza Józefa II. Najsłynniejszą jego atrakcją jest ogromny diabelski młyn, Wiener Riesenrad.
Z przymocowanych do wielkiego koła wagoników rozciąga się wspaniały widok na całą stolicę Austrii.
Przepiękny widok jest też z Praterturm. Dochodzę do takiego wniosku kiedy już na wysokości niemalże stu metrów stwierdzam, że wcale nie jest tak strasznie. Nie kręci mi się w głowie, nie boję się, że spadnę. Przestaję kurczowo ściskać łańcuchy, na których wisi moje krzesełko i zaczynam rozkoszować się przejażdżką. Zimny wiatr owiewa mi twarz, oczy zaczynają lekko łzawić, a ja mimo to czuję, że się uśmiecham.
Wstęp do wesołego miasteczka jest bezpłatny, płaci się za każdą atrakcję oddzielnie. Jak ktoś lubi tego typu rozrywkę to może zostawić tu majątek. Praterturm to na przykład wydatek 5 euro. Doświadczenie jest jednak warte swojej ceny! Jak ktoś naprawdę boi się wysokości może pojeździć na mniejszych karuzelach, są też samochodziki, zamek strachu, huśtawki, strzelnice i wiele, wiele innych rozrywek!
Jeden nabój kosztuje 1 euro. Biorę trzy. Pierwszy strzał – pudło. Drugi – też pudło. Przymierzam się do trzeciego. Celuję uważnie, muszka, szczerbinka, niby wszystko gra. I co? Pudło! Pan z obsługi pyta, co chciałam ustrzelić. Kwiatka – odpowiadam. Czerwonego. Pan zabiera ode mnie strzelbę i z uśmiechem podaje mi sztuczną czerwoną różę. Śmiejemy się z dziewczynami, że będę mogła poudawać dobrego strzelca!
Reszta naszej grupy czeka w Schweizerhaus. To jedna ze słynnych tutejszych knajpek, serwująca tradycyjne austriackie dania. Na stołach króluje golonka, czy może raczej golona, bo jedną porcją spokojnie najedzą się dwie czy trzy osoby. Ja decyduję się na Wiener Schnitzel, sznycel po wiedeńsku. Taki austriacki schabowy. Do tego oczywiście kufle piwa!
Kiedy przejażdżka na karuzeli dobiega końca aż żałuję, że trzeba schodzić z krzesełek. Jest bosko! – namawiam Karolinę i Kasię, które nie są do końca przekonane. Wcale nie strasznie. I nie kręci się w głowie – dziewczyny w końcu decydują się na przejażdżkę i ruszają na karuzelę. Tylko trzeba się ciepło ubrać, bo na górze mocno wieje. Dziewczyny zajmują miejsca, gra muzyczka, mrugają kolorowe światełka. Karuzela rusza, unosi w górę kolejną grupkę ludzi. Mój wewnętrzny dzieciak śmieje się i mówi, że trzeba będzie kiedyś tu wrócić…
A Wy kiedy ostatni raz bawiliście się w wesołym miasteczku…?
Wiedeń odwiedziłam w ramach wycieczki, na którą zaprosiła mnie Fundacja Świat należy do Ciebie – Spełniaj Marzenia. Jest to kobiecy klub wycieczkowy organizujący wyjazdy w małych grupach do różnych miejsc na świecie.
Cieszę się, że tu jesteś! Mam nadzieję, że spodobał Ci się i zaciekawił ten wpis. Jeśli tak, to będzie mi niezmiernie miło, gdy klikniesz Lubię to, dodasz +1 i podzielisz się wpisem ze znajomymi albo dołączysz do dyskusji! To dla mnie ważne, bo pokazuje, że warto dalej pisać. Masz uwagi, komentarze, pytania? Nie wahaj się, napisz! Cieszę się z każdego sygnału od Ciebie! Dziękuję :)
- Ewa a
W sierpniu na samym szczycie The Stratosphere w Las Vegas :)
Ja niestety nie toleruje karuzeli, nie, wróć, mój żołądek nie toleruje :)
A tego to akurat na Praterturm nie trzeba się obawiać. Średnica karuzeli jest tak duża, że w zasadzie miałam wrażenie, że lecę prosto, a nie po okręgu :)
Byłam tam 13 lat temu.. pamietam, jak “wystrzelili mnie” w takiej kuli na gumach.. a później pamiętam już tylko toi toi-e .. i to, że było mi bardzo niedobrze.
Wciąz uwielbiam wesołe miasteczka, ostatnio Park Asterixa pod Paryżem.. ale może w listopadzie na Prater uda się dotrzeć, Twoje zdjęcia zachęcają.. :)
A widziałam coś takiego… może następnym razem :D
Widzę, że bawiłyście się doskonale :) Super, szkoda tylko, że nie udało się nam spotkać.
Było świetnie! Mam nadzieję, że będzie jeszcze okazja :)
W pierwszej kolejności wybrałabym strzelnicę, a potem zamek strachu ;) Nie wiem, czy bym się odważyła z taką karuzelą, ale z drugiej strony mawiają, że do odważnych świat należy, więc może jednak… ;)
Staram się skorzystać z karuzeli za każdym razem kiedy mam okazję. Czym wyższa i “straszniejsza” tym ja bardziej się cieszę. Sznycel wygląda pysznie ale ja wzięłabym golonę :)
Ja właśnie za golonką tak średnio przepadam chociaż… jak w sierpniu byłam na Kos i się w tawernie nie mogłam zdecydować, to właściciel mi powiedział “niech mi pani zaufa” i zaserwował golonkę… no niebo w gębie! Ale zjadłam tylko pół :)
hej! Powiedz mi czym to zdjęcia robisz i czy ze statywem biegasz?;)
Te tu były robione moim starym Canonem Eosem 30D z doczepionym Tamronem 16-300m F/3.5-6.3 Dill VC PZD MACRO. Statyw niestety zgubiłam jakiś czas temu i nadal nie mogę znaleźć, więc wszystkie z ręki, po jednym piwie, ze stabilizacją obrazu w nadgarstku ;)
Piwo musiało być bardzo jasne, bo po zdjęciach nie widać światła 3,5 :]
Piwo stoi za sznyclem, złociste :D
Wtrące się :)
Ja zazwyczaj używam wszelkich murków, koszy na śmieci, słupów itp. Czasem ludzie dziwnie patrzą, ale za to mi czasem to fajnie wychodzi :)
Nie bardzo było na czym tak ustawić aparat, żeby w kadrze mieściło się to, co chciałam, żeby się mieściło. Większość z ręki jest, niektóre z podparciem łokcia o płotek albo oparciem się o kolumnę :)
Mam cudowne wspomnienia z tego miejsca! Szalałam w dzieciństwie z moim Tatą po wszystkich atrakcji. I to bardzo miło sobie o tym przypomnieć po latach czytając Twój wpis. Dzięki!
Mnie zawsze fascynowały wesołe miasteczka, neony i światła, kicz i śmiech. Trzeba wracać do tego, a jak!
O, właśnie!
Nigdy nie odważyłam się pójść na tego typu karuzelę. O takiej, która jest najwyższą na świecie nawet nie myślę, bo same wyobrażenie sobie tego wywołuje we mnie mdłości. Ale na strzelnicy bym postrzelała! :)
ostatnio hmm chyba tak jak Ty Ewciu heh :)
Sylwia, dzięki za towarzystwo bo sama to bym się chyba nie zdecydowała :D fajnie było!
Byłem dawno temu w tym parku, zabawa świetna :) choć na tych ekstremalnych wtedy nie byłem.
Za to niedawno z Żonką byliśmy w Chorzowskim Wesołym Miasteczku. Również polecam, po niektórych karuzelach odechciewało się jeść i pić na jakiś czas :) :)
Bylismy w tych okolicach w zeszlym roku, ale grudniowa aura sprawila, ze bylo to miejsce raczej dosc mroczne i posepne. No i nie jestesmy fanami wesolych miasteczek – jest o wiele wiecej rzeczy na ktore chetniej wydajemy Euro, niz tego typu zabawy. No chyba, ze odbijajace sie od siebie samochodziki. To zupelnie inna sprawa!
Pozdrawiamy,
Kasia i Marek z aguadecoco.pl
W grudniu to faktycznie może być mniej ciekawie, bo przy grudniowej pogodzie nie ma takiej zabawy. A samochodziki są świetne! :_
A na mnie moja lepsza polowka sie w Wiedniu obrazila za to wesole miasteczko ;) Mam straszny lek wysokosci i na zadne takie karuzele i roller coastery nie wejde, ”bo przeciez zaraz wszyscy na tym umrzemy i nie mow mi, ze nie” :D A on tak bardzo chcial na czyms pojezdzic, ale na opcje ”ja poczekam na dole” sie nie pisal :P Niestety, na wesole miasteczka sie mnie nie zabiera, jestem chyba niewystarczajaco rozrywkowa osoba :P
Niezła wymówka, żeby nie wchodzić :D
Boże! Byłam na tym pierwszym potworze. Mam lęk wysokości i myślałam, że umrę ze strachu! :)
Ja też mam i w ten sposób z nim walczę :D
Mnie niestety Prater nie urzekł. Spodziewałem się retro wycieczki ale otrzymałem po prostu przechadzkę między starymi karuzelami. Może gdybym tam był mając parę lat mniej? :)
Ja się nie spodziewałam wycieczki w przeszłość więc się nie rozczarowałam – nasz przykład doskonale pokazuje, jak wiele zależy od wczesniejszych oczekiwań :D
Nie kumam co jest fajnego w takich karuzelach? ze sie pokręcisz na duzych wysokosciach? na dodatek niebezpieczne ale co kto lubi..
Adrenalina! :)