Prypeć. Tu znowu rządzi natura
Z szarego, smutnego nieba sączy się delikatna mżawka. Drzewa, które opanowały całe miasto, nadal obsypane są pożółkłymi i zbrązowiałymi liśćmi, ale te powoli zaczynają już opadać na ziemię tworząc śliski kobierzec. Od czasu do czasu zawieje wiatr, zaskrzypią drzwi do jakiegoś opuszczonego mieszkania. Nie słychać rozmów, śmiechu dzieci, śpiewu ptaków. Panuje cisza. A jeszcze 26 lat temu Prypeć tętniła życiem…
W czasie awarii reaktora Czarnobylskiej Elektrowni Atomowej w Prypeci mieszkało niemalże 50 tysięcy mieszkańców, w tym 18 tysięcy dzieci. Średnia wieku mieszkańców wynosiła niecałe 27 lat. Wszyscy oni zostali ewakuowani dzień po wybuchu, 27 kwietnia 1986 r.
Początkowo każdy myślał, że ewakuacja jest tymczasowa. Jak się jednak okazało – mieszkańcy musieli opuścić swoje domy na stałe, a Prypeć została pusta. Uwolniona od człowieka natura zaczęła z powrotem przejmować te tereny w swoje władanie.
Plac Centralny, niegdyś serce miasta, porastają dzisiaj krzaki i drzewa.
Aleja Lenina to główna arteria miasta. Kiedyś szeroka ulica, dzisiaj coraz węższa, bo dookoła rozrasta się coraz bujniejszy las.
Nad drzewami górują jedynie najwyższe budynki, takie jak 16-piętrowa Fujiyama.
Drzewa rosną nie tylko na ziemi. Wyrastają spomiędzy schodów, ze szpar w spękanych budynkach, z dachów.
Budynki mieszkalne straszą wybitymi przez wiatr szybami.
Wejścia do niektórych bloków nie wyglądają tragicznie. Inne wydają się mniej bezpieczne
Po budynkach i chodnikach rozrasta się mech.
Trzepak osiedlowy – ulubione miejsce zabaw wielu dzieciaków. Teraz wygląda, jakby stał w dżungli.
Podobne wrażenie ma się patrząc na wystający ponad korony drzew diabelski młyn.
Czasami trzeba się dobrze przyjrzeć, żeby wypatrzeć chodnik lub drogę.
Gdzieniegdzie, jak na przykład przy posterunku milicji, stoją jeszcze stare znaki drogowe. Bez obaw jednak, nie trzeba już nikomu ustępować pierwszeństwa.
Niektóre znaki są już prawie nie do odczytania.
Według innych można by było dojechać z Prypeci do Czarnobyla. Gdyby tylko droga była przejezdna.
Jak się dobrze przyjrzeć to w niektórych miejscach na asfalcie można jeszcze dostrzec wymalowane pasy.
Teren Prypeci otoczony jest zasiekami. Nie są one jednak skuteczne jeśli chodzi o ochronę miasta. W ogrodzeniu jest pełno dziur.
Degradacja opustoszałej Prypeci postępuje w dużym tempie. Rozkradana przez złomiarzy i pozarastana przez coraz bujniejszą roślinność, coraz mniej przypomina ona miasto.
Cieszę się, że tu jesteś! Mam nadzieję, że spodobał Ci się i zaciekawił ten wpis. Jeśli tak, to będzie mi niezmiernie miło, gdy klikniesz Lubię to, dodasz +1 i podzielisz się wpisem ze znajomymi albo dołączysz do dyskusji! To dla mnie ważne, bo pokazuje, że warto dalej pisać. Masz uwagi, komentarze, pytania? Nie wahaj się, napisz! Cieszę się z każdego sygnału od Ciebie! Dziękuję :)
- Ewa a
Mnie się nawet podoba takie zwycięstwo natury nad ludźmi :). Zwłaszcza, ze zazwyczaj to ludzie nad nią panują :)
Ja tam bym nie chciała, żeby w moim domu z framugi drzwi wyrosło drzewo ;)
Niesamowite, tak będzie wyglądała cała Ziemia,
jak człowiek nie przestanie jej niszczyć.
Znikniemy po prostu…
Kiedyś czytałam taki artykuł, z tego, co pamiętam, przyroda może szybko przejąć z powrotem nasze tereny, ale ślady człowieka po jego zniknięciu zostałyby jeszcze długo, nawet kilkaset lat – np betonowe konstrukcje budynków.
jezu, moim marzeniem jest tam pojechać.
Natalia, nie jest to najtańszy wyjazd, ale jak trochę poodkładasz to nic nie stoi na przeszkodzie. Po prostu jedź, spełniaj marzenia ;)
Warto.
A gdzie klasyk – diabelski młyn? :D
Na zdjęciu siódmym od końca ;)
Co jest na 1. zdjeciu? I nie mozna bylo blizej podejsc tego Mlyna? Oraz co to jest za jednostka: 3-4 μSv/h . Jest toz tematu o Czarnobylu.
Na pierwszym zdjęciu jest Dom Kultury Energetyk w Prypeci. Można było podejść pod sam młyn. μSv/h to mikrosiwerty na godzinę – moc dawki promieniowania jonizującego.
A pojedziesz tam jeszcze kiedys? Chcialabays wogole??
Chciałabym, ale nie wiem, czy znajdę czas, bo jest tyle miejsc do odwiedzenia jeszcze :)
Niezły widok, ale z deczka przerażający ;p
Dla mnie był fascynujący, nie przerażający :)