Szlakiem zachwytów od Geiranger do Trollstigen

W ciemnogranatowej tafli wody odbijają się pokryte soczystozieloną roślinnością ściany skalne, znajdujące się po obu stronach stateczka, którym płynę. W oddali widzę srebrzystą wstęgę wodospadu, jednego z kilku w okolicy, a na szczytach gór błyszczą białe plamy śniegu, leżącego tam pomimo niezwykle ciepłego lata. Na błękitnym niebie nie widać ani jednej chmurki. Ze słuchawek dobiega miły kobiecy głos, który opowiada o fiordzie i życiu w położonej na jego końcu wiosce Geiranger.

Geirangerfjorden

Charakterystyczne dla norweskiego wybrzeża fiordy są dziełem lodowców, które wyżłobiły doliny o stromych brzegach. Po ustąpieniu zlodowacenia, zostały one zalane przez wodę morską. Mają formę długich, często rozgałęzionych zatok, wcinających się głęboko w ląd. Geirangerfjorden jest jednym z najsłynniejszych fiordów Norwegii i nie mogę go ominąć podczas naszej samochodowej podróży przez ten kraj.

Geirangerfjorden

Na rejs po Geirangerfjorden wybieram się sama, bo Monika była tu już kilka lat temu. Stateczek, którym będziemy płynąć, cumuje w niewielkiej przystani w Geiranger, wyglądając jak dziecięca zabawka obok ogromnego wycieczkowca, mogącego pomieścić kilka tysięcy pasażerów – jednego z około dwustu tego typu, zawijających tu rocznie po między kwietniem a wrześniem. Po lewej stronie stoi na kotwicy jeszcze jeden nieco mniejszy statek wycieczkowy.

Geirangerfjorden

Chociaż miasteczko Granger leży kilkadziesiąt kilometrów w głąb wybrzeża, jest drugim najczęściej odwiedzanym przez wycieczkowce portem. Co roku przybywa tutaj aż milion turystów – liczba ogromna, szczególnie jeśli porówna się ją z populacją Geiranger, która wynosi jedynie około dwustu mieszkańców. Turystyka stanowi główne źródło przychodu ludzi, którzy tu żyją. Wszystko zaczęło się w 1867 roku, kiedy wybudowano pierwszy pensjonat. Rok później do Geiranger zawinął pierwszy statek wycieczkowy. W tamtych czasach dotarcie tutaj było najłatwiejsze morzem, gdyż nie istniała jeszcze żadna porządna droga przez góry.

Geirangerfjorden

Historię Geiranger i okolicy poznaję na statku, słuchając mieszkanki miasteczka. Zamiast suchych faktów mamy opowieść o tym, jak żyje się tu obecnie i jak wyglądało życie przed laty. Zwracam uwagę na kilka chat, farm i sadów przycupniętych na zboczach fiordu. Niewiarygodne wręcz jest to, jaką wolą przetrwania musieli się wykazywać mieszkańcy takich miejsc, do których ciężko dotrzeć i jeszcze ciężej się utrzymać. Co sprawiało, że mimo wszystkich trudów i przeciwności ludzie ci trwali w swoich odizolowanych od świata domostwach? Dziś większość z nich jest już opuszczona, wiele młodych osób z okolic Geiranger woli wyjechać do większych miast, by tam szukać szczęścia.

Geirangerfjorden

Osiedlenie się nad Geirangerfiorden oznacza też ciągłe zagrożenie – i to życia! Mieszkańcom okolicy grozi sama natura za sprawą góry Åkerneset, znajdującej się na jednym z brzegów fiordu. W jej zboczach zaobserwowano szczeliny i pęknięcia, co skłania naukowców do wyciągnięcia wniosków, że pod wpływem postępującej erozji wzniesienie któregoś dnia może odsunąć się do wody. Spowoduje to powstanie kilkudziesięciumetrowej fali, która w ciągu kilku minut zaleje Geiranger i inne miejscowości nad fiordem. Obecnie w szczelinach zamontowane są czułe detektory, których zadaniem jest uruchomienie alarmu przy nawet najdrobniejszych ruchach skały, a mieszkańcy szkoleni są w błyskawicznej ewakuacji.

Geirangerfjorden

Tego dnia, kiedy stoję na górnym pokładzie statku, woda wydaje się spokojna i ciężko wyobrazić sobie nieuchronną katastrofę. Gdy słyszę o możliwej ewakuacji, zastanawiam się tylko, jaki plan przewidziany jest dla pasażerów wycieczkowców. Gdzie i jak oni będą uciekać? Szybko jednak uciszam te apokaliptyczne myśli, starając się skupić na pięknej stronie natury i zapominając o tej groźnej. A jest na co patrzeć!

Geirangerfjorden

W 2005 roku Geirangerfjorden, wraz z oddalonym o sto dwadzieścia kilometrów Nærøyfjorden, zostały wpisane na Listę Światowego Dziedzictwa UNESCO jako reprezentanci pełnego fiordów krajobrazu zachodniej Norwegii. Podkreślono wówczas ich malowniczość i niezwykłe, naturalne piękno wąskich, długich zatok o krystalicznie czystej wodzie i stromych skalistych zboczach, dochodzących w przypadku Geirangerfjorden do tysiąca siedmiuset metrów wysokości. Skoro jesteśmy przy liczbach, to Geirangerfjord ma do dwustu sześćdziesięciu metrów głębokości, piętnaście kilometrów długości i do tysiąca pięciuset metrów szerokości. Jest odnogą Sunnylvsfjorden, będącego z kolei częścią Storfjorden.

Geirangerfjorden

Potężne, urwiste zbocza fiordu częściowo porośnięte są przez drzewa i krzewy, spomiędzy których wystają surowe, jasnoszare skały. Przyglądam się w niemym zachwycie okolicznemu krajobrazowi, kiedy statek sunie wzdłuż monumentalnych stoków. Tym, co robi na mnie ogromne wrażenie, są tutejsze wodospady!

Geirangerfjorden

Najsłynniejsze trzy wodospady nad Geirangerfjorden to Siedem Sióstr, Zalotnik (zwany też Mnichem) i Welon. Dwa pierwsze pierwsze leżą naprzeciwko siebie i mówi się, że Zalotnik bezskutecznie próbuje uwieść Siostry. Z kolei nazwa Welonu bierze się stąd, że wodospad, podświetlony promieniami słonecznymi, wygląda niczym delikatna, zwiewna zasłona twarzy panny młodej. Wszystkie trzy wodospady imponują pięknem, potęgą i wysokością – najwyższy spadek jednego ze strumieni Siedmiu Sióstr ma aż dwieście pięćdziesiąt metrów.

Geirangerfjorden

Równie mocno przyciąga wzrok serpentyna drogi, wijąca się ku górze po północnym zboczu fiordu, nieopodal Geiranger. Ørnevegen czyli Droga Orłów, którą jedziemy po wizycie w miasteczku i moim rejsie, nazwana została tak ze względu na fakt, że przechodziła przez tereny, gdzie gniazdowały orły. Otwarta w 1955 roku, jest najbardziej stromym fragmentem trasy numer 63 pomiędzy Geiranger a Eidsdal. Jedenaście zakrętów i drogę o nachyleniu dziesięć procent pokonujemy powoli i uważnie, wjeżdżając z poziomu morza na wysokość sześciuset dwudziestu metrów.

Geirangerfjorden

Na szczycie czeka platforma widokowa z panoramą Geirangerfjorden. Nie będzie chyba zaskoczeniem, jak napiszę, że rozciągający się stąd widok wręcz oszałamia. Wycieczkowce, które na dole wydawały się ogromne, teraz sprawiają wrażenie malusieńkich. Równie mikre jest samo położone na końcu fiordu Geiranger, nad którym dominują potężne góry, częściowo przykryte śniegiem. Norwegia naprawdę nie może narzekać na brak zjawiskowych krajobrazów!

Geirangerfjorden

Platforma na Ørnevegen to zresztą nie jedyny punkt widokowy na Geirangerfjorden. Wcześniej tego samego dnia, w drodze do miasteczka, zatrzymujemy się w miejscu zwanym Flydalsjuvet, gdzie skonstruowano dwa tarasy w nad ścianami wąwozu. Choć do Geiranger jeszcze kawałek, to wydaje się jakbyśmy były nad samym miasteczkiem. Doskonale widać stąd koniec fiordu, a także górujący nad nim szczyt Eidshornet.

Geirangerfjorden

Flydalsjuvet jest pierwszym przystankiem na ponad stukilometrowej drodze pomiędzy Langevatn a Sogge Bru, która znalazła się w gronie osiemnastu Narodowych Szlaków Turystycznych, czyli najpiękniejszych tras widokowych Norwegii. Ich łączna długość wynosi ponad dwa tysiące sto kilometrów, wzdłuż których powstały miejsca postojowe i punkty widokowe, zaprojektowane przez najlepszych norweskich architektów. Ciągną się one wzdłuż wybrzeży i łańcuchów górskich o szczególnych walorach widokowych.

Norwegia

Trasa, którą jedziemy nazywa się Szlakiem Geiranger Trollstigen, od najważniejszych punktów znajdujących się wzdłuż niej. Obejmuje ona też jedną przeprawę promową pomiędzy Eidsdal a Linge. Po drodze mijamy strome, poszarpane góry ze szczytami pokrytymi śniegiem i pełne bujnej zieleni doliny, głębokie fiordy i urocze górskie jeziorka, gołe skały i plantację truskawek. Widoki są rzeczywiście niesamowite!

Norwegia

Przejechawszy Ørnevegen, zaczynamy powoli rozglądać się za miejscem na nocleg. Tak trafiamy na przepiękny kemping Gudbrandsjuvet z kawiarnią serwującą lody o niecodziennych smakach, takich jak brązowy ser brunost. Racząc podniebienie, rozkładamy namiot nad małym strumykiem wpadającym do rwącej rzeki i przygotowujemy kolację, ciesząc się promieniami wieczornego słońca, oświetlające go okoliczne góry. Podczas gdy Monika gotuje, ja idę zanurzyć stopy w lodowatym, ale orzeźwiającym potoku.

Gudbrandsjuvet

Huk rwącej wody towarzyszy nam całą noc. Dopiero rano, zebrawszy nasz kempingowym majdan, odkrywamy z czego on wynika. Otóż rozbiłyśmy się w pobliżu wodospadu, którego nie zauważyłyśmy poprzedniego dnia. Idziemy więc na niewielką kładkę rozciągniętą ponad krótkim, ale głębokim kanionem o urwistych ścianach, wyrzeźbionym przez rzekę Valldøla. Obie zachodzimy w głowę, jak to się stało, że nie zwróciłyśmy na to uwagi po przyjeździe.

Gudbrandsjuvet

Z Gudbrandsjuvet do Trollstigen jest już niedaleko. Zatrzymujemy się w punkcie widokowym, położonym osiemset pięćdziesiąt dwa metry nad poziomem morza. Stoi tutaj elegancki, ładnie wkomponowany w krajobraz i nowoczesny pawilon z toaletami, kafejką i sklepikami. My jednak od razu idziemy na platformę, z której można przyjrzeć się panoramie słynnej drogi Trollstigen, której nazwa oznacza drabinę trolli, oraz otaczających ją szczytów Kongen (Król), Dronningen (Królowa) i Bispen (Biskup).

Trollstigen

Trollstigen to znana norweska droga otwarta w 1936 roku. Wcześniej prowadziła tędy ścieżka i koński trakt. Jej nachylenie wynosi dziewięć procent, a kierowcy mają do pokonania jedenaście ostrych zakrętów. W szczycie sezonu przejeżdża tędy dwa i pół tysiąca samochodów dziennie. Ze względu na trudne warunki, Trollstigen otwarta jest jednak tylko od maja do października, a pojazdy powyżej dwunastu i pół metra długości nie mają na nią w ogóle wjazdu.

Trollstigen

Zjazd Drabiną Trolli jest wielkim marzeniem Moniki, dlatego to ona siedzi za kierownicą, kiedy pokonujemy kolejne serpentyny. Jedziemy powoli, na niskim biegu, starając się nie eksploatować nadmiernie hamulców. W połowie zjazdu pokonujemy kamienny mostek nad wodospadem Stigfossen. Czasem trzeba zwolnić jeszcze bardziej i przepuścić auta jadące pod górkę, bo miejscami droga jest zbyt wąska na dwa samochody, ale ogólnie rzecz biorąc nie taki diabeł straszny, jak go malują. Dojechawszy na dół stwierdzam, że jeździłam już po trudniejszych technicznie trasach.

Trollstigen

Na samym dole czeka na nas kolejny parking, a przy nim, przed wyjazdem na Trollstigen od dołu, jedyny na świecie znak drogowy, ostrzegający przed trollami. Niestety, żadnych stworów nie spotykamy ani tutaj, ani na innych odcinkach naszej trasy. Po obowiązkowej sesji zdjęciowej ruszamy dalej, ku kolejnym oszałamiającym widokom…

Trollstigen

Informacje praktyczne (zebrane w lipcu 2018 roku)
  • Walutą Norwegii jest korona norweska (NOK). Kurs wymiany wynosi 1 PLN = 2,22 NOK, 1 NOK = 0,45 PLN.
  • Prom z Eidsdal do Linge kosztuje 136 koron za samochód z kierowcą i pasażerem. Przeprawa trwa dwanaście minut, a prom pływa mniej więcej co pół godziny.
  • Rejs po Geirangerfjorden kosztuje od 320 do 405 koron od osoby, w zależności jakim statkiem się płynie, jak długo, o której godzinie i którego dnia. Działa tam tylko jeden operator, a dokładne ceny można sprawdzić na jego stronie (w języku angielskim). Mój rejs trwa półtorej godziny i kosztuje 350 koron.
  • Trasa prowadzi przez góry i doliny i wymaga choć trochę doświadczenia. Na krętych i stromych drogach należy hamować silnikiem, o redukcji biegów przypominają też często znaki drogowe.
  • Przed wjazdem na trasę widokową nocujemy na kempingu Gåsemyr przy drodze E39 pomiędzy Bergen a Geiranger, za miejscowością Skei (136 kilometrów, dwie i pół godziny jazdy do Geiranger), nieopodal Parku Narodowego Jostedalsbreen. Za dwie osoby i namiot płacimy 150 koron. Można tu płacić wyłącznie gotówką, właściciel zjawia się pod wieczór zebrać opłaty. Kemping jest bardzo czysty, malutki, spokojny i niezwykle urokliwy, położony nad jeziorkiem. Prysznic z ciepłą wodą w cenie, kuchnia z kuchenką i zlewem dostępna dla gości. Na kempingu nie ma wifi. To jedno z moich ulubionych miejsc.
  • Nad wąwozem Gudbrandsjuvet śpimy na kempingu Gudbrandsjuvet, płacąc 170 koron. Kemping jest średniej wielkości, ale nie zatłoczony. Jest cicho i spokojnie. Prysznic z ciepłą wodą w cenie, a w kuchni do dyspozycji kuchenka, zlew, naczynia, garnki i sztućce. Wifi bezpłatne, ale działa słabo.
  • Jeśli ktoś woli zatrzymać się w Geiranger, to w miasteczku jest kilka hoteli i pensjonatów. Kliknij tutaj, by przejrzeć oferty i zarezerwować nocleg.
  • Wyjeżdżając do Norwegii zaopatrzyłam się między innymi w przewodnik wydawnictwa Bezdroża z serii Travelbook. Zawiera on podstawowe informacje o kraju, opisy najważniejszych miejsc i trochę ciekawostek. Kliknij tutaj, jeśli chcesz go kupić.
  • Jeśli potrzebujesz więcej wskazówek, na blogu znajdziesz cały artykuł poświęcony informacjom praktycznym dotyczącym podróżowania samochodem po Norwegii.

Lubicie jeździć samochodem po krętych, górskich drogach? A może wolicie rejsy statkiem? Jak podoba się Wam ta część Norwegii?

Ewa

Cieszę się, że tu jesteś! Mam nadzieję, że spodobał Ci się i zaciekawił ten wpis. Jeśli tak, to będzie mi niezmiernie miło, gdy klikniesz Lubię to, dodasz +1 i podzielisz się wpisem ze znajomymi albo dołączysz do dyskusji! To dla mnie ważne, bo pokazuje, że warto dalej pisać. Masz uwagi, komentarze, pytania? Nie wahaj się, napisz! Cieszę się z każdego sygnału od Ciebie! Dziękuję :)

- Ewa a

Przeczytaj też...

32 komentarze

  1. Te widoki aż zapierają dech w piersiach!

  2. Agnieszka pisze:

    Chciałabym odbyć taki rejs :O

  3. Przyznam, że zanurzyłabym się w takie klimaty na dłużej, marzę, aby choć przez rok mieszkać wśród norweskich krajobrazów, mieć tak piękne widoki z okien domu. :)

  4. Jak ja bym chciała odbyć taki rejs, to moje marzenie! Te widoki, ta wolność!achhhh!

  5. Każde to zdjęcie mnie zachwyca! Cudownie tam!

  6. Mrotschny pisze:

    Rewelacyjny tekst i piękne zdjęcia :-) W Norwegii nie byliśmy jeszcze, ale jest na naszej liście do zobaczenia więc to na pewno się zmieni. Pozdrawiam!

  7. Gosia B pisze:

    Fantastyczne punkty widokowe na Geirangerfjorden.

  8. Paulina pisze:

    Śpieszmy się zwiedzać Geiranger zanim Åkerneset się rozsypie, zrobi megatsunami i pochłonie pod wodą zarówno Geiranger jak i inne miasteczka dookoła :O
    A w Gudbrandsjuvet jest też hotel super-designerski z filmu ExMachina ;-))
    I fajny szlak przez las świętego Olava!

  9. Iwona pisze:

    Przejazd drogą Trollstigen to chyba marzenie każdego motocyklisty ;) Fajnie byłoby kiedyś tam pojechać na dwóch kołach.

  10. Ale tam pięknie! Świetna relacja, a ten pierwszy wodospad bardzo przypomina mi nasz – Dynjandi w Vestfirðir, może kojarzysz. :) Ahh, cudne te widoki, nie mogę się napatrzeć! T

  11. Natalia pisze:

    Widoki zapierają dech w piersiach! A te wodospady są po prostu piękne.
    Wrażenie robią też te ogromne statki na wodzie, szczególnie na zdjęciach, przy których piszesz o Flydalsjuvet

  12. Karolina pisze:

    Faktycznie widoki są zachwycające, ale te duże statki wycieczkowe trochę je psują. Płynęłaś takim wielkim potworem, czy może jakimś mniejszym statkiem? Lubię rejsy, ale mam mieszane uczucia co do takich wielkich ‘cruise ships’, bo ogromnie zanieczyszczają wodę i powietrze. Na wyspach, gdzie prowadzę badania na Południowym Pacyfiku jest to ogromny problem.

  13. Marcin pisze:

    Uwielbiam ten kraj i bardzo lubię śledzić Twoje relacje z podróży po nim. Dobrze, że wkrótce ponownie tam wrócę! :)

  14. Marta pisze:

    Wszystko cudowne oprócz tych jebitnie wielkich wycieczkowców… Już widzę te setki wysypujących się z nich turystów. Nie mam absolutnie nic przeciwko turystom- każdy ma prawo podziwiać i cieszyć się pięknem tego świata, ale ludzie zamknięci na wycieczkowcu i wysypujący się z niego niczym szarańcza zawsze budzili we mnie lęk :D

  15. Monika pisze:

    Nie wiem jak mogłam ten wpis ominąć!
    Fakt, zjazd drogą Trolli był moim marzeniem jeszcze jak nie umiałam jeździć ani nie miałam prawa jazdy – z góry droga wyglądała lekko przerażająco, ale już w trasie okazała się… dosyć łatwa.
    Inna sprawa, że miałam dobrego pilota siedzącego obok :P

  16. snopek pisze:

    Naprawdę pięknie tam jest! :D

  17. Artur Czajkowski pisze:

    Witaj . Jakie wyposażenie namiotu macie by spać wygodnie , tzn materac dmuchany śpiwór ? Sam pracuje w Norwegii i chcę zabrać żonę i córkę (10 lat) na taką wycieczkę po Norwegii . Czy duża jest różnica w cenach za miejsce pod namiot a cena domek lub pokój na campingu ? Pozdrawiam .

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

*Pola wymagane. Adres e-mail nie zostanie opublikowany. Ostatnio pojawia się bardzo dużo spamu i mój filtr czasem się gubi. Jeśli nie jesteś spamerem, a Twój komentarz nie ukazał się, daj mi o tym znać mailowo. Kontakt znajdziesz tu. Dziękuję!